Pomiędzy karierą a moralnością

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (40/2008)

Pomiędzy karierą a moralnością

Michał Gryczyński, publicysta „Przewodnika Katolickiego"

Pomiędzy karierą a moralnością


Na stronach NASA można przeczytać, że w lipcu br. kilkadziesiąt razy rozbłysła - nieznana w naszej galaktyce - gwiazda neutronowa, a promieniowanie gamma odkrył satelita Swift. Początkowo uznano, że mogą to być ostatnie podrygi umierającej gwiazdy z odległej galaktyki, ale niebawem odnotowano rozbłyski w świetle widzialnym. Naukowcy oszacowali, że obiekt ma rozmiar jednej dziesiątej wielkości Słońca, za to jego jasność jest aż stukrotnie wyższa. Trwają spekulacje, czy źródłem owej jasności może być zjawisko świecenia cząsteczek w polu magnetycznym.

Cóż, gwiazdy rozbłyskują, gwiazdy gasną. Jakiś czas temu zgasła gwiazda doktora Garlickiego, wybitnego fachowca, ale łapówkarza. A teraz gaśnie inna gwiazda: miała być wielka, bo odkryta pierwszy pozasłoneczny układ planetarny, a okazała się karzełkiem, bo nie wytrzymała konfrontacji z własną przeszłością. Nie dajmy sobie wmówić, zacni utracjusze raju, że wybitny fachowiec może postępować niemoralnie, bo jego osiągnięcia są wystarczającą racją dla usprawiedliwienia wrednych czynów. Nic podobnego!

Zdekonspirowany agent komunistycznej bezpieki TW „Lange" był od łat prawdziwym gwiazdorem polskiej nauki. Wygląda na to, że tak bardzo chciał sięgnąć gwiazd, iż nie zawahał się przed podjęciem najbardziej podłego zajęcia, jakim jest donosicielstwo. Z zażenowaniem dowiadujemy się, co wypisywał na temat najbliższych członków rodziny, kolegów czy owych elektryków powracających z Belgii. I jakie wynagrodzenie z SB pobierał: szynkę, koniak, papierosy. Nawet nie udaje, że ktokolwiek go zmuszał albo szantażował; sam podjął współpracę, bo - jak powiada - system peerelowski to było „powszechne ześwinienie". To nieprawda, bo nie miałby na kogo donosić. A tak w ogóle, mów pan za siebie, panie Wolszczan. Wielu osobom nie dane było zrobić kariery tylko dlatego, że nigdy i za żadne pieniądze - ani paszporty, stypendia czy awanse - nie zdecydowałyby się na takie upodlenie. Trwa właśnie Rok Herberta, więc godzi się przypomnieć, co ów Książę Niezłomny polskich poetów pisał w „Przesłaniu Pana Cogito": „niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda/dla szpiclów katów tchórzy...".

Najbardziej żałosne jest jednak to, że Wolszczan zachowuje się obecnie jak typowy megaloman. Powiada, że żyje w zgodzie z własnym sumieniem - chyba tylko dlatego czystym, bo mało używanym? - i z obrażoną miną deklaruje, że pożegna się na stałe z Polską. Chyba należałoby odrzec owemu słabemu człowiekowi, dla którego najważniejsza była własna kariera, że może jechać dokąd go oczy poniosą, bo nikt łez po nim ronić nie będzie. A cóż to za sztuka znaleźć nową planetę, skoro gubi się honor? O, pewien internauta wyraził to dobitnie, od serca: a jedź pan, Mikołaj Kopernik pozostanie z nami!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama