Finowie mogą sobie nagrywać politpoprawne filmiki, gdzie blond dziewczyny strzelają z pancerfaustów, ale to bajki. Wojna na Ukrainie pokazuje, że wygrywa ten, kto ma więcej mężczyzn zdolnych do walki. W sytuacji agresji u mężczyzn włącza się gen wojownika i myśliwego, a u pań gen opiekuńczości.
Oglądałem ostatnio fiński serial „Conflict”, który dosyć realistycznie przedstawia możliwy scenariusz ataku Rosji na Finlandię. Film daje do myślenia, pomijając to, że najdzielniejszymi żołnierzami są sympatyczne fińskie dziewczęta, druga połowa żołnierzy to Murzyni, a pani prezydent przypomina raczej modelkę z wybiegu niż polityka, w dodatku akurat na początku inwazji zaczyna romansować, nie zdąża się do końca ubrać, kiedy ewakuują ją siły specjalne i potem już całą wojnę tak biega. Oczywiście, żeby Skandynawowie wyleczyli się z wszelkich lewackich wygibasów, to jednej ruskiej inwazji widać nie starczy.
W tym fińskim serialu położono duży nacisk na przedstawienie wojny informacyjnej.
Myślę, że i nam Polakom przydałby się taki film, który jest niezłym instruktażem dla prostego obywatela na czym taka wojna będzie polegać. Spróbujmy więc stworzyć scenariusz do polskiej wersji „Conflict”.
Ostatnia runda na ringu
Po pierwsze punktem wyjściowym jest pytanie kiedy skończy się wojna na Ukrainie. Myślę, że to będzie w 2026 roku, a wskazuje na to kilka oznak.
Obie strony są już bardzo wymęczone wojną. Rosja odczuwa nie mniej niż Ukraina, a może nawet bardziej problemy ze sprzętem wojskowym. Jeszcze większy problem dotyczy werbowania nowych żołnierzy. Ukraińscy chłopcy, którzy żyją w Polsce, wolą jeździć w pyszne.pl, niż poświęcać życie za ojczyznę. Ukraina werbuje do armii więźniów kryminalnych. W Rosji mimo potężnych wypłat (do 30 tys. dol. za podpisanie kontraktu, miesięcznie 4-5 tys. dol., 50 tys. dol. za śmierć) kończy się zapas więźniów, alkoholików i innych „nieogarniętych” facetów. Rosja werbuje Murzynów, w jej armii walczy tysiące Kubańczyków. Taka zbieranina egzotycznych najemników nie rokuje dobrze na przyszłość. Między obłastiami (województwami), żeby wypełnić plan werbunku, zaczęła się cicha konkurencja: te regiony, które mogą wypłacić rekrutom większe sumy, werbują ich na terenie sąsiada. Putin nie może ogłosić mobilizacji, bo po doświadczeniu 2022 roku wie, że to się może przerodzić w otwarty bunt i następne setki tysięcy młodych mężczyzn ucieknie z kraju. Gospodarka cierpi na brak siły roboczej, a muzułmańscy emigranci z Azji Centralnej nie nadają się do konstruowania dronów. Straty amerykańskie w Wietnamie – 60 tys., radzieckie w Afganistanie – 15 tys. (w 10 lat!) zmusiły te kraje do wycofania się z wojny. Oba mocarstwa musiały przełknąć gorzką pigułkę: Wietnam stał się komunistyczny, a Afganistan pozostał „kapitalistyczny”. Rosyjskie straty na Ukrainie to minimum 200 tys.! Nawet z ogłupiałym narodem nie można bez końca tak sobie pogrywać.
Ukraińcy czwarty rok (dłużej niż II wojna światowa w tym kraju – sic!) siedzą w schronach, bez prądu i ogrzewania, co powoli skłania ich do akceptacji utraty okupowanych terenów. Ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie i zakłady zbrojeniowe są wielkim sukcesem. Nie tylko osłabiają ekonomikę i armię, lecz przede wszystkim są potężnym ciosem w rosyjską propagandę i podważają sens wojny. Nie po to Putin zaczynał wojnę, żeby Rosja była bombardowana. Histeryczna reakcja Rosji na groźby Trumpa Tomahawkami dowodzi jak bardzo się tego boją.
Rosja nie osiąga żadnych szczególnych sukcesów na froncie. Jedna z najpotężniejszych armii świata przesuwa się w żółwim, a nawet w ślimaczym tempie. Putin tumaniony przez swoje otoczenie musi prędzej czy później uznać ten fakt. Celem wojny było bezkrwawe podbicie całej Ukrainy, tymczasem teraz stawka spadła do zdobycia Doniecka i Ługańska, czego rosyjska armia nijak nie może sprezentować swojemu wodzowi.
Trump po pokoju w Gazie jeszcze bardziej nabrał wiatru w żagle. Ma coraz więcej asów w rękawie, a Putin coraz mniej. Donald chce konkretnego rezultatu, a nie gry w ciuciubabkę Putina i pitolenie przez telefon go już nie interesuje. Putin będzie musiał uznać, że Rudzielec to nie europejski miękiszon.
Sankcje choć powoli to działają. Nie można latać bez końca nieserwisowanymi Boeingami i Airbusami.
Obecną sytuację tak określił dla BBC anonimowy oficer w ukraińskim sztabie: Mamy teraz ostatnią rundę w boksie. Obaj zawodnicy są strasznie wymęczeni. Ostatnimi siłami gniotą się nawzajem próbując przed ostatnim gongiem zadać decydujący cios. Obym miał rację, bo wojna zawsze jest złem.
Wielkie sukcesy, które nic nie dają
Jaką mamy sytuację wyjściową dla naszego scenariusza, jeśli wojna na Ukrainie zostanie wstrzymana? Sfrustrowany Putin pała rządzą zemsty wobec Zachodu i za wszelką cenę chce udowodnić, że Imperium jest mocniejsze. Przyszłe scenariusze są już teraz opracowywane przez think tanki pracujące na Kremlu.
Powtórny atak na Ukrainę będzie trudny, bo tam będzie stać wyszkolona, nowoczesna, znająca realia „wojny dronów” armia, przed którą respekt czują rosyjscy generałowie.
Po zawarciu rozejmu między Rosją i Ukrainą w interesie Polski i Europy leży podpisanie sojuszu wojskowego z Ukrainą, tak żeby Putin wiedział, że w wypadku jakiejkolwiek agresji na kraje bałtyckie, skandynawskie lub na Polskę, Ukraina uderzy na Donbas, Krym lub nawet Kursk.
Najtrudniejsze w naszym scenariuszu będzie wytłumaczenie polskiemu widzowi czym jest Imperium. Otóż coraz większa część naszego społeczeństwa nie zna komunizmu i nie pamięta czasów kiedy radzieckie czołgi stały nad Łabą. Imperium jest absurdalne i pozbawione logiki. Nieustanna mordercza walka o rozszerzanie terytorium zaczęta w XVI w. jest z punktu widzenia interesu narodowego i logiki pozbawiona sensu i właśnie ten brak sensu powoduje, że Polak czy Europejczyk nie jest w stanie uznać planów Imperium za realne. Imperium nie ma naturalnych granic i to powoduje podnietę do nieustannych aneksji.
Kuba, Mozambik, Etiopia, Angola, Laos, Afganistan, Niemcy, Finlandia, Litwa, Syria, Polska – z punktu widzenia historii i kultury te zdobycze terytorialne są bezsensowne, ponieważ Rosja ma wszystko czego potrzebuje i żeby być szczęśliwą powinna się odgrodzić od całego świata 10-metrowym murem jak Chińczycy czy Żydzi.
Już Iwan Groźny w czasie wojen o Inflanty powiedział, że jeśli je zajmie to „wsia Europa budiet nasza”. A po co? I to jest główne pytanie, pytanie bez odpowiedzi, co powoduje, że wychowany w europejskim dobrostanie miękiszon, który najwyżej gotów jest palić śmietniki w obronie Gazy (lub delfinów i chomików), nie może przyjąć do wiadomości, że „ruski” rzeczywiście może zaatakować. Być może odpowiedzią jest wieczny rosyjski kompleks niższości wymieszany z poczuciem siły? Rosja rozwijała się tak jak inne kraje do czasów najazdów Mongołów. Później z tej bezdny tatarskiej wyłoniła się Moskwa, które nieustannie musiała zagarniać nowe obszary. Co dały Mongołom zdobycze Czyngis-chana? Mongołowie wyczerpali swoje niewielkie zasoby i pozostali słabiutkim państewkiem na łasce swoich sąsiadów.
Klerycy-spiskowcy
Co daje Rosji wieczna walka o Imperium? Własne społeczeństwo zamienione w pół-niewolników. Chyba żadne państwo nie skierowało w takim stopniu agresji w stronę własnego narodu. Widzimy to od czasów opryczniny aż do dnia dzisiejszego, kiedy w rosyjskich więzieniach siedzą tysiące więźniów politycznych, przy czym część z nich to zupełnie niezwiązani z opozycją ludzie, na których FSB sfabrykowała oskarżenia tak, jak to robiło NKWD w latach 30., aby wypełnić plan represji i zarazem poprzez terror pacyfikować społeczeństwo.
Takim przykładem absurdalnej atmosfery opresji są dwaj seminarzyści z otoczenia metropolity Tichona oskarżeni niedawno o przygotowywanie na niego zamachu.
Setki tysięcy ludzi uciekło z kraju. Putin ze swoją ideologią euroazjatyzmu nie kryje się, że ta przemoc wylewająca się tak na zewnątrz, jak na wewnątrz, jest rdzeniem systemu. Rosja zagarniając kolejne terytoria nie ma nic wartościowego tym narodom do zaoferowania, oprócz stagnacji, korupcji, przemocy i despotyzmu. Charakterystyczne jest, że atak na Gruzję i Ukrainę został przeprowadzony wtedy, kiedy te narody podjęły próbę wyrwania się z rosyjskiego szamba despotyzmu, kłamstwa i korupcji. To właśnie wzbudziło wściekłość Putina na pierwszym miejscu, a nie sprawy geopolityki. Wolności i demokracji wam się zachciało? Nie, macie siedzieć razem z nami w szambie po uszy.
Wyrąbać korytarz do Suwałk
I tak jakie mogą być nowe cele? Finowie swój scenariusz opowiedzieli – wystarczy obejrzeć. Estonia i Łotwa – zaczynając od Narwy i Dyneburga wykorzystana będzie mniejszość rosyjska, nawet wtedy kiedy na „wyzwolenie” nie będzie ona miała żadnej ochoty. Putin ma dobry przykład jak to robić na przykładzie okupacji krajów bałtyckich w 1940 r. i zajęcia przez Hitlera Czechosłowacji. Będę użyte te same metody, czyli przede wszystkim osłabienie sojuszy – już teraz nieustannie Rosja żąda cofnięcia się NATO z „nieprawnie” zagarniętych terytoriów. Co należało do Imperium do niego musi wrócić. Użyty będzie jak zwykle argument kija i marchewki. Z jednej strony szantaż przemocą (wobec której opór jest bezsensowny), z drugiej iluzja, że pod władzą Rosji będzie im tylko lepiej, bo Rosja przecież niczego złego nie chce, a Łotysze i Estończycy niech sobie bogato żyją. Małe kraje przyciśnięte do morza bez pomocy sojuszników co mogą zrobić?
Wydaje mi się, że pierwszym celem będzie jednak Litwa i wyrąbanie korytarz suwalskiego do Kaliningradu. Tutaj Putin ma wyśmienity argument jakim jest „niesprawiedliwa” blokada Kaliningradu, czyli dokładnie taka sama ściema, jak korytarz jakiego do Prus Wschodnich żądał Hitler. To absurdalne? Tak, bo tutaj logika nie ma sensu, tylko nachalność argumentów.
W drugiej fazie wojny Putin żądał od rosyjskich generałów przebicia korytarza wzdłuż Morza Czarnego do Naddniestrza, aby połączyć je z macierzą i móc później zrobić to samo z Mołdawią. Absurd z każdego możliwego punktu widzenia, a jednak taki był plan. Teraz trzeba będzie połączyć z ojczyzną głodujący Kaliningrad. Pierwszym znakiem realizacji tego planu będzie pełna wasalizacja Białorusi i jeśli trzeba zamienienie Łukaszenki kimś całkowicie uległym Moskwie. Władza Łukaszenki wisi na włosku, ale mimo tego on ciągle próbuje pogrywać z Zachodem, aby choć w niewielkim stopniu mieć jakieś karty do gry z Putinem. Kolejne ćwiczenia „Zachód” z dwoma milionami żołnierzy na granicy Litwy i Polski. Straszenie i uspokajanie Zachodu, że przecież nie ma sensu ginąć za Wilno. Trzymanie palca na czerwonym guziku, aby wychowani na Marszach Wielkanocnych niemieccy miękiszoni trzęśli się ze strachu.
Wojna trolli
Teraz już sama Polska. Powtórka scenariusza z XVIII w., kiedy to ambasador rosyjski rządził Rzecząpospolitą przy pomocy przekupstwa, intryg, przemocy i szantażu. Polaryzacja społeczeństwa, osłabianie autorytetu władzy. Dziel i rządź, gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. To niezmienna recepta na sukces oraz podstawowa zasada wojny informacyjnej i hybrydowej. Dlatego jeśli wojna będzie się przybliżać, to Kaczyńskiego z Tuskiem trzeba wsadzić do jednej łódki i odholować na pełne morze – niech tam się wzajemnie naparzają. Radykałów z prawej i lewej zamknąć do rezerwatu. Następna metoda to będzie antagonizowanie Polaków z Litwinami i Ukraińcami. Nie mogę pojąć jak inteligentni ludzie dają się prowadzić ruskim trollom.
Część prawicy rozumuje tak jak Trump na początku kadencji: ponieważ Biden popierał Ukrainę (poparcie „kroplówkowe”, aby broń Boże Rosji nie obrazić), to ja tego robić nie będę. Ponieważ liberalna lewica rozgrzała proukraińską histerię, to my będziemy antyukraińscy, plotąc duby smalone, że to nie nasza wojna (tzn. że jakby Ukraina przegrała i na jej granicy będzie stać armia Putina, to dla Polski to nie ma absolutnie żadnego znaczenia), że Ukraińcy nas okradają itp.
Polacy, ci bardziej na lewo, będą straszeni okropieństwami wojny, bo właściwie czego chce Rosja? Abyśmy wystąpili z NATO (brzydka militarystyczna organizacja), robili z Rosją biznesy, kupowali u nich tanią ropę i gaz. Czy w takim razie warto ryzykować swoje życie? Rosja będzie grała na totalnej niechęci przeciętnego Europejczyka do wyjścia ze strefy komfortu, szczególnie, że innej strefy Europejczyk już po prostu nie zna. Lepiej podlizywać się ruskim i pić szampanskoje, zagryzać kawiorem, niż gnić w okopach. Natomiast tych Polaków, co na prawo, rosyjska propaganda będzie łechtać walką z europejskim LGBT, muzułmańską emigracją, niemiecką ekspansją, ukraińską i litewską przewrotnością. Rosja jako ostoja „białej siły”, okopy Świętej Trójcy stawiające czoło genderowym zboczeniom. Że te dwa nurty propagandy same sobie przeczą? I co z tego. Ważne, aby wszyscy usłyszeli coś miłego dla ucha, zarazem powąchali bata. Proszę sobie poczytać o propagandzie Hitlera. „Anglio, twoje dzieło!” – na tle zrujnowanej Warszawy. Już teraz Korwin-Mikke wykorzystuje ten plakat w swojej, we własnym przekonaniu, genialnej koncepcji geopolitycznej. O Imperium nie ma zielonego pojęcia. Winny będzie polski rząd, Ameryka lub Niemcy, ale w żadnym razie Imperium, które poświęciło się, aby ratować tonący w chaosie polski, bratni naród.
Pierwszy cel to wyjście Polski z NATO, albo przynajmniej doprowadzenie do sytuacji, w której 5 artykuł będzie fikcją. Dalej dalsze szantaże, straszenie (drony, rakiety), wprowadzanie chaosu, podsycanie wewnętrznych konfliktów, tak aby Polacy zgodzili się w końcu na każde warunki i zaprowadzenie porządku przez Rosjan (rękami Polaków opłaconych przez rosyjskiego ambasadora).
Mężczyźni soft
Wchodzę do banku. Za biurkiem siedzi ładna, zgrabna dziewczyna, która udaje chłopaka. Krótka fryzura, męski ubiór z próbą ukrycia piersi, bez makijażu, kolczyków i malowania paznokci. Obok niej kolega – dokładnie odwrotnie: długie utlenione włosy, kolczyki w uchu, miękkie ruchy i głos, dziwaczne spodnie podobne do sflaczałego worka na kartofle. Przypadkowo patrzę na „Szansę na sukces”: wszystkie gwiazdy to pół lub ćwierć mężczyźni, niektórzy wprost „rowerowi”, uczestnicy konkursu niewiele lepiej. A dziewczęta zupełnie jak dziewczęta. Czy wojnę mogą wygrać kobiety udające mężczyzn? Finowie mogą sobie nagrywać politpoprawne filmiki, gdzie blond dziewczyny strzelają z pancerfaustów, ale to bajki, bo wojna na Ukrainie pokazuje, że wygrywa ten, kto ma więcej mężczyzn zdolnych do walki. Kobiety mogą być pożyteczne w formacjach pomocniczych, nieliczne są na pierwszej linii, w tym trochę ochotniczek z innych państw. Dlaczego? Ponieważ mężczyzna różni się od kobiety pod każdym względem, cokolwiek by tam plotły genderowe czarownice. Dlaczego prawie wszyscy myśliwi i wędkarze, a także fani gier komputerowych to faceci? Bo w sytuacji agresji włącza się u nich gen wojownika i myśliwego, a u pań gen opiekuńczości. Dlaczego prawie nie ma panów-przedszkolanek? Bo mężczyzna się do tego nie nadaje. Płeć jest rzeczywistością obiektywną, żadna tranzycja nie zmieni męskiej budowy szkieletu i genów.
Żeby móc się przeciwstawić Imperium potrzeba mieć męskich mężczyzn, a nie tęczowych miękiszonów, które nie mają żadnej chęci o nic walczyć. I podkreślam, że nie mówią tutaj o osobach o skłonnościach homo, tylko o chłopakach, którzy świadomie wybierają opcję soft na życie i chcą od niego uciec w powłokę pół- i ćwierć-mężczyzny.
A jednak uważam, że tym miękiszonom nie można odpuścić. Nie może być tak, że soft mężczyzna będzie się tym softem wymigiwał od wojska. Niech będą sanitariuszami, kopią okopy, groby lub latryny. Nie może być tak, że męscy mężczyźni będą karani za swoją męskość walką z najeźdźcą, a miękiszony będą w tym samy czasie oglądać newsy z frontu i żreć chipsy przed telewizorem.
W szponach Imperium
Ale dlaczego ja, zakonnik o tym piszę? Ponieważ sensem i radością życia nie jest zrobienie sobie przyjemności, żarcie chipsów i patrzenie na ekran. Jesteśmy szczęśliwi i nasze życie ma sens, kiedy ofiarowujemy swoje życie dla innych. Dawać, a nie brać.
Nie idziemy na wojnę, żeby powiększyć Imperium, zdobyć nowe tereny czy wyładować swoją frustrację. Nie. Na wojnie ryzykujemy swoje życie, aby bronić innych, w tym naszych najbliższych.
Tych, którzy żyją i tych, którzy dopiero się narodzą. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13).
Jeśli Putin wsadza do łagru za terroryzm i szpiegostwo kilkunastoletnie rosyjskie dzieci, to co będzie robił z polskimi?
Imperium zawsze trzymało się na kłamstwie oraz terrorze i Polska nie będzie tu wyjątkiem. W XVIII wieku wpadliśmy w szpony Imperium i kosztowało nas to 123 lata martyrologii rozbiorów. Tylko odzyskaliśmy niepodległość i już w 1920 roku Imperium na nas ruszyło z całym swoim impetem oraz nienawiścią. 17 września nowe uderzenie i morderstwo naszych oficerów (ci w niemieckich Oflagach przeżyli wojnę!). W 1944 na 45 lat znowu pochłonęło nas Imperium próbują odebrać duszę, a często odbierając ciało. Dzisiaj, kiedy Imperium odrodziło się nowej, perfidnej postaci, nie okłamujmy się, że chce nam ofiarować pokój i dobrobyt.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.