Wyzwanie czy czyściec?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (22/2003)

Z zaciekawieniem przyglądam się temu, jak pewni ludzie uważający się za wzorcowych polskich katolików reagują na jasną deklarację Papieża, który w sposób niezwykle klarowny opowiedział się za wejściem Polski do Unii Europejskiej. Reakcje były w gruncie rzeczy pocieszające. Dotychczas bowiem środowiska związane z Ligą Polskich Rodzin i Radiem Maryja wywracały kota ogonem i tłumaczyły Polakom, że Papież jest eurosceptykiem, mówiąc o poparciu dla integracji europejskiej ma na myśli inną integrację, niż tą, która realnie ma miejsce, a wejście do Unii to zdrada Polski. Poprzednie wypowiedzi Jana Pawła II ewidentnie sprzyjające procesowi integracji europejskiej były przedstawiane opacznie. Mniej rozgarniętym wmawiano, że Matka Boża błogosławi eurosceptykom. Po wypowiedzi na Placu Świętego Piotra do grona zdrajców należałoby zaliczyć konsekwentnie również Jana Pawła II. Na to nikt się w Polsce nie poważy. Jeden poseł Pęk wymyślił, że przecież Papież nie czytał traktatu akcesyjnego, więc gada coś od rzeczy, bo jakby przeczytał, to mówiłby inaczej. Oczywiście...

Efekt jest taki, że Roman Giertych uczciwie przyznał, że Papież jest za Unią Europejską, a Giertych się z nim w tej kwestii nie zgadza. Ojciec Tadeusz Rydzyk oświadczył zaś ku osłupieniu swoich słuchaczy, że Unia wprawdzie nie jest rajem, ale nie jest też piekłem. Zaklasyfikował więc wejście Polski do Unii jako wyprawę do czyśćca, co jednak zgodnie z katolicką nauką jest pewną drogą do raju, a nie na potępienie. Łaska to wielka ze strony przywódców duchowych i politycznych odwołujących się co drugie słowo do nauk Papieża.

Czy jednak Papież przekona wątpiących w sens głosowania za wstąpieniem Polski do UE? Nie jestem tego pewien. Być może część z nich uzyska dodatkowy argument za głosowaniem, jednak nie sądzę, by to zmieniło generalnie sytuację. Wielu chętniej wysłucha sąsiada narzekającego na możliwość wykupienia przez Niemców naszych Ziem Zachodnich i wpływy masonerii, niż papieża i polskich biskupów.

Problem nie leży nawet w konkretnych warunkach wstąpienia Polski do Unii. Tu można się kłócić: jedni uważają, że są najlepsze z możliwych, inni twierdzić będą zawsze, że mogłyby być dużo lepsze. To spór dziś trudny do rozstrzygnięcia. Trudno też kłócić się z tymi, którym nie podoba się, że do Unii będzie nas wprowadzał skorumpowany rząd kierowany przez ekipę, która w rekordowym czasie utraciła ogromną większość zaufania społecznego, jakie miała na początku urzędowania. Inny zupełnie spór dotyczy tego, czy wejście Polski do Unii jest szansą, wyzwaniem czy też raczej zagrożeniem dla Polski i jej najlepszych tradycji. Jeśli jest wyzwaniem, należy je podjąć z chrześcijańską odwagą i wiarą w obecność Boga w historii. Jeśli jest zagrożeniem, trzeba się bronić jak przed zarazą i unikać zbyt bliskich związków z możliwą opresją.

Tu leży podstawowa różnica w podejściu do rzeczy. Papież konsekwentnie widzi świat i historię jako wyzwanie dla chrześcijanina. Jednym z naczelnych haseł jego pontyfikatu jest wezwanie "Nie lękajcie się". W kontekście integracji europejskiej jest to wezwanie od odważnego podjęcia odpowiedzialności za losy i kształt nowej Europy. Tak jak on sam robi to do 1978 roku. Czy spełniłby swoją rolę wobec świata, siedząc do dziś w skądinąd sympatycznym Krakowie?


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama