W tłusty czwartek, by tradycji stało się zadość, każdy z nas powinien zjeść choć jednego pączka
W lukrze, z nadzieniem różanym, truskawkowym, makowym, adwokatem lub budyniem. Posypane cukrem pudrem bądź maczane w czekoladzie. W tłusty czwartek, by tradycji stało się zadość, każdy z nas powinien zjeść choć jedną taką słodkość.
Dawniej w ostatni czwartek przed Wielkim Postem rozpoczynał się tzw. tłusty tydzień - czyli czas wielkiego obżarstwa, licznych zabaw i korowodów przebierańców. Nasi przodkowie zajadali się przede wszystkim słoniną, boczkiem i tłustym mięsem, a jedzenie to suto zapijano mocnymi trunkami. Z biegiem lat tradycja ta została jednak mocno okrojona. Dziś z bogactwa dawnych obyczajów pozostał tylko jeden dzień, w którym z chęcią, nie bacząc na kalorie i dodatkowe kilogramy w talii, oddajemy się dogadzaniu naszym podniebieniom.
Choć dokładnie nie wiadomo, skąd się wzięła ta smakowita tradycja, to przyjmuje się, że tłusty czwartek rozpoczynał ostatni tydzień karnawału (dni zapustne, zwane ostatkami), podczas którego jedzeniu i piciu nie było końca. Pewien turecki ambasador po powrocie do Stambułu tak opisywał zjawisko, którego doświadczył w Polsce: „W tym okresie chrześcijanie w Lechistanie doznają jakowejś wariacyji, dopiero proch sypany na głowę skutecznie leczy takową”.
Przez kilkaset lat raczono się tłustymi potrawami: kapustą ze skwarkami, racuchami, ciastem nadziewanym słoniną. Z czasem na stołach nie mogło zabraknąć słodkich racuchów i pampuchów. Dziś nie opychamy się już słoniną, ale delektujemy się pączkami, różami karnawałowymi i faworkami. I chociaż świat wokół nas nieustannie zmienia się, to o tej wiekowej tradycji zdają się pamiętać wszyscy.
Obrzęd jedzenia pączków przywędrował do nas z Austrii. Na polskich stołach były już w XVII w. Wynalazek tych pulchnych, kulistych ciastek przypisuje się wiedeńskiej mistrzyni cukiernictwa - pani Krapf. Podobno, podczas oblężenia Wiednia przez Turków, kobieta dostarczała obrońcom miasta tace pełne pączków. Dzięki nim żołnierze nabierali sił i bojowego ducha.
Dziś nie ma osoby, która nie znałaby smaku pączka, choć preferencje są różne, bo i wybór szeroki. Mimo że większość z nas kupuje je w cukierniach, warto znaleźć chwilę czasu, aby spróbować samemu przyrządzić tłustoczwartkowe przysmaki. Należy pamiętać, że według dawnych receptur doskonały pączek jest tak pulchny, że kiedy ściska się go dłonią i puszcza, ten po chwili wraca do swoich pierwotnych rozmiarów.
Na tłusty czwartek cukiernicy przygotowują rekordowe ilości pączków. Te z nadzieniem różanym nadal są najbardziej poszukiwanym przez klientów towarem. Pewnie dlatego, że utarta z cukrem róża traktowana była jako specyfik na przeziębienie. - Rokrocznie przygotowujemy kilkanaście tysięcy pączków. Te z klasycznym, różanym nadzieniem i skórką pomarańczową na wierzchu od lat cieszą się największym zainteresowaniem klientów. Ponadto, z typowych dla tego dnia słodkości proponujemy faworki, a także ciasta - informuje Dariusz Gałachowski, właściciel siedleckiej „Cukierni z Klonowej”.
Podobne preferencje smakowe mają mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego i Białej Podlaskiej, gdzie trafiają wyroby zakładu cukierniczego „Kryształka”. Miejscowi smakosze słodkości również pozostają wierni wkładce o smaku różanym. - Na tegoroczny tłusty czwartek przygotujemy około 10 tys. pączków. Moglibyśmy więcej, bo ta ilość sprzedaje się zawsze do ostatniej sztuki, ale chcemy dbać o jakość, a przede wszystkim świeżość kulistych ciastek. Zaletą naszych pączków jest to, że konsumenci dostają je jeszcze gorące - tłumaczy Grzegorz Radkiewicz, właściciel cukierni. Po czym dodaje: - Chyba jako jedyni w regionie robimy pączki metodą tradycyjną, według starego, sprawdzonego sposobu na rozczynie. Ponadto zaproponujemy faworki i wiele innych przysmaków na bazie pączkowego ciasta.
- W domu pączki piecze moja mama lub babcia na różnorakie sposoby: maczane w czekoladzie, z serem, nadzieniem wiśniowym i toffi. Jeżeli są domowej roboty, to potrafię zjeść ich nawet osiem! - chwali się Martyna. Istotnie, w taki dzień nie ograniczamy się w spożywaniu łakoci. Średnio w tłusty czwartek Polacy zjadają dwa i pół pączka. Jednak, jak widać, niektórzy tę statystykę znacznie przekraczają...
Zjedzenie pączka w tłusty czwartek dorównuje tradycji karpia na wigilijnym stole. Czy jednak możemy pozwolić sobie na bezkarne zajadanie? Dietetycy radzą, by zachować zdrowy rozsądek. Jeden pączek nie zaszkodzi, gorzej, gdy ktoś zjada ich na przykład osiem. Wówczas na pewno przekłada się to niekorzystnie na nasze zdrowie. Taki pączek to prawdziwa bomba kaloryczna - zawiera kilkaset kalorii. By spalić taką ilość energii, trzeba szybko maszerować przez godzinę lub tyle samo czasu spędzić na basenie. Jeśli jednak tego dnia zamierzamy sobie pofolgować i spożyć nie jedną, a kilka takich „bomb”, warto jeść mniej, a częściej. Poza tym do pączka lepiej jest wypić herbatę lub wodę z cytryną niż gorącą czekoladę albo kawę ze śmietanką.
opr. aw/aw