Chciałbym, aby nie zabrakło dziewczyn, kobiet świadomych swej seksualności, a także godności
"Idziemy" nr 22/2011
W ostatnim czasie jednym z głównych tematów światowych mediów było aresztowanie szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique’a Straussa-Kahna, który został oskarżony o próbę gwałtu na pokojówce w nowojorskim hotelu. Swoją drogą można z niepokojem zapytać, kto, do licha, nami rządzi. Wszak szef MFW ma bardzo dużą władzę i od jego decyzji zależą finanse całych państw. Byłoby zatrważające, gdyby się potwierdziło, że decyzje te znajdowały się w gestii erotomana, który nie panuje nad swoją wynaturzoną chucią.
Znana ze skrajnie feministycznych poglądów prof. Magdalena Środa oburzyła się w jednym ze swoich tekstów, że panowie dyskutujący o sprawie Straussa-Kahna w programie „Kawa na ławę” w TVN 24 byli generalnie rozbawieni, a w ich wypowiedziach nie padło kluczowe – zdaniem Środy – słowo, a mianowicie „mężczyzna”. A przecież istota problemu – twierdzi pani filozof – polega na tym, że żyjemy w społeczeństwach, w których jest przyzwolenie na zachowania seksistowskie, czyli traktowanie kobiet jako obiektów seksualnych. Ostatecznie korzeniem zła „jest władza mężczyzn i podporządkowanie kobiet” – konkluduje Środa.
Obce mi jest patrzenie na rzeczywistość przez okulary takiej czy innej ideologii, na przykład ideologii pt. złe samce i niewinne, umęczone kobiety. Tym niemniej zgadzam się, że wielu mężczyzn uprzedmiotawia kobiety, patrząc na nie jak na przedmioty seksualne. Tyle że tutaj pojawia się druga strona medalu, a mianowicie, jak same kobiety postrzegają siebie, jak chcą być postrzegane, i jakimi metodami chcą zwrócić uwagę mężczyzn. Czy nie jest tak, że niekiedy same kobiety robią z siebie przedmioty seksualnego pożądania, bo sprawia im przyjemność widok zerkających na nich mężczyzn.
Śpieszę wyjaśnić, że nie sugeruję, iż pokojówka sprowokowała Straussa-Kahna, a zatem to jej wina. Niech go spotka zasłużona kara, jeśli oskarżenie się potwierdzi. Jest też dla mnie oczywiste, że wyzywający strój i zachowanie nie usprawiedliwiają seksualnej napaści ze strony mężczyzny. Ponadto zapewniam, że nie uważam, iż wszystkie kobiety powinny ubierać się jak zakonnice. Wręcz przeciwnie, elegancki, czasem wyszukany, ale stosowny do sytuacji strój kobiet czyni ten świat piękniejszym. A jeśli mówimy na przykład o balu, to i trochę seksapilu nie zaszkodzi. Oby z gustem i ze smakiem.
Tym bardziej ubolewam nad zalewem czegoś, co nazwałbym „stylem dziwki”. Można odnieść wrażenie, że niektóre współczesne piosenkarki mniej skupiają się na śpiewie, a bardziej na epatowaniu swoją odsłanianą na różne sposoby seksualnością. Kuriozalne są dla mnie programy we włoskiej telewizji, w których czterech starszych panów dyskutuje fachowo o piłce nożnej, a obok siedzi na wysokim stołku uśmiechnięta blondyna, której jedynym zadaniem jest eksponowanie długich nóg. Nie słyszałem, żeby włoskie organizacje kobiece protestowały przeciwko takiemu robieniu z kobiety słodkiej kretynki.
Niektóre kobiety zdają się nie mieć pojęcia, co to stosowność sytuacji. Są nawet takie, którym kościół myli się z dyskoteką. I podczas przyklękania wierni z tyłu mogą podziwiać ich stringi. Generalnie ubierają się wyzywająco. Czy nie zdają sobie z tego sprawy? Jakaś kobieta mogłaby mi odpowiedzieć, że ubiera się tak, jak jej wygodnie, a mężczyznom nic do tego. Tyle że trudno mi uwierzyć w to kryterium wygody. Mam wrażenie, że wiele kobiet potrafi znosić niewygodę, aby tylko zwracać swą seksualnością uwagę i budzić w ten sposób zainteresowanie. Dobrze wiedzą, że to działa i chcą, żeby działało na mężczyzn, ku zazdrości koleżanek. Czyż to nie są seksistowskie zachowania?
Chciałbym, aby nie zabrakło dziewczyn, kobiet świadomych swej seksualności, a także godności, którym nie brakuje wyczucia stosownego piękna i odwagi, aby przeciwstawić się żenującemu, ale propagowanemu stylowi spod latarni rodem.
opr. aś/aś