Artykuł Wojciecha Maziarskiego z „Gazety Wyborczej” z 2 lipca 2019 r. zawiera tezę, że „Stary Testament nie ma wiele wspólnego z Jezusem”. Co naprawdę mówi Biblia na ten temat?
Artykuł Wojciecha Maziarskiego z „Gazety Wyborczej” z 2 lipca 2019 r. zawiera tezę, że „Stary Testament nie ma wiele wspólnego z Jezusem”, a w słowach Chrystusa nie sposób znaleźć negatywną ocenę aktów homoseksualnych. Co naprawdę mówi Biblia na ten temat?
W tym kontekście narzucają się pytania o to, czy można odczytać cytaty z Pisma Świętego tak, jak uczynił to Wojciech Maziarski i inni dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Nade wszystko jednak nasuwa się pytania o rzeczywiste nauczanie Pisma świętego Starego i Nowego Testamentu dotyczące homoseksualizmu. W miarę wnikliwa jego prezentacja winna pomóc dostrzec, czy i jak to dziennikarskie odczytanie pojedynczych zdań odbiega od merytorycznej interpretacji orędzia Biblii o człowieku, którego Bóg „stworzył mężczyzną i kobietą” (Rdz 1,26).
W świetle nauczania całego Pisma Świętego relacje homoseksualne nie są z ustanowienia Bożego. Przeciwnie, są radykalnym zaprzeczeniem ustanowionej przez Stwórcę monogamicznej relacji miłości między mężczyzną i kobietą. Ta więź jako konstytutywne dla człowieka powołanie do miłości heteroseksualnej jest objawiona w Księdze Rodzaju, tak w pierwszym jak i w drugim opisie stworzenia świata i człowieka, a więc w tekstach uznanych już przez lud pierwszego Przymierza za mające zasadnicze znaczenie dla całego ST-u, co zostało potwierdzone przez Kościół apostolski w odniesieniu do całej Biblii, czyli ST i NT. Z uwagi na źródłowe wręcz znaczenie obydwu tych tekstów warto je przytoczyć: „A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. (…). Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (1,26-28a). W drugim opisie stworzenia człowieka prawda ta została przedstawiona w sposób jeszcze mocniejszy poprzez zastosowanie języka, który poprzez obrazy, oddziałuje nie tylko na intelekt, ale także na wolę i uczucia czytelnika: „Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». (…). Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, 23 mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». 24 Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (2,18.22-24).
„Obrazem i podobieństwem Boga” jest człowiek jako mężczyzna i jako kobieta, powołani do płodnej miłości, która rodzi nowe życie. I tylko dlatego ta więź obdarzona jest błogosławieństwem Stwórcy (1,28a). I tylko taka więź jest z woli Stwórcy remedium na pierwotną, czyli wpisaną w naturę istoty ludzkiej, samotność człowieka, której Bóg nie chce: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (2,18). Więź, która uzdrawia tę pierwotną samotność, opisana jest słowami: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (2,24).
W obydwu tych konstytutywnych dla człowieka jako stworzenia Bożego tekstach jest mowa o miłości heteroseksualnej. Ona jest błogosławiona. Ani czułe braterstwo, ani serdeczna przyjaźń (skądinąd wysławiane w Biblii) nie są dynamizmami odpowiedzialnymi za transcendującą pierwotną samotność kreację człowieka: tak mężczyzny jak i kobiety, a ponadto nie mają udziału w Bożym dziele stwarzania nowych istot ludzkich.
Jezus z Nazaretu całą mocą swego autorytetu wcielonego Syna Bożego nie tylko przywołuje tę absolutnie fundamentalną prawdę o człowieku jako mężczyźnie i kobiecie, ale nadaje ich więzi miłości charakter ostateczny i nierozerwalny. Tylko o więzi małżeńskiej mężczyzny i kobiety, mówi, że jest dziełem Boga: „co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,9; por. 1 Kor 7,10). Dla pierwszych, historycznych adresatów Jego nauczania problemem było to, czy wolno (czy jest rzeczą dobrą) oddalanie żony, a jeżeli tak, to w jakich sytuacjach przez nią spowodowanych mąż może wręczyć jej list rozwodowy. Nie zadawali pytań o relacje i akty homoseksualne, bo nauczanie ST-u w tej materii było dla nich całkowicie jasne. Co więcej, Nauczyciel z Nazaretu, który dał się im poznać z wielkiego miłosierdzia wobec „celników i grzeszników”, wobec jawnogrzesznic i kobiet pochwyconych na cudzołóstwie, doskonaląc tym samym w tych kwestiach nauczanie ST-u, w żadnym stopniu nie zmieniał tego, co Pięcioksiąg („Prawo”) mówił o relacjach i aktach homoseksualnych. Przeciwnie, oznajmił: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. 18 Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. 19 Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim” (Mt 5,17-19). W żadnej księdze ST-u nie ma przykładu jakiegoś „związku” osób tej samej płci, który byłby uznany za zgodny z Prawem (czyli z Torą rozumianą jako objawienie woli Boga Stwórcy i Boga Przymierza).
Księga Kapłańska, stanowiąca sam rdzeń Tory, nie zostawia żadnej wątpliwości w kwestii relacji homoseksualnych. Pośród zakazów dotyczących najcięższych wykroczeń przeciw ustanowionej przez Stwórcę miłości heteroseksualnej znajduje się niezwykle surowa ocena aktów homoseksualnych: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!” (18,22). Użyty tu hebrajski rzeczownik to‘ebah stosowany jest m.in. na określenie pogańskich idoli (por. Pwt 32,16; Iz 44,19), których kult obejmował także męską prostytucję sakralną. Budził on maksymalne (w sensie kultowym, moralnym i kulturowym) oburzenie, uznawany był za rzecz bardzo niemiłą, i był uznawany za główną przyczynę wyginięcia Kananejczyków: „Zaczął się również w kraju męski nierząd sakralny. Postępowali według wszelkich obrzydliwości pogan, których Pan wypędził sprzed Izraelitów” (1 Krl 14,24). A tak ocenie moralnej towarzyszy sankcja, ujęta w słowach: „Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13). Zagrożenie karą śmierci, a do tego nazwanie aktów homoseksualnych „obrzydliwością” wskazuje jednoznacznie na to, że stanowią one ciężkie wykroczenie przeciw woli Boga Stwórcy. Księgi ST-u nie podają przykładu zastosowania kary śmierci za ich praktykowanie. Może to świadczyć tylko o tym, że w społeczności ludu Przymierza nie miały one miejsca i były powszechnie uznawane za stanowczo zakazane przez Torę. Prawo maksymalnie surowo zakazujące ich pod karą śmierci było podyktowane z uwagi na silne naciski ze strony „kultury homoseksualnej” ludów, których Izraelici, wyznawcy niewidzialnego Boga JESTEM, nieustannie doznawali. Świadczą o tym dwa wydarzenia: jedno w Sodomie (por. Rdz 19,1-29), drugie w miejscowości Gabaa (por. Sdz 19).
Opowiedziany w Księdze Rodzaju grzech Sodomy (19,1-29) w istocie swej polegał na nienawiści mieszkańców miasta wobec mężczyzn, którzy przybyli w gościnę do Lota: „Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie mężczyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, 5 wywołali Lota i rzekli do niego: «Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić!» 6 Lot, który wyszedł do nich do wejścia, zaryglowawszy za sobą drzwi, 7 rzekł im: «Bracia moi, proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku! 8 Mam dwie córki, które jeszcze nie żyły z mężczyzną, pozwólcie, że je wyprowadzę do was; postąpicie z nimi, jak się wam podoba, bylebyście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są oni pod moim dachem!». Ale oni krzyknęli: «Odejdź precz!» I mówili: «Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić! Jeszcze gorzej z tobą możemy postąpić niż z nimi!» I rzucili się gwałtownie na tego męża, na Lota, inni zaś przybliżyli się, aby wyważyć drzwi” (19,4-9). Opowiedziane wydarzenie mieści się w tzw. cyklu Abrahama, czyli człowieka naznaczonego błogosławieństwem Boga, i stanowi negatywny kontrapunkt do gościnności i otwartości tego patriarchy, poświadczonej w poprzedzającym rozdziale (Rdz 18). W ten sposób ostateczny redaktor Księgi Rodzaju pokazuje nam Sodomę jako paradygmat miasta naznaczonego przekleństwem, które ściąga na siebie surowy sąd Boży i karę. W istocie jest ono pełne pychy i radykalnej nietolerancji wobec osób nie akceptujących relacji i aktów homoseksualnych. Dwaj przybysze, którzy znaleźli schronienie w domu Lota, musieli ostatecznie w pośpiechu uciekać, aby ocalić jego i swoje życie. Tak Sodoma postrzegana jest w wielu innych tradycjach ST i NT (por. Pwt 29,22; Iz 1,9; 13,19; Jr 49,18; Ez 16,56; Lm 4,6; Łk 17,29; 2 P 2,6). Jej grzech nie ogranicza się do obrzydliwych relacji homoseksualnych, które zdominowały życie w jej murach (zabrakło w niej „dziesięciu” sprawiedliwych – por. Rdz 18,32nn), ale osiąga miarę niegodziwości poprzez nienawiść naznaczoną przemocą względem osób heteroseksualnych (dwóch gości). Stawiają Lotowi ultimatum: „«Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi współżyć!» (19,5). A gdy Lot prosi, aby uszanowali heteroseksualnych przybyszów, zareagowali gwałtownie: „Ale oni krzyknęli: «Odejdź precz!» I mówili: «Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić! Jeszcze gorzej z tobą możemy postąpić niż z nimi!» I rzucili się gwałtownie na tego męża, na Lota, inni zaś przybliżyli się, aby wyważyć drzwi” (19,9). To nade wszystko taka postawa zbiorowej nienawiści względem mężczyzn heteroseksualnych, bezbronnych i przybyszów, jako destrukcyjny czynnik rozbijający najbardziej podstawowe więzi braterstwa między ludźmi i ducha wspólnoty ludzkiej otwartej na słabych, spotyka się z odpowiednio surową karą. Bóg jako „miłośnik życia” (Mdr 11,24) i Jego najwyższy obrońca kładzie w sposób zdecydowany kres przemocy homoseksualnej, niosącej śmierć tym, którym On „błogosławi”. Zaiste, dla Abrahama (i jego rodziny) błogosławieństwo Boże niesie bezpieczeństwo i nade wszystko niezliczone potomstwo (por. Rdz 15,5; 17,4-5; 22,17). Przekleństwo i sąd Boży, który przychodzi na kananejską Sodomę, a wywołane przez „obrzydliwość” i przemoc homoseksualną, nazwaną „ciężkim grzechem” (Rdz 13,13; 18,20), doprowadza do całkowitego zaniku życia, inaczej mówiąc do trwałej i opłakanej niepłodności.
Podobne wydarzenie prezentuje Księga Sędziów (rozdz.19-20). W tym przypadku przemocy natury seksualnej wobec lewity i jego żony dopuszczają się mężczyźni z pokolenia Beniamina, mieszkający w Gibea. Znalazłszy się w obcym mieście zostali przyjęci przez obywatela Gibea – starca (synonim mędrca), który podobnie jak Abraham ugościł ich, szanując i chroniąc ich nietykalność osobistą. Ale „przewrotni mężowie tego miasta otoczyli dom, a kołacząc we drzwi rzekli do starca, gospodarza owego domu: «Wyprowadź męża, który przekroczył próg twego domu, chcemy z nim obcować». 23 Człowiek ów, gospodarz domu, wyszedłszy do nich rzekł im: «Nie, bracia moi, proszę was, nie czyńcie tego zła, albowiem człowiek ten wszedł od mego domu, nie popełniajcie tego bezeceństwa. 24 Oto jest tu córka moja, dziewica, oraz jego żona, wyprowadzę je zaraz, obcujcie z nimi i róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie tego bezeceństwa». 25 Mężowie ci nie chcieli go usłuchać. Człowiek ten zatem zabrawszy swoją żonę wyprowadził ją na zewnątrz. A oni z nią obcowali i dopuszczali się na niej gwałtu przez całą noc aż do świtu. Puścili ją wolno dopiero wtedy, gdy wschodziła zorza” (19,22-25). Demonstracja przemocy seksualnej ze strony „przewrotnych mężczyzn” Gibea (w odniesieniu do lewity i w odniesieniu do kobiety) została bardzo surowo ukarana przez mężczyzn z pozostałych pokoleń izraelskich, świadomych powołania mężczyzny i kobiety do życia w małżeństwie. Konsultując swoje działanie z Bogiem ukarali śmiercią tych, którzy zawinili przemocą homo- i heteroseksualną, o której świadczą słowa nieszczęsnego lewity-przybysza: „Mężowie z Gibea wystąpili przeciwko mnie i w nocy otoczyli dom, w którym przebywałem, z zamiarem pozbawienia mnie życia. Żonę moją tak zgwałcili, że umarła” (Sdz 20,5). Wraz z nimi zginęli ci, którzy tę przemoc tolerowali, nawet jeżeli byli „braćmi” w stosunku do wszystkich, którzy wymierzali im stosowną karę (por. 20,23.28).
Z analizy obydwu epizodów (Rdz 19 i Sdz 19-20), a także z prawa zapisanego w Księdze Kapłańskiej (18,22; 20,13) jasno wynika, że Tora (jako historia i jako prawo) w sposób niezwykle zdecydowany broni relacji heteroseksualnych i je propaguje, ponieważ są one otwarte na przekazywanie życia, zgodnie z przykazaniem Stwórcy (Rdz 1,28). Rzecz jasna, chodzi o relacje heteroseksualne wewnątrz ważnie zawartego małżeństwa. Z kolei relacje i akty homoseksualne uznaje za pozbawione błogosławieństwa Stwórcy. Jako takie prowadzą one mężczyzn, którzy w nich uczestniczą, do największego nieszczęścia w optyce ST-u, a mianowicie do śmierci bez żadnego potomstwa. A Jezus z Nazaretu, owszem, zawiesił Torę kultową, czyli prawa dotyczące m.in. świętowania szabatu, prawa o osobach i pokarmach czystych i nieczystych, prawa o ofiarach i świątyni. Ale relację małżeńską i wpisaną weń seksualną więź między mężczyzną i kobietą (oraz to, co jest z nią sprzeczne, a o czym mówi Księga Powtórzonego Prawa czy Księga Kapłańska) odniósł do tego, co zamierzył Stwórca: „Na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mk 10,6-8). W ten sposób nie dezaktualizuje nauczania Pięcioksięgu, nie „znosi Prawa”, ale je uwydatnia i nadaje moc obowiązującą w odniesieniu do Jego uczniów, którym objawia reguły życia dla Królestwa Bożego!
W Liście do Rzymian, uznawanym za ewangelię św. Pawła, świadka Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, znajdujemy – podzielaną przez Kościół apostolski – naukę na temat praktyk homoseksualnych. Stanowi ona integralną część mowy, która dotyczy najważniejszego tematu, a mianowicie zbawienia poprzez usprawiedliwienie na mocy wiary w Chrystusa, Syna Bożego. Apostoł rozpoczyna ją od zasadniczego opisu stanu świata, który nie uczestniczy jeszcze w zbawieniu: „Doprawdy, gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta” (Rz 1,18). Temu światu głosi Dobrą Nowinę, która „jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka” (1,16). Tak jak Ewangelia skierowana jest do wszystkich wierzących (παντὶ τῷ πιστεύοντι; 1,16), tak też gniew Boży wylewa się z nieba na wszelką (ἐπὶ πᾶσαν) bezbożności i nieprawość (1,18). Objawienie gniewu jest zatem paralelne do objawienia się zbawczej Bożej sprawiedliwości. Mają one (gniew i sprawiedliwość) charakter uniwersalny. Przyczyną skłaniającą Boga do gniewu są zachowania nie tylko niezgodne z Prawem („nie-prawość” – w.16), ale i z prawdą: „Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo” (1,25). Chodzi o kłamstwo, którym jest porzucenie wiary w jedynego Boga Stwórcę na rzecz politeistycznego bałwochwalstwa, maksymalnie relatywizującego religię jako taką. Już Księga Mądrości wspomina o obrzydliwych dla Boga grzechach przeciwko naturze, rozprzężeniu w małżeństwach, cudzołóstwie i rozpuście (Mdr 14,26), a ich źródła autor natchniony upatruje w kulcie bożków (Mdr 14,27), co pozwala także dostrzec pokrewieństwo z myślą Pawła.
To, jak Prawo reguluje zgodnie z wolą Stwórcy relacje między ludźmi w sferze seksualności, zostało ukazane powyżej. Można dodać dwa teksty św. Pawła, gdzie w miejsce doczesnej kary śmierci (jak w Kpł 18,22; 20,13) sankcją za akty homoseksualne jest nie odziedziczenie Królestwa Bożego, a więc mocno zarysowana możliwość utraty zbawienia: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, 10 ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6,9-10; por. 1 Tm 1,8-10). Idea wejścia, posiadania czy dziedziczenia Królestwa Bożego to ewidentny link do przedpaschalnego nauczania Jezusa Chrystusa, które musiało być dobrze znane św. Pawłowi tak z własnej obserwacji zewnętrznej (jako Szawła) jaki i nade wszystko z tradycji apostolskiej, którą przyjmował od św. Piotra, Jakuba i Jana (por. Ga 1,18-20; 2,2.9).
Warto natomiast podkreślić ten drugi argument – prawdy poznawanej przez rozum – jako bardzo ważny dla świata greckiego, do którego św. Paweł również kierował bez żadnego wstydu czy jakichkolwiek kompleksów swoją ewangelię. Podkreśla, że tworzący ten świat poganie „znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce” (1,21). „A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi” (1,28).
W pierwszej części swej mowy Apostoł wykazuje, jak błędna jest religia pogan i wynikająca z niej praktyka religijna: „zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów” (1,23). Z bałwochwalczej religii wynikają poważne konsekwencje antropologiczne, przede wszystkim nieprawidłowości w sferze życia seksualnego: „Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał” (1,24), a wszystko to najbardziej drastycznie wyraża się w żeńskim i męskim homoseksualizmie: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za pobłądzenie (πλάνη)” (1,26-27). Największy błąd na poziomie religii polegający na tym, że „prawdę Bożą zamienili na kłamstwo” (1,25), powoduje „zmianę” w sferze relacji seksualnych: przemienili „pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze” (1,26). Wyrażenie to należy rozumieć jako opis relacji, która kontrastuje konkretną rzeczywistość natury człowieka, czyli osoby ludzkiej objawiającej się w ciele mężczyzny i w ciele kobiety. Osoby te tak stworzone, określone są przez zapisaną w ich cielesności różnicę i związaną z nią organicznie celowość, które w relacjach homoseksualnych nie są respektowane w duchu posłuszeństwa wobec daru Bożego. Według św. Pawła relacje homoseksualne manifestują jedynie to, że porzucając prawdziwą religię zostali wydani na łup „pragnieniom ich serc” (ἐπιθυμίαις τῶν καρδιῶν αὐτῶν – 1,24), czyli nieuporządkowanym pożądaniom, zwanym także „pożądaniami ciała” (Ga 5,16-17; Ef 2,3); wszystko to ostatecznie Apostoł nazywa „bezecnymi namiętnościami” (πάθη ἀτιμίας). Księga Kapłańska widziała akty i relacje homoseksualne jako konsekwencję buntu wobec Prawa ustanowionego przez Stwórcę. Św. Paweł to potwierdza (1,16), ale dodaje jeszcze jedną przyczynę: brak rozumu, który poprawnie odczytywałby prawdę o naturze mężczyzny i kobiety (różnicy ich ciał i celowości tej różnicy), który to brak już sam w sobie jest rodzajem kary: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności (…) i na samych sobie ponoszą zapłatę należną za pobłądzenie” (1,26-27).
Język, którym posługuje się apostoł w całej mowie (Rz 1,19-32), jest twórczym połączeniem idei i wyrażeń znanych z Biblii oraz ze świata grecko-rzymskiego. Po krytyce bałwochwalstwa (ww.19-25) kontynuuje swą mowę oskarżycielską przeciw pogańskiemu światu wymieniając grzechy natury seksualnej: nienaturalne współżycie pomiędzy kobietami oraz męskie relacje homoseksualne (ww.26-27). Starożytni nie tolerowali związków natury erotycznej między kobietami, opisując je jako męskie i rozwiązłe. Znacznie większą tolerancją cieszyła się miłość między mężczyznami, ale i tu podnosiły się głosy krytyki dotyczącej tychże zachowań. Słychać je choćby w tekstach medycznych, które opisywały stosunki homoseksualne jako nienaturalne i szkodliwe. Pogląd ten wiąże się ze starożytną definicją mężczyzny, która wyznaczała mu pozycję siły i dominacji. Mężczyzna pozostający zbyt długo w relacji homoseksualnej tracił swoją męskość. Grecko-rzymska kultura ustanawiała prawa zabraniające relacji homoseksualnych dojrzałym wolnym mężczyznom i chroniące przed nimi synów wolnych obywateli.
Paweł, podobnie jak niektóre teksty greckie, także określa te kontakty mianem „przeciwnych naturze” (παρὰ φύσιν) i wskazuje na zgubny wpływ wymykającego się spod kontroli „pożądania” (πάθη ἀτιμίας; Rz 1,26). W wyrażeniu παρὰ φύσιν pobrzmiewają echa filozofii stoickiej uczącej, że właściwe użycie dóbr tego świata powinno wiązać się z ich naturalnym przeznaczeniem, oraz myśl greckich i hellenistycznych historyków i filozofów, uważających relacje homoseksualne za niezgodne z naturą (por. Platon, Leg. 636c; Plutarch, Amat.751c, 761e; Filon, Abr.135-137; Filon, Spec. 3.39; Józef Flawiusz, C. Ap. 2.273-275). W wyrażeniu πάθη ἀτιμίας pojawia się z kolei ważne dla filozofii greckiej pojęcie „pożądania” (πάθος), które Platon nazywał tyranicznym panem (Resp. 575a-c), stoicy zaś diagnozowali jako sprzeczne z rozumem i określali jako chorobę duszy. Za tą wizją poszedł hellenistyczny judaizm i do pewnego stopnia dzieliła ją też żydowska literatura apokaliptyczna (Por. Filon, Spec. 4.79; Filon, Decal.142, 150; zob. także nawiązania do odwróconego porządku natury w grzechu „czuwających” według T. Na p h. 3,2-4 oraz do pożądania czyniącego z człowieka niewolnika w T. J o s.7, 8).
Jak widać, Paweł przemawia językiem zrozumiałym dla Greków, językiem, z którym zgodziliby się także jego wrażliwi pogańscy słuchacze. Wciąż jednak punkt, z którego apostoł osądza wykroczenia natury seksualnej, wydaje się być ulokowany w świecie żydowskim, który był wobec nich znacznie bardziej surowy (Pwt 23,17-18; Mdr 14,26; T. Na p h. 3,4 -5; Ep. Arist. 152; Filon, Abr. 135–37; Filon, Spec. 3 . 37- 4 2 ; Sib. Or. 3,184-86, 594-600, 764; Józef Flawiusz, C. Ap. 2,273-275).
Także dla apostoła grzechy „przeciwko naturze” są niczym innym jak buntem stworzenia przeciwko Stwórcy. Tak jak Bóg w Księdze Mądrości karze grzeszników przez to, czym zgrzeszyli (Mdr 11,16; 12,23), tak gniew Boży u Pawła wydaje człowieka bezprawiu, w którym się pogrąża, odrzucając boskie prawa rządzące światem. O ile Księga Mądrości zapowiada karę (14,30), która ma przyjść w przyszłości, o tyle Apostoł opisuje grzeszne życie mężczyzn czy kobiet „bezczeszczących swe własne ciała” jako karę, którą człowiek odbiera od Boga już dziś.
Ostatecznie, ci, którzy nie rozpoznają i nie uznają „naturalnej” różnicy i celowości ciała mężczyzny i kobiety jako pochodzącej od Stwórcy, błądzą na poboczu prawdy stworzenia, czego konsekwencją są akty homoseksualne: „A ponieważ nie uznali za słuszne mieć prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę znieprawionego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi” (τὰ μὴ καθήκοντα -1,28)”. Odniesienie do pogan wydanych na pastwę ich niezdatnym umysłom i czyniących „to, co się nie godzi” może znów nawiązywać do idei stoickich. Imiesłów „to, co się godzi”, użyty przez Pawła, oznacza powinność, zgodny z naturą obowiązek religijny i społeczny. Pojawia się ono w tytułach traktatów Zenona z Kition i Panajtiosa: περὶ τοῦ καθήκοντας. Filon używa określeń τὸ μὴ καθῆκον w znaczeniu „niewłaściwych rzeczy”.
Znieprawiony rozum jest też przyczyną innych, destrukcyjnych zachowań interpersonalnych w społeczności opierającej się na kłamstwie w zakresie poznania Boga (1,29-31). Apostoł ma jednak nadzieję, że tak radykalne odwrócenie porządku ustanowionego przez Stwórcę, a zakładającego jako warunek bazowy prawdę o mężczyźnie i kobiecie jako istotach powołanych do wzajemnej relacji miłości, wcześniej czy później otworzy oczy na kłamstwo, które jest źródłem tak wielkiego chaosu: bałwochwalstwa, bezprawia (1,16), „bezwstydu” i „pobłądzenia” (1,27). Wyraża tę nadzieję stosując bardzo mocny język: „Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią” (1,32). Nawiązuje tym samym do początku mowy, gdy mówił o „gniewie Bożym, który ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta” (1,18).
W jakim stopniu Paweł korzysta z funkcjonujących w kulturze żydowskiej oraz grecko-rzymskiej idei gniewu Bożego? Na pewno nie towarzyszą mu dylematy właściwe dla Seneki, Plutarcha czy Filona, którzy uważali gniew za sprzeczny z naturą bóstwa. Apostoł, łącząc ideę gniewu z Bożą sprawiedliwością, znajduje także wspólny język z kulturą grecko-rzymską, która tak właśnie zagniewanie bóstw często tłumaczyła. Według antycznych ludzkość ściąga na siebie karę przez aroganckie wypowiadanie posłuszeństwa Stwórcy i deptanie jego praw. Cała logika argumentacji apostoła w Rz 1-3 zmierza raczej ku zbawieniu człowieka i ocaleniu jego honoru. To istotna modyfikacja toposu grecko-rzymskiego. Równocześnie Paweł pełnymi garściami czerpie z obrazów i teologii gniewu Bożego obecnych w ST. Gniew Boży, podobnie jak w Pięcioksięgu i u Proroków, wypływa według apostoła z Bożej miłości i kieruje się troską o zbawienie człowieka (Rz 3,21-26). Tak jak autorzy ST opisują Boga wydającego swój naród w ręce nieprzyjaciół, tak Paweł w Rz 1,18-32 opisuje Stwórcę wydającego ludzi władaniu grzechu. Gniew Boży w ujęciu apostoła oraz w żydowskiej literaturze mądrościowej, prorockiej i apokaliptycznej ma nie tylko wymiar uniwersalny, ale i eschatologiczny, zapowiadając dzień sądu na końcu czasów. Żar gniewu Bożego obraca się przede wszystkim przeciw zatwardziałym grzesznikom, którzy nie chcą się nawrócić, a których Paweł ma na myśli w Rz 1,32. Apostoł dzieli także wspólne środowisku żydowskiemu przekonanie o dwóch rodzajach grzechów, które są szczególnie odrażające i
ściągają nieodwołalną Bożą karę: idolatrii i rozwiązłości seksualnej.
Ale swoją naukę o „gniewie Bożym” (Rz 1,18) Apostoł poprzedził ewangelią o zbawieniu (1,17-18). Ostatecznie przekonuje, że zepsucie człowieka sięga tak głęboko, że potrzebuje nowego Miejsca przebłagania i Ofiary ekspiacyjno-reparacyjnej, a te dwie role pełni ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus (Rz 3,25-26). Gniew Boży, który oznaczałby potępienie ludzkości na końcu czasów, ustępuje jedynie przed krzyżem Chrystusa. To w Nim objawia się w pełni Prawo (Miłość) i Logos (Rozum; Mądrość), które rządzą życiem człowieka stworzonym na „obraz i podobieństwo” Boga – stworzonym mężczyzną i kobietą.
Ks. prof. Henryk Witczyk – polski biblista, kapłan diecezji kieleckiej, profesor Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, jedyny polski członek Papieskiej Komisji Biblijnej
opr. ac/ac