Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (28/2001)
Odwołanie ministra Lecha Kaczyńskiego jest kolejnym, głęboko zasmucającym przejawem dezintegracji polskiej prawicy. Gorszący konflikt między Ministrem Sprawiedliwości a służbami specjalnymi, którego apogeum nastąpiło po aresztowaniu wysokiego oficera UOP w Katowicach, musiał zostać rozstrzygnięty przez Premiera w sposób radykalny. Żaden rząd nie może tolerować sytuacji, w której dwa ważne organy władzy państwowej, stojące na straży jego bezpieczeństwa oraz praworządności, prowadzą ze sobą otwartą, a później jawną walkę. Trudno wypowiadać się o meritum sprawy, gdyż nie ma możliwości ocenienia zarzutów wysuwanych przez min. Kaczyńskiego, ponieważ dotyczą one spraw objętych tajemnicą państwową. Jedno jest jednak pewne: działania, które podjęto na jego polecenie, nawet jeżeli kierował się najlepszymi intencjami, były poważnym błędem politycznym.
Prokurator aresztujący wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu, który od dawna skutecznie nadzorował szereg najtrudniejszych śledztw przeciwko mafijnym strukturom zorganizowanej przestępczości, powinien wykazać maksimum staranności, aby uniknąć politycznego skandalu. Tymczasem zrobiono wiele, aby skandal wybuchł: o zamiarze aresztowania nie poinformowano Premiera, a także ministra-koordynatora, sprawującego nadzór nad służbami specjalnymi. Nie wystarczyło w tej sprawie zasłaniać się formalnymi przepisami. Zwłaszcza że to na skutek osobistej decyzji premiera Buzka Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości.
Piszę o tym konflikcie w poczuciu wielkiego żalu, że nie udało się go rozwiązać środkami politycznymi, co, jak się wydaje, do końca było możliwe. Konflikt to tym bardziej gorszący, że obie uczestniczące w nim strony miały autentyczne osiągnięcia. Pod nadzorem min. Janusza Pałubickiego dokonała się znacząca transformacja cywilnych służb specjalnych. UOP odegrał wielką rolę, gdy decydowały się losy naszego wejścia do NATO. Zachodni sojusznicy mogli nam darować, że nie mamy armii na odpowiednim poziomie, musieli natomiast mieć pewność, że wspólne tajemnice będą dobrze strzeżone. Działania Urzędu dały taką rękojmię. Z kolei min. Kaczyński miał autentyczne sukcesy w zwalczaniu przestępczości. Chyba jako pierwszy minister sprawiedliwości dawał nadzieję, że skończy się czas bezkarności dla skorumpowanych polityków, a wymiar sprawiedliwości zostanie oczyszczony z ludzi okrywających go hańbą.
Niestety, po raz kolejny korzyści z konfliktu wewnątrz prawicy odniesie SLD, od dawna bezpardonowo zwalczający zarówno UOP, jak i działania min. Kaczyńskiego. Postkomuniści z pewnością wykorzystają odwołanie Kaczyńskiego, aby uderzyć w obie strony sporu. Gdy będzie trzeba powiedzą, że sprawa jego dymisji potwierdza konieczność rozwiązania UOP, gdyż pracują tam ludzie niewiarygodni. Przy innej okazji stwierdzą, że po raz kolejny Kaczyńscy udowodnili, iż są nieobliczalni i swymi działaniami zagrozili bezpieczeństwu państwa.
opr. mg/mg