Szpagat z GMO

O konsultacjach społecznych ustawy dotyczącej upraw modyfikowanych genetycznie

 

Jak zezwolić na uprawy modyfikowane genetycznie, a równocześnie ich zabronić? Rząd właśnie wysłał do konsultacji społecznych ustawę, w której godzi ogień z wodą.

Polska nie może zakazać uprawy roślin modyfikowanych genetycznie. Na przykład takich odporniejszych na szkodniki czy potrzebujących mniejszej ilości wody do wzrostu. Nie pozwalają na to regulacje unijne. Polski rząd stworzył więc ustawę, w myśl której uprawy GMO są dozwolone, choć w praktyce nierealne. Jeżeli ministrowie nie złagodnieją, będziemy mieli bodaj najbardziej restrykcyjną ustawę w Europie. Z wielką szkodą dla wszystkich.

Szkodzi czy nie?

Nie ma żadnych dowodów na to, że rośliny modyfikowane są groźne dla człowieka. Nie ma dowodów, że szkodzą środowisku. Można do sprawy podejść dwojako. Skoro nie ma dowodów, zezwólmy na ich uprawę. Można też powiedzieć, skoro nie ma dowodów, to poczekajmy, aż się pojawią. Ten drugi punkt widzenia przytaczają organizacje ekologiczne. Nie cytują danych naukowych, ale twierdzą, że te na pewno się pojawią. Do tego czasu powinniśmy wprowadzić całkowity zakaz upraw GMO. To jednak nie oznacza, że nasz kraj będzie całkowicie wolny od modyfikowanych organizmów. Polski konsument i tak będzie je spożywał. Za granicą przeważająca część drobiu czy trzody hodowlanej karmiona jest paszami, w których skład wchodzą rośliny modyfikowane. Takie mięso może do Polski wjechać bez problemów. Rośliny GMO mają większe plony, więc pasze z nich zrobione są tańsze. W efekcie tańsze jest także mięso. Na polskie droższe mięso będzie mniejszy zbyt.

Sprawa byłaby warta uporu, gdyby istniały przynajmniej poszlakowe dowody na szkodliwość GMO. Takich jednak nie ma.

Kruczki prawne

Rząd tak sformułował przepisy ustawy, że w zasadzie trudno mu cokolwiek zarzucić. Uprawy GMO w Polsce są legalne, ale... to samorządy mają decydować o tym, czy chcą być strefą wolną od upraw GMO. Jeżeli podejmą taką decyzję, jakakolwiek uprawa będzie karana grzywną dochodzącą do 20 tys. złotych. Jeżeli ktoś produkty GMO wprowadzi na rynek, może wylądować w więzieniu na trzy lata.

Nawet jeżeli samorząd wyda zgodę na uprawy, inni rolnicy będą mogli sprawę oddać do sądu. W przypadku, gdy sąd uzna, że uprawę można założyć, rolnik będzie musiał ją otoczyć pasami ziemi ochronnej. To wszystko powoduje, że z ekonomicznego punktu widzenia GMO w Polsce bardzo trudno będzie uprawiać. Z ekonomicznego i prawnego. Ale prawdziwe kłopoty czekają tych, którzy GMO chcą zająć się naukowo. Uniwersytet albo instytut badawczy, który bada GMO, będzie musiał do publicznej wiadomości podać, gdzie swoje uprawy ulokował. Nietrudno wyobrazić sobie protesty zielonych aktywistów. Co więcej, w przypadku niektórych upraw (nazwanych potencjalnie groźnymi), ośrodek naukowy będzie zobowiązany do wpłacenia kaucji na poczet ewentualnych szkód. — Rząd popełnia błąd (...) i nie przedstawia żadnych dowodów naukowych, które by uzasadniały tak restrykcyjne podejście, bardziej restrykcyjne niż prawo unijne — powiedział kilkanaście dni temu prof. Tomasz Twardowski, biolog molekularny z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN. I dodaje: — Ustawa zaszkodzi polskiej nauce. W Polsce będzie trudno stworzyć nasze własne technologie GMO.

Ustawa o GMO została rozesłana do konsultacji społecznych. Kopii ustawy nie dostała jednak ani jedna instytucja naukowa zajmująca się genetyką. Dostały ją organizacje rolnicze, a nawet prywatne firmy działające na rynku biotechnologii. Czym rząd się kieruje, tworząc tak restrykcyjne prawo? Obecnej ekipie zarzuca się często, że jej kompasem są sondaże opinii publicznej. Jeżeli tak jest w istocie, to stworzone przez Radę Ministrów prawo nie zostanie złagodzone. Z sondażu agencji PBS wynika, że 60 proc. Polaków jest przekonanych, że spożywanie żywności GMO jest szkodliwe.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama