Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (6/2006)
Dobropolski? Nie znam. Jak głosi anegdota, tak miał odpowiedzieć jeden z polskich polityków, gdy ktoś próbował odwoływać się do jego sumienia i dbałości o interes publiczny. Przyglądając się wydarzeniom ostatniego tygodnia, zaczynam poważnie powątpiewać, czy to tylko anegdota. Prawo i Sprawiedliwość, które dotychczas potrafiło zapewnić sobie poparcie Samoobrony i LPR stosunkowo niskim kosztem (stosunkowo, bo jednak becikowe dla wszystkich matek trochę pieniędzy z kieszeni podatników wyciągnie), tym razem zapłaciło wysoką cenę. Do Krajowej Rady ds. Radiofonii i Telewizji nie trafił popierany przez PO Tomasz Arabski, b. dyrektor programowy katolickiej sieci Radio Plus. Wybrany został natomiast kandydat Samoobrony Tomasz Borysiuk. Osobnik znany z tego, że w telewizji Roberta Kwiatkowskiego zadawał prawicowym posłom pytania pisane pod dyktando SLD. Sytuacja niepozbawiona wdzięku zważywszy, iż zgodnie ze znowelizowaną ustawą Krajowa Rada ma zajmować się m.in. dziennikarską etyką. Powiedzenie medice cura te ipsum (lekarzu lecz się sam) nabiera nowego znaczenia. Psuje się tylko nieco wizerunek PiS-u, jako moralnego reformatora i odnowiciela państwa. Bowiem w obiecywane odpolitycznianie mediów przy pomocy kolegi Borysiuka jakoś nie bardzo wierzę. Co będzie z resztą reform, w tym zapowiedzianą i rozpoczętą likwidacją WSI - strach pomyśleć. Najgłośniej ubolewa nad tym oczywiście Platforma Obywatelska. Jan Rokita gromko piętnuje polityczne targi i psucie państwa przez Jarosława Kaczyńskiego. „Premier z Krakowa" radośnie lekceważy jednak fakt, że w doprowadzeniu do obecnego kryzysu PO ma bodaj więcej zasług niż rządzący. Najpierw miesiącami obrażeni za przegraną politycy Platformy żądali od zwycięskiego PiS-u co najmniej polowy władzy i stawiali warunki nie do przyjęcia. Potem, gdy Donald Tusk wspomniał o możliwości współpracy, Jan Rokita natychmiast wszystko zdementował, twierdząc, że to jakieś nieporozumienie. W końcu Platforma wzywa do akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa. Zabawa trwa, ale jakoś mnie nie śmieszy. Także dlatego, że traci nie tylko Polska. Litwini już wyrazili zaniepokojenie - na razie wbrew ich nadziejom dojście do władzy prawicy nie zacieśniło, tylko osłabiło współpracę obu krajów. No, bo jak tu zajmować się kwestiami międzynarodowymi, gdy wszystkie siły zaangażowane są w kraju. A co z Białorusią, Ukrainą ? W tej chwili obie zwycięskie partie szybko zmierzają do przyspieszonych wyborów. PiS otwarcie, Platforma poprzez swoje działania. Być może istotnie jest to jedyne wyjście. Oznacza to jednak, w najlepszym razie, dalszą zwłokę zarówno we wprowadzaniu obiecywanych reform wewnętrznych, jak i w działaniach poza granicami państwa. Wygląda na to, że polscy politycy mają naprawdę poważne problemy z ustaleniem, kto zacz ów Dobropolski.
opr. mg/mg