O wojnie bolszewicko-polskiej z dr. Tadeuszem Krawczakiem, dyrektorem Archiwum Akt Nowych, rozmawia Radek Molenda
"Idziemy" nr 33/2010
O wojnie bolszewicko-polskiej mówi się niekiedy, że to była wojna niewypowiedziana. Czy słusznie?
Oficjalnie była niewypowiedziana, ale pytanie, czy taka była rzeczywiście, jest zasadne. Polska dążyła ku niepodległości, wychodząc ze słusznego założenia, że Polacy sięgają po spuściznę Rzeczpospolitej rozdartej pod koniec XVIII w. Tymczasem po tę samą — naszą — spuściznę sięgały wojska bolszewickie. Z jednej strony ówczesna Rosja deklarowała anulowanie traktatów rozbiorowych, a z drugiej — po swojemu rozumiała nasze prawo do wolności. W rzeczywistości w bolszewickich planach nie było miejsca na Polskę niepodległą. Obnażają to wystąpienia Lenina i Trockiego. Ten ostatni wręcz apeluje — 13 listopada 1918 r. — o przeniesienie rewolucji „po trupie Polski na Zachód”. I dowodzący formalnie wojskami bolszewickimi praporszczyk Krylenko tę doktrynę realizuje!
Wciąż także nie może się do naszej historiografii i powszechnej świadomości przebić wiedza o tajnym układzie bolszewicko-niemieckim z grudnia 1917 r. (za wykradzenie jego tekstu i przekazanie go do Warszawy bracia Lutosławscy zostali w kwietniu 1918 r. przez Czeka zastrzeleni). Obie strony porozumiały się wtedy, że nie dopuszczą do powstania niepodległego państwa polskiego i polskiego wojska, które mogłoby być gwarantem tejże niepodległości. Określały też strefy wpływów na ziemiach polskich i antypolskie strategie współdziałania. Konsekwencją było uderzenie Rosjan na formacje polskie, które tworzyły się po rewolucji lutowej 1917 roku w wojsku rosyjskim. Ponadto, wycofująca się z Rosji ponad 100-tysięczna armia Ober-Ostu oddawała powoli tereny Rzeczpospolitej bolszewikom. Gdy zajęli oni Mińsk i Wilno, konfrontacja z odradzającą się polską armią była nieunikniona.
Jedna z wystaw przygotowanych na 90. rocznicę bitwy warszawskiej nosi tytuł „Wojna światów 1920”. To była wojna dwóch cywilizacji?
Z pewnością. Przed komunizmem jako takim przestrzegał już Pius IX. w swojej encyklice z 1846 r. W kwietniu 1918 r. wizytatorem apostolskim, a po odzyskaniu niepodległości nuncjuszem apostolskim w Polsce był Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI. Przeżył on najazd bolszewicki w 1920 r., stąd encyklika „Divini Redemptoris” o bezbożnym komunizmie z 19 marca 1937 r. była wynikiem jego osobistych doświadczeń.
Sposób postępowania bolszewików od samego początku był zaprzeczeniem ładu chrześcijańskiego i Polacy, zwłaszcza ci w Rosji, zdawali sobie sprawę z zagrożeń, które komunizm niesie. To, co przynosili do Polski bolszewicy — ich stosunek do Kościoła, religii, wartości, nie mówiąc już o mordach i czysto fizycznym terrorze — dobrze przedstawiają opowiadania Izaaka Babla, który był komisarzem w I Armii Konnej. Mamy też relacje z tego, co się działo pod Wyszkowem, czyli jak postępowała kawaleria Gaj-Chana w kierunku północnym, jak dokonywano mordów, obdzierano ludzi ze skóry, bezczeszczono kościoły itd. Polskie plakaty z czasów wojny 1920 r. nawołujące: „Twierdzą nam będzie każdy próg”, pokazujące krzyż na tle gruzów, gwałcone kobiety — to wszystko odzwierciedlało rzeczywistość.
Wojna dwóch cywilizacji opierała się nie tylko na wątku klasowym, ale także narodowościowym, na — można powiedzieć — napuszczaniu przez komunistów jednych Polaków na drugich. Pogrom dworów na Wschodzie dobrze ilustruje „Pożoga” Zofii Kossak. To, jak następowała tam likwidacja cywilizacji łacińskiej, widoczne jest także w pierwszym tomie „Sławy i chwały” Jarosława Iwaszkiewicza.
Przypominają się słowa lorda Edgara d'Abernona, że bitwa warszawska była 18. decydującą bitwą w dziejach świata. A jak wtedy świat oceniał komunizm i tę bitwę?
Postawa państw Ententy, szczególnie Anglii, wobec nowej idei rewolucyjnej ciągnącej ze Wschodu, była niejednoznaczna. Jak zachowaliby się podatni na rewolucyjne idee Francuzi — trudno powiedzieć. Wprawdzie jedyna, niewielka pomoc militarna, jaką dostaliśmy, przyszła od marszałka Focha, jednak nastroje części francuskich robotników były antypolskie. Podobnie było we Włoszech i w Czechach. Ruchem rewolucyjnym zostały ogarnięte Niemcy. To przecież wywiad niemiecki przewiózł Lenina i towarzyszy w zaplombowanych wagonach dyplomatycznych do Rosji. Na Węgrzech było komunistyczne powstanie Béli Kuna. Niemal pewne jest, że gdyby Armia Czerwona wzmocniła te rewolucje swoimi garnizonami, to geopolityczny podział Europy wyglądałby mniej więcej tak samo, jak po II wojnie światowej. Dlatego trzeba przypominać, ze Polacy ten pochód komunizmu na Zachód zatrzymali.
Jaka Polska wyłaniała się z planów Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego w Białymstoku?
Komitet — z Dzierżyńskim, Konem i Marchlewskim na czele — wydał szereg dokumentów normatywnych, które pokazują, jak wyglądałaby polska republika sowiecka, gdyby zwyciężyła Armia Czerwona. Język polski miał być używany jako trzeci — po rosyjskim i jidysz. Wiara katolicka miała być ograniczona do sfery czysto prywatnej, nawet na chrzest dziecka trzeba by było mieć pozwolenie komisarzy itd., itp.
Dokumenty dotyczące ustroju nie pozostawiały żadnych złudzeń tym, który liczyli, że nowa władza będzie rozdawać ziemię. Bolszewicy wkraczając do majątków ziemskich, zajmowali wszystko, co się dało i zapędzali ludzi do pracy na rzecz zwycięzcy. Dopiero kiedy Lenin zorientował się, że nastroje ludności polskiej są całkiem inne, niż wynikało to z informacji komunistów, wysłał Dzierżyńskiemu depeszę, żeby rozdawać ziemie. Ale się spóźnił i było już po rozstrzygnięciu bitwy warszawskiej.
Jaki wkład w Cud na Wisłą mieli zwykli Polacy, mieszkańcy stolicy?
Nasza armia nie miała ani zaplecza zbrojeniowego, ani dyplomatycznego, tzn. oparcia w Europie. Zwyciężyła postawą polskiego żołnierza, ale nie tylko. I to także jest pewien cud. Bolszewicy zawiedli się na polskich robotnikach i — w mniejszym stopniu — na chłopach. Świat robotniczy autobusami przerzucany był pod stolicę i walczył z bolszewikami, gremialnie do walki zgłaszali się uczniowie szkół średnich. Nie tylko harcerze, ale wszyscy. Całe klasy.
Osobny temat to wkład duchowieństwa, którego symbolem jest ks. Ignacy Skorupka. Trzeba też pamiętać o jasnogórskiej odezwie biskupów na czele z kard. Kakowskim, z 27 lipca 1920 r., w której wzywali naród do obrony zagrożonej ojczyzny, a najlepszych kapłanów — do wstępowania do wojska jako kapelanów. Uderza także postawa wspomnianego nuncjusza apostolskiego Achillesa Rattiego. Kiedy — z wyjątkiem przedstawiciela Włoch i Stanów Zjednoczonych — cały korpus dyplomatyczny ucieka z Warszawy, on wraz z dowódcą armii ochotniczej, gen. Hallerem, objeżdża przedpola na odcinku radzymińskim. To doświadczenie zderzenia się z wojującym bolszewizmem przeniesie na swój pontyfikat, kiedy będzie już Piusem XI.
Pomija się na ogół temat niewykorzystania przez Polskę zwycięstwa w bitwie warszawskiej w rokowaniach traktatu pokojowego z 1921 r. Dlaczego tak się stało?
Niestety, strona polska, Jan Dąbski i ci, którzy wraz z nim brali udział w rokowaniach, zachowywali się w Rydze tak, jakby Polska tę wojnę przegrała. Oddanie bolszewikom Mińszczyzny, czyli tej części Rzeczpospolitej, która sięgała po Berezynę czy nawet pod Smoleńsk, skazało na piekło bolszewizmu kilkanaście milionów mieszkających tam ludzi o polskich korzeniach i będących częścią zachodniej cywilizacji. Jednoznacznie ocenił to ich duszpasterz, kandydat na ołtarze, bp. Zygmunt Łoziński, kiedy świętującym pokój ryski Dąbskiemu i jego pacyfistom podziękował za „sprzedanie jego diecezjan”. Z niedawno pozyskanych przez Archiwum Akt Nowych dokumentów wynika, że podobny osąd, iż polska delegacja przyjęła postawę kapitulancką, miał także marszałek Piłsudski.
Po raz kolejny więc krew żołnierza polskiego i ofiarność społeczeństwa, która zaowocowała zwycięstwem, zostały częściowo zmarnowane przez polityków. Inna sprawa, że Rosjanie wielu postanowień traktatu ryskiego i tak nie dotrzymali.
Czy Polacy podziękowali za to zwycięstwo? Modlił się o nie cały naród, a postawa Kościoła — żeby wspomnieć choćby komitety parafialne i jasnogórską odezwę do narodu — była jednoznaczna.
Wydawało się, że nastąpi jakiś ogólnonarodowy akt dziękczynny. O to, by w tej intencji zjawiły się u jasnogórskiej Królowej Korony Polskiej władze Rzeczypospolitej i episkopat wraz z całym narodem, apelował bp przemyski, św. Józef Sebastian Pelczar. Jednak do takiego aktu nie doszło. Nie doczekawszy się innych inicjatyw, Piłsudski pojechał w 1921 na Jasną Górę jedynie ze swoim otoczeniem, bez żadnego nagłośnienia tego wydarzenia. Wziął udział w dziękczynnej Mszy św.
Tu znów znamienna jest postawa nuncjusza bp Achillesa Ratti. Dzięki niemu powstał kościół Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku jako wotum za zwycięstwo 1920 r. Takich kościołów w Polsce powstało kilka. Natomiast już jako Pius XI Achilles Ratti — by upamiętnić bitwę warszawską — zamówił do swojej kaplicy w Castel Gandolfo obraz Jana Rosena „Matka Boża, Królowa świętych polskich” przypominający to zwycięstwo. Jego szkic znajduje się przy ul. Miodowej 17. Na obrazie, oprócz Matki Bożej i świętych uwieczniono także m.in. postaci króla Jana II Sobieskiego i Józefa Piłsudskiego z buławą marszałkowską w ręku. Jeden obronił Europę przed zalewem islamu, drugi — przez zalewem komunizmu.
*****
Dr Tadeusz Krawczak (1950), historyk, wieloletni pracownik naukowy i wykładowca akademicki, od jesieni 1994 r. do listopada 2003 r. oraz ponownie od czerwca br. dyrektor Archiwum Akt Nowych.
opr. aś/aś