Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (21/2001)
Władze NSZZ „Solidarność” zadecydowały, że związek wycofuje się z bieżącej polityki i opuszcza szeregi AWS. Niewątpliwie ta decyzja podyktowana była kilkoma względami, m. in. formalnymi, nowa ordynacja wyborcza zabrania związkom zawodowym udziału w komitetach wyborczych. Jednak związkowcy są również rozczarowani stanem formacji politycznej, którą współtworzyli. Od lat niezwykłą przypadłością polskiej sceny politycznej jest fakt, że obóz prawicy był budowany głównie dzięki wsparciu związku zawodowego. Taka sytuacja powodowała jednak szereg negatywnych konsekwencji. Przede wszystkim dla „Solidarności”, która w roli związku „u władzy”, czy chciała, czy nie, ponosiła konsekwencje wszystkich decyzji rządowych. Z drugiej strony silne lobby związkowe czasami paraliżowało konieczne reformy, domagając się realizacji wariantów, które z punktu widzenia interesów gospodarczych całego kraju nie były optymalne.
Decyzja „Solidarności”, jeżeli zostanie zrealizowana konsekwentnie, oznacza również nowe wyzwanie dla partii politycznych, współtworzących AWS. Pozostawieni sami sobie prawicowy politycy muszą przekonać społeczeństwo o swojej wartości, udowodnić, że potrafią zabiegać o interesy elektoratu i kreować nowych, skutecznych liderów. Dotychczasowa praktyka ustawicznych kłótni i podziałów na prawicy nie skłania do optymizmu. Nie ma jednak sensu, aby ten stan rzeczy był przysłaniany politycznym zaangażowaniem związku zawodowego. Albo prawicowe ugrupowania połączą swoje wysiłki, zmobilizują wszystkie potencjalne rezerwy i zdobędą znaczącą pozycję w przyszłym parlamencie, albo wylądują na marginesie życia politycznego, skazane na zapomnienie, dalsze podziały i jałowe spory. Być może musi upłynąć trochę czasu i powinni przyjść zupełnie nowi ludzie, aby dokonało się odrodzenie tej formacji. Każde rozwiązanie będzie lepsze od procesu gnilnego, którego od wielu miesięcy, niestety, jesteśmy świadkami.
Ta decyzja jest także szansą dla związku. „Solidarność” jest bowiem nadal wartością polskiego świata pracy. Wprawdzie czasy, w których związek zrzeszał ponad 10 milionów członków należą do bezpowrotnej przeszłości, nadal jednak jest to największa, po OPZZ, centrala związkowa w naszym kraju.
W sytuacji, gdy bezrobocie urasta do rozmiarów plagi społecznej, sensowna aktywność związku zawodowego jest nieodzownym elementem regulacji na rynku pracy. Łatwiej będzie wykonywać to zadanie, gdy jego działacze nie będą stawali przed dylematem, czy bardziej są politykami, czy związkowcami.
opr. mg/mg