Beatyfikacja dwóch Polaków-misjonarzy, zamordowanych w Peru 24 lata temu, podobnie jak chrzest Polski sprzed 1050 lat pokazują, jak wiara splata się z polityką. Pytanie - co jest pierwotne, co zaś wtórne?
Od śmierci dwóch polskich franciszkanów, o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego, minęły 24 lata. W sobotę, 5 grudnia, zostaną beatyfikowani w peruwiańskim mieście Chimbote. W ten sposób Kościół w Polsce wzbogaci się o dwóch nowych męczenników (piszemy o nich w GN 49/2015 na ss. 20—23).
Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie informacja o śmierci polskich zakonników. Nie tylko dlatego, że chodziło o Polaków, ale również dlatego, że wówczas, w latach dziewięćdziesiątych, do prześladowania chrześcijan nie dochodziło na taką skalę jak obecnie. Dlatego wiadomości o pojedynczych tragicznych wydarzeniach przykuwały uwagę. Inaczej niż dzisiaj. Eksterminacja chrześcijan — bo tak trzeba nazwać to, co dzieje się chociażby na Bliskim Wschodzie — niewielu obchodzi. Główne media europejskie tylko marginalnie pokazują dramat bliskowschodnich chrześcijan, a ponadto nawet największa tragedia, jeżeli trwa dłużej niż miesiąc, blaknie i odchodzi w cień. Znakomicie więc się stało, że z inicjatywy prof. Ryszarda Legutki odbył się w Krakowie Europejski Kongres w Obronie Chrześcijan. Patronat nad wydarzeniem objął prezydent Andrzej Duda, co oczywiście podniosło rangę tej inicjatywy. W zamyśle organizatorów Kongres ma być początkiem budowania jakiejś większej koalicji mającej przynajmniej ograniczyć prześladowanie chrześcijan. Jeżeli to się nie uda, za kilka lat w Iraku może nie być ani jednego chrześcijanina. Co jest wielce prawdopodobne, bo zbudowanie koalicji nie będzie łatwe. Niechęć do chrześcijaństwa jest w Europie mocno ugruntowana. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini nie odważyła się nawet powiedzieć, że chrześcijan należy bronić jako chrześcijan. Jeżeli już trzeba to robić, to — jej zdaniem — tylko w imię ogólnej zasady obrony wolności religijnej.
I na koniec krótkie pytanie: dlaczego Mieszko I przyjął chrzest? Przez długie lata odpowiadałem, że z powodu kalkulacji politycznych. Taką odpowiedź miałem wdrukowaną przez lata edukacji szkolnej. Nigdy jednak w szkole nie usłyszałem — chyba że rozmawiałem wtedy na lekcji — żeby Mieszko I przyjął chrzest z powodu wiary. A jak się okazuje, historycy nie mają żadnych poważnych argumentów wykluczających z decyzji Mieszka wiarę. Ochrzcił się, bo uwierzył w Jezusa Chrystusa (więcej na ss. 36—37).
opr. mg/mg