Niezakończona Solidarność

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (37/2005)

Zaczęty 25 lat temu strajk trwa i będzie trwał, dopóki w Europie nie zwycięży solidarność oraz demokracja. To zdanie powiedział mi jeden z uczestników międzynarodowej konferencji „Od Solidarności do wolności". Sympozjum, będące częścią uroczystych obchodów 25. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych, zgromadziło rekordową liczbę byłych i urzędujących: premierów, prezydentów, ministrów. Większość z nich komplementowała Polskę, widząc w powstaniu „Solidarności" główną przyczynę upadku komunizmu. Najważniejszym posłaniem spotkania wydają mi się jednak słowa zacytowane na początku. Tym bardziej, że towarzyszył im dramatyczny apel znanego rosyjskiego obrońcy praw człowieka Siergieja Kowaliowa. Były ombudsmen przestrzegał przed niebezpieczeństwem, jakie niosą ze sobą autorytarny reżim Aleksandra Łukaszenki na Białorusi oraz odradzanie się w Rosji imperialnych idei. Przy czym, o ile Łukaszenkę świat demokratyczny potępia przynajmniej werbalnie, o tyle rosyjski prezydent ciągle cieszy się niezmienną sympatią co ważniejszych europejskich polityków z przywódcami Francji i Niemiec na czele.

Amerykański gość gdańskich uroczystości, były doradca prezydenta Cartera Zbigniew Brzeziński przypomniał jeszcze jedno - nieufność, z jaką większość zachodnich rządów przyjęła powstanie „Solidarności", i słabą reakcję na wprowadzenie w półtora roku później w Polsce stanu wojennego. Politycznie w otwartą walkę przeciw „imperium zła" zaangażowały się jednak tylko Stany Zjednoczone, Europa, przynajmniej ta polityczna, stała z boku.

Podobnie państwa Unii Europejskiej postępują teraz. O Rosji w ogóle nie mówię. Tu jedyne działanie, na jakie zdobywa się Zachód, to tylko dalsze uzależnianie od dostaw rosyjskich surowców. Najlepszym probierzem obojętności jest jednak właśnie Białoruś. Unia, co prawda, Łukaszenkę coraz ostrzej krytykuje, ale ciągle nie może zdobyć się na użycie jedynego skutecznego sposobu walki z jego reżimem, czyli wprowadzenia embarga wizowego. Zakaz wjazdu dotyczy bodajże pięciu osób z otoczenia „Baćki", tymczasem, aby był skuteczny, powinien objąć co najmniej kilkadziesiąt tysięcy nazwisk - tych wszystkich, którzy są zamieszani w fałszowanie wyborów, procesy przeciw opozycji, gnębienie wolnych mediów. Jeżeli żona grodzieńskiego prokuratora nie będzie mogła zrobić zakupów w Białymstoku, a córka pułkownika KGB wyszaleć się w Wilnie czy Londynie, przeciwko Łukaszence działać zaczną jego ludzie. Unia zaś pokaże, że potrafi być skuteczna, co może stać się także pewnym ostrzeżeniem pod adresem Moskwy. Zaczęty 25 lat temu w Stoczni Gdańskiej strajk trwa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama