Uczynki miłosierdzia co do ciała: Nagich przyodziać [N]

Bóg nakazuje nam troszczyć się nie tylko o swoje dobro, ale i o dobro drugich. Nie tylko o dobro duszy, ale i o dobro ciała!

Ten uczynek miłosierdzia odnosi się do ludzkiego ciała, które nie jest okryte. Temat jest wieloaspektowy. Żyjemy obecnie w świecie, w którym ubranie zasadniczo nie sprawia aż tak wielkiego kłopotu. Oczywiście, ubranie ubraniu nierówne. Są ludzie, którzy ubierają się w sposób wyszukany, którzy poszukują nowych pomysłów dla swojego wizerunku, jest też wielka dziedzina mody — projektanci kreują nowe trendy ubioru codziennego, wieczorowego, prezentują je później na różnego rodzaju pokazach mody. Można by tu pytać: Czy troska o przyodzianie ciała nie przekracza niekiedy pewnych norm moralnych i czy takie lub inne dyspozycje zawsze służą dobru moralnemu, zwłaszcza młodego człowieka? A także: Czy poprzez często bardzo wyzywający strój trzeba się poniżać dla uzyskania lepszych notowań dziwnych jury czy komisji. I dalej — czy ci, którzy urządzają tego typu konkursy lub tzw. szkoły modelek, nie powinni podlegać żadnym kryteriom moralnym? Do jakiego stopnia wszystko wolno? Ale to już temat na większe opracowanie.

W poleceniu: „nagich przyodziać” chrześcijaństwo ma odniesienie do samego Chrystusa. Przypomnijmy sobie scenę, kiedy Piłat ukazuje tłumowi ubiczowanego Jezusa, okrytego prześmiewczo purpurowym płaszczem i w koronie cierniowej na skroniach. Wypowiada wówczas znamienne słowa: „Ecce Homo” — Oto Człowiek! (por. J 19, 1-5). Bo to sam człowiek jest najważniejszy, nie jego szata — szata może też ośmieszać.

Co wyrażam swoją osobą? Co reprezentuję w swoim człowieczeństwie? Co chcę podkreślić swoim ubiorem? Co chcę osiągnąć przez swoją zewnętrzność? Takie pytania powinien sobie zadać każdy chrześcijanin. Trzeba je postawić, chociaż nie będą one może wygodne i mogą spotkać się z drwiną. W świecie, w którym króluje kult zewnętrzności, czyli zwyczajne oglądactwo, nie możemy zatracić swojego wnętrza.

Powinniśmy też budzić w sobie szacunek dla ludzkiego ciała, które jest piękne, które zostało tak pomyślane przez Boga, że w cielesności człowieka zawiera się cała idea zbawienia. Wspaniale mówił o tym Karol Wojtyła m.in. w książce „Miłość i odpowiedzialność”. Jego spojrzenie na człowieka jest dzisiaj wzorem dla teologii ludzkiego ciała i dla właściwego ludzkiego patrzenia na człowieka.

Gdy mówimy o uczynkach miłosierdzia wobec ciała człowieka, musimy mieć świadomość, że są wokół nas ludzie biedni i należy im pomagać. Nie tylko z tego, co zbywa, ale z serdecznego dostrzeżenia potrzeb człowieka. I dający powinien tu być wdzięczny biorącemu za to, że dzięki niemu może realizować swoją miłość bliźniego.

Chciałbym jeszcze podzielić się jednym moim doświadczeniem. Otóż znakomity polski rzeźbiarz — prof. Jan Kucz, twórca m.in. pomnika kard. Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II — papieża pielgrzyma w Częstochowie, przesłał mi niedawno niezwykle wymowny obraz (powyżej), zatytułowany Matka Boża Ubogich. To wizerunek Maryi Częstochowskiej, której szata uszyta jest z szarych jutowych worków. Obraz przejmujący, zdobył Nagrodę św. Brata Alberta. Z wielkim drżeniem patrzę na ten niezwykły obraz Maryi. Zazwyczaj Jej suknia, należna Królowej Polski, przyozdabiana jest przez nas najdroższymi kamieniami. Z drugiej strony jednak przychodzi Ona przecież do biednych i ubogich, z którymi się solidaryzuje, którym współczuje i chce pomóc. Szata mówi tu za siebie. Jakże obraz prof. Kucza koresponduje z Piłatowym „Ecce Homo”, utrwalonym przez Adama Chmielowskiego — św. Brata Alberta pod takimże tytułem! Bo najpiękniejszy człowiek to ten, który przede wszystkim słucha głosu Boga i realizuje naukę ewangeliczną.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama