Piłsudski praktycznie nie funkcjonuje w ukraińskiej pamięci historycznej.
Ten tekst mógłby być najkrótszym artykułem w mojej karierze akademickiej. Mógłbym go rozpocząć i zarazem zakończyć jednym zdaniem: Piłsudski praktycznie nie funkcjonuje w ukraińskiej pamięci historycznej.
Ponieważ Ukraina jest bardzo różnorodna i podzielona, polski czytelnik może odnieść wrażenie, że mówię tylko o terenach, które do 1939 roku pozostawały poza granicami Rzeczpospolitej. Dlatego muszę skonkretyzować poprzednie zdanie: Piłsudski nie zajmuje oddzielnego, w jakimkolwiek stopniu znaczącego miejsca, w pamięci zbiorowej Ukraińców – ani tych mieszkających na (dawnych polskich) terenach Zachodniej Ukrainy, ani tym bardziej na terenach Ukrainy Wschodniej, a także Północnej, Centralnej, Południowej czy potraktowanym oddzielnie Półwyspie Krymskim. Dla przykładu: na Zachodniej Ukrainie nikt nie pamięta o tym, że Piłsudski był we Lwowie i to nie jeden raz 1 – zaś na drugim końcu Ukrainy, w Charkowie, także nikt nie wie, że studiował na miejscowym uniwersytecie.
Po drugie, fakt, że Piłsudski w ukraińskiej pamięci historycznej praktycznie nie funkcjonuje, nie oznacza, że nie funkcjonuje zupełnie. Współczesna Ukraina wyrosła z Ukrainy Radzieckiej, a współcześni Ukraińcy – szczególnie ci, którzy dzisiaj mają ponad 35 lat – wiedzą o Piłsudskim dokładnie tyle, ile o nim pisano w sowieckich podręcznikach historii. W tych podręcznikach międzywojenna Rzeczpospolita figurowała jako „Polska panów”, a rządy Piłsudskiego jako „faszystowska” dyktatura. Przyczyny tego zjawiska nie wymagają szczególnych wyjaśnień: Piłsudski był zdeklarowanym wrogiem władzy sowieckiej, tzw. „białym Polakiem” – a swoim wrogom Kreml nie szczędził epitetów.
Nie dziwi to, że obraz Piłsudskiego w czasach ZSRR był konsekwentnie negatywny. Dziwi co innego – że obraz ten pozostał żywy na współczesnej Ukrainie. Jeden z najlepszych ukraińskich szkolnych podręczników (przynajmniej najlepszy, jeżeli chodzi o okres dwudziestolecia międzywojennego) – Historia epoki w oczach człowieka (Kijów 2004)2 , napisany wspólnie przez nauczycieli i naukowców, według wzorców zachodnich – przedstawia Piłsudskiego w bardzo specyficzny sposób: prezentując jego karykaturę na plakacie wyborczym Komunistycznej Partii Polski z 1928 roku. Naczelnik państwa przedstawiony jest w mundurze, w ręku trzyma bicz, przy pomocy którego zmusza robotników do ciężkiej pracy. Od bicza odchodzą cztery rzemienie, każdy podpisany odpowiednio: sądy doraźne, kara śmierci, 12-godzinny dzień pracy, faszystowski arbitraż. I chociaż zamieszczony komentarz sam w sobie jest dosyć neutralny, to nie jest on w stanie zrównoważyć wymowy karykatury, która dominuje nad tekstem, i która po raz kolejny odwołuje się do obrazu Piłsudskiego jako faszysty.
W innych podręcznikach obserwujemy charakterystyczną zamianę ról. O ile Ukraińcy o Dmowskim wiedzą jeszcze mniej niż o Piłsudskim (a prawdę mówiąc o Dmowskim nie wiedzą nic), to właśnie Piłsudski przejmuje na siebie rolę Dmowskiego. Dlatego też można przeczytać, że to Piłsudski marzył o Polsce „od morza do morza”, i że na niego pada największa odpowiedzialność za ciemiężenie Ukraińców na terenach Zachodniej Ukrainy. I znowu, o ile Ukraińcy nie wiedzą nic o Henryku Józewskim (świetna biografia napisana przez Timothy’ego Snydera do dzisiaj nie doczekała się ukraińskiego tłumaczenia) nie mogą porównać polityki Piłsudskiego wobec Galicji z polityką Piłsudskiego wobec Wołynia.
Piłsudski mógłby funkcjonować jako postać pozytywna tylko w jednym specyficznym kontekście – jako sojusznik Petlury w walce z bolszewikami. Problem jednak polega na tym, że Petlura nie jest znany (czy też, nie chcą go znać) na Wschodzie Ukrainy – ponieważ jest on za bardzo nacjonalistyczny, a wśród Wschodnich Ukraińców, jak pokazują sondaże, panuje przekonanie, że gorszym od „nacjonalisty” jest tylko „faszysta”. Petlura nie jest także specjalnie popularny na Zachodzie Ukrainy – przecież to on zgodził się na oddanie Galicji Polakom.
Na tym właściwie można byłoby zakończyć ten krótki artykuł, gdyby nie pewien epizod. Kilka tygodniu temu, na wiosnę 2010 roku, w internecie zjawiła się ulotka z hasłem „Ukraińcy! Bądźcie czujni!”. W podtytule można przeczytać: „Przez Towarzystwo «Memoriał» im. Wasyla Stusa zostało znalezione ciekawe zdjęcie Hitlera z uroczystości żałobnych pamięci jego zmarłego przyjaciela J. Piłsudskiego”…
Charakterystyczne, że konstrukcja tego zdania jest typowa dla języka rosyjskiego – ukraiński nie cierpi biernych form w stylu „Przez Towarzystwo… zostało znalezione”. Myli się jednak ten, kto myśli, że owa ulotka jest prowokacją Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Chodzi o co innego: o paradoksalną zgodność ukraińskich nacjonalistów i rosyjskiej FSB, którzy chociaż nienawidzą się nawzajem, używają jednakowych argumentów, a nawet podobnych zwrotów językowych. Ulotka odwołuje się do rzekomej tajnej umowy zawartej w 1934 roku między Hitlerem a Piłsudskim, dotyczącej wojny z ZSRR o ziemie ukraińskie i białoruskie. Umowa nie weszła w życie, jak czytamy, tylko dlatego, że „ukrainofob i inicjator represji wobec Ukraińców J. Piłsudski, niespodziewanie dla Hitlera, zmarł 12.05.1935 r.” Na ulotce przedstawione jest zdjęcie Hitlera z uroczystości po śmierci Piłsudskiego w Berlinie, z symboliczną trumną z polską flagą i orzełkiem w tle. Czytamy też, że po kapitulacji Polski Hitler rozkazał komendzie wojskowej, aby codziennie przed grobem Piłsudskiego była pełniona warta honorowa. Cała ta informacja, wraz ze zdjęciem, ma służyć potwierdzeniu jednego argumentu: Hitlera i Piłsudskiego „łączyła chęć zajęcia i rozbioru Ukrainy oraz zniewolenia narodu ukraińskiego”.
Ulotka jest bezpośrednią odpowiedzią na rezolucję Rady Europy w sprawie Ukrainy po ostatnich wyborach prezydenckich – rezolucję, która mimo tego, że ogólnie chwali Ukrainę za wierność demokracji i popiera jej europejskie dążenia, radzi także unieważnić decyzję poprzedniego prezydenta Wiktora Juszczenki odnośnie nadania Stepanowi Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy”. Anonimowi autorzy ulotki twierdzą, że sojusz Hitlera i Piłsudskiego pozwala w inny sposób patrzeć na tę rezolucję:
współczesna Polska konsekwentnie fałszuje wszystkie etapy ukraińskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego, walczy z jego symbolem – Stefanem Banderą, i przeciw odbudowywaniu pamięci narodowej Ukraińców. Polacy czasów Piłsudskiego planowali z pomocą Hitlera zaspokoić swój apetyt okupanta: dwaj imperialiści znaleźli wspólny język. Dzisiaj, ukrywając to, próbują za pomocą oszczerstw wobec S. Bandery i UPA przerzucić właśnie na nich własną hańbę współpracy Piłsudczyków z hitlerowskim reżimem.
Jak to się mówi: bez komentarza. Jako historyk mogę długo opowiadać o tym, że ta ulotka fałszuje historię. Niezbyt jednak wierzę w sukces takiego wysiłku: każdy dobry historyk wie, że to, co myślą i w co wierzą ludzie, jest czasem ważniejsze od tego, jak było naprawdę. Tak więc miliony Polaków wierzą, że Bandera był faszystą i w sposób bezpośredni przyczynił się do rzezi wołyńskiej – choć Bandera w tym czasie siedział w niemieckim obozie koncentracyjnym i, jak wynika z relacji świadków, nie orientował się w bieżących wydarzeniach, nie wiedział o tym, co dzieje się na ziemiach ukraińskich – a tym bardziej nie mógł wydawać rozkazów Ukraińskiej Powstańczej Armii. Co więcej: obraz Piłsudskiego jako faszysty po stronie ukraińskiej dorównuje obrazowi Bandery jako faszysty po stronie polskiej – oba te obrazy zbudowane są na mieszance ignorancji i arogancji.
Jako historyk mógłbym oczywiście prostować jedno i drugie. Mógłbym powołać się na prace moich ukraińskich i polskich kolegów – Leonida Zaszkilniaka, Ihora Iljuszyna, Grzegorza Motyki, Igora Hałagidy – którzy próbują pisać zgodnie ze starą zasadą dobrej historiografii: „jak było naprawdę”. Z goryczą jednak uświadamiam sobie, że przy obecnym stanie wiedzy zarówno Polaków o Ukrainie, jak i Ukraińców o Polsce i jej historii nasze starania mają i będą miały mizerne rezultaty.
Bez trudu przyznaję się do winy strony ukraińskiej. Ale może ten krótki artykuł o nieistniejącej wśród Ukraińców pamięci o Piłsudskim mógłby posłużyć jako przestroga i dla polskiej strony: co realnie może zrobić polski rząd i polska inteligencja, aby upowszechnić na Ukrainie pozytywny obraz Polski? Kiedy ogląda się ukraińskie kanały telewizyjne, czyta się ukraińskie gazety, przegląda ukraińskie strony internetowe, nie można pozbyć się wrażenia, że Ukraina ma tylko jednego sąsiada i jest nim Rosja: ile to się o niej pisze, dyskutuje, i w końcu ile rosyjskiego medialnego produktu funkcjonuje w ukraińskiej przestrzeni informacyjnej.
Z tej perspektywy Polska wygląda jak drugorzędne i mało znaczące państwo znajdujące się gdzieś tam w okolicach Meksyku. Poziom wiedzy przeciętnego Ukraińca na jej temat jest mniej więcej taki sam jak o krajach Ameryki Południowej i Środkowej. Dopóki tak jest, Piłsudski będzie praktycznie nieobecny w ukraińskiej pamięci historycznej. A dla tych nielicznych, którzy coś o nim czytali lub słyszeli, dalej będzie powiązany z faszyzmem i Hitlerem.
Dlatego moje pytanie jest i pozostaje następujące: czy nie warto coś z tym zrobić, Bracia Polacy?
Tłum. Martyna Michalik
Jarosław Hrycak – ur. 1960. Historyk, dyrektor Instytutu Badań Naukowych Uniwersytetu Lwowskiego i kierownik katedry historii Ukrainy na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim we Lwowie. Profesor wizytujący Central European University w Budapeszcie. Autor licznych książek, m.in. wydanych po polsku: Historia Ukrainy 1772–1999: Narodziny nowoczesnego narodu, Nowa Ukraina. Nowe interpretacje, Ukraina. Przewodnik Krytyki Politycznej (wywiad-rzeka, prowadzony przez Izę Chruścińską). Mieszka we Lwowie.
Przypisy:
1 Patrz: Zygmunt Zygmuntowicz, Józef Piłsudski we Lwowie, Lwów 1934.
2 Історія епохи очима людини, Київ, 2004.
opr. aś/aś