Koniec wielkiej Rosji?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (38/2004)

Rosyjskie władze zadeklarowały, iż dadzą 10 milionów dolarów każdemu, kto wskaże miejsce pobytu dwóch czeczeńskich dowódców - Asłana Maschadowa i Szamila Basajewa. Zdaniem Moskwy, to oni są sprawcami zamachu na szkołę w Biesłanie. W odpowiedzi czeczeńscy separatyści zaoferowali 20 milionów dolarów za schwytanie zbrodniarza wojennego Władimira Putina. Obaj komendanci stanowczo odrzucają oskarżenia Rosji i dowodzą, że masakra w szkole to prowokacja rosyjskich służb specjalnych. Można przypuszczać, że całej prawdy nie poznamy nigdy. To, co wiemy, wystarcza najwyżej do snucia domysłów. Jeszcze kilka lat temu czeczeński atak na dzieci uznałabym za niemożliwy - na Kaukazie dzieci są świętością. Teraz nie wiem, do jakiego stanu mogła Czeczenów doprowadzić trwająca 10 lat wojna. Nie Maschadowa czy Basajewa, ale młodych chłopców, którzy wychowali się, patrząc na rosyjskie "zaczystki" i śmierć najbliższych. Jeszcze kilka lat temu w epoce Borysa Jelcyna za niemożliwą uznałabym prowokację służb specjalnych, która kosztuje życie kilkaset osób. Teraz nie wiem, do jakiego punktu cofnęła się znowu Rosja. Jeden z komentatorów powiedział: "w Biesłanie umarła nadzieja". Nie tylko nadzieja na stabilizację na Kaukazie, także nadzieja na demokratyczną Rosję. Nawet jeżeli w oskarżeniach pod adresem służb specjalnych nie ma słowa prawdy, wystarczy reakcja rosyjskich władz. Zapowiedź zwiększenia uprawnień specsłużb, dalsze ograniczenie i tak już nikłej wolności prasy (naczelny dziennika "Izwiestia" podał się do dymisji natychmiast po tym, jak w gazecie ukazał się artykuł komentujący wydarzenia w Biesłanie niezgodnie z wytycznymi władz), ostra reakcja na pytania Zachodu o to, co stało się w Osetii. Wreszcie zapowiedź ataków prewencyjnych. Także za granicami kraju, jeżeli rosyjskie władze uznają, że coś zagraża ich bezpieczeństwu. Tutaj warto przypomnieć, iż najczęściej o ukrywanie na swoim terytorium czeczeńskich separatystów pomawiana jest Gruzja, której prezydent Michael Saakaszwili wszelkimi siłami stara się wyprowadzić kraj z orbity moskiewskich wpływów. Atak wyprzedzający może stać się dobrym pretekstem do interwencji. Tyle tylko, że wszystkie te działania mogą osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego. Wzmocnione, ale nie zreformowane służby bezpieczeństwa mają słabe szanse na skuteczną walkę z terroryzmem, a to oznacza, że zamachy będą się powtarzać. Kaukaski kocioł, od dawna w stanie wrzenia, dojrzewa do wybuchu. Wysoce prawdopodobne, że do trwającej wojny w Czeczenii teraz dołączy odnowiony konflikt osetyńsko-inguski. Nie najlepiej wygląda sytuacja w Dagestanie, gdzie co i raz skacze sobie do oczu kilkanaście zamieszkujących Republikę niewielkich narodów. Czy osłabiona zamachami, coraz bardziej centralizowana Rosja da sobie z tym wszystkim radę? Czy nie zaczną się buntować inne podmioty Federacji, takie chociażby, jak ciągle jeszcze lojalny Tatarstan? Wysokie ceny ropy naftowej pozwalają Kremlowi zwiększać wydatki na resorty siłowe (w tym roku o 30 proc.), ale wpływy ze sprzedaży surowców to nie to samo, co dochody wypracowywane przez prężnie rozwijającą się gospodarkę, zależą od koniunktury, a co będzie, jak ta się pogorszy? Andriej Sacharow powiedział kiedyś, że Rosja będzie demokratyczna, dopiero gdy się rozpadnie. Brzmi to dosyć paskudnie, ale jeżeli to prawda, można zaryzykować twierdzenie, że Rosyjska Federacja jest na drodze do demokracji.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama