Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (48/99)
Naszą wiedzę o łączących ludzi związkach wynosimy z domu, z sąsiedzko-przyjacielskiego kręgu, ze szkoły. Z dzieciństwa i wczesnej młodości wynosimy nawyki wzajemności, pewną miarę ufności i miarę ostrożności dla równowagi, realizm, romantyzm, nakaz wierności lub wykorzystania okazji. Potem nasze życie układa się według tych norm i prawideł. Bywa, że twardo się z nami świat obejdzie i nauczy zamykania się w pancerzu egoizmu. Bywa też, że objawi się nam dobroć i dotrze do nas wezwanie, abyśmy sami dobrocią odpowiadali. W zasadzie jednak schematy łączących ludzi związków utrwalają się wcześnie i wcześnie utrwala się język, jakim o tych sprawach myślimy. One służą nam także wtedy, gdy spotykamy się ze światem polityki. Niezależnie od tego, czy tylko słuchamy wiadomości politycznych, czy rozprawiamy o publicznych sprawach, czy kandydujemy do rady albo sejmiku, czy prowadzimy obrady komisji sejmowych zawsze na nasze myślenie i mówienie wpływają nawyki wpojone w młodości. Gdy piszę te słowa trwa batalia o ustawę podatkową. SLD-owska opozycja wykorzystuje tę okazję do zdyskredytowania i zmiany rządu, do przygotowania zwycięstwa Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich, a także do przyspieszenia wyborów parlamentarnych. Jednocześnie Polska jako całość musi stawiać czoła niełatwym wyzwaniom współczesności - wzrosła inflacja i spada wartość złotówki, niekorzystnie kształtuje się bilans płatniczy, a rokowania dotyczące wejścia do Unii Europejskiej zapowiadają się jako wyjątkowo trudne i długotrwałe. Aby porządkować swoje myślenie o polityce, aby nie pozostać bezradnym wobec jej powikłań i rozsądnie rozdzielać oceny, musimy stawiać sobie pytania odwołujące się także do tej podstawowej wiedzy o ludziach i ich związkach, jaką ukształtowaliśmy w młodości. Co łączy AWS, co sprawia, że wyborcy identyfikują się z tą siłą, a co jest źródłem zniechęcenia i krytyki? Ile akcji dziś reklamowanych jako solidarne współdziałanie, zagrożonych jest w swojej istocie przejawem roszczeniowego kumpelstwa? Czy dwie siły tworzące koalicję nie współpracowałyby lepiej, gdyby obok rozmów na temat bieżącej taktyki politycznej można było porozmawiać o etycznych zasadach partnerstwa, o stosunku partnerów do idei dobra wspólnego, która jest podstawą działań solidarnych? Jeśli śledzimy, jak polityczna gra z cwaniacką opozycją zmusza uczestników koalicji do bronienia się z użyciem podobnej szulerki, nie biadajmy nad moralną jakością naszej klasy politycznej. Gospodarka kapitalistyczna narzuca także nakaz ostrej gry o maksymalny zysk, brutalność ma swoje korzenie nie tylko w postkomunistycznym cynizmie. Jeśli społeczeństwo w swoich działaniach "na dole" nie buduje równowagi między ekonomią zysku a ekonomią daru, żaden polityk "na górze" nie odważy się bronić słabych kosztem silnych. A przecież zależy nam na tym, aby takie postawy tworzyć i utrwalać w polityce. Wobec państw Unii Europejskiej nie jesteśmy silniejszym, budzącym respekt partnerem. Z publikowanych niedawno wyników wewnętrznej kontroli zarządzania funduszem PHARE wynika, że twarda partnerska postawa rządów przekłada się nader często na poziomie unijnej biurokracji na postawy kumpelskie. Z pieniędzy na pomoc dla nas finansuje się bardzo hojnie firmy konsultacyjne i ekspertów, ich wyngrodzenia wynoszą niekiedy ponad 60 proc. całości przeznaczonych na pomoc pieniędzy. Trzeba upominania się o postawy solidarne. Jeśli tak będziemy myśleć i działać na dole, nasi politycy powinni znaleźć sposób, aby ten pogląd przedstawić na górze, na eurpejskim forum, nie tylko jako etyczny, ale także jako ekonomicznie sensowny. Może zamiast hojnego fianansowania konsultantów kupować polskie mleko i przekazywać fundacjom charytatywnym?