Klub młodych dzielnych

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (50/2001)

Demokracja potrzebuje elit. Obywatel-wyborca, który jest fundamentem gmachu demokracji, ma nie tylko prawo głosu, ma również prawo do tego, aby przed wyborami wysłuchać opinii wiarygodnych i szlachetnych autorytetów. A przede wszystkim ma prawo do tego, aby kandydaci, spomiędzy których będzie wybierał, stanowili grupę różnorodną co do poglądów, co do stylu, w jakim chcą służbę publiczną wykonywać, ale w całości grupę moralnie nieposzlakowaną. To jest tak, że demokracja jak natura, nie znosi próżni. Gdy brak prawdziwych elit, pojawiają się elity zełgane, gdy cichnie głos autorytetów, niesie się wrzask demagogów i pieniaczy.

Nie, nie bójcie się, nie narzekania będą głównym tematem tego felietonu. Gdyby nie to, że w Adwencie (podobnie jak w Poście i w sierpniu) nie piję nawet piwa, zaraz otworzyłbym butelkę szampana, aby spełnić toast za nową elitę rokującą najlepiej co do swojej moralnej i intelektualnej jakości. Więc niech mi Klub Młodych Dzielnych wybaczy — wypiję za jego dobrą przyszłość ten pierwszy kielich w roku 2002, w roku ich próby i sukcesu. O kim mowa? O maturzystach. O tych nieustraszonych, którzy wybrali w tym roku zdawanie matury nowego typu.

Kochani, gdybym miał ręce jak stąd do Księżyca, objąłbym cały klub i uściskał in gremio. Ponieważ mam ręce, które sięgają tylko klawiszy komputera, więc na tych klawiszach wystukuję wezwanie do wszystkich ludzi dobrej woli: otwierajcie wszelkie drzwi przed dziewczynami i chłopakami z tego klubu, okazujcie im nie tylko sympatię, ale i konkretną pomoc. Oni zasłużyli na to, żeby ich hołubić i protegować. Tak, protegować ich trzeba, sprzeciwić się urawniłowce, postawie z innych czasów, innych okolic. Czy nie zasłużyli sobie na wiele choćby tym, że podjęli decyzję, która skazuje ich na większą pracę przed maturą i większe ryzyko przy jej zdawaniu?

Co więcej, oni, uczniowie, podjęli decyzję sprzeciwiającą się zamiarom pani minister oświaty. Największą jednak próbą dzielności młodych z Klubu było to, że potrafili przeciwstawić się swoim kolegom. Dla młodego być innym, być odmieńcem w swojej klasie, paczce towarzyskiej, to trud, męka, ryzyko, psychiczny ciężar. To trzeba docenić.

Chciałbym, żeby do rycerzy nowej matury dotarło to, że mają społeczną akceptację szerszą niż ta w rodzinach i kręgach bliskich przyjaciół. Mam też nadzieję, że Klub już się skrzykuje w Internecie, aby wspierać się wzajemnie i umacniać społeczeństwo bezcenną siatką, więzami wzajemnej przyjaźni ludzi dzielnych.

Tymczasem chciałbym wrócić do pani minister Łybackiej, która jednym podpisem wdeptała w mierzwę miliony wydane na przygotowanie nowej matury i jej rozpropagowanie. Utrzymanie starej matury, to nie tylko rozpinanie parasola ochronnego nad tą kategorią nauczycieli, która jest mocna przynależnością, ale zarazem swoją nieskutecznością obniża poziom polskich szkół. Utrzymanie starej matury to także konserwacja edukacyjnego zapóźnienia, promowanie nowej „dyktatury ciemniaków”. Zauważmy: na „Samoobronę” głosowali właśnie ci najgorzej wykształceni, marne szkoły produkują elektorat Leppera i jego następców. Dlaczego więc oglądaliśmy atak byłego wicemarszałka sejmu na ministrów SLD? Czy to nie jaka zasłona dymna?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama