Na zakończenie obchodów Roku Jubileuszowego upamiętniającego 1950 rocznicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa papież zaprosił młodych do Rzymu i, jak się okazało, ich odpowiedź przekroczyła wszelkie oczekiwania
„Najstarsi rzymianie nie widzieli czegoś podobnego” - mówił po uroczystościach Niedzieli Palmowej w 1984 r. 91-letni kardynał Carlo Confalonieri. Sędziwy książę Kościoła miał na myśli reakcję młodzieży, która przybyła na wezwanie Jana Pawła II.
Na zakończenie obchodów Roku Jubileuszowego upamiętniającego 1950 rocznicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa papież zaprosił młodych do Rzymu i, jak się okazało, ich odpowiedź przekroczyła wszelkie oczekiwania.
Las palm, jaki tego dnia wyrósł na Placu św. Piotra, stał się zwiastunem wydarzeń, które zainicjowały fascynującą historię wspólnej wędrówki papieża z Polski i młodzieży całego świata. Naznaczyła ona niezapomnianym piętnem wszystkie kontynenty, stając się znakiem nadziei. Następny rok (1995) został przez ONZ ogłoszony Rokiem Młodzieży. Z tej okazji Jan Paweł II zaprosił powtórnie młodych całego świata do Rzymu. I tym razem odpowiedź zaskoczyła nawet sceptyków: przybyło 300 tys. osób! To było coś nowego! Atmosfera, jaka wtedy panowała, zapoczątkowała zupełnie nową jakość w relacji, która dotąd kojarzyła się ze skostnieniem i zachowawczością. Wkrótce Ojciec Święty oświadczył, iż chciałby, aby spotkania były kontynuowane cyklicznie. Konkretnym wyrazem tego pragnienia stały się Światowe Dni Młodzieży.
Z okazji rzymskiego spotkania papież napisał specjalny list apostolski do młodzieży całego świata, który zatytułował „Parati semper”. W tym roku mija 25 lat od jego opublikowania. Często jest dziś nazywany „encykliką młodych”. Zapoczątkował on serię dokumentów wydawanych w związku z kolejnymi spotkaniami, które razem stanowią - jak to się często podkreśla - elementarz w szkole wiary, do której Jan Paweł II zaprosił swoich młodych przyjaciół. W każdym z tych listów ze zdumiewającą precyzją papież najpierw diagnozował ich najbardziej palące problemy, sięgał po dobrze znane im dylematy, stawiał kluczowe dla całego życia pytania - potem razem z nim szukał odpowiedzi. W dialogu, który został w ten sposób zapoczątkowany, nie było umizgów, interesowności, teologicznego dystansu. Była autentyczna miłość i troska. Młodzież to doskonale wyczuwała, dlatego z roku na rok na organizowane w różnych miejscach świata spotkania przyjeżdżała coraz liczniej. Zadawało to kłam obiegowym opiniom, że nie można na nią liczyć, że zbyt łatwo ulega cywilizacji śmierci, nie interesuje jej to, co ma im do powiedzenia Jezus Chrystus. Jan Paweł II nie zaproponował im drogi na skróty, ale zaprosił do wspinaczki na wysokie szczyty i - o dziwo! - oni poszli za nim. Nie ulękli się.
Trudno dziś zweryfikować, ile z tego zrodziło się dobra - są przesłanki ku temu, by przypuszczać, że bardzo dużo. Pozwolił im uwierzyć, że „młodość jest szczególnym bogactwem człowieka, dziewczyny czy chłopca - i najczęściej też jako swoiste bogactwo bywa przez młodych przeżywana”.
Jednym z ostatnich spotkań, w których Jan Paweł II uczestniczył tuż przed swoim odejściem do Domu Ojca, była 20 rocznica wydania wspomnianego wyżej dokumentu. Podczas tegorocznych Światowych Dni Młodzieży wracamy do listu. Jego treść w żaden sposób się nie zdezaktualizowała - przeciwnie: przemiany, które się dokonują w świecie, ich szybkość i bezprecedensowość sprawia, że pytania w nim postawione są jeszcze bardziej palące, zaś zagubienie młodego człowieka jeszcze większe niż w połowie lat 80. XX w.
Zasadniczym zagadnieniem, jakie staje w centrum rozważań papieskich, jest linia: dobro - prawda - wolność. Skąd wiemy, że coś jest dobre? Kto zasługuje na miano dobrego? Papież pokazuje, że pojęcie dobra, pozbawione odniesienia do obiektywnego kryterium, może być mocno wypaczone. Aby stało się obiektywne, musi zostać zbudowane na prawdzie. Nie ma dobra bez prawdy! Odrzucenie jej powoduje, że nader często staje się ono synonimem przyjemności, samowoli, egoizmu - jest z nimi mylone. A to wcześniej czy później prowadzi do życiowej klęski. „Tylko człowiek o prawym sumieniu jest prawdziwie wolny - pisze Jan Paweł II. - Chrystusowe słowa „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” stają się istotnym programem [...] A co to znaczy być wolnym? To znaczy: umieć używać swej wolności w prawdzie. Być prawdziwie wolnym - to nie znaczy: czynić wszystko, co mi się podoba, na co mam ochotę. Wolność zawiera w sobie kryterium prawdy, dyscyplinę prawdy. Bez tego nie jest prawdziwą wolnością. Jest zakłamaniem wolności. Być prawdziwie wolnym - to znaczy: używać swej wolności dla tego, co jest prawdziwym dobrem. W dalszym ciągu więc: być prawdziwie wolnym - to znaczy: być człowiekiem prawego sumienia, być odpowiedzialnym, być człowiekiem dla drugich”.
opr. aw/aw