reklama

Irlandia w ogniu. Tłumy wyszły na ulice po napaści migranta na dziesięcioletnią dziewczynkę

Ponad dwa tysiące osób protestowało przed dublińskim hotelem, w którym mieszkają imigranci. Jeden z nich podejrzany jest o seksualną napaść na dziesięciolatkę.

MG

dodane 24.10.2025 15:24

Protesty wybuchły po doniesieniach, że 26-letni imigrant, który miał zostać deportowany kilka miesięcy temu, dokonał napaści seksualnej na 10-letnią dziewczynkę w pobliżu hotelu Citywest . Szczególnie bulwersujące jest to, że podejrzany finansowany był przez irlandzkich podatników: mieszkał w utrzymywanym przez rząd „centrum dla uchodźców", które w rzeczywistości jest skonfiskowanym hotelem w centrum Dublina, w którym mieszka ponad 2000 migrantów.

Tłumy wyszły na ulice, ścierając się z policją. Protestujący podpalili policyjną furgonetkę i odpalili fajerwerki, próbując przebić się do hotelu, w którym mieli zatrzymać się migranci.

„Zabierzcie ich" i „ratujmy nasze dzieci" – takie hasła wznosili protestujący.

Protesty spotkały się z ostrą reakcją premiera i ministra sprawiedliwości, którzy potępili demonstrujących obywateli tego kraju, nie odnosząc się do zasadniczego problemu: dlaczego lekceważąc względy bezpieczeństwa pozwala się dziesiątkom tysięcy imigrantów przebywać w Irlandii? Według komisarza policji Justina Kelly'ego protesty to zwykły bandytyzm, a ci, którzy domagali się rozwiązania problemu to „motłoch nastawiony na przemoc wobec policjantów”. Jak jednak określić lekceważących prawo i dopuszczających się gwałtów oraz aktów przemocy imigrantów? Takie pytania próżno zadawać irlandzkim władzom i policji.

W trakcie zamieszek ranna została jedna policjantka. Zatrzymano sześć osób. Biorąc pod uwagę skalę protestu, trudno dopatrywać się tu szczególnie intensywnej „przemocy wobec policjantów”. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, można by przytoczyć znane przysłowie. Podstawową kwestią nie jest agresja protestujących, ale raczej bierność irlandzkich władz wobec problemów, jakie stwarzają imigranci. Słowa premiera „wyraźnie widać, że nie wywiązaliśmy się z obowiązku państwa, by ochronić to dziecko” to przyznanie się do porażki, ale bez wyraźnego wskazania na pierwotną przyczynę: błędną politykę rządu, jeśli chodzi o masową imigrację.

Trudno oczekiwać, aby patrząc na indolencję rządu obywatele stali spokojnie, a swoje emocje schowali do kieszeni.

Źródło: Portal X, PAP, Interia

1 / 1

reklama