Uczeń czy szpieg?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (51/2005)

Kilka dni przed rocznicą powstania Radia Maryja „Gazeta Wyborcza" oczywiście przypadkowo zamieściła artykuł Wojciecha Bojanowskiego „Byłem uczniem Ojca Dyrektora". Jest to typowy artykuł w duchu tolerancji i pluralizmu ideowego, wpisujący się w pejzaż tak bliskiej sercu redaktorów "Wyborczej" demokracji. Pan Bojanowski był przez miesiąc uczniem toruńskiej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, założonej przez ojca Rydzyka. Tak przynajmniej to określa. A potem niewiele komentując, opisuje pewne fakty. Swoją cenną uwagą obdarza na przykład panią prorektor szkoły. Pisze m.in.: „Prorektor jest panną i mieszka razem z kotką w mieszkaniu w bloku, tam, gdzie większość pracowników szkoły i Telewizji Trwam. Chodzi w szarej plisowanej spódnicy. Po pierwszym tygodniu jest przekonana, że po akademiku krąży Biblia Szatana". Trudno zweryfikować ostatnie zdanie. Pierwsze są prawdziwe. Uwagi pana Bojanowskiego umyka jednak w tym „prawdziwym" portrecie fakt, że pani prorektor jest uczennicą i byłą współpracowniczką śp. prof. Janusza Ziółkowskiego, że jej habilitacja o Poznańskim Czerwcu 1956 została przekreślona ze względów politycznych, że swoje życie istotnie oddała nauce. To są jednak szczegóły o wiele mniej znaczące niż plisowana spódnica. Domyślam się, że wraz z moherowym beretem stanowią one synonimy złego smaku, niepoprawne kulturowo wedle opinii magister elegantiae, jakim jest naczelny „Wyborczej"...

Drugi fragment artykułu Bojanowskiego: „Pan z reżyserki: - Pamiętajcie, żeby mówić profesor Kaczyński i magister Tusk. Pamiętajcie o zawyżonej frekwencji". Rozumiem, że Autor zwraca uwagę na jakąś kolejną niestosowność, może manipulację ze strony toruńskich dziennikarzy. Jednak, jakby na to nie patrzeć, Kaczyński jest profesorem, a Tusk nie! Może trudno to zaakceptować, ale... trzeba. Profesorem jest nie tylko Balcerowicz i Belka, nie tylko Hausner i Huebner, ale także... Kaczyński. Ponadto, czy może należy nazwać magistra „profesorem inaczej", a nie po prostu magistrem? Czyż to jest niestosowność?

Pan Bojanowski nie był uczniem szkoły toruńskiej. Miesiąc szpiegowania to za mało, żeby się czegoś nauczyć. Nawet nie sposób dobrze i z sensem zmanipulować prawdy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama