Kiedyś trzeba wyraźnie powiedzieć, że to najsłabsi najbardziej potrzebują pomocy.
Kiedyś trzeba wyraźnie powiedzieć, że to najsłabsi najbardziej potrzebują pomocy.
No nie! – przeleciało mi przez głowę na widok tęgiego pana w koszulce z białym napisem RODO – to już przesada... Minęło kilka sekund, zanim zorientowałem się, że napis na koszulce był nazwą topowego projektanta mody, a mnie się po prostu litery w oczach poprzestawiały. I trudno, żeby było inaczej. Te litery będą się nam śniły po nocach. Choć ja osobiście twierdzę, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jeśli nowe regulacje mają służyć dobru obywatela, którego dane są w XXI wieku jednym z najcenniejszych towarów na rynku – dlaczego nie? Jeśli dzięki nim sprzedawanie naszych danych przestanie być notoryczną praktyką, a ci, którzy się tego dopuszczają, będą karani srogo – jak najbardziej tak. Ale też sądzę, że jeśli sami nie będziemy roztropniejsi, to i tak nie zmieni się nic. Bo zmienianie systemu jest co prawda prostsze niż zmienianie nawyków pojedynczego człowieka, ale też o wiele mniej skuteczne.
Najwyższa Izba Kontroli 17 maja opublikowała raport zatytułowany „Informacja o wynikach kontroli w podmiotach leczniczych”. Czytając go, jak stwierdza Tomasz Rożek, można się pomylić co do daty publikacji. Jeden wiek wstecz: bakterie, wirusy i grzyby komfortowo rozwijające się w naszych szpitalnych placówkach, zakażenia szpitalne, często brudne ręce personelu... A że problem może dotyczyć nawet 800 tys. osób rocznie, milczeć o nim nie wolno. Ale znów pojawia się kwestia skuteczności: zmiana systemu czy raczej zachowań człowieka? Jak jedno połączyć z drugim? Jak sprawić, żebyśmy poczuli się choć trochę bardziej odpowiedzialni, zarówno za siebie, jak i za innych?
Opuszczenie po 40-dniowym proteście budynku Sejmu przez okupujące go osoby jest równie dobrą okazją do postawienia pytania o odpowiedzialną pomoc. Wiem, sprawa dotyczy kwestii bardzo delikatnych, rozstrzygnięć kosztownych dla budżetu i łatwych rozwiązań nie ma. Ale zdrowy rozsądek wystarczy, nie trzeba wielkiej lotności umysłu, by dostrzec, że warunki, jakie obecnie oferuje się niepełnosprawnym i ich opiekunom, kompromitują państwo (nie od wczoraj, nie od dzisiaj i nie od tej ekipy rządzącej). Kiedyś trzeba wyraźnie powiedzieć, że to najsłabsi najbardziej potrzebują pomocy. Wystarczyłoby może wejść do ich mieszkań, policzyć koszty utrzymania, które zawsze będą wyższe niż w przypadku osób bez niepełnosprawności, podejść jakoś... bardziej osobiście, żeby zrozumieć, że zmiany są niezbędne i absolutnie priorytetowe.
Ileż to lat temu zespół Rezerwat śpiewał: „Zaopiekuj się mną, nawet gdy nie będę chciał”...? Nie pamiętam. Ale po latach mam ochotę zaśpiewać „nie opiekuj się mną, zwłaszcza gdy nie będę chciał...”. W sumie chodzi o to, że nie potrzeba mi napisu na plastikowym kubku do kawy „Uwaga! Gorące!”, bo wiem, że kupuję gorącą kawę i wiem, co to jest gorąca kawa. Nikogo nie zamierzam pozywać do sądu, jeśli się poparzę na skutek własnej głupoty lub chwilowej niefrasobliwości. Ba – czuję się niezręcznie, jeśli usiłuje mi się wmówić, że nie dam sobie rady sam, bez pomocy systemu. Chętnie odstąpię troskę o siebie innym. Tym, którzy naprawdę jej potrzebują.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac