Gdy wracają stare uprzedzenia. Eurodeputowana uwiarygadnia prostacki antyklerykalizm

Jeśli ktoś po wielu latach obcowania z instytucjami demokratycznymi i europejskimi demonstruje prostackie uprzedzenia antykatolickie, to zasadne staje się pytanie w jakim stopniu jest to wynik wyborów, których dana osoba dokonywała w latach PRL-u. Danuta Hübner w żaden sposób nie zdystansowała się od swojego wpisu. Można więc uważać, że swoich poglądów w kwestii spowiedzi dzieci nie zmienia.

Eurodeputowana Danuta Hübner udostępniła na swym koncie tweet ze zdjęciem dziewczynki klęczącej w konfesjonale i podpisem: „Spowiedź dzieci powinna być prawnie zabroniona. To nieuprawniana i szkodliwa ingerencja w intymność dziecka, na dodatek całkowicie pozbawiona kontroli”. Do tych słów anonimowego trolla używającego pseudonimu „zwisnaPis” pani

Danuta Hübner dodała ze swej strony własną myśl: „Dziecko nabiera też zaufanie do tego przebranego pana, co ułatwia później podobnie przyodzianym panom krzywdzić dzieci”.

Nie miejsce tutaj na trwającą zresztą już od wielu lat dyskusję o obsesji lewicy, która chce zohydzić spowiedź dzieci i sprowadzić ją do jakiejś wynaturzonej praktyki. W tym felietonie jednak chciałbym poruszyć inny problem. Rzecz w tym, że tweet zdradzający najbardziej prostackie uprzedzenia antykatolickie formułuje osoba która zajmuje wysokie stanowiska od niemal 30 lat.

Danuta Hübner w latach 1997-98 byłą szefem Kancelarii Prezydenta RP. Potem w latach 2001-2003 pełniła funkcję szefa Urzędu Komitetu integracji Europejskiej, potem funkcji ministra, członka Rady Ministrów i wreszcie byłą pierwszą Polką, która została komisarzem Unii Europejskiej ds. polityki regionalnej. A od 2009 r. była posłanką Parlamentu Europejskiego VII, VIII i IX kadencji.

Mało kto może pochwalić się taką ilością rozmaitych stażów i stypendiów. Od wyjazdu na Universidad Autonoma w Madrycie, jeszcze w latach Gierka, poprzez stypendium Fulbrighta na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley po stypendium na Uniwersytecie Sussex po kalifornijski uniwersytet w San Jose. Była typowym przykładem młodego pokolenia dzieci partyjnej nomenklatury, które dzięki wpływom i legitymacjom socjalistycznych związków otrzymywały wyjazdy na zachodnie uczelnie. W wypadku Danuty Hübner oboje jej rodzice byli po wojnie związani z aparatem bezpieczeństwa.

Przywoływanie takich rodzinnych korzeni bardzo często wzbudza sprzeciw. Słyszymy stwierdzenie, że dzieci nie odpowiadają za wybory rodziców. Tyle, że zasada ta ma swoje limity. Jeśli ktoś po wielu latach obcowania z instytucjami demokratycznymi i europejskimi demonstruje prostackie uprzedzenia antykatolickie, to zasadne staje się pytanie, w jakim stopniu jest to wynik wyborów, których dana osoba dokonywała w latach PRL-u. A w wypadku kariery Danuty Hübner znaczenie miały wybory jej rodziców.

Pani Danuta Hübner choćby z racji obowiązków szefowej Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego musiała stykać się z wieloma ludźmi Kościoła. Zresztą w tamtych latach

prezydent Kwaśniewski często demonstrował, że pozbawiony jest uprzedzeń wobec religii. Tak było gdy pysznił się zaproszeniem do papamobile w czasie jednej z wizyt Jana Pawła II w Polsce w 1999 roku i tak było gdy w 2000 roku wziął udział w narodowej pielgrzymce milenijnej do stolicy apostolskiej. Okazuje się, że wszystko to nie chroni przed powrotem do łatwego przyjmowania wizji ludzi Kościoła jako zagrożenia publicznego.

I naprawdę nieważne już jest czy przy powielaniu takich stereotypów rolę odgrywają stare uprzedzenia czy też dochodzi do jakiejś dziwacznej recydywy propagandy, którą w epoce PRL-u uprawiały słynne „Argumenty i fakty”, pismo Polskiego Towarzystwa Kultury Świeckiej. Danuta Hübner w żaden sposób nie zdystansowała się od swojego wpisu. Można więc uważać, że swoich poglądów w kwestii spowiedzi dzieci nie zmienia. Tym samym uwiarygadnia prostacki antyklerykalizm.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama