Upadek wojewody

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (51/2000)

Ujawnienie w najbliższym otoczeniu wojewody katowickiego Marka Kempskiego grupy osób wykorzystujących związki z władzą dla prywatnych korzyści stało się zrozumiałą sensacją. Jeśli coś w tej historii można uznać za objaw pozytywny, to chyba tylko natychmiastową i jednoznaczną reakcję samego zainteresowanego (oddanie się do dyspozycji premiera) oraz szybkie i stanowcze działania rządu, dające nadzieję na pełne wyjaśnienie całej afery. Nawet jednak w tej „jaśniejszej” części przygnębiającej historii nie wszystko budzi uznanie. Dlaczego polityczna odpowiedzialność dotyczy wyłącznie wojewody, a już nie obejmuje wicewojewody, który spokojnie oświadcza, że cała sprawa go nie dotyczy? Jeśli — w odróżnieniu od swego byłego zwierzchnika — nie poczuwa się do niczego, wydaje się, że szybka decyzja premiera powinna mu uświadomić, że jest w błędzie. Inaczej okaże się —nie po raz pierwszy zresztą — że najlepiej jest „iść w (polityczne) zaparte”, aby uniknąć odpowiedzialności.

Miejmy nadzieję, że ustalenia kompetentnych organów pozwolą wyjaśnić, jak to się stało, że w najbliższym otoczeniu wysokiego urzędnika państwowego możliwy był nieuczciwy proceder na taką skalę. Polityczna odpowiedzialność wojewody nie budzi wątpliwości, jednak najistotniejsze jest poznanie mechanizmu nadużyć. Czy „sprytni” przedsiębiorcy i urzędnicy wykorzystywali jedynie brak nadzoru ze strony wojewody, czy też pomogła im słabość prawa albo administracyjnych mechanizmów? Odpowiedź na to pytanie jest konieczna, jeśli ujawniona przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej” afera nie ma pozostać jedynie sensacją z polityczno-kryminalnej kroniki.

Szczególnie przygnębiający jest fakt, że cała historia dotyczy właśnie Marka Kempskiego — człowieka, który w swej działalności publicznej demonstrował wolę walki z korupcją. W wielu komentarzach dostrzec można słabo skrywaną „schadenfreude”: no proszę, myślał, że jest taki dobry, a tu proszę... Tymczasem powody do radości z politycznego upadku wojewody mogą mieć tylko ci, którzy idą lub mają zamiar iść w ślady jego obrotnych podwładnych i „doradców”. Ci, którym naprawdę zależy na uzdrowieniu moralnego klimatu w naszym życiu publicznym, nie mają żadnych powodów do satysfakcji, nawet jeśli politycznie są daleko od Marka Kempskiego. Jedynie naprawdę stanowcze, a przy tym szybkie i jawne wyjaśnienie afery oraz wyciągnięcie wniosków — nie tylko personalnych, ale i organizacyjnych, utrudniających działanie potencjalnym następcom aferzystów — może sprawić, że bilans całej historii będzie mimo wszystko pozytywny.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama