Szwedzki podręcznik wiedzy o Zagładzie
Szwedzki podręcznik wiedzy o Zagładzie
Nie chcemy więcej krzyży na żwirowisku? To uczmy, czym był Holokaust. W dziesięć lat od upadku komunizmu i jego systemu cenzurowanej edukacji, w polskich podręcznikach historii dla szkół średnich i podstawowych nadal nie mówi się prawie nic o zagładzie Żydów. Więcej uwagi niż tragedii Żydów i obłędnej logice jej nazistowskich wynalazców, niż mechanice i realiom Zagłady, poświęca się tłumaczeniu postaw wobec niej wśród Polaków pod okupacją. W "Polityce" (nr 47/98) profesor Feliks Tych, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, wymienia podręcznik licealny Andrzeja Garlickiego jako jedyny, w którym Holokaust doczekał się osobnego rozdziału. Skoro nie potrafimy sami, skorzystajmy z dorobku innych. W Szwecji ukazała się książka, która może - na razie, póki nie zrobią tego nasi historycy! - wypełnić przygnębiającą lukę wykazaną w artykule profesora Tycha.
Książkę napisało dwóch szwedzkich badaczy Holokaustu: Stephane Bruchfeld, członek szwedzkiego Komitetu przeciwko Antysemityzmowi, i Paul A. Levine, ekspert rządowej komisji do spraw majątku żydowskich ofiar Zagłady. Wzięty z biblijnej Księgi Joela tytuł "Powiedzcie waszym synom" pasuje jak ulał do podwójnego zamysłu autorów. Chcieli przekazać podstawowe informacje o dramacie Żydów europejskich zgotowanym im przez nazistów, pokazać tło i mechanizm Zagłady, a także różne reakcje na antyżydowską politykę nazistów w ówczesnej wolnej Europie. Po drugie, chcieli swą książką pomóc rzecznikom wartości demokratycznych, w tym nauczycielom. "Mamy nadzieję - piszą w przedmowie - że ta praca będzie wkładem w upowszechnianie w Szwecji wiedzy o Zagładzie i pomocą w odpowiedzi na pytanie, jak wiedzę tę przekazywać (...) że posłuży za podstawę do rozmowy między rodzicami i dziećmi na temat moralności, wartości demokratycznych i etyki humanistycznej".
W mówieniu o Holokauście problemem są liczby. Ponad pięć, a może nawet ponad sześć milionów zamordowanych Żydów, kilkaset tysięcy Romów. Ale śmierć z rąk nazistów i ich współpracowników - przypominają Bruchfeld i Levine - poniosły także dziesiątki tysięcy upośledzonych umysłowo i fizycznie, "pasożytów społecznych", homoseksualistów, świadków Jehowy, miliony obywateli Polski i ZSRR, jeńców wojennych. Liczby ogromne, tak ogromne, że abstrakcyjne. Trzeba więc przywołać konkretny los, konkretne imię i nazwisko, twarz kogoś, kto był kochany i czyja przyszłość rozwiała się z dymem nad krematorium.
Na przykład Georges-André Kohn. Deportowany 17 sierpnia 1944 roku z Paryża do Oświęcimia. Miał wówczas dwanaście lat; do obozu odjechał jednym z ostatnich transportów. Wyselekcjonowano go do pseudomedycznych eksperymentów. W książce są dwie fotografie Georgesa-André; na pierwszej widać uśmiechniętego chłopca w białej koszuli i krawacie, na drugiej półnagi, smutny Georges-André unosi ramię: doktor Heissmeyer, oficer SS, usunął mu właśnie z pachy gruczoł limfatyczny i wszczepił prątki gruźlicy. Na procesie w roku 1964 dr Heissmeyer tłumaczył sądowi, że nie widział różnicy między Żydami i zwierzętami. 20 kwietnia 1945 roku esesmani likwidujący dowody nazistowskich zbrodni powiesili na rurach i hakach w szkolnej kotłowni w pobliżu obozu Neuengamme dwadzieścioro dzieci żydowskich - królików doświadczalnych dr. Heissmeyera, wśród nich Georges-André. Szkoła, w której je zamordowano, nosi dziś imię Janusza Korczaka.
Książkę o Holokauście zamówił u autorów rząd szwedzki w ramach programu edukacyjnego "Historia żywa". "Przyjęliśmy zamówienie - wyjaśniają - bo jesteśmy przekonani, że Zagładę trzeba traktować poważnie. Wiedza o Holokauście nie może ani nie powinna być traktowana jak towar polityczny, ani tworzona metodami marketingu. (...) staraliśmy się stworzyć zwartą całość z wiedzy faktograficznej i świadectw indywidualnych. Było dla nas bolesnym doświadczeniem, że musieliśmy wybierać, którym głosom i twarzom z obszernego i trudnego materiału dać możliwość mówienia".
Program "Historia żywa" ruszył w Szwecji za rządów socjaldemokracji premiera Gorana Perssona. Podczas debaty parlamentarnej w czerwcu 1997 roku premier Persson określił jako cel programu spożytkowanie rzetelnej wiedzy o Holokauście w dyskusjach o solidarności międzyludzkiej, demokracji i takiej samej wartości wszystkich istnień ludzkich.
Komu zależy na demokracji i poszanowaniu godności człowieka, ten powinien walczyć z historyczną ignorancją na temat totalitaryzmów, w tym także na temat korzeni, doktryny i praktyki antysemityzmu, a zwłaszcza na temat Holokaustu, który był najpełniejszą realizacją rasistowskiej polityki antysemityzmu. Wiedza o Holokauście jest niezbędna w walce z dzisiejszym rasizmem i antysemityzmem, z współczesnymi ideologami ludobójstwa. W walce z siłami - takie głosy są już i w Polsce - negującymi sam fakt Zagłady.
Podręcznik Bruchfelda i Levinea wydano już w wielu milionach egzemplarzy, przełożono na wiele języków, można go otrzymać bezpłatnie od rządowej agendy, Szwedzi mają nawet w Internecie strony poświęcone programowi "Historia żywa" (www.lavendehistoria.org.) Ponadto przygotowano materiały edukacyjne dla szkół, w tym filmy, zorganizowano cykl seminariów dla nauczycieli, na uniwersytecie w Uppsali założono krajowy ośrodek badań nad Holokaustem i ludobójstwem. Kiedy czyta się te wszystkie informacje, nie sposób oprzeć się myśli: a co w Polsce? Dlaczego Szwecja radzi sobie lepiej niż Polska? Czyżbyśmy już zrobili, co należało? Ile mamy w Polsce placówek badawczych zajmujących się Zagładą? Ile mamy powszechnie dostępnych, niespecjalistycznych publikacji na ten temat? Przecież Auschwitz nie leży pod Uppsalą!
Nie ma skuteczniejszego sposobu na walkę ze stereotypami Polski jako najbardziej antysemickiego kraju świata niż tworzenie naszych własnych programów "Historii żywej" w dziedzinie Zagłady. Z pierwszorzędnym udziałem polskich historyków, także literatury, pedagogów, antropologów, i we współpracy ze specjalistami żydowskimi. Tak, tak, to trudne zadanie, i delikatne. Wiemy, że trzeba by powiedzieć wiele gorzkich rzeczy o nas samych. Na dodatek zadanie zagrożone politycznie, nawet dziś, a może zwłaszcza dziś, gdy okazało się, że choć ugrupowania jawnie antysemickie przepadają z kretesem w wyborach, to jednak w walce politycznej wciąż strzela się do przeciwników antysemicką amunicją. I może się okazać, że gdyby premier Buzek ogłosił w parlamencie, jak jego szwedzki odpowiednik, że polski rząd przygotowuje narodowy program edukacji o Zagładzie i ludobójstwie na ziemiach polskich, podniosłyby się głosy protestu. Ale może przesadzam? Może Sejm Rzeczypospolitej powitałby taką zapowiedź oklaskami?
Jak było w Szwecji? Wszystkie główne partie parlamentarne - socjaldemokraci, konserwatyści, Centrum, liberałowie, lewica, zieloni, chrześcijańska demokracja - poparły inicjatywę premiera Perssona i jego rządu. Alf Svensson z partii chadeckiej powiedział: "Ci, którzy podają w wątpliwość prawdę historyczną, kwestionują sami siebie. Nigdy nie uwolnimy się od największego w dziejach ludzkości obłędu i upodlenia, których symbolem jest nazizm. Lecz nieodzownym obowiązkiem każdego pokolenia, najpilniejszym i najbardziej oczywistym zadaniem każdej rodziny i każdej jednostki jest zmierzyć się z prawdą i krzewić prawdę, przekazywać ją i pilnować, by nigdy nie doznała zniekształceń lub poszła w zapomnienie. Nieznajomość historii i obojętność rujnują. Łatwo nam wyobrażać sobie, że nasze pokolenie i nasze czasy pokonają zło i szaleństwo, a my, którzy dziś żyjemy, kierować się będziemy rozumem i odniesiemy zwycięstwo. To postawa niebezpieczna i błędna. Każde społeczeństwo musi być etycznie uświadomione. Przy stole w kuchni, w klubach i stowarzyszeniach, na ulicach i placach targowych wszyscy musimy mieć odwagę udowodnić słowem i czynem, że każda istota ludzka, bez względu na rasę, wyznanie, płeć, stopień inteligencji itd., jest bezcenna. Tylko podejmując tę walkę wspólnie, walkę przeciwko dążeniom karmiącym się kłamstwem, możemy stworzyć rękojmię bezpiecznej przyszłości".
Może i w polskim parlamencie podobną mowę wygłosi kiedyś polityk-chrześcijanin i demokrata. Tymczasem wydajmy polski przekład książki "Powiedzcie to synom waszym". W kasie prezydenta Kwaśniewskiego, premiera Buzka, ministra Handkego dałoby się chyba znaleźć odpowiednie fundusze.