Artykuł z tygodnika Echo katolickie 37 (741)
Kobiety coraz częściej w rozwiązywaniu domowych konfliktów uciekają się do przemocy. Okazuje się, że co dziesiąta ofiara domowego terroru to mężczyzna. Niestety, jego szanse przed wymiarem sprawiedliwości przekreśla mit o kobiecej słabości i męskiej sile.
- Jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłbym, że kobieta jest w stanie maltretować faceta. O tym, że coś takiego może przytrafić się mnie, nawet nie pomyślałem. Do czasu - opowiada 37-letni Artur z lubelskiej wsi. Swoją żonę, Annę, poznał siedem lat temu. Kiedy okazało się, że dziewczyna jest w ciąży, postanowili się pobrać. Po ślubie zamieszkali w nowym domu, do którego oprócz Ani wprowadziła się też jej matka. Miała pomóc w gospodarstwie i przy dzieciach. Szybko jednak okazało się, że teściowa ma wiele do powiedzenia także w kwestii pożycia małżeńskiego i mężczyzn.
- Buntowała Ankę. Mówiła, że ciepłe kluchy ze mnie, a nie facet. Żona zaczęła jej wtórować. Naśmiewała się ze mnie przy znajomych. Myślałem, że to dlatego, że nie miałem akurat pracy - mówi Artur. Z czasem jednak jego żona przestała ograniczać się tylko do słownych przytyków i ...przeszła do czynów.
- Podczas jednej z kłótni uderzyła mnie w twarz. Na policzku miałem odbite jej paznokcie. Kiedy sięgnęła po kuchenny talerz, chcąc mnie nim uderzyć, przytrzymałem jej ramię. Zaczęła się szarpanina. „Nikt nie będzie w moim własnym domu rzucał we mnie talerzami”, krzyknąłem i poszedłem do drugiego pokoju, żeby jej nie prowokować - opowiada. Po kilkunastu minutach Artur usłyszał dzwonek do drzwi. Na progu stali policjanci.
- Pan pobił tę panią? - padło pytanie.- Nie. To ona mnie pobiła. Próbowała zranić mnie talerzem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Taka drobna kobieta próbowała pana zranić? A w ogóle czuć od pana alkohol. Pan pójdzie z nami usłyszał od funkcjonariuszy. Artur spędził noc na komisariacie. Rano jeden z policjantów powiedział: „Nie tykaj jej palcem. Rozwali sobie łeb o kaloryfer i powie, że chciałeś ją zabić”. Artur wziął sobie te słowa do serca. Za to podżegana przez matkę Anka nie miała skrupułów. - Irytowało ją wszystko, co robiłem lub, co gorsza, czego nie robiłem. Należało mi się za wszystko. Czasami aż wstyd mi było przed znajomymi. Musiałem kłamać, że zawadziłem o gałąź lub podrapał mnie kot - wspomina Artur. Jednak na policję więcej nie poszedł. Było mu wstyd. Wiedział, że jak tylko wyjdzie z komisariatu funkcjonariusze będą się niego śmiać. Postanowił poszukać pomocy na jednym z internetowych forów. „Moja żona regularnie bije mnie w twarz. Co z tym zrobić? Czy to przemoc? - napisał. Szybko dowiedział się, że nie jest jedynym Polakiem, który ma taki problem.
Jak wynika z badania Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, do policzkowania partnerów przyznaje się aż 6 proc. kobiet. Równie popularne jest popychanie i szarpanie. Z policyjnych statystyk wynika, że jeszcze kilka lat temu jeden krzywdzony pan przypadał na 13 krzywdzonych pań. Dziś są to proporcje jeden do dziewięciu. Ale policyjne statystyki pokazują zaledwie wierzchołek góry lodowej. Według badań TNS OBOP przeprowadzonych dwa lata temu na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej przemocy w rodzinie tylko nieco częściej doświadczały kobiety (39 proc.) niż mężczyźni (32 proc.). Wśród osób wielokrotnie krzywdzonych było dwa razy więcej kobiet (14 proc.) niż mężczyzn (7 proc.). Naukowcy badający problem przemocy są zgodni co do jednego: ujawniona przestępczość kobiet wykazuje tendencje wzrostowe, i to... większe niż w przypadku mężczyzn. Co ciekawe, biją coraz młodsze panie - liczba pobić wśród szesnastolatek wzrosła w ciągu 10 lat niemal o połowę. Kobiety coraz częściej w rozwiązywaniu domowych konfliktów uciekają się do przemocy. Tylko w ubiegłym roku ponad 10 tys. mężczyzn zgłosiło taki problem policji. To aż o 143 proc. więcej niż na przykład przed ośmioma laty, gdy policja zaczęła prowadzić tego typu statystyki, a do komend i komisariatów zgłosiło się w tej sprawie nieco ponad cztery tysiące panów.
- Sądzę, że takich zdarzeń może być więcej, niż pokazują oficjalne statystyki. Wielu mężczyzn wstydzi się przyjść na policję i poskarżyć, że bije go własna żona. No bo jak można dać bić się kobiecie? - mówi jeden z siedleckich policjantów zajmujących się problematyką przemocy w rodzinie.
- Mężczyzn, którzy padają ofiarami przemocy ze strony kobiet, mamy coraz więcej - przyznaje Robert Kucharski, szef organizacji „W stronę ojca”, która m.in. w Krakowie, Katowicach i Warszawie prowadzi terapeutyczne grupy wsparcia dla panów przeżywających kryzysy małżeńskie. Na spotkania przychodzą nie tylko mężczyźni z depresją, ale i potężnymi siniakami. Zdaniem Kucharskiego nie można stworzyć psychologicznego portretu potencjalnej ofiary. - Nie ma znaczenia, czy to facet po podstawówce czy studiach. Na nasze spotkania przychodzi zarówno elektromonter, jak i psychiatra. Obydwaj jednakowo skrzywdzeni przez kobiety - tłumaczy. Zdaniem prezesa stowarzyszenia „W stronę ojca”, problem przemocy wobec mężczyzn to temat tabu. Dlaczego? Bo przyjęło się, że ofiarą jest kobieta, a mężczyzna katem. Jednak takie myślenie może być złudne.
Yvon Dallaire, psycholog z Quebeku, autorka wydanej w 2002 r. książki „Przemoc wobec mężczyzn. Skomplikowana rzeczywistość i tabu” potwierdza, że przypadki, gdy mężczyźni są ofiarami przemocy współmałżonek są częstsze niż zwykło się przypuszczać. Jednak głośno się o tym nie mówi. Dlaczego? - Bo nie wypada. Stereotypy wskazują, że to mężczyzna jest silny, a kobieta słaba. Poza tym agresja płci pięknej zrzucana jest na jej histerię i rozchwianie emocjonalne, które właśnie w biciu znajduje upust, co poniekąd daje im prawo do takich zachowań. Kobieta, która jest słabsza od mężczyzny, nie skatuje go tak, jak potrafi to zrobić mężczyzna. Dlatego pobici mężczyźni rzadziej trafiają do szpitala i na obdukcję - mówi Monka Dreger, psycholog z Warszawskiej Grupy Psychologicznej.
Skąd bierze się rosnąca agresja kobiet? Kryminalistyka stworzyła na ten temat kilka teorii. Współcześni badacze twierdzą, że przyczyną wzrostu przestępczej agresji kobiet (m.in. wobec mężczyzn) jest sytuacja społeczno-ekonomiczna. Według innych wszystkiemu winna jest moda na bycie silną kobietą. W wirtualnym świecie rządzi Lara Croft, która za pomocą lewego sierpowego rozprawia się z męskim światem. Również w świecie muzyki możemy znaleźć teksty o słabych, zniewieściałych mężczyznach. „To ja, Narcyz się nazywam” czy „Zamienię cię na inny model” to utwory, przy których nastoletnie Polki rzucają wyzwanie męskiemu światu.
Ze Sławomirem Mielnikiem, prezesem lubelskiego Stowarzyszenia na Rzecz Równouprawnienia i Poszanowania Prawa, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.
Czy przemoc wobec mężczyzn to fikcja czy skrywany problem?
W naszym społeczeństwie pokutuje stereotyp, że to kobiety zawsze są ofiarami, a mężczyźni - katami. Gdy facet uderzy kobietę, jest społecznie skreślony, ale jak żona tłucze męża, to w najlepszym wypadku myślimy „pantoflarz”. Poza tym, jeśli mężczyzna zgłasza policji, że jest ofiarą domowej przemocy, to często zostaje wyśmiany. Zdarza się również, że mimo widocznych obrażeń u partnera, funkcjonariusze skłonni są wierzyć, że to żona działała w obronie własnej. Niestety, w naszym kraju przemoc wobec mężczyzn to wciąż temat tabu.
Dlaczego tak się dzieje?
Głównym powodem jest wstyd. To właśnie on jest jedną z najpoważniejszych barier powstrzymujących mężczyzn przed ujawnieniem przypadków agresji ze strony swoich żon. Oczywiście to błąd, ponieważ przemoc w rodzinie jest przestępstwem, a każdy ma prawo zapobiegać przestępstwu. Ponadto - jak wynika z relacji ofiar - w Polsce brakuje organizacji, które pomagałyby mężczyznom, a nie traktowały ich problemy z przymrużeniem oka.
Jest przecież policja, sądy...
Tak, tylko te rzadko korzystają z dostępnych im narzędzi. Jednym z nich jest np. możliwość skierowania rodziny na terapię. Niestety, zamiast ratowania rodziny sądy coraz częściej wolą udzielać rozwodów. Dyskryminują mężczyzn. Dzieje się tak m.in. dzięki opiniom środowisk feministycznych, które głoszą, że przemoc występuje w połowie polskich rodzin. Z góry zakładają też, że katem jest mężczyzna, a ofiarą kobieta. Oczywiście informacje te nie mają żadnego potwierdzenia w wynikach badań naukowych. Jednak wizerunek pobitego i zastraszonego mężczyzny nie istnieje jeszcze w świadomości społecznej. Dlatego m.in. w 2002 r. powstało Stowarzyszenia na Rzecz Równouprawnienia i Poszanowania Prawa, którego celem jest zmiana stereotypów dotyczących przemocy domowej, a w szczególności przemocy wobec mężczyzn.
Na jakie wsparcie może liczyć mężczyzna - ofiara przemocy, który zgłosi się do stowarzyszenia?
Na pewno otrzyma wsparcie psychologiczne. Ponadto interweniujemy w przypadkach rażącej dyskryminacji mężczyzn. Informacje o naszym stowarzyszeniu i kontakt można znaleźć na stronie internetowej: www.rowneprawa.pl
Kim staje się mężczyzna, który doświadczył przemocy?
Mężczyźni, którzy doświadczyli agresji fizycznej, często narażani są na śmieszność. Pobita kobieta zyskuje statut osoby poszkodowanej, może uczestniczyć w różnorodnych grupach wsparcia, stowarzyszeniach, które pomagają porzucić piekło przemocy domowej. Mężczyzna, jeśli został pobity, ma ogromne poczucie winy i traci status mężczyzny, czuje się odizolowany i osamotniony. Traci wiarę w siebie, często popada w depresję.
opr. aw/aw