Herod spisek knuje...

Dwa dni po wyrzuceniu prof. Bogdana Chazana ze stanowiska dyrektora Szpitala św. Rodziny w Warszawie, zabito tam nienarodzone dziecko

W środę ubiegłego tygodnia prasa i portale społecznościowe odnotowały, iż dwa dni po wyrzuceniu prof. Bogdana Chazana ze stanowiska dyrektora Szpitala św. Rodziny w Warszawie, zabito tam nienarodzone dziecko. O ile obrońców życia wydarzenie napełniło wielkim bólem i wstydem, dla środowisk proaborcyjnych stało się okazją do odtańczenia rytualnego tańca zwycięstwa!

Herod spisek knuje...

Przyszedł czas na rozkoszowanie się smakiem zemsty. Jeden z najlepszych w Polsce szpitali ginekologicznych, zawyżający standardy medyczne i etyczne, na serio traktujący obecność zapisanych w swojej nazwie patronów, został napiętnowany, ukarany i upokorzony! Zapewne wielu lekarzy i dyrektorów konkurencyjnych placówek odetchnęło z ulgą. Nikt nie będzie już im psuł statystyk i budził wyrzutów sumienia. Chazan musi odejść, skoro nie potrafił się przystosować do warunków poprawności politycznej i postanowił uparcie trwać przy średniowiecznych przekonaniach.

Medialna wyżymaczka

Uporczywa, długofalowa indoktrynacja zaczyna zbierać swoje ponure żniwo. Najpełniej widać to w dokonującej się na naszych oczach dekonstrukcji antropologii i fałszywym rozumieniu wolności. Zostały uprzedmiotowione, skomercjalizowane, odhumanizowane. Człowiek - sprowadzony do towaru, który można wyprodukować „na szkle” czy zamówić u surogatki.

Niedawno pisałem o tym, ale powtórzę: sytuacja, wraz ze swoim kontekstem, przypomina działanie mechanizmów gangu. Aby stać się jego pełnoprawnym członkiem, trzeba się najpierw „pobrudzić”, dowieść swojej „solidarności” bezwzględnością, okrucieństwem, brakiem moralnych zahamowań. Dopiero wtedy adept może zostać dopuszczony do przestępczej wspólnoty. Jeśli nie da rady, nie ma w niej czego szukać. Może porównanie jest surowe i nie do końca adekwatne do sytuacji, ale mechanizm pozostaje analogiczny. Prof. Chazan wyróżniał się swoją jednoznacznością, wewnętrzną jasnością, profesjonalizmem. Liczba pacjentek, które przychodziły do prowadzonego przez niego szpitala, znakomite opinie dotyczące stylu pracy personelu, świetnej pracy menadżerskiej, wielości realizowanych projektów - na tle przeciętności innych szpitali - były trudne do zaakceptowania dla wielu kolegów z branży. Był zbyt czysty. Odporny na proaborcyjny lobbing. Dlatego trzeba było znaleźć hak! Pewniak, który nie pozostawi cienia wątpliwości, najlepiej mocno osadzony w prawie - tak, aby nikt nie był w stanie podważyć zarzutów. I się znalazł.

Wątpię w to, czy kiedykolwiek poznamy prawdziwą motywację działania rodziców niepełnosprawnego dziecka, poczętego metodą in vitro (co skwapliwie przemilcza mainstream), które stało się powodem medialnej hucpy i finalnie - decyzji pani prezydent Warszawy o usunięciu prof. Chazana ze stanowiska dyrektora szpitala przy ul. Madalińskiego. Czy był to przypadek, że skierowali się do placówki, o której powszechnie było wiadomo, iż rzeczonych „zabiegów” nie wykonuje? Jest dużo znaków zapytania. Niejasne są też inne okoliczności towarzyszące całej (zaaranżowanej?) sytuacji. Na pewno, czego dowodzi wywiad z rodzicami nieżyjącego już dziecka zamieszczony w ubiegłotygodniowym numerze „Newsweeka” czy kolejne rewelacje tygodnika „Wprost”, będą oni maksymalnie wykorzystywani przez lobbing proaborcyjny do generowania emocji. Że prawo stanowione ma się znajdować ponad sumieniem, ponad prawem Bożym, zaś najważniejsze jest szczęście człowieka, bez względy na koszty jego osiągnięcia.

Szpital im Heroda?

W wywiadzie udzielnym portalowi www.wpolityce.pl prof. Chazan powiedział: „Wczoraj byłem w szpitalu, choć jestem na urlopie. Przeglądałem materiały dotyczące kontroli. Przy tej okazji dowiedziałem się od pacjentów zgromadzonych na modlitwie w kaplicy szpitalnej, że jest wykonywana procedura aborcji. Pracownicy też o wszystkim wiedzieli, wystarczyło spojrzeć na ich smutne twarze, niektórzy płakali”. To bardzo znamienne słowa. Medialny lincz, jaki dokonał się wobec dyrektora, boleśnie dotknął także personel, pacjentów szpitala. Zapewne niemniejszy ból sprawiły inne pytania: czy wobec zaistniałej sytuacji szpital powinien dalej nosić imię św. Rodziny - czy Święta Rodzina może „firmować” zabijanie poczętych dzieci? Może lepszym patronem byłby Herod - w kwestii dzieciobójstwa mający spore doświadczenia. Albo pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Swego czasu Ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”, (nr 40 z 2 lipca 2012 r.) opisując rzezie w Rwandzie - gdzie nawzajem wyrzynali się członkowie skonfliktowanych plemion Tutsi i Hutu (wśród jednych i drugich byli chrześcijanie) - przypomniał zasadę, jaką się kierowali: „krew plemienna jest gęstsza niż woda chrztu”! Czy dyscyplina partyjna stała się ważniejsza dla niedawnej uczestniczki modlitewnych spotkań Odnowy w Duchu Świętym od obowiązku dania świadectwa swojej wiary?

Pytanie tylko pozornie dotyczy przedstawionej powyżej jednostkowej sytuacji. Należy do fundamentalnych rozstrzygnięć, które zdefiniuje porządek społeczny i polityczny w Polsce na najbliższe lata. Czy interes polityczny, ekonomiczny może usprawiedliwiać chrześcijanina w jego działaniach sprzecznych z duchem Ewangelii? Czy daje prawo do wtrącania wszechobecnego „ale” („jestem katolikiem, chodzę do kościoła, ale uważam, że... - i w tym miejscu pojawiają się słowa totalnie kwestionujące wstępną deklarację), relatywizującego ocenę sytuacji, przenosząc ją na prawo do wolności, swobody wypowiedzi, tolerancji, nowoczesności itp. Czy długo da się stać na dwu brzegach rzeki jednocześnie?

Ewolucja zatacza koło?

Ewidentnie uporczywa, długofalowa indoktrynacja zaczyna zbierać swoje ponure żniwo. Najpełniej widać to w dokonującej się na naszych oczach dekonstrukcji antropologii i fałszywym rozumieniu wolności. Zostały uprzedmiotowione, skomercjalizowane, odhumanizowane. Człowiek - sprowadzony do towaru, który można wyprodukować „na szkle”, zamówić u surogatki, odpowiednio wyselekcjonować poprzez działania eugeniczne, a gdy już się „zużyje” - zutylizować w sterylnych warunkach klinik dokonujących eutanazji. Zafałszowana wolność każe to wszystko akceptować, milczeć wobec praktyk, które dawno już przekroczyły granicę, za którą zaczyna się zwyczajne ludobójstwo. Także akceptować fakt, iż - w sposobie rozumowania według przedstawionego wyżej klucza - rodzice są właścicielami dziecka i mogą z nim zrobić to, co zechcą. Szpital zaś ma dokonać „usługi” (w świetle prawa stanowionego), którą sobie zamówili, nawet jeśli jest to morderstwo. Takie myślenie zdominowało medialne relacje z „afery Chazana”, argumentację prawników i niektórych lekarzy. Niestety, jest obecne także w „codziennych Polaków rozmowach”, również tych ochrzczonych - pewnie w znacznym stopniu nawet nie do końca świadomych swojej ignorancji. Zupełnie z dyskursu publicznego zniknęła prawda, że dziecko - także w łonie matki, całkowicie uzależnione od matczynej fizjologii - nie jest cząstką jej, nie jest „produktem”, którym może swobodnie dysponować, ale autonomicznym bytem. Mającym swoją podmiotowość (choć nieposiadającym jeszcze imienia i dowodu osobistego), tożsamość, wyjątkowość. Mającym pełne prawo do miana dziecka - nie przedmiotu! Znamienne są słowa ojca maleństwa, któremu odmówiono prawa do zadania śmierci w szpitalu przy ul. Madalińskiego. Na pytanie prowadzącej: „Czy kiedykolwiek rozważaliście adopcję?” odpowiada: „Ja jestem jedynakiem, gdybyśmy zdecydowali się na adopcję, moi rodzice nigdy nie byliby prawdziwymi dziadkami, a moje instynkty samcze, władcze, naturalnie nie byłyby zrealizowane”. („Już tylko płacz”, „Newsweek” nr 30). O kogo więc - i o co - tak naprawdę chodzi? Ewolucja zatoczyła szerokie koło...

Herod spisek knuje...

Jakiejś części społeczeństwa udało się zaszczepić przekonanie,
że lekarze deklarujący spójność swoich działań z Dekalogiem są gorsi,
mniej profesjonalni, potencjalnie niebezpieczni, mniej skuteczni!

Układanka

Zaledwie kilka dni temu rozmawiałem ze swoją znajomą na temat planowanej przez nią wizyty lekarskiej, opinii dotyczących pracy specjalistów, ich profesjonalizmu. Chodziło o rutynową kontrolę. W pewnym momencie moja znajoma - młoda osoba, skądinąd inteligentna, dobrze wykształcona, wierząca - zapytała: „Ciekawe, czy ta lekarka podpisała klauzulę sumienia?”. Na moje nieme zdziwienie pośpieszyła z tłumaczeniem, że „przecież pani doktor może nie wypisać jej jakiegoś leku albo namawiać do czegoś, czego ona sobie nie życzy”. Co się stało? Medialny lincz, uporczywie multiplikowany przez lewackie środowiska na lekarzach deklarujących, iż będą leczyć w zgodzie ze swoim sumieniem, zaowocował u młodej osoby lękiem! Udało się jej wkodować przekonanie, że lekarze deklarujący spójność swoich działań z Dekalogiem są gorsi, mniej profesjonalni, potencjalnie niebezpieczni, mniej skuteczni! Paradoks polega na tym, że - obiektywnie rzecz ujmując - deklaracja uczciwości w prowadzeniu diagnozy i leczenia, zobowiązanie do działania według najwyższych standardów etycznych, poszanowania godności pacjenta, szacunku wobec życia itd., zamiast dawać pewność, stała się argumentem przeciw. Jest to sprzeczne z racjonalnością, za to zgodne z logiką relatywizmu moralnego, gdzie cel uświęca środki. Obawiam się, że „zadymionych” nią osób jest znacznie więcej.

I tak okazuje się, że „afera Chazana” to tylko cząstka znakomicie pasująca do większej układanki. Zapewne ciąg dalszy nastąpi. Ważne, żebyśmy nie dali się otumanić nowomową, zapętlić w gąszczu fałszywych pojęć. Milczenie katolików w takich sytuacjach poraża - i z pewnością cieszy tych, którzy śmieją się z naszej bezradności i przekonania, że problem nas nie dotyczy. I że lepiej nie wychylać się, aby nie oberwać.

Dotyczy, bardziej niż nam się wydaje.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama