Przerwa na myślenie? Tak!
Zakończyła się — miejmy nadzieję, że tylko na jakiś czas — passa zwycięstw Adama Małysza. Przez blisko rok skromny Polak z Wisły znajdował się w czołówce zwycięzców konkursów skoków narciarskich.
Skoki narciarskie to specyficzna dyscyplina, zdominowana przez skoczków z państw niemieckojęzycznych, takich jak Niemcy, Austria i Szwajcaria.
Najsilniejsze z nich, Niemcy, przyzwyczaiły się od paru dekad uważać turnieje skoków za swoją domenę, w której zazwyczaj wygrywają, czasem zmieniani przez Finów, Helwetów i Austriaków.
Wejście Małysza na „swoje podwórko” zarówno niemieccy komentatorzy, jak i sportowi rywale przyjęli wpierw z niedowierzaniem, a potem z konsternacją. Utytułowane firmy — sponsorzy konkursów — zaczęły zdradzać obawy, że zdominowanie przez „obcego” konkursów, w które władowali gigantyczne sumy, może oznaczać spore straty. Gdy wreszcie szczęśliwa passa Małysza minęła, w niemieckich mediach chętnie przypominano, jakoby nasz skoczek zapowiadał, że wygrywać będzie wszystkie konkursy. Gdy oglądało się w niemieckich stacjach relacje z wygranych Hannawalda, nie sposób było nie odnieść wrażenia, że komentatorzy witają oto powrót do normalności. Znów wygrał „nasz”, zakończyła się sezonowa anomalia.
Czy obserwując niemieckie reakcje na sukcesy Małysza, można podjąć się refleksji na temat psychologicznych relacji obu sąsiadów? Podejmijmy to ryzyko. Niemcy nie bardzo potrafią się przyzwyczaić do sytuacji Polaka jako równoważnego partnera. Trudno im o nowe spojrzenie na Polskę, a ta za parę lat ma stać się ich partnerem we wspólnocie europejskiej i przestanie być krajem-ofiarą, któremu wysyłało się paczki w stanie wojennym lub który wprowadza się do Europy.
Czy jednak sukces Małysza nie był próbą także dla nas? Czy nie przyjęliśmy z lubością mitu o dzielnym, sprytnym Polaku, który wywiódł w pole silniejszych, ale głupszych Niemców? Symbolem tej legendy była filmowa reklamówka, w której bezmyślni niemieccy konkurenci posłusznie jedzą w ślad za Małyszem bułkę z bananem. (To zresztą element dłuższej serii — Niemcy to jedyna bodaj nacja, z której w naszych reklamówkach robi się kpiny.)
Niemieccy kibice, przyzwyczajeni do pewnego poziomu, z niesmakiem obserwowali pojawienie się na trybunach skoczni niektórych naszych kibiców — powtarzam niektórych — prezentujących styl bycia, jaki znamy aż za dobrze z naszych stadionów.
Nie lepiej na słabsze wyniki Małysza zareagowali nasi komentatorzy. Jeden z nich posunął się do sugestii, że niemieccy konkurenci korzystają z dopingu.
Sport w naszych czasach zastępuje dawne konflikty zbrojne. Polacy i Niemcy stanęli na krótko naprzeciw siebie — każda ze stron dopingując swoich skoczków. Po sposobie, w jaki obie strony to robiły, można stwierdzić, że obie mają się nad czym zastanawiać.
opr. mg/mg