Wojskowy honor

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (47/2003)

Od polskich wydarzeń politycznych wieje nudą. Kolejny skandal korupcyjny nie jest już żadną rewelacją. Zaskoczeniem stała się rzecz inna. Po raz pierwszy najpierw aferą zajęło się Ministerstwo Obrony, a dopiero później ujawnili ją dziennikarze. Fakt ten z satysfakcją podkreślają członkowie rządzącej koalicji. Następny powód do zadowolenia jest taki, że jak tłumaczą władze MON, korupcja nie dotyczyła największych zamówień.

Rzeczywiście krzepiące, osobiście tak bardzo bym się jednak z tego nie cieszyła. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jakość przeszła w ilość, czyli że skala tych mniejszych - ustawianych przetargów, jest, najdelikatniej mówiąc, niepokojąca. Niech mi ktoś bowiem wytłumaczy dlaczego np. pieczywo do jednej z wojskowych jednostek sprowadza się nie z najbliższej piekarni, ale z zakładu oddalonego o ponad 100 kilometrów? Być może rozpoczęte w resorcie obrony śledztwo wyjaśni i takie tajemnice.

Niewykluczone również, że za przykładem MON pójdą inne państwowe instytucje i dziennikarze przestaną wreszcie wykonywać obowiązki prokuratury. Najwyższy czas, bo prokuratura najwyraźniej poczuła się już tym wyręczaniem urażona. W efekcie wszczęto kilka śledztw dotyczących ujawniania informacji o aferach Rywina i Starachowickiej. Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk uspakaja co prawda, że chodzi o ściganie nie wścibskich żurnalistów, ale niedyskretnych urzędników. Niemniej, jak się okazuje, tylko w prokuraturach apelacji warszawskiej toczy się 36 tzw. dziennikarskich postępowań.

Oczywiście najlepsza byłaby sytuacja, gdyby przestępców nie musieli wykrywać ani dziennikarze, ani prokuratorzy - z tej tylko przyczyny, że etycznym urzędnikom państwowym wyższego i niższego szczebla myśl o łapówce nie powstałaby w głowie. Czy to możliwe? W 100 procentach na pewno nie. Problem w tym, że w III RP skala korupcji naprawdę przybrała niepokojące rozmiary. Dlaczego tak się dzieje? Mijająca właśnie 85. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości stała się okazją do pouczających porównań - trwającej właściwie 18 lat II i już 14-letniej III RP. Analogie nie przedstawiały się dla współczesnych specjalnie korzystnie - w gospodarce chociażby zabrakło tak przemyślanych posunięć jak Gdynia czy C.O.P.

Najgorzej jednak wypadło porównanie społeczeństwa. To prawda, że dwudziestolecie też miało swoje afery, ale kryteria oceny tego, co dobre, a co złe były jasne, także wśród rządzących. Poczucie obowiązku, honor, uczciwość, jakkolwiek śmiesznie by to teraz nie brzmiało, miały swój sens.

Co się takiego stało, że obecnie nawet dzieci w szkole uważają za bohaterów tych, którzy umieją dobrze kombinować? Spustoszenie niewątpliwie uczyniło 45 lat komunizmu, ale 14 lat RP nie zdołało tego naprawić. Przeciwnie - troszczenie się o własne interesy, indywidualne, biznesowe czy partyjne wydaje się być główną i naczelną cnotą, a tupet i brak wstydu największą zaletą.

Korespondent Sekcji Polskiej BBC


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama