Pora na odważnych i wiernych kapłanów, którzy nie wstydzą się swojego powołania i kapłańskiego stroju
"Idziemy" nr 37/2014
Pora na odważnych i wiernych kapłanów, którzy nie wstydzą się swojego powołania i kapłańskiego stroju. Mogą masoni, mogą geje, dlaczego my nie możemy?
Tego jeszcze w Polsce nie było! Muzeum Narodowe w Warszawie od 11 września 2014 do 11 stycznia 2015 prezentuje wystawę „Masoneria. Pro publico bono”. Sukces komercyjny przedsięwzięcia jest raczej pewny, bo wszystko, co owiane jest atmosferą tajemniczości, budzi w nas szczególne zainteresowanie. A taką właśnie tajemniczą i hermetyczną organizacją, posługującą się niezrozumiałymi dla wielu symbolami, jest masoneria.
Jednak nie sukces komercyjny zdaje się być pierwszym celem wspomnianej wystawy. Jej kurator, prof. Tadeusz Cegielski, mason i wielki mistrz honorowy Wielkiej Loży Narodowej Polski od dawna nie ukrywa, że jego celem jest spektakularny coming out masonerii w Polsce. W jednym z wywiadów dla lewicowego „Przeglądu”, tak mówił przed ponad dwoma laty o planowanej wystawie: „To nowatorskie – nie tylko na naszym gruncie – przedsięwzięcie. Ma pokazać świat widziany oczyma wolnomularzy. Być może odrobinę lepszy od tego naszego świata. Lepszy, gdyż racjonalniej, a więc i bardziej moralnie ułożony. Zarazem piękny w sensie estetycznym. (…) Może po tej wystawie trudniej będzie straszyć masonem?”.
Chodzi o pokazanie ludziom takiego obrazu masonerii, jaki chcą nam pokazać sami masoni. Obrazu wyidealizowanego stowarzyszenia, do którego należeli i należą wielcy patrioci, intelektualiści, politycy, a zdarzało się, że nawet i duchowni – niestety. Nie zobaczymy tam niczego, co by przypominało rolę masonów w krwawym prześladowaniu katolików w Portugalii w czasie objawień maryjnych w Fatimie, o pełnych zdziczenia antypapieskich manifestacjach w tym samym czasie w Rzymie, czy o masońskim terrorze wymierzonym przeciwko katolikom w Meksyku, o czym przypomina głośny film „Cristiada”. Warszawska wystawa ma pokazywać wyłącznie pozytywny wpływ masonerii na życie publiczne, zgodnie ze swoim tytułem: „Pro publico bono” („Dla dobra publicznego, wspólnego”). Ma oswajać z masonerią. Jest pomyślana tak, aby każdy z oglądających w kolejnych salach przeszedł w skrócie wszystkie stopnie masońskiego wtajemniczenia i został przekonany, że nie ma w tym nic podejrzanego. Chodzi o odmitologizowanie wolnomularstwa i wzbudzenie pozytywnego zainteresowania, wręcz podziwu oraz szacunku dla dawnych i obecnych masonów jako dla elity nowoczesnego społeczeństwa. W ten cel wpisuje się także cykl kilkudziesięciu wykładów i prelekcji rozpisanych na wszystkie tygodnie trwania wystawy.
Masoneria, które formalnie odrodziła się w Polsce po Okrągłym Stole, usiłuje nadrobić w ten sposób swoje zapóźnienie wobec siostrzanych lóż na zachodzie Europy. W strukturze Unii Europejskiej loże masońskie mają bowiem takie samo osadzenie prawne jak przedstawicielstwo episkopatów krajów członkowskich. We Francji z przynależnością do masonerii nie kryje się już wielu ministrów obecnego rządu. José Gulino, wielki mistrz Wielkiego Wschodu, najbardziej wpływowej loży masońskiej, w wywiadzie udzielonym przed dwoma laty dziennikowi „Le Figaro” zadeklarował bez ogródek: „Chcemy mieć wpływ na życie polityczne, ponieważ bronimy określonych wartości: Republiki, wolności, równości, braterstwa i laickości”. Zapowiedział aktywne i czujne zajmowanie się projektami zmian w prawie dotyczących eutanazji, bankowości, szkolnictwa, a także dążenie do wprowadzenia „małżeństwa dla wszystkich”, także dla par homoseksualnych. Że zajęli się skutecznie, to już we Francji widać. Jak opisywała Maja Narbutt w „Rzeczpospolitej” z 16 grudnia 2012 r., wielki mistrz Gulino publicznie oświadczył, że Kościół katolicki i inne religie nie mogą wypowiadać się w kwestii małżeństw homoseksualnych, gdyż „nie powinny zajmować stanowiska w kwestiach związanych ze sferą publiczną” i „wtrącać się w sprawy Republiki”. Skąd my to już znamy?
Ale to nie pora na kapitulację. Potrzeba raczej naszego coming out w przestrzeń publiczną? Mogą masoni, mogą geje, dlaczego my nie możemy? Jedna akcja „Nie wstydzę się Chrystusa”, w którą angażują się znani świeccy w Kościele, to zdecydowanie za mało. Pora także na odważnych i wiernych kapłanów, którzy nie wstydzą się swojego powołania i kapłańskiego stroju. Święto Podwyższenia Krzyża to dobry dzień, aby około godziny 15.00 wyjść w sutannie na spacer Traktem Królewskim w Warszawie, Piotrkowską w Łodzi czy Długim Targiem w Gdańsku. Najlepiej indywidualnie. Niech nas zobaczą ci, którzy potrzebują człowieka w sutannie jako znaku, że nie są w tym świecie sami, bo Bóg nie zostawia swojego ludu bez pasterzy. Zatem do niedzieli!
opr. aś/aś