Nareszcie!

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (32/2005)

A- już pożegnania nadszedł czas" - chciałoby się zanucić pieśń biesiadną, kończącą wiele sentymentalnych spotkań. Tym razem okazją jest zakończenie wyjątkowo żałosnej kadencji parlamentu. Trudno, doprawdy, nie odetchnąć z ulgą: może wreszcie nastąpi kres sejmowych afer, uchylania immunitetów i funkcjonowania komisji śledczych? Szkoda tylko, że dorobek tych komisji, dzięki którym poznaliśmy rozmiary korupcji ludzi władzy, został zmarnowany na skutek ośmieszania w mediach ich działalności. Na długo w pamięci pozostanie nam porażający obraz tej sejmokracji.

Tymczasem rozpoczął się karnawał obietnic przedwyborczych, czyli wiecowania pod populistycznymi hasłami. To czas schlebiania gustom gawiedzi i wszystkim potrzebom ludu: politycy prześcigają się w zapowiedziach, co nam wkrótce dadzą. Ten i ów wieści, że jak tylko zasiądzie w Sejmie, Polska zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą. Ale czy ktoś jeszcze wierzy, że wystarczy wybrać tego albo innego polityka, abyśmy byli piękni, młodzi i zamożni?

Na pożegnanie Sejm poddał się, niestety, presji agresywnych górników, o których pracy wypowiadać się nie będę, bo nigdy nie miałem przyjemności fedrować ani nawet nie byłem na przodku. Wiem jednak, że praworządne państwo nie może ustępować, tylko dlatego, że ktoś mu wygraża pięścią, w której trzyma kostkę brukową. To, co się stało na Wiejskiej budzi zażenowanie: ranni, aresztowani, armatki wodne, gazy łzawiące, kule gumowe, policjanci z pałami i tarczami - zupełnie jakby wskazówki zegara cofnęły się. Warszawa liczy straty, a nam wszystkim przyjdzie zapłacić za te wymuszone emerytury. Warto pamiętać, że w Polsce jedną piątą emerytów stanowią przedstawiciele kilku uprzywilejowanych grup zawodowych: policjanci, wojskowi, służby więzienne i właśnie górnicy.

A mamy, ponoć, najmłodszych emerytów; pod tym względem wyprzedzamy większość krajów. O liczbie rencistów lepiej nie wspominać, bo jest ich tak dużo, że na ulicach co trzeci człowiek musiałby paradować bez nogi albo ręki, a tak nie jest. To efekt masowego wysyłania ludzi na emerytury i renty na początku tzw. transformacji ustrojowej. Eksperci mówią, że aż 18 procent produktu krajowego brutto przeznaczamy na emerytury i renty, a tylko 1 procent na rodziny wielodzietnie oraz ludzi ubogich. Trudno się więc dziwić, że jesteśmy najbardziej wyludniającym się krajem w świecie, bo najbardziej nie opłaca się dziś w Polsce mieć dzieci.

Normalnym ludziom trudno to pojąć. A kasa ZUS-u od dawna jest pusta, zaś skromna gromadka dzieci - w tym również moich własnych - jeśli nawet znajdzie w przyszłości pracę, nie będzie w stanie wypracować środków na emerytury dla tych wszystkich, którzy woleli wybrać drogę kariery zawodowej. Czy w tej sytuacji możemy spodziewać się - oczywiście dla naszego dobra - rychłej promocji eutanazji?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama