Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (4/2007)
Muszę się przyznać, czcigodni utracjusze raju, że od kilku dni chodzę trochę nieswój. I to wcale nie za sprawą pogody - która rolnikom bardziej przypomina przednówek niż zimę - ale z powodu mojej prywatnej wojny, którą toczę ostatnio z... kotami. Ba, zdarzyło mi się nawet przegnać wodą kocura, który buszował po moich kubłach ze śmieciami. Nieszczęśnik miał nieco wygłupioną minę, gdy urządziłem mu śmigus: zeskoczył z kubła jak oparzony, otrząsnął się, prychnął, rozejrzał dookoła i poszedł w długą. I tyle go widać. Owszem, wiem, że naraziłem się premierowi, który z powodu sympatii do kotów, bywa przezywany nie tylko „kaczorem", ale i „sierściuchem", lecz czy mogłem postąpić inaczej? Moim postępowaniem kierowały pobudki - nie zawaham się tego nazwać - patriotyczne.
Jeśli więc nawet niejedna „kocia mama", wystawiająca każdego dnia podstawki z mlekiem dla „dachowców", jest zgorszona moim postępkiem, będę się bronił. Czy mogłem zachować się inaczej, skoro towarzysz Czesław Kiszczak wyznał przed kamerami telewizyjnymi, że po zmniejszeniu emerytury do poziomu najniższych świadczeń przyjdzie mu chodzić po śmietnikach? Miałbym dopuścić do sytuacji, że na moich kubłach będą nadal żerować miejscowe koty, a kiedy zechce do nich zajrzeć nieszczęsny, spauperyzowany komunistyczny generał, zastanie w nich tylko puste worki? O, nie - możecie być spokojni, towarzyszu Czesławie - na to nigdy bym nie pozwolił.
Moja najmłodsza latorośl - kilkunastoletni młodziak - siedziała właśnie przy komputerze, gdy towarzysz mówił to, co powiedział. Chłopak rzucił okiem na ekran telewizora i mruknął pod nosem: - Co on wygaduje? Inni mają tyle samo i jakoś muszą żyć. Ale wiem, że nie wszystkie wyrostki mają taki ogląd rzeczywistości.
Wystarczy choćby posłuchać młodzieńca, który przewodzi SLD, czyli wicemarszałka Sejmu Wojciecha Olejniczaka. Na wieść o nadchodzącej deubekizacji oświadczył, że jest przeciw, bo w tych służbach pracowało... „wielu porządnych ludzi". Cóż, powiedział co wiedział, a że niewiele wie, to już rezultat jego wyborów życiowych. Z kim się zadajesz, takim się stajesz - powiadano w czasach, gdy jako pacholę nosiłem w zębach koszulę. Porządni ludzie, chłopcze, nie trudnią się takim podłym fachem.
opr. mg/mg