"Który skrzywdziłeś człowieka prostego"

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (27/2001)

Slobodan Miloszevic jest w Hadze Niespodziewanie dla obserwatorów rząd Serbii zdecydował się na wydanie byłego prezydenta międzynarodowemu Trybunałowi. W Belgradzie demonstrują zwolennicy Miloszevicia, prezydent Jugosławii potępił wydanie swojego poprzednika i rywala, rozpadła się koalicja rządowa.

Zwolennicy Slobo krzyczą, ze rząd sprzedał go za garść dolarów. Decyzja została bowiem podjęta w przeddzień konferencji międzynarodowej, poświęconej pomocy dla państw byłej Jugosławii. A uczestnicy konferencji zapowiadali już wcześniej, ze me przyznają pomocy Serbii, póki ta nie wyda Miloszevicia.

Czy jednak tylko o pomoc chodzi? Myślę, ze nie. Wydanie byłego dyktatora jest - podobnie jak wcześniejsza interwencja NATO - krokiem otwierającym nowy rozdział historii. Dotychczas przed obliczem międzynarodowych trybunałów stawali politycy pokonani w wojnach lub pozbawieni znaczenia w swoich krajach. Slobo tymczasem, chociaż aresztowany, cieszy się znacznym poparciem Serbów, w jego obronie stanęli również deputowani do rosyjskiej Dumy. Jego wydanie było motywowane przez rząd premiera Djindjicia przede wszystkim potrzebą odbudowy międzynarodowej pozycji Belgradu.

W tych słowach zawiera się nie tylko rozpacz demokratycznych polityków, zbierających żniwo dziesięcioletnich wojen, które zrujnowały najstabilniejszy i najzamożniejszy z krajów bałkańskich. Zawarte jest w nich również novum polityki XXI wieku. Konieczność liczenia się nie tylko z siłą, ale i z prawem naturalnym. Prawem, w obronie którego staje społeczność międzynarodowa.

Nie oszukujmy się. Wciąż istnieją podwójne standardy. Nikt nie stawia przed trybunałem Gorbaczowa za masakry w Baku, Tibilisi czy Wilnie. Nikt nie myśli o oskarżeniu Putma o zbrodnie w Czeczenii. Nikt nie wnosi oskarżeń przeciwko przywódcom Chin. Ale mimo wszystko wydanie Miloszevicia jest sygnałem dla opinii międzynarodowej, ze za zabijanie własnych obywateli można stanąć przed niezależnym sądem.

Wydarzenia w dawnej Jugosławii wojny, masakry, masowe gwałty, czystki etniczne wstrząsnęły sumieniem Europy. Okazało się, ze upiory przeszłości, pogrzebane zdać by się mogło ostatecznie wraz z upadkiem komunizmu, ożywają opatrzone mniej lub bardziej demokratyczną legitymacją. Świat demokratyczny po wahaniach zdecydował się powiedzieć nie. Co więcej, wykazał się konsekwencją w egzekwowaniu owego sprzeciwu.

„Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta" - pisał kiedyś Czesław Miłosz. Proces Miloszevicia to dowód, ze pamięć przywraca sobie również wolny świat

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama