Hazard staje się w Polsce coraz większym problemem społecznym
„Mój ojciec przegrał na automacie 15 tys. zł. (...) Być może dla Państwa nie jest to sprawa priorytetowa, ale dla mnie bardzo ważna, bo być może chociaż w ten sposób pomogę swojej rodzinie w rozwiązaniu problemu hazardowego” - to fragment jednego z listów, które otrzymała Izba Celna w Białej Podlaskiej. Bo obsesja grania rujnuje życie nie tylko hazardzisty, odzierając go z uczuć, uzależniając równie mocno jak narkotyk czy alkohol. Mocny uścisk jednorękiego bandyty niszczy całe rodziny.
O tym, że hazard staje się w Polsce coraz większym problemem społecznym opinia dowiaduje się przy okazji tragicznych wydarzeń, jak np. ta sprzed tygodnia, kiedy 48-letnia mieszkanka podtarnowskiej wsi zabiła męża, bo przegrał wypłatę na tzw. jednorękich bandytach. Natomiast trzy lata temu w Stargardzie Szczecińskim uzależniona od gry na automatach 45-letnia matka śmiertelnie ugodziła nożem 9-letnią córkę, drugą zaś ciężko poraniła.
Jednak specjalistom od behawioralnych uzależnień temat znany jest od dawna. I przyznają, że w ciągu ostatnich trzech lat można mówić o prawdziwej lawinie. Wystarczy wejść na internetowe strony, gdzie pokonani przez kasyna, jednorękich bandytów, pokera, oczko, Black Jacka, ruletkę czy bingo, szukają pomocy i wsparcia. Witryna Anonimowych Hazardzistów (AH) z liczbą blisko 40 tys. odwiedzin mówi wiele o skali problemu. Jego główną przyczyną jest łatwy dostęp do automatów, które można spotkać niemal w każdym barze, na stacji benzynowej, sklepie, hotelu czy na dworcu.
35-letni Tomek twierdzi, że przy maszynie najpierw staje się z ciekawości, ot dla zabicia czasu. Z czasem zabawa przeistacza się w potrzebę, a potem w obsesję. W końcu przychodzi moment najgorszy, gdy gra jest jedynym sensem życia. Tomasz od samego początku grał tylko na automatach. Stawiał po 10, 20 zł - w zależności od tego, ile akurat miał. - Udawało mi się wygrywać nawet wysokość przeciętnej pensji. Gorzej, że równie szybko traciłem. Próbowałem się odkuć, ponownie stając przy maszynie. Zanim się zorientowałem, w dwa dni byłem w stanie przegrać wypłatę. Potem musiałem pożyczać pieniądze. Jednak zamiast oddać je żonie, wracałem do salonu gier, wierząc, iż tym razem na pewno się uda - opowiada mężczyzna. Szybko wpadł w długi. Aby je spłacić, wziął kredyt, tzw. chwilówkę z wysokim oprocentowaniem. Potem kolejną i kolejną. W pewnym momencie jego dług wynosił ok. 50 tys. zł. Kiedy żona się o tym dowiedziała, zabrała córkę i odeszła. - Potem wniosła o rozwód i alimenty, a sąd wszedł mi na pobory. Nie byłem w stanie spłacać wszystkich rat - wspomina Tomasz.
Przez kolejne tygodnie próbował się odegrać. Pożyczał, gdzie się dało. Długi rosły z dnia na dzień. A szczęście nie wracało. Zrobiło się nerwowo, kiedy wierzyciele zaczęli się upominać o pieniądze. Jednak czara przelała się dopiero, gdy zwolniono go z pracy. Wtedy się złamał. Za namową kolegi poszedł na terapię.
To było prawie dwa lata temu. Dziś Tomasz znów pracuje, a miejsca z jednorękimi bandytami omija szerokim łukiem. - Jeszcze czasem mam ssanie, by zagrać - mówi. - Jak alkoholik, który ma ochotę wypić szklankę wódki. Dlatego wolę nie ryzykować - opowiada, dodając, iż problem z uzależnieniem od hazardu dotyczy wielu ludzi, zwłaszcza młodych. Widzi to, gdy idzie zapłacić kolejną ratę długu. W banku też spotyka znajome twarze z salonu gier.
Wbrew pozorom hazard jest w Polsce wszędzie. To nie Las Vegas ani Monte Carlo, poker przy zielonym stoliku czy ruletka. To osiedlowa kolektura Lotto, loteria-zdrapka i automat do gry w sklepie warzywnym. Dziś grać można wszędzie i o każdej porze. Także w domu, korzystając z telewizora, telefonu komórkowego i komputera. To wciąga i uzależnia. Kiedy zaczyna się problem? - Gdy gra staje się ważniejsza od codziennych obowiązków, kiedy zastępuje życie towarzyskie, uszczupla portfel - mówi rzecznik Anonimowych Hazardzistów.
- Przez dziesięć lat uprawiałem hazard. Doszedłem do tego, że ludzi traktowałem jak bankomaty. Nie cieszyły mnie spotkania z rodziną - opowiadał „Echu” Rafał Porzeziński, dziennikarz, który dzisiaj na antenie Telewizji Republika prowadzi audycję poświęconą walce z uzależnieniami pt. „12 krok”. - Momentem, kiedy choroba opanowuje człowieka, nie jest stan, w którym gra, żeby wygrać. Chory pragnie przegrać, bo nie jest w stanie fizycznie opuścić miejsca gry, dopóki ma pieniądze. To jest przymus, któremu zawsze towarzyszy dobry powód: „Muszę grać, żeby spłacić długi, zarobić na podróż rodziców, kolonie dla dziecka” - podkreślał w wywiadzie dziennikarz.
Osoby uzależnione od hazardu nie zawahają się ukraść oszczędności na studia swojego dziecka. Potem czują wyrzuty sumienia, nienawiść do siebie. Ratować próbują się dopiero, kiedy znajdą się na dnie. Na granicy samobójstwa, więzienia, zgrani do suchej nitki. Udaje się niektórym.
- Próbę leczenia podejmuje mała część uzależnionych, a spośród nich, niestety, niewielu kończy terapię z sukcesem - twierdzi rzecznik AH, dodając, że w małych miastach brakuje ośrodków, gdzie nałogowi gracze mogliby uzyskać fachową pomoc. - W Siedlcach np. nie ma mitingu dla AH. Najbliższy jest w Łukowie i Warszawie - dodaje.
W Polsce leczeniem hazardu zajmują się głównie poradnie dla alkoholików, a Narodowy Fundusz Zdrowia niezbyt chętnie kontraktuje terapię dla nałogowych graczy. Dlatego niektórzy nie przyznają się do uzależnienia, eksponując za to problem alkoholowy tylko po to, by dostać się na leczenie. W efekcie jak grzyby po deszczu wyrastają prywatne „kliniki”, które nie posiadają odpowiednio przeszkolonych fachowców, a niekiedy nawet osób posiadających certyfikat specjalisty terapii bądź psychoterapii uzależnień.
Hazard to nie tylko problem uzależnionego, ale również jego rodziny. Dlatego bliscy szukają pomocy tam, gdzie tylko mogą. Pracownicy służby celnej, która odpowiada w Polsce za nadzór nad rynkiem gier hazardowych, przyznają, że otrzymują listy od rodzin proszących o interwencję. „Proszę o pomoc w sprawie mojego syna, który przegrywa wszystkie pieniądze i spożywa alkohol rozdawany w lokalu przy (...).Mój syn ma 17 lat. (...) Zwracam się do was jako matka, nie mam pojęcia, w jaki inny sposób mogę mu pomóc, aby wyrwać go z nałogu” - pisze jedna z kobiet. Przykłady można mnożyć. „(...) Naprzeciwko kościoła znajdują się dwa automaty. (...) Proszę o kontrolę w tym punkcie, bo z tego co wiem, są to nielegalne automaty” - czytamy w anonimowym liście do Izby Celnej w Białej Podlaskiej.
Kontrole mające na celu zwalczanie nieprzepisowego hazardu na Lubelszczyźnie bialska IC podejmuje systematycznie. - W 2014 r. zintensyfikowaliśmy współpracę z organami ścigania, stworzyliśmy też bazę danych dotyczącą miejsc, gdzie mogą znajdować się nielegalne urządzenia. Są to puby, dyskoteki, wiejskie sklepiki, ale też punkty, w których wcześniej automaty działały zgodnie z prawem, ale po wygaśnięciu zezwolenia właściciele lub dzierżawcy zdecydowali się kontynuować biznes nielegalnie. Zdarzają się również miejsca, w których urządzenia są ukryte i dostępne wyłącznie dla „zaufanych” osób - informuje rzecznik IC w Białej Podlaskiej podkom. Marzena Siemieniuk, dodając, że na terenie województwa lubelskiego jest obecnie ok. 400 legalnie działających automatów o niskich wygranych. Ile funkcjonuje bez zezwolenia? - Liczba ta nie jest znana. Jednak może być spora. - Tylko w ubiegłym roku służba celna zarekwirowała ponad 500 maszyn, a więc o 100 więcej niż wszystkich legalnie działających na Lubelszczyźnie - podkreśla M. Siemieniuk, zaznaczając, iż w dyskusji na temat dostępności hazardu w Polsce często na plan dalszy schodzi jego szkodliwy wpływ na ludzi, zwłaszcza młodych. Dlatego służba celna podejmuje szereg działań profilaktyczno-informacyjnych.
„Nie daj się uzależnić od hazardu” - to hasło ogólnopolskiej kampanii, którą zainaugurowano w grudniu. Akcję wspiera duszpasterstwo celników. W kościołach odczytano list bp. polowego Wojska Polskiego Józefa Guzdka. To przestroga przed uzależnieniem od hazardu. „To zagrożenie może dotknąć wszystkich: przedstawicieli inteligencji, biznesmenów, rolników czy emerytów, mieszkańców małych wiosek i wielkich aglomeracji” - czytamy w liście. „Tragiczne jest to, że dotyka coraz większe grupy ludzi młodych, nawet uczniów. Problemu związanego z uzależnieniem od hazardu nie można więc bagatelizować”.
- Dlatego, by zwrócić uwagę na to niepokojące zjawisko, zaplanowano cykl spotkań z pedagogami szkolnymi i przedstawicielami policji. Ponadto służba celna przygotowuje stronę internetową „Stop nielegalnemu hazardowi”. Będzie to swoiste kompendium wiedzy na temat problemu. Ponadto przygotowano specjalne wydanie „Wiadomości celnych” poświęcone zjawisku uzależnienia od gier hazardowych. Biuletyn jest rozsyłany m.in. do parlamentarzystów, urzędów miast i gmin. W samym tylko województwie lubelskim periodyk trafi do 300 instytucji - zapowiada M. Siemieniuk.
Jolanta Krasnowska-Dyńka
Co na to prawo
Uchwalona przez sejm 19 listopada 2009 r. ustawa o grach hazardowych radykalnie ograniczyła możliwość umieszczania automatów o niskich wygranych w kawiarniach, dyskotekach, pubach, na stacjach benzynowych. 18 grudnia 2015 r. wygaśnie ostatnie zezwolenie pozwalające na korzystanie z tego typu urządzeń w miejscach innych niż kasyna gry. Zgodnie z ustawą proces wycofywania tych maszyn z miejsc, w których działały dotychczas, został rozłożony w czasie. W 2009 r. (przed uchwaleniem ustawy) na polskich ulicach funkcjonowało 50 tys. automatów do gry. Dziś jest ich ok. 20 tys., z czego wg szacunków tylko 1/3 działa legalnie - na podstawie jeszcze obowiązujących pozwoleń. To dowód na to, że rynek automatów się kurczy. Niestety hazard jest działalnością na tyle intratną, iż mimo kar przewidzianych za nielegalne urządzanie gier - łącznie z karą pozbawienia wolności - nie brakuje osób, które dla zysku są gotowe ryzykować, łamiąc prawo.
lek. med. Jerzy Kamiński, ordynator całodobowego oddziału leczenia uzależnień w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Łukowie
Wśród Pana pacjentów są najczęściej...
Osoby uzależnione od gry na automatach. Sporadycznie bywalcy kasyn. Pewną grupę stanowią też obstawiający zakłady bukmacherskie czy totolotka.
Czy powodem tego, że 90% pacjentów stanowią uzależnieni od maszyn, jest fakt, iż urządzenia te są łatwo dostępne?
Zdecydowanie. Gros uzależnionych od automatów to kierowcy tirów, którzy, czekając na granicy czy nocując na parkingach, dla zabicia nudy zaczynają grać na urządzeniach znajdujących się niemal na każdym kroku, m.in. w barach. Bywa, że przegrywają nie tylko własne pieniądze, ale również pracodawcy, np. na zakup paliwa. Choć mówi się, że są to automaty o niskich wygranych, to jednak ludzie tracą na nich olbrzymie sumy.
Amatorzy jednorękich bandytów to zamożni ludzie?
Nie. Zwykle to przeciętni zjadacze chleba, którzy wierzą, że wygrana poprawi ich kondycję materialną. Staną się bogaci, a ich los wreszcie się odmieni. Są też osoby w trudnej sytuacji: bezrobotne, mające na koncie pożyczki. Grają, by je spłacić. Jednak w pewnym momencie przestaje chodzić o kredyty, a człowiek staje się uzależniony od hazardu. Ci ludzie zrobią wiele, by mieć na kolejną rundę: zadłużają się, podbierają pieniądze bliskim.
Co w tej grze jest takiego pociągającego, że niektórzy są w stanie np. zostawić rodziny?
Przede wszystkim przekonanie, myślenie życzeniowe, że „teraz to już na pewno, że przyjdzie taki los, że moje życie się odmieni”. Pragnienie grania staje się koniecznością, podobnie jak u alkoholika - wręcz głodem. Daje on znać o sobie zwłaszcza w trudnych sytuacjach. 15 lat temu miałem pacjenta, który trafił do nas z powodu uzależnienia od alkoholu. Udało mu się wyjść z nałogu. Przez 15 lat był abstynentem. Do czasu, gdy w oddalonej o 8 km od jego domu wiosce wstawiono automaty. Bardzo szybko się uzależnił - tym razem od gry. Wszelkie dołki psychiczne skutkowały tym, że w nawet w deszcz czy śnieg potrafił iść pieszo, by stanąć przy maszynie.
Kobiety też grają?
Na oddziale przebywa obecnie ponad 20-letnia kobieta, która uzależniła się od hazardu zaledwie w kilka miesięcy. Oprócz pieniędzy, jakie zarobiła za granicą, wzięła kredyt na 20 tys., który w krótkim czasie przegrała. Dopiero to spowodowało, że zrozumiała, iż ma problem.
Hazardziści zgłaszają się do poradni sami czy za namową rodziny?
Najczęściej jest to presja bliskich, którzy towarzyszą uzależnionemu. Żony przychodzą z mężami, matki z synami. Warto podkreślić, że już samo wejście do poradni nie jest dla hazardzisty proste. Oznacza bowiem przyznanie się do problemu.
Tymczasem wielu ludzi uważa, że gra na automatach to forma rozrywki.
To prawda. Traktują to jak zabawę, sposób spędzania czasu. Niestety, po pewnym czasie rozrywka zamienia się w życiowy problem. I to nie tylko dla tej osoby, ale i jej bliskich. Uzależnienia behawioralne mają takie same skutki, jak chemiczne. Problemy, które z nich wynikają, są równie niszczące.
Terapia jest mozolna?
Podstawowy program, który oferujemy, trwa siedem tygodni. Jednak po pobycie na oddziale zalecamy kontynuację terapii w poradni. Prawdę mówiąc, powinna ona trwać do końca życia. Oczywiście nie w tak intensywnej formie. Ważny jest udział w mitingach. W naszej poradni raz w miesiącu odbywają się spotkania AH.
Jakie formalności trzeba spełnić, by dostać się na terapię?
Pierwszy krok to wizyta w naszej poradni, gdzie stawiana jest diagnoza i zapada decyzja o formie leczenia. W niektórych przypadkach nie ma potrzeby hospitalizacji na oddziale, wystarczą systematyczne spotkania ze specjalistą w przychodni. Jednak w większość pacjentów wymaga leczenia szpitalnego. Przebywają na oddziale przez blisko dwa miesiące. Przez ten czas są odcięci od możliwości gry, co jest bardzo ważnym elementem w wychodzeniu z nałogu.
Zdarza się, że po wyjściu ze szpitala ponownie wracają z tym samym problemem?
Owszem, zdarzają się nawroty. Tak jak we wszystkich chorobach przewlekłych.
Kiedy ta z pozoru niewinna rozrywka, jaką jest gra na automatach, zaczyna przybierać złą formę? Co powinno nas zaniepokoić?
Przede wszystkim częstotliwość grania. Jeśli ktoś zaniedbuje swoje obowiązki, dotychczasowe hobby, zawala spotkania, by pójść np. do salonu gier, to powinno zapalić się nam czerwone światło. Poza tym bardzo szybko pojawiają się problemy finansowe, a w ślad za tym pożyczki kredyty i długi. Zdarza się, że bliscy zauważają problem dopiero, gdy z domu zaczynają ginąć różne rzeczy, pieniądze, a do mieszkania przychodzi komornik.
Ile lat mają hazardziści?
Przeważają ludzie młodzi, ale są też emeryci. Nie ma reguły. Problem z uzależnieniem od gry na automatach ma coraz więcej osób.
Dziękuję za rozmowę.
MD
Echo Katolickie 6/2015
opr. ab/ab