Wywiad z Krzysztofem Krawczykiem

Poranna rozmowa Piotra Maślaka z zaproszonym gościem...

PM: Moim i Państwa gościem jest Krzysztof Krawczyk. Witam Panie Krzysztofie.

KK: Witam serdecznie. Dziękuje za pamięć i za zaproszenie.

PM: Najpierw cytat:”...Mamy dość tego pędu, szybko jadących na siebie samochodów, szybko robionych pieniędzy czasami w mętnej wodzie łapanych szybkich karier, szybkich bardzo raniących słów, szybkich skandali...”. Wie Pan, kto to powiedział?

KK: Podejrzewam, że to są moje słowa.

PM: Czy Pana rozwód był takim skandalem, szybkim, nie potrzebnym?

KK: Tak. Ja muszę powiedzieć, że nawet dzisiaj się raduję z tego, że tak się stało, bo zacząłem nie zasłużenie mieć opinię takiego kryształowego człowieka, że adoptuje dzieci, jeździ po hospicjach, po Kościołach, otwarcie mówi o wierze i tak dalej. Zacząłem być trochę taki święty za życia i ten mój wizerunek za bardzo pozytywnie się zaczął kształtować. Nagle takie trzy ciosy dostałem. Cios od przyjaciela najbliższego zupełnie nie zasłużony i nie prawdziwy, bo tam są słowa, mówiące o tym, że Krzysztof Krawczyk jest nie koleżeński, skąpy i jego wiara to jest tylko poza, mojego syna, który przez tą właśnie osobę i inne jeszcze zaraz po rozwodzie, oświadczam to, bo wtedy naprawdę się okazało, kto jest moim przyjacielem, mój syn dał o sobie znać, mówiąc kilka rzeczy nie prawdziwych, za co już nas przeprosił, mam list od niego. Obydwa te ataki uzasadniam tym, że trochę zaniedbałem i przyjaciela i syna.

PM: Co się ma wydarzyć w te Boże Narodzenie?

KK: To będzie pojednanie z moją żoną.

PM: Będą oświadczyny?

KK: Oświadczyny będą najprawdopodobniej na Walentynki, bo pojednanie z synem chcemy zrobić właśnie w Wigilię. Ja jestem pojednany z synem, którego zrozumiałem, że czuł się samotny, czuł się troszeczkę odsunięty od rodziny. Wydawało mu się, że jest obok rodziny, ze nie ma takich samych przywilejów, takich jak mają inne dzieci w moim domu, czyli te nie moje dzieci, ale te przygarnięte przeze mnie przyrzeczeniem ojcostwa, to nie jest pełna adopcja, to jest taka obietnica sponsorowania tych dzieci, wykształcenia tych dzieci i że mogą dziedziczyć. Bardzo to przeżył, że ma taką konkurencję i też z dużą trudnością to akceptował, nie wiem czy do dzisiaj tak nie jest. Sprawa rozwodu mogła się zakończyć właściwie nawet przed procesem, gdybym otrzymał od żony dowody mojej zdrady, bo o to chodziło, a ona pokazała to dopiero w sądzie. Ja powinienem trzasnąć pięścią w stół, powiedzieć biegłym, bo od razu wiedziałem, że jest to na XXI wiek komputerowo zrobiony fotomontaż. Na szczęście w tym miejscu, gdzie te zdjęcia były robione, ja grzecznie poszedłem, jako monogamista od dwudziestu paru lat, spać, a jeden z moich przyjaciół zdecydowany poligamista razem z dużą grupą ładnych dziewcząt bawił się na dole, a ja powiedziałem chłopaki idę spać jestem zmęczony i po drodze zamówiłem herbatę u pani pokojówki. Bagażowy przyniósł mi bagaż, recepcjonistka odnotowała, bo się zameldowałem w hotelu i te trzy osoby, kiedy przeczytały o moim rozwodzie, wtedy, kiedy my już z Ewą po rozwodzie byliśmy oddzielnie, ale ponieważ Ewa jest moim rockmenegerem, więc kontakty musieliśmy utrzymywać, te trzy osoby wypożyczyły sobie moją żonę na pół dnia, która wróciła zapłakana, zrozpaczona i prosiła mnie o przebaczenie. To ja proszę żeby biegli sądowi jednak rozpracowali te dowody, które okazały się czystym, bardzo dobrze zrobionym fotomontażem.

PM: W Boże Narodzenie będzie pojednanie?

KK: Pojednanie z moja żoną już się odbyło tak naprawdę.

PM: A kto kupi pierścionek zaręczynowy?

KK: Pierścionek zaręczynowy kupi moja żona tym razem, to znaczy to nie musi być pierścionek. To znaczy ja się śmieję, o równowartość moją małżonkę poproszę, też ją nie stać. Kwiat wystarczy z jednej i drugiej strony, symbolizujący nasze uczucia, które jednak przetrwały taką burzę. Była to próba myślę, tego złego świata, niewidocznego, demonicznego ja bym wręcz powiedział, żeby rozbić małżeństwo, które nie bało się mówić o tym, że wierzy Chrystusowi, że ufa Chrystusowi. I tutaj tych troje osób, które widziały, ze grzecznie szedłem do pokoju, też Pan Bóg przez nich zadziałał, że sytuacja została całkowicie wyjaśniona.

PM: Znowu cytat: „...Pan Bóg stawia mi na drodze różne, ciężkie sytuacje i trudnych ludzi po to bym był mężniejszy i może zasłużył na to życie po śmierci, na którym nam tak bardzo zależy...”. Czy ten rozwód to była ta najcięższa sytuacja, czy może wypadek, czy jakieś inne sytuacje w życiu?

KK: Pierwszym najcięższym doświadczeniem, które do dziś noszę w sercu to była śmierć mojego ojca, którego kochałem niezwykle mocno i gorąco. To był mój przyjaciel, który wprowadzał mnie w życie. Ja miałem wtedy szesnaście lat. To się stało wszystko tak nagle. Człowiek, który czytał nam na głos całą Trylogię Sienkiewicza, który rozbudzał naszą wyobraźnię, który prowadził nas, mówił do nas- nie warto kłamać, nie warto oszukiwać, bo to wszystko w człowieka z powrotem uderzy, że zło uderza w ciebie, ze szczęście jest wtedy, kiedy się człowiek umie szczęściem podzielić. Wtedy zaczyna być człowiekiem szczęśliwym. Były też inne sytuacje po drodze przeze mnie spowodowane. Tym razem przez moją nie monogamię tylko wprost przeciwnie. Dwa rozwody. Pierwszy zupełnie nie zasłużony. Grażynka Adamus moja miłość szkolna, starsza ode mnie dziewczyna, niezwykle szlachetna. Ja zachorowałem na ojca, nie mogliśmy mieć razem dzieci i koleżanka z zespołu znalazła się jakby w odpowiednim momencie, w odpowiednim czasie i tak narodził się mój syn z tego drugiego związku. Halinka Żytkowiak mieszka dzisiaj w Stanach Zjednoczonych. Następnie lekcja pokory, która otrzymałem będąc emigrantem w Stanach Zjednoczonych. Trudno uciec od tych wszystkich trudności i trudno będąc piosenkarzem nagle zacząć układać dachówki na wysokich domach. Ja nie jestem góralem. Polscy górale byli obok mnie i dodawali mi otuchy i czuli się świetnie, powiedzmy na tych wierchach.

PM: No i w takim towarzystwie.

KK: No właśnie, pomogli mi w każdym razie przetrwać. To długo nie trwało, bo długo fizycznie, zwyczajnie nie wytrzymałem.

PM: Jest cały czas nie wydana płyta nagrana w Stanach Zjednoczonych.

KK: Ta płyta powstała dzięki wykupieniu tak zwanych akcji przez, no, zupełnie nie znanych mi ludzi, przez Polonusów. Ja zawdzięczam tą płytę ludziom dobrej woli, którzy chcieli żeby Krzysztof Krawczyk zrobił karierę w Stanach Zjednoczonych. I ta płyta się ukarze, bo to jest punkt mojego honoru, i mam wiele zaproszeń do Stanów Zjednoczonych, ale dopóki to się nie stanie nie mogę tego zrobić. To jest jakby taka plama na moim honorze, po prostu, więc to najpierw. Później ten rozwód ostatni, na którym się wściekłem zupełnie. Mogłem się inaczej zachować. Jestem starym durniem przyznaję się w tej chwili bez bicia. Mogłem walnąć pięścią w stół, powiedzieć na rozprawie pojednawczej- proszę dowody, to nie są dowody.

PM: Od 1999 roku nieustannie, przynajmniej według OBOP jest Pan najpopularniejszym polskim piosenkarzem. Jak się Pan z tym czuje? Taki powrót po latach.

KK: To jest bardzo miłe, ale ja wiem jak kapryśna jest muza, która mi towarzyszy, ja wiem jak łatwo ludziom gusty się zmieniają i to jest przemijające wszystko, i ja mam pełną świadomość tego, że to przemija.

PM: Co dało Panu spotkanie z Ojcem Świętym?

KK: z Ojcem Świętym ja spotykałem się trzykrotnie. Pierwsze spotkanie było takie, że przecisnąłem się otrzymawszy kopniaka od nie żyjącego już biskupa Chrapka. Takiego kopniaka dostałem, ze znalazłem się już pod stopami Ojca Świętego, przez tą ochronę, która także była przebrana w habity. Tak wręczałem Ojcu Świętemu szkatułę z moimi płytami.

PM: Czy to jest Pana sukces, czy porażka Biura Ochrony Rządu?

KK: To jest porażka Biura Ochrony Rządu, oczywiście, a sukces, że w odpowiednim momencie, ten kopniak, no, był taki szczęśliwy i już wtedy, kiedy klęczałem przed Papieżem nikt nic nie mógł zrobić. Natomiast drugie spotkanie, kiedy słyszę po zaśpiewaniu na Placu Świętego Piotra od prowadzącego całą ceremonię księdza Nowoka, a teraz biegiem na kolana do Ojca Świętego, a ja chodziłem o lasce i chodzę o lasce.

PM: Właśnie o to chciałem zapytać. Tak pisała prasa; „...Krawczyk w Rzymie ozdrowiał w cudowny sposób...”.

KK: Tak. To była taka adrenalina jak usłyszałem, że biegiem do Ojca Świętego po błogosławieństwo, a to nie było zaplanowane, to rzuciłem tę laskę i w te pędy do Papieża. To była odległość jakiś dwudziestu metrów, więc ochrona znowu zaczęła do mnie się zbliżać, bo leci jakiś facet na Papieża, ale klęka i spokój. Nie mogłem wydusić z siebie słowa, bo byłem bardzo wzruszony. Pierwszy raz chyba w życiu tak, rzewnie płakałem, tak jakbym chciał przez parę sekund wypłakać swoje niedowiarstwo. Trzecie spotkanie natomiast było już z reakcja Papieża. Otóż ja, moja żona i mój impresario niesiemy dar w postaci złotej płyty „Ojcu Świętemu śpiewajmy” i oczywiście wszyscy inni notable niosą dary. I tak jak poprzednio nie mogłem wymówić słowa, więc teraz przygotowałem sobie takie krótkie zdanie- Drogi Ojcze Święty oto płyta, my nie godni chcemy wręczyć ją tutaj w Rzymie. Kochamy Cię Ojcze Święty. Coś takiego. Klękamy, ja zaczynam tak- Ojcze Święty my nie godni..., a Ojciec Święty mi przerywa ręką i mówi- Dlaczego?

PM: I co Pan wtedy powiedział?

KK: Nic nie powiedziałem. Myśmy się wszyscy zaczęli tak serdecznie śmiać, bo biskupi, którzy obok stali zaczęli się śmiać, oni pierwsi odebrali to — jak to nie godni, świetnie, wszystko jest dobrze. Więc już później nie kończyłem tego tylko wycałowaliśmy rękę Ojca Świętego, dostaliśmy jak zwykle tradycyjnie różańce. No, dziwnie się człowiek zachowuje w obecności tego wielkiego, świętego człowieka.

PM: Pan przyznaje otwarcie we wszystkich wywiadach, że podczas jednego z tych spotkań popłakał się Pan. Czy to nie wstyd mężczyźnie płakać?

KK: Myślę, że nie, że to jest taka nasza fałszywa ambicja żeby ukrywać łzy. Oczywiście jeden jest bardziej, drugi jest mniej wrażliwy, bo ja jestem taka płaczka żydowska, ze tak powiem, ze się bardzo roztkliwiam, na przykład w czasie filmu potrafię się popłakać. Ale powiem na przykład o taki płaczu w Kościele bez żadnego powodu. Jestem któryś już raz przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, bardzo blisko, rozpoczyna się Msza Święta i ja wpatrując się w Matkę Bożą czuję, że lecą mi łzy po policzkach i nie wiem, dlaczego. I nie wiem, dlaczego. Wydawało mi się, że to trwało sekundę czy dwie. Moja żona powiedziała, że to trwało przez prawie pół Mszy Świętej. Czyli znowu jakbym chciał coś powiedzieć i wypłakiwałem te wszystkie swoje dole i nie dole. I wtedy właściwie ponownie się nawróciłem. Zacząłem jakoś tkliwiej patrzeć na obraz Matki Bożej, bo byłem taki wszyscy mówili, protestancki, taki Chrystusowy. Wszyscy mówili Matka Boża przecież to jest taka tradycja nasza, Królowa Świata i tutaj Częstochowa. A ja zawsze traktowałem ja jak kobietę, a kobieta i mężczyzna to jakoś tak dziwnie. A po tej wizycie już teraz mam takie ciepłe uczucie do Matki Bożej.

PM: Jak Pan spędzi święta?

KK: Tradycyjnie i w gronie rodzinnym, bo dziewięć razy czy dziesięć nawet razy w swoim życiu nie miałem okazji spędzać tej Wigilii z rodziną, więc wiem, jakie to jest cenne. Poza tym któż z nas wie czy dożyje przyszłej Wigilii? Trzeba każdy dzień tak przeżywać jakby człowiek umierał i się rodził na nowo. Nie chciałbym po prostu marnować czegoś. Jak się denerwuję, jak na kogoś krzyczę to mi się wydaje, że straciłem czas, później. Źle się z tym czuję. Tradycyjnie, ale też nie zapominamy o żeby wśród tych wszystkich gadżetów, dekoracji, choinek, bombek, prezentów, śpiewania kolęd, to wszystko fajne jest, ale żeby nie zapominać, że to jest ciągle cieszenie się faktem, w który może trudno nam uwierzyć, że w tym momencie rodzi się nadzieja dla świata na życie wieczne.

PM: Bardzo dziękuję za wizytę u nas w studiu. Życzę, by w te święta doszło do tych zaręczyn i żeby były spokojne, ale też wesołe.

KK: No tak, bo zabrzmiało trochę smutno, ale Krakowianin święty człowiek, brat Albert, czyli Adam Chmielowski postać znana, przygarniał biedaków i robił takie schroniska, takie przytuliska dla uzależnionych, bezdomnych. Wygłaszał różne rzeczy, ale jedna rzecz utkwiła mi bardzo w pamięci i zawsze to noszę, zawsze to ludziom powtarzam, bo to jest hasło o dobroć, przepiękne. Bądźmy dla innych chlebem, tak jak Chrystus jest nim dla nas każdego dnia- czego Państwu życzę pod choinkę. Bądźmy dobrzy dla siebie.

PM: Bardzo dziękuję.

KK: Dziękuję.

Poranna rozmowa SEKIELSKI PLUS  jest emitowana od poniedziałku do piątku o 8.02 na antenie Radia Plus. Najważniejsi goście, najistotniejsze pytania, tylko ważne odpowiedzi — codziennie rano dowiesz się o czym powinieneś wiedzieć. Tomasz Sekielski dziennikarz TVN w Radio Plus.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama