Spotkanie w Krzyżowej u progu lat 90. miało głęboki wymiar duchowy: wyrażało pragnienie pojednania między Polakami a Niemcami. Niestety i wtedy, i dziś, wielu ludziom trudno jest to pojąć i doszukują się wyłącznie motywów politycznych
Rozmowa z arcybiskupem Alfonsem Nossolem, emerytowanym ordynariuszem Diecezji Opolskiej.
Mój przyjazd do Kamienia Śląskiego zbiegł się z niedawnymi obchodami 85. rocznicy urodzin i 40 - leciem posługi biskupiej. księdza Arcybiskupa Alfonsa Nossola - emerytowanego ordynariusza Diecezji Opolskiej .
Nasza rozmowa miała dotyczyć świętego naszych czasów - ojca Maksymiliana Kolbe, o którym kilka lat wcześniej napisałem skromną książkę.
Ksiądz arcybiskup Alfons Nossol: W związku z watykańską , papieską inicjatywą związaną z beatyfikacją, a następnie kanonizacją ojca Maksymiliana Kolbe zaproponowano mi napisanie artykułu w zeszytach KUL-u, bym się odniósł do kwestii jego męczeństwa, którą reżim komunistyczny mógł zaakceptować, nie chciał jednak uznać twórcy Niepokalanowa jako wyznawcy. W swojej publikacji dowodziłem, że ojciec Maksymilian Kolbe powinien zostać zarówno świętym, jak i wyznawcą, stwierdzając, iż stał się on naszym drogowskazem ku cywilizacji miłości. Artykuł o ojcu Maksymilianie napisałem również w języku niemieckim, ponieważ wówczas w Niemczech niewiele osób o nim wiedziało . Mało tego, jego działalność wcześniej próbowano w Niemczech czasem nawet skazić polityką. Podkreślałem, że ojciec Maksymilian całym swoim życiem i finalnym jego aktem, jakim było oddanie życia za drugiego człowieka w piekle Auschwitz, zbudował fundament pod cywilizację miłości, którą po raz pierwszy uznał Paweł VI, a następnie rozbudował Jan Paweł II . Brałem często udział w sympozjach, gdzie zagadnienie cywilizacji miłości dochodziło do głosu. Miało być ono ratunkiem dla człowieka we współczesnym świecie, w którym zagadnienie wiary było często ideologizowane, a nie pogłębiane teologicznie.
Jednak współczesny świat polityki nie może obyć się bez ideologizacji, zatem istnieje nadal niebezpieczeństwo, że ponownie odżyją stare demony, że pojawią się również nowe.
Właśnie dlatego trzeba uzmysłowić sobie co legło u podstawy złych idei. Wszędzie tam, gdzie zideologizowano wiarę zaczynały płonąć stosy. Wiara bowiem operuje relacjami personalnymi, zaś ideologia prędzej lub później czyni człowieka rzeczą. W ideologiach za wszelką cenę ratuje się ideę pomijając człowieka, marginalizując go wręcz do rzeczy.
Ksiądz Arcybiskup dowodzi, iż człowiek, który zginął w Auschwitz z rąk nazistowskich oprawców otworzył bramę do przyszłego pojednania polsko-niemieckiego?
Potwierdzam raz jeszcze w artykule o ojcu Maksymiliana Kolbe przedstawiłem go zarówno jako męczennika i jako wyznawcę. Reżym komunistyczny akceptował go jako męczennika, a nie jako wyznawcę, który przygotował cywilizację miłości. Już wtedy w naszym kościele, biorąc pod uwagę dzieło życia ojca Maksymiliana Kolbe, podjęto działania mające na celu doprowadzić do pojednania polsko -niemieckiego, zwłaszcza, iż było to po słynnej wymianie listów obojga episkopatów. Zaczęła się głęboka, teologiczna dysputa między naszymi kościołami. Po kilkunastu latach, na bazie tego dialogu, do rozmów przystąpili politycy, jak również obywatele obu narodów. Ostatecznie 12 listopada 1989 r. nastąpiło spotkanie w Krzyżowej, gdzie kanclerz Helmut Kohl i nasz pierwszy niekomunistyczny premier rządu, Tadeusz Mazowiecki, przekazali sobie znak pokoju i pojednania.
Dlaczego dla tak ważnego momentu historycznego nie wybrano znanej i czczonej w całej Polsce Góry św. Anny?
Kanclerzowi Niemiec bardzo zależało, by ten akt pojednania nastąpił podczas celebrowania mszy św. na Górze Św. Anny. Jego zdaniem waga tego wydarzenia byłaby większa zarówno w aspekcie religijnym, jak i politycznym.
Tak się jednak nie stało. Czy ksiądz arcybiskup zna kulisy storpedowania tej inicjatywy?
Mszy św. Górze św. Anny przeszkodzili przeciwnicy pojednania. Wystąpili z ostrym sprzeciwem i groźbą, że na polską Górę nie wpuszczą żadnego niemieckiego kanclerza. Ówczesny premier Tadeusz Mazowiecki, był wówczas politycznie zbyt słaby, żeby przeciwstawić się tej grupie nacisku. Poprosił mnie do Warszawy i oświadczył, iż musimy na historyczne spotkanie z Helmutem Kohlem szukać nowego miejsca.
Dlaczego wybór padł na dolnośląską Krzyżową, miejscowość nieznaną dla większości Polaków, również i dla Niemców?
Wpadliśmy na pomysł, żeby wybrać dolnośląską Krzyżową ze względu na jej historyczne powiązania z osobą Helmuta Jamesa von Moltke - protestanta, głęboko wierzącego chrześcijanina oraz organizatora tzw. „Kręgu z Krzyżowej”, czyli ścisłego i tajnego zrzeszenia przeciwników narodowego socjalizmu. Moltke dążył do stworzenia nowych Niemiec, przede wszystkich chciał przerwać dalsze zabijanie. Uważał jednak, iż nowe demokratyczne Niemcy nie mogą mieć początku naznaczonego mordem, nawet takiego tyrana jakim był Hitler. Spisek przeciwko Fuhrerowi 20 lipca 1944 roku dla jego uczestników skończył się tragicznie. W czasie śledztwa wyszło na jaw, że cześć spiskowców bywała w posiadłości Jamesa von Moltke. Jego los został również przesądzony. W styczniu 1944 został aresztowany przez Gestapo wraz z innymi członkami Kręgu z Krzyżowej i stanął przed tzw. trybunałem ludowym. Został 11 stycznia 1945 skazany na śmierć i 23 stycznia powieszony w więzieniu. Ponieważ brakowało dowodów na jego udział w spisku na Fuhrera, skazano go za sam zamiar stworzenia po upadku Hitlera nowych demokratycznych Niemiec.
Jak ksiądz Arcybiskup zapamiętał historyczną mszę świętą w Krzyżowej, którą odprawił?
Oj, był to niezwykle zimny dzień. A nasz premier Tadeusz Mazowiecki pojawił się w takim lekkim płaszczyku, Helmut Kohl oczywiście miał na sobie solidne płaszczysko. Nie mogli z Warszawy przylecieć helikopterem, bo była zła pogoda, więc przyjechali autobusem. Tadeusza Mazowieckiego poznałem wcześniej, kiedy był szefem Klubu Inteligencji Katolickiej. Czasami jak ktoś, z tych który miał w KIK-u wygłosić referat, a zawalił, to on do Lublina posyłał po mnie samochód, bym ratował sytuację. Stąd żeśmy się znali, być może dlatego prosił mnie, żebym to nabożeństwo przygotował.
W trakcie przygotowania mszy św. w Krzyżowej zaczęto na mnie wywierać nacisk, by w trakcie mszy św. pominąć przekazania sobie przez obu przywódców znaku pokoju. Podszedł do mnie „tajemniczy mężczyzna” i zaczął ostrzegać, że Niemcy nie mają na uwadze żadnych głębszych racji religijnych, chrześcijańskich, że im zależy jedynie na politycznym spektaklu. Argumentował, że kiedyś msza św. też była ważna, chociaż nie było przekazywania sobie znaku pokoju. Mocno naciskał, bym ten akt pominął. Nieco zirytowany odparłem, że II Sobór Watykański ustalił nową liturgię, gdzie przekazanie znaku pokoju podczas mszy św. stało się jej integralną częścią. Natomiast biskup ma obowiązek dbać, by wypełniać postanowienia soboru, a nie je torpedować. On jednak mocno nalegał, bym zrobił wyjątek od reguły. Bardzo zniecierpliwiony, trochę po kpiarsku, powiedziałem, że od tego obowiązku zwolnić mnie może jedynie Watykan. Ja jednak nie zatelefonuję — powiedziałem. Niech pan dzwoni... Więcej już go nie widziałem. Przekazanie znaku pokoju i pojednania, dokonanego przez kanclerza Niemiec i premiera Polski, dzięki środkom masowego przekazu obiegło cały świat. Był to zaczyn nowych relacji między sąsiadami. Twierdzę, że po Krzyżowej, runęły dwa okrutne mury: mur berliński i mur nienawiści między oboma narodami. Dlatego też symbolika wydarzenia w Krzyżowej była niezwykle ważna. Byłem szczęśliwy, że w dzieło pojednania zostałem zaangażowany w imieniu polskiego Episkopatu.
Czyli to prawdziwe pojednanie między polskim i niemieckim narodem zaczyna się od Kościoła?
Pojednanie polsko-niemieckie został zainicjowane przez chrześcijan, przez Kościół katolicki w Polsce i w Niemczech. Proces pojednania doprowadził w końcu do słynnego układu dotyczącego braterskich i pokojowych relacji między Polską i Niemcami. W Krzyżowej nastąpiło oficjalne uznanie granicy na Odrze i Nysie. Znaczenie Krzyżowej w tym względzie stało się fundamentem dobrosąsiedzkich relacji między sąsiadami i nie sądzę, by nawet incydentalne zawirowania mogły im przeszkodzić.
Jak obecnie ksiądz Arcybiskup ocenia ówczesne próby zakłócenia pojednania polsko — niemieckiego w Krzyżowej?
Pewni funkcjonariusze, mające wtedy duże wpływy w jeszcze słabym rządzie Mazowieckiego, byli przeciwni procesowi ułożenia dobrych stosunków Polski i Niemiec, dlatego też akt pojednania próbowali storpedować, ponieważ jego symbolika był jasna i czytelna nie tylko dla gremiów politycznych, lecz również dla miliony naszych rodaków i ich zachodnich sąsiadów. Kanclerzowi Helmutowi Kohlowi bardzo zależało, żeby jednak kiedyś być na Górze św. Anny, często z nim rozmawiałem telefonicznie, odwiedzałem go także w prywatnym domu, zawsze marzył o tym, że jak przyjedzie na moje zaproszenie do Kamienia Śląskiego, to pojedziemy na Górę Św. Anny i pomodlimy się. Był to człowiek niezwykle wierzący. Niestety, jego tragiczny w skutkach upadek ze schodów zniweczył te sentymentalne plany.
Chciałbym jeszcze powrócić do wspomnianego artykułu księdza Arcybiskupa w publikacji w KUL-u i postawionego w niej pytania: czy ojciec Maksymilian Kolbe ma być ogłoszony jako święty męczennik czy jako wyznawca?
W książce, którą wydano w Szwajcarii po tytułem „Człowiek potrzebuje teologii” mocno podkreśliłem, iż ojciec Maksymilian Kolbe przygotował drogę ku cywilizacji miłości i dialogu. Pisałem, owszem jest męczennikiem miłości, lecz równocześnie jest także wyznawcą. Swoje chrześcijaństwo pojmował bardzo realistycznie: to nie były puste słowa, lecz autentyczny czyn. Oddał życie za ojca rodziny. Uratowany przed śmiercią Franciszek Gajowniczek odwiedził mnie trzykrotnie w Opolu. Jednak swojej opowieści o św. Maksymilianie ani razu nie dokończył. Za każdym razem spazmatycznie płakał.
Czy osoba św. Maksymiliana może być wzorem w naszym nowoczesnym społeczeństwie, w którym za czymś gonimy i gdzie właściwie brakuje czasu na refleksję?
Nie tylko może, ale i jest. Ojciec Maksymilian Kolbe to święty naszej przyszłości, gdyż jego wiara była wiarą przeżywaną i doświadczoną, nacechowaną miłością, a tylko miłość może scalić zjednoczoną Europę jako autentyczną współnotę ducha. Jan Paweł II wielokronie mówił o prymacie wielu czynników, którymi powinniśmy się kierować. Trzeba bardziej być niż mieć, etyka zawsze musi stać przed techniką, a miłosierdzie przed sprawiedliwością. Prymaty te były wpisane w życie św. Maksymiliana. On ciągle dowodził, że jeśli człowiek nie chce żyć dla innych, to nie realizuje Ewangelii, nie idzie za Chrystusem. Święty Jan Paweł II na początku swojego pontyfikatu powiedział, o czym tak często zapominamy, że: „My, chrześcijanie, musimy usiłować zamieniać prawdę w miłość, pozwolić prawdzie wciąż przechodzić w miłość, czyniąc ją miłością”. Veritatem facere in caritate.
Co zaś dla księdza Arcybiskupa oznacza pojęcie prawdy i miłości?
Prawda i miłość warunkuje dialog, który jest macierzystym językiem całej ludzkości. Dialog umożliwia z wrogów czynić przeciwników, a przeciwników zamieniać w przyjaciół. To właśnie jest współczesny heroizm chrześcijaństwa. Dziś nikt nie wymaga od nas ofiary życia, zaś św. Maksymilian, składając największą ofiarę, wciąż w nas żyje, ponieważ konsekwentnie szedł drogą Chrystusa.
Rozmawiał Jerzy Przyłucki
opr. mg/mg