Lekcja patriotyzmu [GN]

Akcja "Podziel się flagą" - uczniowie uczą się szacunku dla Polski

Lekcja patriotyzmu [GN]

Tomasz Gołąb

Lekcja patriotyzmu

Uczniowie z Targówka chcą uszyć setki, może tysiące flag. Jeśli w projekt „Podziel się flagą” włączą się kolejne szkoły, Polska z lotu ptaka może wkrótce wyglądać zupełnie inaczej. Autor zdjęcia: Tomasz Gołąb

— Wstydu nie macie? Żerować na tragedii? I to młodzi ludzie! — beształa uczniów z Targówka pani w brązowym płaszczu. A oni mieli pokaleczone palce, bo flagi, z którymi przyszli przed Prezydencki Pałac, uszyli sami, w szkole.

Akcję „Podziel się flagą” wymyślono w warszawskich szkołach już dawno. Nikt wtedy nie mógł się domyślać, że katastrofa pod Smoleńskiem nada tej akcji nowy wymiar.

Nos czy etos?

Po 8 złotych? Wszystkie biorę... — handlarz pod Pałacem Prezydenckim już liczył w pamięci, o ile spuchnie mu portfel. Najmniejsze flagi szły w dniach żałoby narodowej po kilkanaście złotych. Pełnowymiarowe, takie z którymi przyszli na Krakowskie Przedmieście uczniowie z Targówka — po 30 i więcej. Były trzy dni po katastrofie prezydenckiego samolotu. Marcin, Kuba, Aldona, Justyna z Zespołu Szkół im. Piotra Wysockiego stanęli pod pałacem z 400 flagami, które uszyli w swoich domach i w szkole. Jedną z flag zatknęli za ogrodzenie. Napisali: „Prezydencie, dziękujemy”. Gdy nagle okazało się, że polskie flagi są w cenie, okazja łatwego zarobku ściągała do Warszawy nie tylko ludzi uczciwych. Na marmurowym bruku rozkładali swoje kramiki, czasem prosto z walizki — znicze po sześć, naklejki z przepasanymi kirem barwami narodowymi — dwa. Chłopaki z Elbląga mają już całą torbę forsy, najważniejszy jest nos do interesu.

Kilkaset biało-czerwonych flag po 8 złotych rozeszło się w półtorej godziny. — To my sami uszyliśmy. I nie mamy z tego nawet grosza — tłumaczył z rozbrajającym uśmiechem Marcin Protas, podając flagę pani w kapeluszu i długim brązowym płaszczu, którą irytował fakt, że młodzież handluje flagami pod Bristolem. — Nie handlujemy: sprzedajemy po kosztach, żeby jak najwięcej ludzi miało w domu polską flagę — tłumaczy maturzysta.

Niemal wszyscy byli pod wrażeniem. Powstaniec warszawski prawie płakał, 80-letnia emerytka też. Hurtownik, który chciał od uczniów na pniu kupić wszystkie flagi, podchodził dwa razy.

Koniec z obciachem

Wszystko zaczęło się 11 listopada. Warszawski Targówek — ponad 100 tysięcy mieszkańców. W dziesięciopiętrowych mrówkowcach po 100 i 200 mieszkań. I czasami żadnej flagi, mimo narodowego święta.

— Okropny widok. Jak wyjeżdżałam na studia z rodzinnych stron pod Węgrowem, chodziłam i fotografowałam. Chciałam tej małej ojczyzny zabrać jak najwięcej ze sobą. Bo jak bez niej żyć? — pyta Róża Figiel, katechetka która mieszkała na Targówku. Setki mieszkań bez flagi bolały zresztą nie tylko ją.

Dwa dni później, w gabinecie wicedyrektora Zespołu Szkół na Targówku trwała gorąca narada: dwie katechetki i Małgorzata Kozłowska, historyk, wicedyrektor szkoły. Na dyrektorskiej smyczy od kluczy wymowny napis: „Targówek — tu zaczyna się Warszawa”. Może też stąd, z blokowisk, na całą Polskę wyjdzie moda na narodowe barwy? Żeby polskiej młodzieży wywieszanie flagi nie kojarzyło się z obciachem. — Poprosimy o patronat Prezydenta RP, znajdziemy pieniądze, flagi muszą być. Zaczęły kalkulować: w sklepie flaga kosztuje 16 złotych. Jakby kupiły tysiąc, dostaną rabat — 25 proc. Postanowiły, że będą szyć same, z uczniami, po kosztach — tysiące, setki tysięcy flag. Jeśli tylko uda się zarazić pomysłem kolejne szkoły... Ktoś rzucił hasło: „Podzielmy się flagą”. Dopisały: „Biało-czerwona symbolem narodowego bytu”. Kartkę z opisem celów akcji wkładały do kolejnych paczuszek z flagami. Na szkolnym zebraniu, jeszcze przed zimowymi feriami, prosili rodziców, by pomogli szyć. W każdej klasie ktoś wziął do domu paczkę pociętego materiału. Z pierwszej beli „wyszło” 70 flag.

— Wzięłam i ja — mówi Marta Polkowska-Dziekańska, babcia Anety z I d. — Dwóch synów wychowałam, to i na maszynie umiem... Obrębić, zostawić miejsce na drzewce, nic skomplikowanego — mówi, patrząc na zdjęcie syna, który po zatrzymaniu w 1981 r. za roznoszenie ulotek wyemigrował z Polski. — Boże, żeby to wtedy były takie czasy. Gdyby za flagę na 3 Maja nikt wtedy nie ścigał...

W szwalnię zamieniła się też biblioteka. Na stołach leżą bele biało-czerwonego materiału. Ślizga się, niewprawnym rękom trudno złapać równo. Dzieciaki, młodzież z Pragi, Bródna, Ząbek — większość pierwszy raz w życiu ma w ręku flagę. Ale tę lekcję zapamiętają do końca życia. W takich chwilach, przy fastrygowaniu biało-czerwonej, dojrzewa się szybciej. Więcej też znaczą wypisane przy wejściu do szkoły słowa patrona, Piotra Wysockiego: „Wszystko dla Ojczyzny, nic dla mnie”.

Rabat patriotyczny

Róża Figiel marzy: frunę nad Polską helikopterem, i wszędzie widzę biało-czerwoną powiewającą dumnie na wietrze. Morze flag...

Może się spełni. Pierwsze pieniądze dała dyrektor szkoły, Jolanta Malinowska-Bednarska. Róża Figiel zaczęła dzwonić po hurtowniach. Dwa tysiące złotych dorzuciły władze Targówka.

— Taka akcja, społecznie, patriotycznie. Żeby nikomu nie zabrakło flagi — tłumaczyła.

— Ile tego potrzeba? Bela, dwie?

— Na początek weźmiemy dziesięć, ale jak to chwyci, to będą się do pana kolejki ustawiały. Bądź pan Polakiem, patriotą — tłumaczyła.

Metr według cennika kosztował 13 zł. Dla akcji, dla Róży Figiel — blisko trzykrotnie mniej. Nawet w tygodniu żałoby, gdy Jerzy Maćkówka z firmy Antex mógł sprzedać każdą ilość i po dowolnie wysokiej cenie.

Patriotą („dziadek był piłsudczykiem”) okazał się też właściciel Drukarni Auto-Graf, który za darmo wydrukował małe papierowe flagi. I zaproszenia na inaugurację, 28 kwietnia. I ulotki. Róża Figiel dokupiła patyczki od szaszłyków. 3,50 za dwieście sztuk. Uczniowie zostawali po lekcjach, żeby kleić proporczyki, ciąć materiał, fastrygować, pakować.

Lekcja ojczyzny

Maszynę przydźwigała z domu bibliotekarka. Pokazała dziewczynom, jak się obszywa. Przez kilkanaście dni, w przerwach między lekcjami, na godzinach wychowawczych, po zajęciach powstało ponad 600 flag, 120 na 80 centymetrów.

Prezydent był zachwycony. Maciej Łopiński, który w imieniu Lecha Kaczyńskiego odpisywał na prośbę o objęcie patronatem, wspomniał o „wielkim uznaniu dla pięknej inicjatywy”. Prezydent zdecydował też, że sam przekaże szkole kilkaset flag. Na uroczystej inauguracji miał być min. Władysław Stasiak.

Smoleńsk zmienił wiele. Ale nie przerwał akcji. 28 kwietnia zacznie się na Targówku, ale szkoła chce ten pomysł „sprzedać” dalej.

— To będzie lekcja patriotyzmu, nie tylko dla pokolenia młodych Polaków. Będziemy to robić do czasu, aż Polska — nasza ojczyzna w narodowe święta, 11 listopada oraz 2 i 3 maja, będzie spowita w biało-czerwone barwy — mówi Małgorzata Kozłowska.

Tuż przed Świętem Flagi dostali stoisko w Tesco. Flagi rozeszły się, jak świeże bułeczki. I prawie jak one — tanie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama