Program narodu programem partii?

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (47/2000)

AWS ciągle szuka samej siebie, ciągle też ogłuszonym klęską Krzaklewskiego politykom przeszkadzają pełni dobrej woli publicyści. Co zrobić, aby politycy brali pod uwagę raczej te głosy prasowe, które są bezlitosne, niechętne, szukające dziury w całym? Co zrobić, aby nie słuchali dobrych rad, sugerujących, że jak w AWS-owskim salonie przestawi się kanapy i przewiesi portrety, to całej budowli nie porwie w nicość fala najbliższych wyborów?

W „Życiu” (z 07.10. br.) Łukasz Perzyna twierdzi: Politycy powinni zrozumieć, że problem reformy AWS trzeba jak najszybciej rozwiązać, bo wyborców nie interesuje, czy Akcja będzie partią czy federacją, holdingiem czy kółkiem filatelistycznym. Oni czekają na komunikat o końcu kryzysu i nowej demokratycznej umowie w AWS.

No i poradził! Słusznie zaczął: wyborców nie interesuje... A potem — kulą w płot! Ciekaw jestem, gdzie zacny pan Perzyna znalazł wyborców, którzy z wypiekami na twarzy czekają na jakikolwiek komunikat AWS. Gdzie znalazł naiwne istoty, które sądzą, że nowa umowa między politykami może uporządkować i odrodzić ruch, który na fundamencie dawnych ideałów zbudował chaotyczną budowlę. Ta budowla związana jest wprawdzie wspólnym zwycięstwem i niezłą sprawnością rządu, ale jednocześnie podminowana wieloma żałosnymi przejawami egoizmu, pazerności i mijania się z prawdą. W szczelinach tej budowy tkwi groźny zapas dynamitu — ambicji polityków i roszczeń urzędników. Tę chylącą się twierdzę może uratować tylko rzetelna ekspertyza budowlana, refleksja nad tym, co dotąd stanowiło program Akcji. Co stanowi o „prawicowości” elektoratu AWS? Identyfikacja z programem, z emblematami i twarzami czy może prosta niechęć do innych ugrupowań? Czy porównując program AWS z programami innych partii prawicowych w Europie, nadal można twierdzić, że jest on prawicowy?

Ludzie nie czekają na komunikat o końcu kryzysu, niewiele ich obchodzi, czy politycy w AWS umówią się demokratycznie, feudalnie czy elektronicznie. Nawet program ich nie bardzo obchodzi. Chodzi o przekonanie ludzi, że ten program odnosi się rzeczywiście do ich życia. Trzeba znaleźć sposób mówienia bardzo gorzkich prawd. Jak ludziom powiedzieć, że emerytom musi być gorzej? A musi być — i to jest kłopot wszystkich jako tako cywilizowanych państw. Rośnie średnia długość życia, przedłuża się czas nauki, spada liczba zatrudnionych. Utrzymanie ustawowych rewaloryzacji jest dla budżetu zabójcze. Jak ludziom powiedzieć, że celem reformy zdrowia musi być ograniczenie darmowego leczenia? Rozwój technologii medycznych, rosnące koszty diagnozy, terapii, leków — to wszystko sprawia, że służba zdrowia nigdy nie będzie miała „dosyć pieniędzy”. Jak ludziom powiedzieć, że musi przybywać wysokopłatnych urzędników? A będzie ich więcej, bo są oni koniecznym kosztem funkcjonowania, nawet bardzo kulawego, instytucji demokratycznych i samorządowych.

Końcowe uwagi artykułu Łukasza Perzyny wydają się zawierać dyrektywy bardzo sensowne, pisze on, że prawica powinna być i nowoczesna, i tradycyjna. Musi — wzorem tej hiszpańskiej, pod wodzą Jose Marii Aznara — rządzić krajem i realnie go zmieniać, a nie tylko nim administrować i dzielić ostatnie łupy przed przegranymi wyborami...

Zgoda, publicysta też człowiek, może mieć piękne marzenia. Po co jednak mącić ludziom w głowach, ogłaszając je drukiem? Półwiecze totalitaryzmu, jakie przeżyła Polska, to nie to samo co hiszpański frankizm, dziedzictwo sowietyzacji duchowej, gospodarczej i prawnej, obecność elektoratu Kwaśniewskiego i dyrygującego nim ośrodka — nic podobnego w Hiszpanii po latach wojny domowej i dyktatury Franco nie zostało. Inne blizny, inne amputacje, prawica też musi być inna.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama