Europa w kwestii uchodźców, jak się wydaje, zabrnęła w zaułek bez wyjścia. Kolejne proponowane rozwiązania pogłębiają problem zamiast go rozwiązywać
Styczniowe zimno nie zatrzymuje fali uchodźców. Również w ciągu tych tygodni tłumnie wyruszają oni w drogę, która ze względu na warunki meteorologiczne jest niekiedy bardzo niebezpieczna. Wiele osób — i wiele dzieci — w tych dniach utonęło w Morzu Egejskim. Lecz tym razem nie towarzyszył tym tragediom żaden przypływ emocji, jak działo się po śmierci małego Aylana, który stał się niezamierzonym symbolem dramatu uciekającego narodu. Podobnie wydaje się, że zgasła, lub przynajmniej uległa osłabieniu, owa siła ideału, która skłoniła niektóre rządy do wprowadzenia polityki przyjmowania uchodźców.
W rzeczywistości, niezależnie od deklaracji i mimo ostrych sporów w łonie UE, jej reakcja na kryzys była powolna, zawiła i w oczywisty sposób nieskuteczna. Jedynie 200 osób objęła inicjatywa relokacji, podczas gdy europejskie porozumienie — osiągnięte naprawdę z wielkim trudem — przewidywało przyjęcie przez różne kraje 160 tysięcy uchodźców, którzy dotarli do Grecji i Włoch. Jest to zatem porażka, której dalszym ciągiem jest teraz domaganie się zawieszenia traktatu z Schengen, i to zawieszenia na najbliższe dwa lata.
Jak wiadomo, ta decyzja jest uzasadniana na wiele sposobów. Wśród motywów podaje się konieczności związane z zagrożeniami ze strony międzynarodowego terroryzmu i niemożliwe do utrzymania — z ekonomicznego punktu widzenia - koszty ogromnej fali migrantów. I choć rozsądne jest przekonanie, że państwo ma prawo i obowiązek ochrony bezpieczeństwa i dobrobytu swoich obywateli, równie rozsądne jest twierdzenie, że we wspólnej przestrzeni, jaką jest Unia Europejska, nikt nie powinien zostać sam w tego typu sytuacji. Co tymczasem zagraża pierwszym krajom, do których docierają uchodźcy i które z pewnością nie mogą odmówić udzielania pomocy na morzu.
Blokady i mury nie stanowią zatem prawdziwego rozwiązania, chyba że chce się zanegować rację bytu struktur europejskich. Również dlatego, że trudno jest przypuszczać, iż w najbliższych miesiącach może dojść do rozwiązania kryzysów — takich jak kryzys syryjski i libijski — które powodują napływ uchodźców. Tysiące osób uciekających przed wojnami, o których nie wolno zapominać i które nie mogą być przedmiotem wyborczych spekulacji. Realnej przestrzeni działania należałoby natomiast szukać we wspólnej polityce europejskiej, która będzie potrafiła przyczynić się do położenia kresu trwającym konfliktom. Lecz aby wejść na tę drogę, Unia musi uwierzyć, że ma do odegrania główną rolę. Bez niczyjego egoizmu.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano