Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (8/2008)
I mamy wreszcie tak wyczekiwany, wielki polski sukces. Ale nie w polityce, jak szumnie zapowiadano, lecz w astronomii. Odkrycie miniaturowej kopii Układu Słonecznego jest dokonaniem niezwykłym, potwierdzającym opinię - po wcześniejszych odkryciach profesora Wolszczana - że nasi astronomowie słusznie uchodzą w świecie za prawdziwych łowców planet. Ech, może trzeba było studiować astronomię?
Szkoda tylko, że nie możemy być równie dumni z naszych polityków. Mija właśnie sto dni rządów ekipy Tuska i - powiedzmy sobie szczerze - nic się nie stało. Wyolbrzymiono rzekomą aferę w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, jej szefa kreowano nieomal na zbrodniarza, a okazało się, że raport Pitery to nadmuchany balon - pewnie dlatego nie ujrzał światła dziennego - i Kamiński pozostał na swoim stanowisku. Niedawno zaś prokuratura uznała, że nie doszło do złamania prawa podczas akcji przeciw byłej posłance PO Sawickiej, która po przyjęciu łapówki łkała przed kamerami, próbując wziąć nas wszystkich na litość. Po oskarżeniach wobec Zbigniewa Ziobry również niewiele pozostało, a tajne posiedzenie Sejmu okazało się niewypałem. O tzw. białym szczycie sami lekarze mówią - głosem p. Bukiela - że to wielka mistyfikacja. Usiłuje się bowiem dyskutować o szczegółach, bez wcześniejszego ustalenia ogółów, określających podstawy funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Reakcja Tuska na protest celników była mocno spóźniona, a kolejarzy próbuje na razie nie zauważać, ale niebawem na kolei może być gorąco.
A co z projektami nowych ustaw? Cóż, ta, która dotyczy ładu medialnego ujawniła, że platformersom marzy się telewizja rządowa, skoro minister skarbu miałby wpływać na obsadę kierownictwa mediów, a uprawnienia Krajowej Rady w zakresie nadawania i odbierania koncesji przejąłby - podległy bezpośrednio premierowi - Urząd Regulacji Elektronicznej. Z inicjatywą legislacyjną jest obecnie na tyle kiepsko, że niedawno przełożono nawet posiedzenie Senatu; nie było nad czym debatować, ponieważ z Sejmu nie wpłynęły żadne projekty ustaw. Może to przedwczesna wiosna tak rozleniwiła parlamentarzystów? Pozostaje więc odnotować uczciwie jedną jaskółeczkę. Otóż wszyscy chwalą ostatnio posła Palikota, który po serii żenujących wygłupów medialnych zabrał się wreszcie do pracy nad wyszukiwaniem w aktach prawnych biurokratycznych absurdów. I podobno haruje niczym przysłowiowy wół. Nie należy jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, więc poczekajmy na efekty tych prac. Choćby do połowy maja, kiedy to pierwsza setka poprawionych przepisów ma wejść w życie. Póki co osiągnięciem jest to, że w komisji Przyjazne Państwo współpraca z pisowskim posłem Poncyliuszem układa się mu, ponoć, znakomicie. Czyli można - wystarczy chcieć.
opr. mg/mg