Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (1/2002)
Pragnę nawiązać do rozważań bońskiego kolegi, ks. Lothara Roosa, jakimi podzielił się z Czytelnikami w „Gościu Niedzielnym” z 16 XII. Jak pisze, chrześcijaństwo zdaje sobie sprawę z tego, że wiary w Boga nie można nikomu narzucić, natomiast islam musi się tego dopiero nauczyć. Myślę, że ks. Roos dotknął tu istotnej różnicy kulturowej między chrześcijaństwem a islamem (podkreślam, chodzi o różnice kulturowe, a nie — oczywiste przecież — religijne). Różnica ta zaznaczyła się szczególnie po 11 września 2001 r. — nie dlatego, by przedtem nie zachodziła, lecz wskutek zwiększonego zainteresowania religią muzułmanów, dającego w rezultacie obraz wcale nie jednolity.
Rozbieżności zdań dotyczą zresztą już samego pojęcia „islam”. Czy istnieje tylko jedno „zjawisko islamu”, tzn. religia oparta na zasadach zawartych w Koranie i w sunnie (tradycji), łącznie z wyrosłymi stąd ideologiami, zwłaszcza dotyczącymi zaszczepienia tej religii w świecie? Czy też należy odróżniać islam jako religię opartą na Koranie oraz islamizm, jako wojowniczą ideologię nawołującą raz po raz do „świętej wojny”? Muzułmanie mieszkający w krajach cywilizacji zachodniej sugerują, by nie utożsamiać islamu i islamizmu. Twierdzą, że powoływanie się islamistów na Koran jest nadużyciem. Może mają rację, ale próbują przekonać nie tyle islamistów, ile nas. Ponadto: dla muzułmanów normatywne znaczenie ma nie tylko Koran, lecz — jak już wspomniałem — także tradycja.
I tu dochodzę do wspomnianej na początku różnicy kulturowej. Nasza, „zachodnia”, cywilizacja to cywilizacja, która wciąż się uczy. Sięgamy do skarbnic starożytności, czerpiemy z intelektualnego klimatu średniowiecza, odradzaliśmy się renesansowym humanizmem, odświeżyliśmy nasze myślenie ideami oświecenia... Nie brak nam regresów, ale stać nas na samokrytycyzm i odnowę. Cywilizacja europejska jest otwarta, chłonna, skłonna się uczyć...
Cywilizacja islamska wydaje się zamknięta. Nie znaczy to, by nie przejmowała zdobyczy techniki i nie musiała się nimi posługiwać. Przeciwnie! Tyle że przejmowaniu zachodniej techniki towarzyszy zamknięcie się na zachodnią kulturę. U nas („na Zachodzie”) usiłuje się poznać i zrozumieć islam, podczas gdy muzułmanin nie potrzebuje poznać i zrozumieć niemuzułmanina, bo on wie. Może najwyżej dziwić się, że wciąż jeszcze są też niemuzułmanie.
To kulturowe zamknięcie się prowadzi do poczucia marginalizacji. Stąd mają muzułmanie „za złe”. Czują się upokorzeni, a nie dostrzegając przyczyn u siebie, wietrzą spisek, któremu — jak głoszą — przewodzą Amerykanie, rzekomo najbardziej ich upokarzający.
Próby dialogu nie dały dotychczas większych rezultatów, zawsze zachodzi obawa, że propozycja dialogu zostanie potraktowana jako sprzysiężenie. Ale przy obecnym stanie techniki nie ma innego wyjścia niż dialog. A nadzieja w tym, że — jak uczy doświadczenie — systemy kulturowo zamknięte w końcu pękają. Próby ich ratowania przez wyładowywanie agresji wyrządzają duże szkody i są skazane na niepowodzenie. Co napisawszy, wcale nie twierdzę, że i u nas nie ma piewców kultury zamkniętej. Są — i to bardzo głośni. Znajdują słuchaczy gotowych przyswoić sobie każdą głupotę — jak ci, którzy uwierzyli, że Amerykanie sami zorganizowali atak 11 września.
opr. mg/mg