Życie wieczne zależy od polityków - to odważna teza, ale jak najbardziej prawdziwa. Dlatego chrześcijanin nie może powiedzieć "polityka mnie nie interesuje"
Proszę Państwa, życie wieczne zależy od polityków. Odważna to teza, ale jak najbardziej prawdziwa. I stawiam ją zupełnie świadomie. Nie tylko po to, by wywołać zdziwienie, ale by pokazać, jak dużo politycy mogą. Mogą pomóc w zbawieniu wiecznym, ale mogą też w nim przeszkodzić. Oczywiście wpływ polityków na szczęście wieczne jest tylko częściowy, ale wcale nie mały. Bo chociaż zbawieni jesteśmy łaską Boga, nie bez znaczenia są życiowe wybory każdego człowieka. A te w jakimś stopniu zależą od warunków, w których żyjemy.
A co robią politycy? Urządzają ludziom życie, co mądrze nazywane jest stanowieniem prawa i kształtowaniem opinii publicznej. Oczywiście wiele przepisów jest obojętnych z punktu widzenia zbawienia wiecznego. No bo jaki wpływ na zdobycie nieba może mieć np. prawo nakazujące rozliczanie PIT-u do końca kwietnia? Nie ma żadnego wpływu. Ale już zupełnie inaczej ma się sprawa z projektem ustawy o in vitro, zezwalającej m.in. na mrożenie ludzi w ciekłym azocie. Wielu pomyśli: skoro prawo na to zezwala, to widocznie nie ma w tym nic złego. I być może mimo wcześniejszych oporów zdecyduje się na zabieg. A to ma już poważne konsekwencje moralne.
Zgadli Państwo, ten dosyć przydługi wstęp ma być zachętą do wzięcia udziału w wyborach. Czasami można usłyszeć, że są one świętem demokracji. Nie lubię tego określenia, ponieważ jest wyświechtane, banalne i małe. I denerwuje mnie równie mocno, jak nazywanie jazdy na nartach białym szaleństwem. Pozwolę sobie nazwać wybory aktem religijnym. A zatem sprawa jest poważna, skoro od wyników głosowania pośrednio może zależeć czyjeś życie wieczne! Prezydent z racji swojej pozycji ma ogromny wpływ na stanowione prawo, a jeszcze większy na kształtowanie opinii publicznej, czyli tego, co ludzie myślą. Tak, bardzo chciałbym prezydenta, który miałby odwagę odwoływać się w swoim działaniu do prawa naturalnego. Który otwarcie zadeklarowałby, że przychodzi do polityki, by urządzać świat według chrześcijańskich wartości. Tego rodzaju deklaracja wcale nie stałaby w sprzeczności z kanonami demokracji. Skoro na przykład socjaliści idą do polityki, by urządzać świat po swojemu, to dlaczego chrześcijanie nie mieliby mieć tego samego prawa.
opr. mg/mg