Kocham niedzielę

Refleksje na temat chrześcijańskiego świętowania niedzieli, w tym historii tego świętowania

 

Ks. Bogusław Nadolski TCh

Poznań

 

KOCHAM NIEDZIELĘ

Kocham niedzielę, bo znaczy ona swój królewski szlak w historii już od dwóch tysięcy lat. Rabbi Berechia w odniesieniu do szabatu pouczał kiedyś: niedziela i poniedziałek, wtorek i środa, czwartek i piątek idą razem, parami, szabat natomiast bez partnera. Zaintrygowany, dlaczego szabat nie ma partnera, ośmielił się zapytać Wiekuistego. I Pan wyjaśnił mu: wszystkie dni mają partnerów; dla szabatu wspólnota izraelska ma być partnerem. Święcić szabat, znaczy pokochać go.

Niedziela jest czymś więcej niż czcigodny szabat. Kocham niedzielę, bo ten przez Pana uczyniony dzień stale i nieodmiennie pozostaje w służbie człowieka - życia bardziej ludzkiego.

 

NIEDZIELA PROMUJE IDENTYCZNOŚĆ CZŁOWIEKA

Podczas Kongresu Liturgicznego w Moguncji (1964 r.) znany teolog Romano Guardini wypowiedział znaczące stwierdzenie. Zamiast zastanawiać się, mówił, nad sprawą odnowy liturgicznej trzeba raczej sformułować konkretny problem, jak sprawować Eucharystię - święte Tajemnice, by współczesny człowiek w całej swej prawdzie odnalazł się w nich1, odkrył w obliczu Boga swoją tożsamość. Trzeba więc odsłonić ludzką twarz niedzieli.

Niezwykle aktualne stało się współcześnie słowo identyczność, tożsamość, a także drugie wyrażenie wewnętrznie związane z pierwszym - dialog. Mówi się: "do istoty człowieka należy dialog". Być pełnym człowiekiem oznacza "istnieć dialogicznie". To nieco dziwne powiedzenie określa, że człowiek rozwija swoją podmiotowość nawiązując relacje z Bogiem, z drugim człowiekiem i z całą stworzoną rzeczywistością. Jest to kontakt oparty na całościowej rzeczywistości człowieka, a więc na jego przeszłości, teraźniejszości, przyszłości.

Bóg Odwieczny zstępuje z Wysokości w Jezusie Chrystusie, by sprawować liturgię - służbę Boga dla człowieka. Zbawczy czyn Chrystusa pozostaje całkowicie w służbie, "by życie mieli i mieli je w obfitości" (J 10,10). Ono jest treścią anamnezy - pamiątki Pana, która jest streszczeniem całej historii zbawienia, tej zapowiadanej w Pierwszym Przymierzu, zrealizowanej przez Chrystusa i zapoczątkowującej wieczne Królestwo. Uobecniająca się Pamiątka Pana sytuuje człowieka w jego ostatecznym źródle istnienia, przypomina mu, skąd "jego ród". Wymiar przeszłości, bez którego człowiek nie może iść naprzód, konkretyzuje się w liturgii Boga-Chrystusa we wspominaniu tych, którzy uprzedzili nas w drodze do Pana, włącza we wspólnotę "chmury świadków" - świętych (Hbr 12, 1), chroni przed mentalnością prowincji, przypominając w Modlitwie powszechnej - uniwersalnej - radości i nadzieje, smutek i trwogę ludzi współczesnych z całego świata, by one były radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu2. Uobecniające się misterium Chrystusa "tu i teraz" staje się źródłem siły, a równocześnie otwiera uczestnikowi liturgii przyszłość - umacnia nadzieję. A kto ma nadzieję, jest zawsze kilka kroków do przodu. Zresztą fantazja chrześcijanina jest fantazją nadziei, która nie ustaje mimo trudności i inspiruje do konkretnych działań. Proszę wybaczyć osobiste wspomnienie, pamiętam wyznanie jednego z przyjaciół: "Udział w niedzielnej Eucharystii inspiruje mnie i mobilizuje do zawodowego dokształcania się".

Nie chcemy tracić z oczu faktu, iż Chrystusowa śmierć i zmartwychwstanie były i nadal są wydarzeniami kosmicznymi. Przywołajmy na pamięć fakty odnotowane przez synoptyków. Trzęsienie ziemi, rozdarcie zasłony w świątyni (Mt 21,51); otwarcie grobów (Mt 2,52); ziemia zdominowana przez śmierć, ziemia cmentarzysko, staje się ogrodem życia. Przez misterium Chrystusa otwiera się nowa przyszłość i nadzieja. Eucharystia niedzielna wykracza daleko poza indywidualne ramy zbawienia. Jest świętowaniem nadziei dla całego świata, dla stworzenia, które sfrustrowane oczekuje - mocniej mówi św. Paweł - jęczy i wzdycha za udziałem w wolności i chwale dzieci Bożych (por. RZ 8,18-22). Nie tylko więc człowiek, ale całe stworzenie ma swoją niedzielę3.

Zagadnienie to czeka na szersze opracowanie. Przywykliśmy całe dobro niedzieli łączyć prawie wyłącznie z życiem człowieka, i bardzo słusznie. Jednak jej diakonia rozciąga się na cały świat. Inaczej można powiedzieć, że kult znajduje swoją racjonalność i legitymizację w tym także, że "przeszkadza" światu w jego zamykaniu się na transcendencję, które stanowi ciągle jego zagrożenie. Myślę o tym, co niezwykle wyraźnie występuje w Biblii. Tworzenie się "zastępu" stworzeń (por. Rdz 2,I) zostaje przerwane przede wszystkim przez szabat. Nie chodzi tylko o wolny dzień, lecz o święto, które czyni Pan. Wolny dzień nie jest jeszcze świętem. Niedziela jako obecność wieczności w codzienności, w czasie świata przypomina mu jego charakter stworzoności, niedokończenia, oczekiwania dopełnienia. Niedziela staje się świętem stworzenia poprzez Eucharystię, w której dokonuje się przemiana świata w przygotowaniu "nowej ziemi". Eucharystia wpisuje owo oczekiwanie - wzdychanie świata, a więc aktualizuje strukturę świata, którą stanowi nadzieja. Josef Pieper zauważył, że stworzony świat posiada jako formę budowy nadzieję - Bauform der Hoffnung.4 W kulcie świat zostaje jakby na nowo stworzony, kult staje się początkiem wszystkiego, pełni funkcję nadającego takt, rytm.

Każdy człowiek dźwiga bagaż nieautentycznej egzystencji i wtórności swojej biografii. Chociaż współcześnie próbuje się winę, grzech, uznać za anachronizm nie przystający do "społeczeństwa przeżycia", nie zmienia to w niczym faktu, że człowiekowi ciąży ten brak prawdziwości i zakłamanie. Uczestnictwo w liturgii uczy uznania swojego grzechu, uznania siebie samego za sprawcę nieprawdziwości.

Dokument starochrześcijański - Didache - współczesny powstającym pismom Nowego Testamentu, charakterystycznie zauważa, że wyznawcy Chrystusa gromadzą się w Dzień Pana, by składać dziękczynienie, ale przedtem wyznają swoje grzechy, by ich ofiara była czysta (Didache,14,1). W greckim apokryfie Ewangelii Janowej autor stwierdza: "Bóg błogosławi dom tego, który oczyszcza się w sobotę wieczorem z win całego tygodnia"5. Nie chodzi jednak o samooskarżanie się czy niewłaściwe poczucie winy.

Józef Czapski w swoich licznych uwagach pisanych wielokrotnie na marginesach książek, które z tego tytułu nazywa się "gadającymi książkami", umieścił m.in. zdanie Goethego we wstępie do monografii o profesorze Pankiewiczu: "«Tylko przemianie pozostaję wierny». I dopóki nie ma w tobie tego, umieraj i stawaj się, jesteś tylko smutnym przechodniem na mrocznej ziemi"6. Jest to jedna ze zdumiewających spraw w liturgii, owo "umieraj i stawaj się". Owa troska o to, byś, człowiecze, nie myślał o tym, czym jesteś, lecz zastanawiał się nad tym, kim możesz być. To, czym jesteś, to tylko chwila, oka mgnienie, to zaś, kim możesz być wieczne. Niedzielna Eucharystia jest dniem pojednania z Bogiem, z sobą, z innymi, dniem wzrostu autentyzmu w człowieku. Wiekuisty przekazuje ci przez swego Ducha swoje słowo, byś w świetle słowa Bożego poznał siebie, pozwolił się odnowić, a nade wszystko poznał Jego zamiary w stosunku do ciebie. Byś "spożył" to słowo, stał się jego wykonawcą i wreszcie ze Słowem, które stało się Ciałem, się zjednoczył. Jurgen Moltmann, ceniony i czytany teolog, zadał zaskakujące pytanie: "Czy współczesne społeczeństwo ma przyszłość?". I dał taką odpowiedź: "Przyszłość społeczeństwa nazywa się nawrócenie".7 Potrzebna jest odwaga podjęcia tego procesu, w którym z wydatną pomocą śpieszy niedzielne spotkanie eucharystyczne.

 

NIEDZIELA ŚWIĘTEM WSPÓLNOTY

Tak mówi się często i pisze. Wspólnota - bogate, wręcz niezgłębione wyrażenie, lepiej mówić - rzeczywistość. Prawdą jest, że niedziela jako "dzień szczególnie święty" pozwala spotkać się z innymi, odnowić w sobie społeczne więzi, wzajemną życzliwość. Uścisk dłoni, obdarowanie uśmiechem, uradowanie się szczęściem drugich. To wszystko prawda. Jednakże wspólnota nie dokonuje się prymarnie przez interakcję, jak zauważył kardynał Ratzinger, lecz przez to, że człowiek pozwala się "wziąć" całości, Całkiem innemu, by w ten sposób powrócić do całości8, prajedni, prazaufania. Mówi o tej całości Księga Rodzaju. Opis stworzenia kończy się "odpoczynkiem" Boga Stworzyciela i odsyła do epizodu rajskiego, w którym życie człowieka przebiegało w charakterystycznej jedni, szczęściu, jakby w "nieustającym szabacie". Niedziela i niedzielna Eucharystia chce uczestnikom liturgii dopomóc na nowo doświadczyć tej jedności:

  • z sobą samym poprzez refleksję, twórczy odpoczynek,
  • z drugim - z własną rodziną, przyjaciółmi, wspólnotą poprzez odwiedziny znajomych, chorych, "przyjmowanie innych",
  • z Bogiem poprzez modlitwę, udział w Mszy świętej.

To w tym najgłębszym sensie wspólnoty, o której będzie jeszcze mowa, przełożony w Taize, Roger Schiitz, napisał: "Gdy zamilknie święto w Kościele, gdzie danym będzie człowiekowi na tym świecie znaleźć miejsce wspólnoty?"9 Wolno w miejsce słowa "święto" napisać: gdy zabraknie świętości niedzieli, gdzie człowiek odnajdzie źródło jedności z sobą samym, z Bogiem i z innymi? Nie bez zdziwienia przeczytałem o zastanawiającym fakcie: wielu młodych Japończyków chce zawierać związek małżeński według obrzędu Kościoła rzymskokatolickiego, bez zmiany swego wyznania. Okazało się, że nie chodzi im o sakramentalność związku, lecz o znalezienie oparcia we wspólnocie.

Słusznie nawołuje się do generalnego związku wszystkich organizacji w obronie niedzieli. Nie chodzi w tej chwili o chrześcijańską niedzielę czy troskę o wypoczynek należny człowiekowi, lecz o święto, w którym ludzie znajdują wspólny rytm i radość życia. Rozbicie niedzieli przez inny system pracy jest śmiertelnym zagrożeniem życia wspólnotowego. Człowiek potrzebuje - pisał teolog pastoralista W. Zauner10 (wypowiedź pozostaje w ścisłym związku z listem biskupa z Salzburga, M. Aicherna, zwanego "społecznym biskupem") jakiejś miary społecznej (Metronom der Gesellschaft), a więc regularnego święta, umożliwiającego zdystansowanie się od codzienności.

 

"MSZA OŁTARZA" i "MSZA ŻYCIA"

Lansowana przez współczesne trendy prywatyzacja religii czy, jak się mówi, "religijność niewidzialna" (wyrażenie T. Luckmanna) prowadzi do pytania o "wkład" niedzieli w budowanie społeczeństwa. Pytanie ma charakter wręcz retoryczny. Mądrzy rządzący społeczeństwem popierają kulturę niedzieli, tzn. promują niedzielę, w sposób zdecydowany ją ochraniają, by zapewnić społeczeństwu istotne, niezbywalne wartości. Do tych wartości należy z całą pewnością: twórczy wypoczynek, radość, "bezinteresowna gra" (świętowanie) - używam tego wyrażenia w znaczeniu podanym przez Huizingę, Piepera i innych - zachwyt, zdumienie, bycie razem, spontaniczność, kreatywność. Nie bójmy się także powiedzieć o wymiarze transcendencji w człowieku. Zaprzeczanie mu trąci współcześnie "obcym zapachem" tych, którzy zakazywali pisania słowa Bóg dużą literą. Wszelkie redukujące widzenie człowieka, jednostronne popieranie tylko procesów produkcyjnych, kultu indywidualizmu i dzikiego kapitalizmu, zysku ponad wszystko, jak również prowincjonalna wtórność serwowana "dumom", są działaniami przeciw społeczeństwu, stanowią próbę podporządkowania go interesom grup biznesu. Traktowanie niedzieli w kategoriach "moratorium codzienności" - żeby użyć wyrażenia Odo Marquarda11, tj. płytkiej inności w stosunku do dnia pracy - prowadzi w gruncie rzeczy do wzrostu marginesów społecznych. Niedziela jest ciągłym przypominaniem podstaw naszej kultury. Niesie z sobą społeczne przesłanie: człowiek nie jest tylko do pracy, do zysku, nie jest i nie może być środkiem dla kogoś, do czegoś. Sens jego życia nie wyczerpuje się we wzroście produkcji i pogoni za zyskiem. Wspomniane wartości humanistyczne znajdują pogłębione miejsce w procesie odkrywania sensu życia. Sygnalizuje cele, hierarchię dóbr, promuje wyzwolenie od i wolność do, buduje tak zasadnicze postawy jak: zaufanie, nadzieja, wdzięczność, spokój, wspólnotowość, sugeruje najgłębszą motywację dla pracy, uczciwość. Także poprzez funkcję "krytyczną", pojawiającą się w niedzieli, społeczeństwo zyskuje. Niedziela - traktuję niedzielę całościowo wraz z jej liturgią i odpoczynkiem - jest wyjątkowym miejscem zarówno komunikowania sensu życia, nasycania życia sensem, jak i krytyki życia. Kto nie świętuje niedzieli, nie rozumie, że w niej tua res agitur - że o niego samego chodzi, i spłyca się niepomiernie; tak też politycy bez promocji wartości tkwiących w niedzieli poddają społeczeństwo mechanizmom manipulacji.

Istnieje zadziwiający związek pomiędzy "Mszą ołtarza" i "msza życia" (wyrażenia K. Rahnera). W liturgii bowiem dokonuje się afirmacja całej rzeczywistości",12 wyraża się w niej istotny element chrześcijańskiego święta. To nie jest tak, że liturgia oddziela od życia, "jest prywatną sprawą", wyprowadza uczestnika na górę Tabor, odrealnia. Jeżeli uczestnik liturgii w pewnej mierze dystansuje się od codzienności, to w tym celu, by na nią spojrzeć "inaczej", realniej, by widzieć pracę we właściwych wymiarach. Autentyczne doświadczenie liturgii posyła do świata. Im ono jest głębsze, tym pełniejsze zaangażowanie w polis. Sympozjum duszpasterskie w Wiedniu w 1990 roku podjęło ten problem pod charakterystycznym tytułem: Liturgia pomiędzy mistyką i polityką. Im bardziej człowiek jest mistykiem, tym bardziej staje się politykiem. Mistyka nie jest sprawą elitarnych grup. Rozumie się ją współcześnie jako głębsze pojmowanie rzeczywistości, jako szukanie najgłębszego sensu życia i działań człowieka. O mistyce można i trzeba mówić tam, gdzie ktoś doświadczył czegoś i w konsekwencji może dawać świadectwo nie przez mówienie o czymś, lecz przez to, czego sam doświadczył i zasmakował. Mistyka to głębsze przeżycie misterium chrześcijańskiego, zgodnie ze wskazaniem naszego Pana: "Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego" (Mt 13, 11).

"Korelacja" tego pojęcia jest koniecznością. Podobne dopowiedzenie należy się w odniesieniu do słowa "polityka". Wywodzi się ono z greckiego polis. Arystoteles określił człowieka jako zoon politikon - istotę żyjącą, której cechą charakterystyczną jest życie w państwie, tak jak dla pszczół życie w ulu. Wydarzenia życia rodzinnego łączyły się z odpowiednimi obrzędami. We wspólnym kulcie objawiały się i umacniały wzajemne więzi społeczne, które łączyły ludzi od rodziny aż po wspólnotę obywatelską - polis. I ona nie miała nic wspólnego ze współczesnym pojęciem "polityka". Francuski znawca starożytności zapytuje w kontekście znaczenia polis: "Czy na przykład będziemy kiedyś w stanie odkryć wymiar czysto religijny najdawniejszych igrzysk sportowych starożytnej Grecji?"13 Powracając do tematu, należy podkreślić, jak bardzo liturgia jest imigracyjna - odsyła do świata, by go polubić, inspirować odwiecznym sensem, jak mocno potwierdza się związek kultu i kultury.

 

ODPOCZYNEK NIEDZIELNY W SŁUŻBIE WOLNOŚCI DO... I POMOCĄ DLA ŻYCIA

Z radością oczekujemy innej kartki w kalendarzu, zwiastującej niezwykły dar Wiekuistego, który także "sam odpoczął" (Rdz 2,2). Zbawiciel nasz troszczył się, by Jego uczniowie mieli chwile odetchnienia i odpoczynku por. Mk 6,31). Właśnie dzień wolny od zajęć i pracy przynosi wolność do..., dostarcza możliwości rozwoju człowieka. Odpoczynek dotyczy wszystkich. W starożytnej Grecji był tylko przywilejem wolnych obywateli. Chrześcijańska niedziela przynosi wolność wszystkim, a nawet można powiedzieć szczególnie zniewolonym na różne sposoby. Sztuką jest umiejętność odpoczywania. Mówimy: homo ludens. Człowiek jest istotą oddającą się bezinteresownej grze, zabawie, ale jakże mało tego wymiaru odkrywa w sobie. O ile codzienna działalność człowieka jest ściśle określona przez wytknięty cel utylitarny, odpoczynek oznacza wolność od ukierunkowanej działalności. Nie oznacza to bezczynności, która jest szkodliwa. Odpoczynek jest wydarzeniem,14 w którym człowiek na serio bierze życie, jakie go otacza, w jakim jest obecny, afirmuje je, pozwala się tym życiem napełnić, pozwala, by ono w nim było prawdziwe. W odpoczynku nie szuka się życia, by nim manipulować, wpływać na nie, opanować, lecz z czcią to życie przyjąć, kosztować je.

Joseph Pieper, sędziwy już filozof, zauważył, że w odpoczynku trzeba mówić o postawie autentycznego przyjmowania, pełnej zachwytu kontemplacji, pochyleniu się nad tym, co istnieje15. Oznacza to w istocie potrzebę znalezienia sobie czasu na refleksję, na wysłuchanie poważnej muzyki. Odpoczynek właśnie żywi się afirmacją, która oznacza aktywność człowieka. Wspomniany autor porównuje tę aktywność do milczenia zakochanych, które przecież jest wyrazem pełności - przepełnienia. Są to rozważania celne, ale w pewnym sensie teoretyczne. Pełne szacunku przyjęcie i afirmacja życia nie może zamykać oczu na tragikę życia. Odpoczynek przeto mieć może pewne aspekty i fazy. Na pewno obejmuje on umiejętność zadziwienia się - wymaganie trudne, ponieważ przeciętnemu człowiekowi niełatwo jest przyjąć fakt, jak wielu zawdzięcza istnienie. "Zawdzięczane istnienie", pewien komfort, fakt posiadania, traktuje się jako rzecz oczywistą. W konsekwencji brakuje mu zadziwienia, które odczytać można w oczach dziecka otrzymującego podarek. Doświadczenie zawdzięczanej egzystencji kieruje człowieka do obdarowywania innych, do wysiłku, by przyjmować innych i być urzekająco wdzięcznym. Odpoczynek implikuje współodczuwanie w przekomarzaniu się szczęścia w życiu wielu ludzi, które przesycone jest jednak zaufaniem, które prowadzi do twórczego działania. Kto miłuje, ten wychodzi ku drugiemu. W odpoczynku odnajdujemy charakterystyczny paradoks. Człowiek prawdziwie odpoczywa, nie koncentrując się na swoich sprawach, biernie zagospodarowując czas, lecz przez bycie "dla". Zbawiciel nasz wielokrotnie łamał odpoczynek w szabat, by dobrze czynić. "Ojciec mój działa i Ja działam". Odpoczynek Boga nie wyraża się w kategoriach bezczynności. Także odpoczynek wyznawców Chrystusa jest udziałem w Spoczynku i Radości, w Szalom samego Boga.

Odpoczywam z innymi i przez bycie dla innych. Konkretnie zaś niedziela jest dniem szczególniejszej troski o życie rodzinne, pełne bycie ze swoimi, świadome przeżywanie związków. Jest to także dzień pogłębienia solidarności z innymi. Dzień Pana, Jego szczególnej bliskości ze swoim ludem, oznacza mobilizację w człowieku miłości Boga, a w konsekwencji bliźniego. Dlatego niedziela jest par excellence dniem miłości braterskiej16.

Jest jeszcze inny powód, dlaczego nie umiemy odpoczywać. Otoczeni jesteśmy cywilizacją sukcesu. Sukces jest miernikiem wartości człowieka, i to natychmiast, prawie "od jutra". W konsekwencji człowiek nawet niejednokrotnie podświadomie traktuje swoich najbliższych jako narzędzie sukcesu, bo jakże inaczej nazwać fakt, że cała rodzina pracuje w otwartym także w niedzielę i święta punkcie sprzedaży?

I wreszcie nieumiejętność nasza ma swoje źródło w naszej niedawnej przeszłości17. Oznacza ona bowiem wewnętrzne zniewolenie, utratę fantazji, inicjatywy, inwencji, kreatywności, brak zdolności twórczej rozmowy (z obawy przed konsekwencjami), prawdziwej przyjaźni. Trzeba jeszcze dodać poważne vacuum w zakresie wartości wskutek ujednoliconych form wypoczynku, konsumpcji kulturowych. Uzyskanie wolności spowodowało pewną bezradność. Wielu rozumie wolność jako czynienie tego, co mi się chce, jako totalny brak zobowiązań, odpowiedzialności, nieprzyjmowania sugerowanych zasad. Tymczasem wolność nie kłóci się z wiernością ani ze wspólnotą. Wolność - pierwsze źródło godności człowieka, najbardziej istotny element podobieństwa człowieka do Boga Stworzyciela - oznacza zdolność do dystansu wobec siebie, wobec spraw, sytuacji, zachowań. To zdolność do przekraczania siebie, odniesienia do Transcendencji, czyli Boga. Wolność formułuje się poprzez spotkanie nie z czymś, z rzeczami, z przedmiotami, lecz z podmiotem, z Drugim - Bogiem, z drugim - człowiekiem. Ta relacyjność i spotkanie stanowią przestrzeń wolności. W spotkaniu z Bogiem w pełni Podmiotem - samą Wolnością - wzrasta podmiotowość człowieka i jego wolność. W przestrzeni podmiotów staję się wolny.

Spotkanie zaś to nic innego jak miłość. Kto kocha i jest kochany, rozwija w sobie zdolność do fantazji, kreatywności. Gdzie nie ma miłości, kurczy się wolność.

Uczestnik liturgii nieustannie wzywany jest do pogłębienia i rozwoju swojej podmiotowości przez uznanie się sprawcą czynów, przez refleksję nad swoim "być", nade wszystko przez wysiłek pójścia za Jezusem Chrystusem. "Ktokolwiek idzie za Chrystusem, Człowiekiem doskonałym, sam też pełniej staje się człowiekiem"18.

Sprawowana liturgia w swej istocie jest czynem paschalnym, chrześcijańskim exodusem, to znaczy wyzwalającym, przynoszącym człowiekowi wolność.

Bronimy niedzieli, ponieważ rozumiemy ją całościowo: Eucharystia i odpoczynek. Cała niedziela odnawia i pogłębia w człowieku jego godność obrazu i podobieństwa do Boga; cała niedziela jest wielką diakonią - służbą w rozwoju tego obrazu, a konkretnie wolności i niezbywalnej godności osoby człowieka, który nigdy nie może być środkiem. Najnowsze refleksje dotyczące wyjątkowej jakości niedzieli we współczesnym społeczeństwie, wskazują na tę jedność - całościowość Dnia Pańskiego. Mam na uwadze E. Schudlicha19 z jego rozumieniem odpoczynku cotygodniowego jako "biotopu" - życiowego szczytu czy "społecznej oazy", jak również pojmowania odpoczynku niedzielnego jako czynnika integrującego społeczeństwo. Nie sposób nie odwołać się do powiedzenia biskupa Hugona Aufderbecka z Erfurtu: "Potrzebujemy niedzieli nie tylko po to, by być chrześcijanami, lecz by pozostać ludźmi"20.

Chrześcijanin to człowiek niedzieli, poprawnie należałoby powiedzieć - chrześcijanie są ludźmi niedzieli.

Stąd hasło rzucone przez grupę myślących właścicieli domów handlowych: "Nie frymarczmy niedzielą".

 

MISTERIUM NIEDZIELI

Jednak nie tyle możliwość odpoczynku w niedzielę czy pewna rytmika życia i czasu, którą kształtuje niedziela, zasługują na pełną miłości uwagę. Najbardziej godne miłości w niedzieli jest uczestniczenie w Eucharystii. Dlaczego nie ma prawdziwej niedzieli bez udziału w Mszy świętej, dlaczego Eucharystia w niedzielę?

Dlatego że Zmartwychwstały, Zwycięski Pan, ukazywał się popaschalnemu Kościołowi "nazajutrz po szabacie"; mian sabbaton: (Mt 28,1; Mk 16,2; Łk 24,ł; J 20,1.19). Także w Dzień Pana Bóg udzielił młodemu Kościołowi swego Ducha (por. DZ 2,1-5). Zauważmy, że w okresie powstawania wspomnianych not w Ewangeliach, tradycja respektowania szabatu była niezwykle żywa.

Przychodzący Chrystus obdarzał zgromadzonych bogactwem skutków Misterium Paschalnego, dobrami, które wypływały z istoty Jego czynu zbawczego. I nadal to czyni właśnie w Eucharystii. Chrystus nieustannie przychodzi - Eucharystia jest sakramentem Przychodzącego Pana i przynoszącego pełnię swego życia. Św. Ignacy, biskup Antiochii, pisał do Kościoła w Magnezji: "Tak nawet ludzie żyjący dawniej w starym porządku rzeczy doszli do nowej nadziei i nie zachowują już szabatu, ale obchodzą Dzień Pański, w którym to przez Jezusa Chrystusa i przez śmierć Jego także i nasze życie wzeszło jak słońce (...) przez tę tajemnicę otrzymaliśmy wiarę i po to w niej trwamy, abyśmy się okazali uczniami Jezusa Chrystusa, jedynego naszego Mistrza"21.

Nie powinno ujść naszej uwagi wyrażenie: misterium i początek naszego życia, "które wzeszło jak słońce". W Eucharystii właśnie Chrystus obdarza uczestników spotkania nowym, Boskim życiem, prawdziwym życiem. Życie to mieści w sobie najcenniejszy dar, rzeczywistość, za którą tęskni każdy człowiek, dar wyrażający najwyższe szlachectwo człowieka - wolność - "do wolności wyzwolił nas Chrystus" (Ga 5,1). Udział w Eucharystii daje faktyczne uczestnictwo w odejściu od zniewolenia, jakie niesie z sobą grzech, pozwala mieć cząstkę w przezwyciężeniu lęku przed niewiadomą, zwłaszcza przed śmiercią. Gwarantem jest "Zwycięzca śmierci, piekła i szatana".

Wszelka wolność nie opierająca się na fundamencie Chrystusa jest pozorna. W Eucharystii wzrasta wolność człowieka, która stanowi o jego godności i jakości. Nie ma człowieczeństwa bez wewnętrznej wolności. Jezus Eucharystyczny promuje taką wolność i niezależność wobec "potęg" tego świata, udziela takiej wolności mającej źródło w samej Trójcy Świętej. Życie w wolności, świętowanie tego wolnego i nasyconego prawdą i miłością życia niesie z sobą Dzień Pański.

Udział w Eucharystii w niedzielę wynika z tego, że jest to dzień, w którym Duch Święty uobecnia zmartwychwstanie Chrystusa. A ono oznacza nową afirmację człowieka i całego stworzenia. W stosunku do człowieka Bóg, przyjmując ofiarę Syna, wskrzeszając Go z martwych, "rozpoczyna" nowe stwarzanie, nową genesis człowieka i universum, jeszcze wspanialszą niż opowiedziana na pierwszych stronach Pisma świętego. Ponownie wypowiada swoje błogosławieństwo nad cudami kosmosu i dekret królewskiego usynowienia w stosunku do człowieka: tyś mój syn umiłowany, w tobie mam upodobanie. Dzięki Eucharystii całe życie chrześcijanina, praca i odpoczynek, wyzwalane są od lęku śmierci, obdarzane wolnością dla drugiego człowieka, suwerennością do właściwego życia godnego człowieka, wewnętrzną niezależnością dla pojmowania pracy jako uczestnictwa w dziele stworzenia, a nie ekonomicznego środka22.

Nie ma prawdziwej niedzieli bez Eucharystii, bo właśnie ona przynosi wypełnienie najgłębszych pragnień człowieka. Tęsknota człowieka za wspólnotą znajduje w Eucharystii swój niezbywalny i jedynie autentyczny fundament, jak i realne zakosztowanie tej komunii, jedności z sobą samym, z drugim człowiekiem i całą rzeczywistością. W Eucharystii niedzielnej dokonuje się rzeczywistość, którą Dzieje Apostolskie określają mianem koinonia. To greckie wyrażenie charakteryzujące pierwszą wspólnotę wyznawców Chrystusa (por. Dz 2,42) jest wyjątkowo bogate. Już 1200 lat przed Chrystusem źródłosłów, do którego sięga wspomniane słowo, oznaczał: iść razem, wspólnie, jednoczyć. A dalej w rozwoju języka: wspólnota pomiędzy bogami i ludźmi: Septuaginta użyła słowa koinonia na określenie wspólnoty pomiędzy Bogiem i ludźmi. Wyrażenie to mieściło w sobie także znaczenie związania, braterstwa ludzi między sobą. Stoicy mówili, iż człowiek jest "istotą wspólnotową". Dla chrześcijan oznaczało wspólnotę opartą na działaniu Ducha Bożego dającego męstwo i jedność. On też sprawiał, że pojedynczy człowiek był niejako niesiony przez wspólnotę. Dzieje Apostolskie pouczają o fakcie dzielenia się chrześcijan swoimi dobrami. Ich problemy finansowe wynikały nie z racji wspólnoty dóbr, lecz z faktu, że prości ludzie i rybacy nie bardzo mogli znaleźć odpowiednią pracę w mieście. W listach św. Pawła natomiast wyrażenie koinonia ma centralne znaczenie. Wspólnota chrześcijan wynika całkowicie ze związku z Chrystusem, z udziału w Jego synostwie, z udziału w dalej trwającej męce Chrystusa w Jego Mistycznym Ciele. To słynne "być z Chrystusem" stanowi istotę wspólnoty23. Ignacy z Antiochii nazwał dzień, w którym Chrystus powstał z martwych, misterium. Tym misterium jest sam Chrystus.

Wspólnota z Nim oznacza: współcierpieć; być współukrzyżowanym, współożywionym, współuwielbionym; być współdziedzicem dóbr, a także współkrólować24. Wspólnota losu z Chrystusem prowadzi do zrozumienia sensu własnego życia, staje się źródłem dynamizmu w związkach z innymi. Udział w Euchrystii nie ma na uwadze naszego dobrego samopoczucia, eksplozji uczuć, lecz promuje zasadnicze postawy egzystencjalne. Tworzy wspólnotę paschalną umacniającą do odchodzenia od egoizmu na korzyść rozumienia drugiego, konkretnej pomocy i przebaczenia. Misterium Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego (paschalnego) staje się tajemnicą Jego wyznawcy. Komunia święta to chleb Wielkiego Jutra, Chleb Życia, królewskiej, mesjańskiej Uczty Nieba. Nie można budować żadnej wspólnoty bez uznania za swoje prawa Paschy. Cotygodniowa Pascha - jak określa się niedzielę - przypomina to prawo w obrzędzie pokropienia wodą pobłogosławioną (aspersja). Bez owego "współ", "z" Chrystusem nikt nie potrafi nazwać i uznać autentycznie w drugim człowieku bliźniego, a tym bardziej rozpoznać w nim "sakrament Boga". Nie potrafi także doświadczać "mistyki codzienności", w której Bóg pozwala się rozpoznać i gdzie przychodzi On wcześniej niż misjonarz (L. Boff). Oznacza to wybór prowincjonalnej egzystencji.

Eucharystia w niedzielę, bo w niej zawiera się całe dobro, maksimum tego, co Pan uczynił i czyni dla swego ludu.

Jakżeż dalece człowiek może być nieświadomy Bożego daru, skoro trzeba było nawet specjalnych przypomnień i nakazów, trzeba było mówić o obowiązku uczestnictwa w Mszy świętej. Nie można jednak tracić z oczu znaczenia słów: chrześcijanie powinni, mają obowiązek. Występuje tu słowo łacińskie debent. Jego znaczenie jest bardzo pouczające. Debent pochodzi od debeo, tj. de = od, z, ze względu, i habeo = mam, otrzymałem, winien jestem, jestem dłużnikiem. Skoro Pan tyle dla mnie uczynił i ciągle na nowo dokonuje wspaniałych czynów, to ja powinienem zdobyć się na odpowiedź, na stosowne działanie.

 

NIEDZIELA DNIEM UWIELBIENIA I DZIĘKCZYNIENIA

Jezusowe działanie dotyczyło nie tylko zbawienia człowieka, było równocześnie dziełem doskonałego uwielbienia Boga, które to dzieło zapowiadały wielkie sprawy Boże spełniane wśród ludu Starego Testamentu - "w Chrystusie otrzymaliśmy pełnię kultu Bożego"25. Człowiek zanurzony w dobra miłującego Boga - nie tylko tych, o których wyżej wspomniano, ale również tego "przekomarzania się" szczęścia na co dzień, zdrowia, radości, niepokojów, owego "myśmy się jeszcze obudzili", świadomy Komu i jak bardzo zawdzięcza swoją całą egzystencję, nie tylko życie - chce w niedzielnej Mszy świętej włączyć się w uwielbienie Boga, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17,28). "A teraz rozważcie, mówi autor Księgi Tobiasza, co wam uczynił, i dziękujcie Mu głośno" (Tb 13,7). Niedziela staje się dniem uwielbienia i dziękczynienia. Kształt uwielbienia pełnego wdzięczności nie oznacza jednak, że punktem wyjścia jest człowiek doświadczający Bożych dobrodziejstw. W sercu postawy eucharystycznej jest i winien być sam Bóg-Dawca. To Nim się zachwycam, raduję. Przeżywanie liturgii staje się formą miłosnej gry, gry dziecięcej, bo spontanicznej, pełnej ufności i wolności, a równocześnie jest to gra królewska, bo przepełniona sensem. A to w tym celu, by człowiek odszedł od utylitarności, od coraz mocniej zarysowującej się we współczesnym życiu "faktyczności", by poszedł w kierunku zachwytu Bożą wspaniałością, zadziwienia "brakiem konsekwencji i logiki a la człowiek" w działaniach Wiekuistego, był uczył się umiejętności słuchania. Świadomość otrzymanego daru prowadzi do autentycznej radości. Wymowne jest stwierdzenie przeczytane kiedyś: "Nie ufam radości, która nie jest równocześnie wdzięcznością".

 

NIEDZIELA DNIEM POWROTU DO ŹRÓDŁA

Jest coś wręcz zdumiewającego w rytmie tygodniowym - niedziela jest początkiem rachuby czasu i równocześnie zakończeniem siedmiodniowego tygodnia. Tę powtarzającą się prawidłowość nazwałbym powrotem do źródła. Jest ona wpisana w ludzką naturę. Tak mocno to podkreślam, bo wiem, że kilkakrotnie podejmowane próby przekształcenia tygodniowego rytmu skończyły się niepowodzeniem. Tak było z kalendarzem republikańskim usiłującym wprowadzić dekady (dziesiąty dzień miał zastąpić niedzielę), nie wspominając innych, podobnych prób.

Niedziela jest dniem zmartwychwstania Chrystusa. Biorę udział w tym dniu w liturgii, by uczyć się powstawania ciągle na nowo z tego, co pomniejsza, co wskutek braku miłości czyni martwym. W niedzielnych dzwonach wzywających do kościoła słyszę głos Chrystusa dający szansę. Niedzielna liturgia jest mi szczególnie droga, ponieważ podczas Mszy świętej "realnie uobecnia się niepojęta miłość, jaka została okazana w krzyżu Chrystusa". Przy tym źródle miłości pragnę przyklęknąć, by z niego zaczerpnąć miłość bez końca, do końca bezinteresowną, i by przez to odnowić swoją miłość skalaną egoizmem, który eufemistycznie nazywamy indywidualizmem. Jak zdumiewająca jest dobroć Boga, że wynalazła takie wiecznie bijące Źródło odnowy dla człowieka, a równocześnie najwspanialszy sposób uwielbienia Trójjedynego Boga! Zdumiewające i nierozdzielnie złączone są chwałą Boga i dobro człowieka. Bez przystępowania do tego Źródła następuje powoli regres człowieczeństwa.

W lekturze Testamentu Chrystusa uderza fakt, że posłanie, misja, rozesłanie rozpoczęte w jednym miejscu powraca do punktu wyjścia, by zdać sprawę i otrzymać nowe wskazania i umocnienie. Siedemdziesięciu wysłanych uczniów Jezusa powróciło do Niego (por. Łk 10,1-2. 17-20). Podobną prawidłowość zauważyć można w odniesieniu do Pawła i Barnaby (wyjście z Antiochii i powrót do niej, czy powrót Pawła do Jeruzalem, wysłanie uczniów z Jerozolimy i tamże powrót Chrystusa). Oprócz cyklów geograficznych czy historycznych istnieje także cykl apostolsko-eucharystyczny. Lud Boży, wysłany przez Chrystusa do świata i w świat: idź i ogłaszaj, by być solą, światłością, świadkiem miłości, Bożego przebaczenia, lud ten powraca w niedzielę do Stołu Słowa Bożego i Eucharystycznego - powraca do źródła.

Dla rodziny Ludu Boga Jahwe niesłychanie podstawowe znaczenie miał szabat. Był umocnieniem jedności i środkiem komunikowania wiary. Był źródłem jedności i trwania przy Bogu nawet w trudnych czasach niewoli i diaspory. Niedziela nie jest chrześcijańskim szabatem, ale jej siła oddziaływania zwielokrotniła się przez ukonkretnioną obecność Chrystusa Zwycięzcy.

Bogate treści Dnia Pańskiego, odkrywane i przeżywane, prowadziły do lapidarnych stwierdzeń, równocześnie celnych i w pełni uzasadnionych, i prawdziwych: "niedziela to zwięzła forma wyznania wiary - małe credo", "mały katechizm dla społeczeństwa". Niedziela bowiem wszystkie wielkie prawdy wiary, wyrażone niekiedy w suchych formułach, ucieleśnia, konkretyzuje i jakby zanurza w nich uczestnika. Nazywa się także Dzień Pański "oficjalnym medium ewangelizacji"26, stąd powiedzenie socjologów: "pokaż mi twoją niedzielę, a powiem ci, jakie jest społeczeństwo, w którym żyjesz". Wielorakie dobra, które stają się udziałem uczestników niedzielnej liturgii, nie są formą zindywidualizowanej troski o własne tylko zbawienie. Moja droga do kościoła, mój styl świętowania niedzieli jest formą ewangelizacji. Nie spotkałem jeszcze obcokrajowca, który nie wyrażałby radosnego zdziwienia, mijając grupki ludzi w drodze do lub z kościoła. Wspaniały, niezapomniany "pejzaż" polskiej ziemi.

 

KOŚCIÓŁ ŻYJE GROMADZENIEM SIĘ

Stosunkowo wiele razy powyżej była mowa o wspólnocie, byciu razem. Jeszcze raz chcę powrócić do tego tematu, by uwyraźnić fakt, że niedziela jest szczególnym dniem, w którym Kościół wzrasta, żywi się. Eucharystia, mówimy, tworzy Kościół. Bardzo znane jest świadectwo czterdziestu dziewięciu chrześcijan z Abiteny pod Kartaginą, skazanych na śmierć za wspólne gromadzenie się. Sprawozdanie z procesu tych wyznawców Chrystusa, których nazwano "męczennikami niedzieli", odczytywane było podczas "religijnych rozmów" - tak postanowili biskupi w 411 roku w Kartaginie. W tych zeznaniach powraca nieustanne słowo "byłem z braćmi", brałem udział w zgromadzeniu. Sięgnijmy przeto do podobnego świadectwa związanego z lektorem Pollio z Cibales (Panonia). Oto fragment autentycznych aktów przesłuchania:

Probus (P) (sędzia): - Jakie wypełniasz zadanie (ocium)?

Pollio (Po): - Jestem przewodniczącym lektorów (primicerius lectorum).

P: - Jakich lektorów?

Po: - Czytających ludowi Boże wypowiedzi.

P: - Kto polecił ci to czynić?

Po: - Czynię to ze świętego polecenia i nakazu Chrystusa Króla.

P: - Kogo?

Po: - (następuje dłuższy wywód charakteryzujący Chrystusa, Jego sposób odnoszenia się do swoich wyznawców, a zwłaszcza przykazania) "Tego Króla głoszę, który nakazał szanować rodziców, przyjaciół, a nawet nieprzyjaciołom przebaczać, wędrowców przyjmować (hospicibus humanitatem), potrzebującym miłosierdzie świadczyć, miłość wszystkim, nikomu nie wyrządzać złego. Swoim wyznawcom obiecał wieczne zwycięstwo".27

Odczytywanie akt męczeńskich miało duże oddziaływanie także ze względu na ogromny szacunek, jakim cieszyli się lektorzy, których liczba była stosunkowo duża i byli zorganizowani w korporacje.

Stanowisko powyższe (odczytywane zgromadzonemu ludowi) wynikało z faktu uwidocznionego i utrwalonego w Dziejach Apostolskich. Najnowsze badania wykazują, że chrześcijanie gromadzili się w Dzień Pański dwukrotnie. Odbywało się najpierw spotkanie o charakterze nabożeństwa Słowa Bożego, śpiewu psalmów, połączone niekiedy z udzielaniem chrztu, oraz spotkanie eucharystyczne z agapą. Gromadzenie się - convenire in unum było wyjątkowo charakterystycznym rysem chrześcijan. Św. Hieronim mógł napisać, że radość niedzielna jest radością braci, którzy mają przyjemność odnaleźć się (spotkać) przy stole rodzinnym28. Nie wyobrażano sobie możliwości bycia wyznawcą Chrystusa bez wspólnych spotkań. Analiza odpowiednich tekstów prowadzi wielu autorów (J. Baumgartner, F. Mussner) do uderzających wniosków. Pierwszym jest sformułowanie zawarte w śródtytule: Kościół żyje gromadzeniem się "oraz: "Istotą Kościoła jest «wspólny posiłek» - wspólnota stołu w braterskiej wspólnocie"29. Uzasadnienie pierwszego wniosku sięga do tak starannie odnotowywanych przez Ewangelistów stwierdzeń o tłumach, które przychodziły do Chrystusa, zewsząd się gromadziły. W Dziejach Apostolskich autor, św. Łukasz, posłużył się wyrażeniem, które w języku greckim oznacza: zbierać się, zgromadzić (synagesrhai); św. Paweł natomiast używa słowa: razem spotykać się, schodzić się wspólnie, zjeżdżać się (synerhesthai). Jest to oryginalny, i podstawowy związek Dnia Pańskiego z Ucztą Pana - wspólny posiłek. "Łamanie chleba" było specyficznie chrześcijańską liturgią od samych początków, dotyczyło sprawowania Pamiątki Pana - Eucharystii. Należało do niezbywalnych podstawowych elementów pra-Kościoła. Było częścią czterech wymienionych zasad Kościoła; przypomnijmy jedno ze słynnych sumariów Dziejów Apostolskich: "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach... Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca" (Dz 2,42. 46).

Niewątpliwie "wspólne spożywanie" nie jest istotą Kościoła, ale należy do podstawowych elementów bycia Kościołem. Równocześnie wielokrotnie wspomniane w Ewangeliach spożywanie posiłku przez Jezusa wspólnie z różnymi kategoriami ludzi (grzesznicy, celnicy, faryzeusze) pozostanie programem w misji Kościoła.

Podstawowym elementem pra-Kościoła była także modlitwa. Niekiedy pomija się tę życiową funkcję pierwotnych gmin chrześcijańskich. Wiara żywiona słowem Bożym (trwali w nauce Apostołów) wyraża się w modlitwie. Modlitwa to "mówiąca wiara" (H. Pesch). Ta wiara w liturgii przemawia "różnymi językami", całym bogactwem form: słowami, śpiewem, gestami, działaniem. Modlitwa praktykowana w rodzinie, choć razem, ale jakby piano, znajduje w niedzielnej liturgii swoją wypowiedź forte.

Przeor Taize odnotował charakterystyczną uwagę: "Należy więc sądzić, że sytuacja Kościoła gnębi nas nawet we śnie. Kościół ukryty w nas i wokół nas... nic wielkiego na zewnątrz, ale jakże od wewnątrz palący"30. Radość bycia Kościołem płynie z udziału w tych podstawowych elementach, które odczytali z Ewangelii i praktykowali pierwsi chrześcijanie. We wspólnym doświadczeniu obecności zbawiającego Pana - "Tam gdzie dwóch albo trzech zgromadzi się w Jego imię, tam On jestem pośrodku nich" (por. Mt 18, 19-20) - było echem poematu poświęconego wysławianiu jedności braterskiej, zawartego w Psalmie 133. Należał on do psalmów, którymi modlili się pielgrzymi udający się do świątyni jerozolimskiej, tzw. psalmów gradualnych (gradus = stopień), pielgrzymich.

"O, jak dobrze i jak miło, gdy bracia mieszkają razem, jest to jak wyborny olejek na głowie, który spływa na brodę, brodę Aarona, i na kraj jego szaty; jak rosa Hetmonu, która spada na górę Syjon, bo tam udziela Pan błogosławieństwa, życia na wieki".

Braterstwo - wspólnota doświadczana w świątyni - jest siłą odradzającą, ożywiającą jak rosa dla spieczonej ziemi. Olej z kolei z domieszką wschodnich wonności, nawiązuje do namaszczenia w ordynacji kapłańskiej. Nie zapominajmy, że broda na Wschodzie była oznaką piękna i witalności. Przy powitaniu całowano brodę pozdrawianego. Braterstwo - wspólnota zostaje umocniona błogosławieństwem Boga jako znak pomyślności i szczęścia. Chrześcijańska lektura tego poematu widziała w nim misteryjny związek natury ludzkiej w Chrystusie z życiem trynitarnym. Dzięki tej unii natura ludzka otrzymała zdolność wzajemnej miłości w sile miłości Bożej.

Kocham niedzielę, bo jest doskonałą okazją do ożywienia spotkania z Bogiem i z ludźmi. To jest bardzo celne powiązanie Bóg i człowiek. Historia potwierdza dobitnie prawdę tych słów. Przekonaliśmy się, że jeżeli nie ma rzeczywistego Dnia Zmartwychwstałego Chrystusa, to nie da się uratować niedzieli jako dnia dla człowieka. I dziwić się trzeba, że i współcześnie Unia Europejska odwołuje się do niechlubnych pociągnięć przeszłości. Propozycję wyłączenia niedzieli jako dnia odpoczynku nazwano słusznie atakiem na niedzielę podyktowanym "padaniem na kolana" przed koncernami i molochami handlowymi. Ciągle trudno nam zrozumieć, że człowiek nie jest stworzony jedynie do pracy. Zachowanie człowieczeństwa to adoracja Wiekuistego, święto, zabawa, wspólne przebywanie. Te wartości muszą mieć pierwszeństwo przed wszelkimi gospodarczymi interesami. W zgromadzeniu liturgicznym czuję, że nie jestem sam. Koniecznie trzeba mieć czas na to spotkanie ze wspólnotą. Mocno zawiedziony życiowo będzie każdy, kto myśli tylko o sobie, a niedzielę traktuje jako okazję, żeby szybko się dorobić.

 

POZDROWIENIE NIEDZIELI

Irlandzki jezuita Diarmuid O'Loghaire zgromadził sporą liczbę tekstów, które określa się jako pozdrowienie niedzieli31. Niektóre z nich przetłumaczył na język niemiecki B. Fischer32.

"Błogosławiona niedzielo, bądź tysiąckrotnie powitana, ty przychodzisz na koniec tygodnia, by nam pomóc. Skieruj moje stopy na świętą Mszę, napełnij moje wargi świętymi słowami, przepędź z mojego serca niedobre myśli, bym mógł podziwiać Syna Maryi. On jako Syn Boga zbawił nas..."

Inne zachowane teksty idą w podobnym kierunku treściowym. Niektóre sformułowania są zadziwiające, teologicznie odnoszą się do Chrystusa Króla. Z całą pewnością należy do nich określenie: Król z ranami - King of the wounds.

Charakterystyczną sprawą jest personifikowanie niedzieli. Jest to zapewne wpływ judejskiej pobożności szabatowej. W analogicznych pozdrowieniach szabat nazywany jest oblubienicą, królową - słowo szabat występowało jako femininum.

Także w liturgii maronickiej zachowały się interesujące teksty pozdrowienia niedzieli. Wykonywał je diakon, podobnie jak w Wigilię Paschalną exultet, po Ewangelii lub homilii, zwrócony ku zgromadzonym:

"Powstańmy, aby się modlić do miłosiernego Boga i wspólnie wyśpiewać pieśń miłą Panu.

W niedzielę Bóg stworzył niebo i ziemię i rozproszył ciemności sprzed swego oblicza.

W niedzielę nasz Pan powstał z martwych i nas, ludzi, wyzwolił spod niewoli szatana. W niedzielę nasz Pan w swoim zmartwychwstaniu pojednał mieszkańców nieba i ziemi, i złączył w jedno.

W niedzielę Duch Święty zstąpił na uczniów i odsłonił im wszelkie tajemnice.

Wybacz, Panie, Twojemu ludowi

i okaż miłosierdzie Twojej trzodzie,

abyśmy mogli poświęcić Bogu Trójjedynemu pieśń uwielbienia".


Bezpośrednio zaś przed Modlitwą eucharystyczną kontynuował:

"W dzisiejszą niedzielę radują się aniołowie w niebie i lud Boży na ziemi, jednoczą swoje głosy, by razem wychwalać Pana. Błogosławiony, kto zachowuje niedzielę, w tym dniu składana jest ofiara w czterech krańcach ziemi.

Niedziela jest ozdobiona koroną. W tym dniu dzieci Kościoła otrzymują błogosławieństwo swego Pana, w niedzielę dziękujemy Mu, wysławiamy i uwielbiamy, On daje nam swoje święte ciało na odpuszczenie grzechów".

I jeszcze raz diakon wychwala niedzielę podczas "łamania chleba":

"W niedzielę słońce świeci wysoko na niebie i jego światło rozprasza ciemności, a wszystkie stworzenia radują się.

W niedzielę rozpraszają się ciemności niewiedzy światłem, które z grobu rozbłyska, radując świat cały.

Niedziela jest dniem Pana i świętem Syna Bożego. Chrystus wyratował wszystkie ludy, radują się więc ziemia i niebo.

Biada temu, który jest opieszały i nie święci niedzieli. Jak rozpozna go Pan w wielki dzień sądu?

Chwała niech będzie Synowi Bożemu, przez Jego zmartwychwstanie wyniósł niedzielę ponad wszystkie dni na całym świecie"33.

Pozdrowienie niedzieli z pewnością stanowi interesującego zjawisko w duchowości niedzieli. Jest świadectwem umiłowania Dnia Pańskiego.

Myślę, że najlepszym pozdrowieniem niedzieli współcześnie byłyby Nieszpory i dobrze się dzieje, że w wielu rodzinach wieczorny sobotni pacierz to właśnie niedzielne Nieszpory, połączone z zapaleniem świecy, już odświętnym ubiorem domowników i uroczystym posiłkiem.

 

IMIONA NIEDZIELI

1. "Nazajutrz po szabacie", "w pierwszy dzień tygodnia" takie imię pojawiało się w Ewangeliach (Mk 16,2; J 20,19).

2. W Apokalipsie Janowej - Dzień Pana (Ap 1,9-10) - wyrażenie powstałe najprawdopodobniej w gminach chrześcijańskich Azji; w języku hellenistycznych Kyriakos - równoważnik do "cesarski" - odnoszono do Jezusa Chrystusa. Określenie analogiczne do kyriakon deipnon - Uczta Pańska (I Kor II,2o) - Eucharystia sprawowana w niedzielę dla uczczenia Chrystusa jako Pana uniwersum, Sędziego żyjących i umarłych, którego intronizacja dokonała się w zmartwychwstaniu (Ap 1,5-7.18). Dzień Pański - kyriake hemera, używane jako przymiotnik kyriake (łac. dominica).

Jedno z najstarszych pism chrześcijańskich Didache używa określenia: "w dzień Pański Pana" (I4,1).

3. W III wieku wystąpiło określenie "Dzień zmartwychwstania" (Tertulian, O modlitwie, 23) - nie oznacza to jednak pojawienia się nowej treści. Od początku bowiem niedzielę łączono ze zbawczym działaniem Chrystusa.

 

NIEDZIELNA JUTRZNIA

Z największą radością należy odnotować fakt, jak na razie rzadki, sprawowania w niektórych parafiach w Polsce porannej modlitwy Kościoła, nazywanej Jutrznią lub z języka łacińskiego Laudesami, od laudo - chwalę. Wyraźne życzenie Kościoła po Soborze Watykańskim II nadal pozostaje nie realizowane w szerszym zakresie. A szkoda. Dzień Pana jest Dniem dla Pana. Psalm 46 (9.11) wzywa:

"Przyjdźcie, zobaczcie dzieła Pana,
dzieła zdumiewające, których dokonuje na ziemi.
Zatrzymajcie się i we Mnie uznajcie Boga
wzniosłego wśród narodów, wzniosłego na ziemi".

Świadomość, że niedziela jest dniem wyjątkowo świętym, cotygodniową Paschą, "małą Paschą" prowadziła do specjalnego doboru psalmów na ten dzień, wyrażających misterium niedzieli. Można by się pokusić o przedstawienie teologii niedzieli na podstawie tych modlitw, a więc psalmów, kantyków, hymnów. Chciałbym krótko zatrzymać się przy hymnie, który śpiewany jest do dziś. Jest to hymn Salve dies dierum gloria - Witaj, dniu pierwszy, początku światłości. Za jego autora uchodzi Adam od św. Wiktora, żyjący w latach 1 100-119234. Pierwsza wersja hymnu była dłuższa. Odnowiona Liturgia Godzin opuściła aż cztery zwrotki.

Witaj, dniu pierwszy, początku światłości.
Dniu najszczęśliwszy zwycięstwa nad nocą,
Godny wesela i pieśni pochwalnych.
Dniu Paschy, witaj.
	Nim zajaśniałeś, Jezus cierpiał za nas
	I swoją męką zgładził ludzkie winy.
	Pogodził z Ojcem marnotrawnych synów
	Przez śmierć na krzyżu.
Razem z Chrystusem jesteśmy umarli
Złu i grzechowi, by życie odzyskać,
Chrztem odrodzeni czekamy na zorzę
Słońca wieczności.
	Baranku Boży, Zmartwychwstały Panie,
	Zbawieni łaską, Twoją krwią obmyci 
	Wielbimy Ciebie przez Twoją jedność z Ojcem 
	w Najświętszym Duchu. Amen.

Jak wiadomo, hymn w Liturgii Godzin otwiera modlitwę, jest swoistą uwerturą. Chociaż trzeba powiedzieć, że "Witaj, dniu pierwszy" w pierwotnej wersji nie było pomyślane jako hymn, lecz sekwencja na uroczystość Zmartwychwstania Chrystusa. Nietrudno odnaleźć w hymnie pozdrowienie niedzieli, która pojmowana jest jako pierwszy dzień tygodnia, dzień zwycięstwa. Zmartwychwstały Chrystus ukazany jest jako Słońce sprawiedliwości oświecające cały świat. Niedziela ujęta jest jako dzień odnowionego życia, "nowego stworzenia" oraz liturgicznego zgromadzenia wspólnoty wierzących.

Słowo wyjaśnienia, jeśli chodzi o motyw "dnia słońca". Znajdujemy tu odniesienie do historii. W starożytności grecko-rzymskiej w I wieku po Chrystusie istniał dzień poświęcony słońcu dies solis. Był to drugi dzień tygodnia planetarnego i w świetle współczesnych badań nie można utrzymywać, że niedziela jest "repliką" tego dnia. Motyw Chrystusa, Słońca sprawiedliwości, jest motywem biblijnym, nie tylko cywilizacyjnym. W wyrażeniu "dzień słońca" kryje się inny element. Justyn w I Apologii (67) pisał: "W dniu zaś zwanym dniem słońca, niedzielą, gromadzimy się wszyscy z miast i wiosek na wspólną uroczystość..." Justyn zwracał się, jako apologeta, do pogan i nazwał niedzielę dniem słońca. Ojcowie Kościoła w IV wieku złączyli motyw stworzenia światła i dzień słońca. W konsekwencji niedziela ukazała się jako dzień zmartwychwstania, dzień nowego stworzenia, porządku łaski. Maksym z Turynu pouczał wiernych, że niedziela jest dniem czcigodnym, ponieważ w tym dniu Zbawiciel jako Wschodzące Słońce rozproszył ciemności piekła, ukazał się w światłości zmartwychwstania (Homilia na Pięćdziesiątnicę, PL 57,371). Liturgia rzymska łączy z niedzielą stworzenie światła i przypomina o tym w hymnach Liturgii Godzin, szczególnie w hymnach na Nieszpory niedzielne, jak i Jutrzni: Lucis Creator optime - Stworzycielu światła; Primo dierum omnium - Pierwszy spośród dni.

 

NIEKTÓRE WNIOSKI Z HISTORII NIEDZIELI

Dzień Zmartwychwstałego Pana stanowił niewątpliwie niezwykłą jakość. W 112 roku namiestnik cesarski Pliniusz Młodszy w sprawozdaniu (List 10,97) do swego zwierzchnika Trafiana pisał o chrześcijanach, że "mają zwyczaj gromadzić się w oznaczonym dniu przed wschodem słońca, aby śpiewać hymny Chrystusowi jako Bogu". Poganina uderzała regularność spotkań i to przed pójściem do pracy - gromadzenie się bez nakazu, bez sankcji zewnętrznych, jak w przypadku szabatu. Decydowała postawa wewnętrzna, siła przekonania. To gromadzenie się spontaniczne miało charakter kultyczny - spotkali się dla sprawowania Pamiątki Pana - Eucharystii. Niedzielne zgromadzenie eucharystyczne traktowano jako wewnętrzny wymóg bycia Kościołem - Ciałem Chrystusa. Charakterystycznie poucza inny dokument starochrześcijański - Didaskalia, by wierni gromadzili się, aby żadna z osób przez zaniedbanie nie pomniejszała Kościoła35.

Znamienną cechą niedzielnych spotkań była radość. Autor Listu Barnaby (15,9), napisanego w 135 roku przez nawróconego Żyda z Egiptu, zauważył: "Dzień ósmy, w którym Chrystus zmartwychwstał, spędzamy w radości". Inny dokument, tym razem z III wieku, uważał smucenie się w niedzielę za grzech. Nie było to stanowisko odosobnione36. Papież Innocenty I podkreśla tradycyjne stanowisko: radość paschalna jest treścią każdej niedzieli37.

Nie sposób pominąć uderzający związek niedzieli z troską o innych. Teolog z Chartres, Ryszard od św. Wiktora, napisał charakterystyczne zdanie: Ubi Amor, ibi oculus - tam gdzie miłość, tam oko. Miłość uzdalnia do widzenia, dostrzegania. Kto kocha, ten chce widzieć i widzi sercem - najdokładniej (A. de Saint-Exupery). Ten rys diakonii, organizowania agap-posiłków także dła bezrobotnych, odnotował już św. Łukasz w relacji o pierwszych "parafiach". Dla udzielania wsparcia potrzebującym ustanowiono siedmiu mężczyzn uczciwych i zlecono im to zadanie (por. Dz 6,1-7). Szybko też zorganizowano zespól wdów, włączając je w charytatywną działalność Kościoła, którą traktowano jako zrozumiałą samo przez się.

Świadectwa historyczne są również zgodne w stwierdzeniach co do charakteru przeżywania niedzieli. Streszczają się one w fakcie "inności". Niedziela to zawsze w domu rodzinnym obrus na stole, kwiaty, uprzątnięte pomieszczenia, to apetycznie podane dania, przystrojony stół, dłuższy posiłek i rozmowy. Ciekawe, że zjawisko to trzeba odnotować także u surowych mnichów. Pachomiusz np. zapisał w Collectiones, 8, 1 (PL 49,20), że mocno zganił kucharza w swojej wspólnocie za to, iż podczas jego nieobecności, w sobotę wieczór i niedzielę, nie przygotował dla braci odpowiedniej sałatki, bo reguła przewidywała smaczniejszy posiłek. Z Regula Magistri (dokument z V lub VI wieku nieznanego autora lub autorów) dowiadujemy się, że zalecała ona, poczynając od soboty wieczorem, lżejszy rodzaj lektury zamiast poważnego studium.

 

NIEDZIELA JAKO ÓSMY DZIEŃ CZYLI ZAKOSZTOWANIE WYPEŁNIENIA

Określenie takie pojawiło się po raz pierwszy w Liście Barnaby (15,8-9); Justyn Apologeta stwierdzał, że "ósmy dzień zawiera pewne misterium (Dialog, 41, 4; 138, I). Pomijając szczegóły niektórych polemik związanych z tym określeniem, należy stwierdzić, że Ojcowie Kościoła rozwijali naukę o niedzieli - ósmym dniu - jako obrazie i obietnicy wieczności. Siedem dni rozumieli jako obraz ziemskiego trwania, ósmy natomiast zwiastował szczęśliwość, był rodzajem obrazu wieku, który nadejdzie. Niedziela była dniem pamiątki zmartwychwstania, a równocześnie oczekiwania powtórnego przyjścia Pana, spełnienia się ekonomii zbawczej, wejścia w duchowy szabat. Niedziela zwrócona jest ku powtórnemu przyjściu Chrystusa. To przyjście "rozpoczyna", zapoczątkowuje i zmierza do wieczystej celebracji Paschy Chrystusa. Niedziela jest "sakramentem" - znakiem nowego trwania - Marana tha. W czasie wieczności nie będzie już niedzieli. Widzący z Patmos zapisał: "Świątyni w nim nie dojrzałem, bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek" (Ap 21,22).

 

PYTANIA DO SAMEGO SIEBIE

Przeżywanie Kongresu Eucharystycznego uświadomiło nam, jak zasadniczo Eucharystia tworzy Kościół jako wspólnotę w Chrystusie. Pamięć przywołuje obraz namalowany słowami św. Pawła w 1 Liście do Koryntian (12,12-31). Apostoł porównuje w nim Kościół do ciała, które choć składa się z wielu cząstek i narządów, stanowi mimo tej wielości i różnorodności jedno ciało. Jak bardzo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, niezastąpieni, jak w konsekwencji jesteśmy współodpowiedzialni za jakość sprawowania i przeżywania Eucharystii. Nie ma "mojej Mszy", jest ona zawsze nasza.

Musi paść pytanie, które najpierw dotyczy mojego inwestowania w niedzielę, a zwłaszcza w przeżycie Dnia Pana w mojej rodzinie. To zdecydowanie zły znak dla atmosfery w rodzinie, gdy w niedzielę jest nudno. Może więc późniejsza kolacja w sobotę wieczorem na rozpoczęcie niedzieli; może zamiast zwykłego pacierza, modlitwa wieczorna Kościoła zwana Nieszporami; może wspólne spotkanie i rozmowa na temat przeczytanej Ewangelii niedzielnej; może inna forma pacierza z maleństwem. Julien Green opowiada w swojej Autobiografii o przeżyciu ze swego dzieciństwa w Paryżu: "Gdy moja matka przychodziła, aby życzyć mi «dobrej nocy», siadała na łóżku, kładła ręce na mojej szyi i uczyła mnie mówić «Ojcze nasz» po angielsku. Z głową w jej ramionach powtarzałem słowa, powoli i poważnie... ściszałem słowa, których nie rozumiałem, ale w tych chwilach coś z mojej matki przenosiło się na moją wiarę, obdarowywała mnie czymś istotnym w mojej wierze - mówiła do mnie z wielkiej miłości"38.

Nie tak ważne jest w tej chwili, by dziecko wszystko rozumiało, co mówi, lecz atmosfera modlitwy, sacrum, która okazuje się wyjątkowo żywiąca i kształtująca. Takich chwil dziecko nie zapomina.

Pytanie o inwestowanie w niedzielę dotyczy także mojego osobistego forum refleksji nad stanem moich związków z Bogiem, wzrostem osobowości, samokrytycyzmu. To także pytanie kapłana o zainwestowanie w "dzisiejszą niedzielę", przygotowanie osobiste homilii, "organizacja" niedzieli, szerokość i zakres zaangażowania innych, pracę grup itp.

Nie ma niedziel zwykłych , każda niedziela zanurza nas w nowe życie Zmartwychwstałego Pana, każda ma coś z niezwykłości. Nie wiem, dlaczego w polskim wydaniu mszału wyrażenie łacińskie dominica per annum przetłumaczono jako niedziela zwykła - zamiast w ciągu roku, chociaż, przyznaję, nie jest to zbyt szczęśliwe określenie, ale chyba lepsze niż stwarzanie niedziel zwykłych i, w konsekwencji, niezwykłych.

Znajomość zgromadzenia liturgicznego, która należy do podstawowych zadań duszpasterza, prowadzi do zróżnicowania "stylu", tonacji celebracji Eucharystii. Nie może być tak, że wszystkie, tak zresztą liczne, Msze w naszych miejskich kościołach są sprawowane w jednym "stylu". Przeżywanie niedzieli przez dzisiejszego człowieka prowadzi do zróżnicowania doświadczenia Eucharystii w niedziele. Duszpasterstwo winno zapewnić pewną kategorialność uczestnictwa, niedziela jest bowiem dniem, w którym człowiek winien się odnaleźć, z uwzględnieniem aktualnego stanu życia, aktualnych zapotrzebowań. W 1517 roku papież Leon X odwołał obowiązek uczestnictwa w Mszy świętej w swojej własnej parafii. Nie oznacza to zachęty do szukania "parafii", ale właśnie w ramach lokalnej wspólnoty odnalezienia "swojej Mszy".

Teologiczna wielkość niedzieli, jak i jej fundamentalne życiowe znaczenie oraz nakazy i życzenia Kościoła dotyczące dnia Pana Uwielbionego i wiecznie sprawującego liturgię nieba, prowadzą do stwierdzenia o konieczności istnienia w parafii grup, zespołów przygotowujących celebrację w niedzielę; to podstawowy wymóg współczesnego duszpasterstwa. Nie można od rodziny wymagać przygotowania niedzieli w ramach rodziny, jeżeli nie czyni tego "centrala".

Nie sposób nie podzielić się wyjątkowym przeżyciem, jakiego doświadczyłem w dużej miejskiej parafii. Gdy kończono udzielać Komunię świętą, dziesięć osób - dwa razy liczyłem ze zdziwienia - podeszło do ołtarza i celebrans przekazał im Święte Postaci Chleba, które potem zaniosły chorym. W naszych warunkach nazywam to wydarzeniem. Jednak trudno sobie wyobrazić, by w takim dniu, jakim jest niedziela, wyborna cząstka parafii, jaką stanowią chorzy i osoby starsze, pozbawiona była sakramentalnego kontaktu z Chrystusem. Napawa radością fakt, że coraz więcej duszpastersko przodujących diecezji włącza chrześcijan świeckich w zanoszeniu Komunii chorym. A jeśli "sprawa" z jakichś powodów jeszcze nie dojrzała, czemuż by nie zaangażować akolitów z seminarium?

Uroczystą Eucharystię niedzielną - co nie oznacza w żadnym wypadku dłuższą - z aspersją, jako odnowieniem świadomości chrztu świętego, winno kończyć "słowo nadziei". Światła na drogę całego tygodnia. Krótkie, celne sformułowanie, łatwe do zapamiętania i powtarzania, pozwalające nie tyle nawracać świat, ile obejmować go nadzieją, miłością i światłem.

Kiedy mówimy: kocham niedzielę, nie chcemy izolować problemu. Chodzi raczej i zdecydowanie o podkreślenie, że niedzielna Eucharystia stanowi "splot" skupiający wiele czynników. Łączą się w niej elementy antropologiczne i teologiczne. Duszpasterstwo winno łączyć wspólnotowość i diakonię, uniwersalizowanie myślenia - rozumienia i troskę o wypoczynek, refleksję, radość, a więc teologiczne treści z prawdziwymi wartościami człowieka39.

W liturgii żydowskiej znane było powitanie szabatu (Kabbalat Szabbat), jak również zakończenie, przejście do codzienności. Życzono sobie dobrego tygodnia: Szawua tow. Chrześcijańska niedziela jest początkiem tygodnia. Autentyczne przeżycie Dnia Pana, tj. Dnia dla Pana i dla człowieka, staje się gwarantem dobrego tygodnia. Oznacza to, że niedziela inspiruje i kieruje tygodniem. Wyraża to etiopska liturgia, nazywając niedzielę dniem kierującym tygodniem - Dies hic hebdomadam regit.

Błogosławieni, to znaczy szczęśliwi świętujący niedzielę. Bóg udziela wam swojego pokoju.

Tłumaczący Chrystusowe błogosławieństwa ciągle trudzą się nad oddaniem ich sensu. Współcześnie spotyka się próby przekładu uwypuklające pierwsze działanie Boga. W każdym z błogosławieństw powtarza się słowo Bóg, który: udziela, uznaje, napełnia, oraz dynamizm, droga, posuwanie się.

A. Chouraqui rozpoczyna każde z błogosławieństw słowem "radość" - allegresse, a kończy słowem "w drogę" - en marche; z kolei J. Boutier na początku każdego z błogosławieństw umieszcza: debout - powstań, idź, Bóg uznaje cię...

Chciałbym, by świętowanie niedzieli było właśnie takie - dynamiczne, postępujące, promujące nas, a Bóg, by był spełniającym swoje obietnice, nie kiedyś, lecz dziś i teraz; dlatego posłużono się wyrażeniem: udziela swojego pokoju, a pokój w Biblii jest najwyższym dobrem. Szczęśliwi świętujący niedzielę.




Przypisy:

1. Zob. L. Bertsh, Die Feler den Sonntags. Chance misionarischer Gemeide, w: Sonntag - menschlich leben - Gott begegnen, Linz 1986. 10.

2. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, a. 1.

3. H. Halter, Sonntag fur das Leben der Welt, w: Sonntag der Kirche liebstes Sorgenkind, Zurich 1984, 60-61.

4. Kleines Lesebuch von den Tugenden des menschlichen Herzens, Ostfildern 1988, 45.

5. Zob. Revue Biblique I 1 (1914) 215-216.

6. Cyt. za W. Karpiński, Portret Czapskiego, Wrocław I 996, 77-78.

7. Hat die moderne Gesellschaft eine Zukunft?, Concilium 26 (1990) 40.

8. Das Fest des Glaubens, Einsiedeln 1981, wyd. 2, 59.

9. Das Fest ohne Ende, Freiburg 1971, 96; Niech twoje święto trwa bez końca, Warszawa 1982.

10. Katholische Kirche macht gegen Sonntagsarbeit mobil, Kathpress, 48, 28 Febr. 1997, 2.

11. Moratorium des Alltags - Eine kleine Philosophie des Festes, w: W. Haug, R. Warning (Hg), Das Fest, Munchen 1989, 684-692.

12. J. Pieper, Zustimmuug zur Welt. Eine Theorie des Festes, Munchen, 1963.

13. H. I. Marroli, Upadek Rzymu czy późna starożytność, Warszawa 1997, 34.

14. Idę za myśli E. Kunz, Musse - Weg zum Leben, Geist und Leben 70 (1997) 3-12.

15. Musse und Kult, Munchen 1949, 52.

16. J. Hi1d, Dimanche et vie pascale, Turnhout - Paris 1949, 391.

17. Th. Gertler, Freiheit aus Entscheidung, Geist und Leben 67 (1993) 161-172, wykorzystuję myśli autora.

18. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 41.

19. Zob. I. H. Stojanov, Kult und Kultur - Kann der moderne Sonntag noch ein Zeichen sein?, Theologisch-Praktische Quartalschrift 141 (1993) 239.

20. Cyt. za H. Hollenweger, Der Sonntag in der vom II Vatikanum erneuerten Liturgie, w: Der Sonntag, Freiburg 1986, 105.

21. Ignacy Antiocheński, List do Kościoła w Magnezji, 9, 1, tłum. M. Starowieyski, w: Pierwsi świadkowie, Kraków 1988, 146-147.

22. P. Eicher, Der Tag des Herrn fur die Skiaven der Arbeitswelt, Diakonia 10 (I 979) 8.

23. J. Schattenmann, Koinonia, w: Theołogisches Begriffslexikon zum Neuen Testament, I, Wuppertal 1971, 495-499.

24. Tamże,498.

25. Konstytucja o liturgii, 5.

26. Halter, Sonntag, art. cyt., 59.

27. Pełny tekst: Dictionnaire d'archeologie chretienne et liturgie, t. 8/2, 3244. Na następnych kolumnach można znaleźć także inne świadectwa.

28. In ep. ad Galatas, 4, 10: PL 26, 378c.

29. J. Baumgartner, Kirchr lebt vom Zussamenkommen, Gottesdienst 7 (1973) 123-125; F. Mussner, Der Galaterbrief, Freiburg 1977, 423; J. Pfammatter, Lasst uns den Zusammenkunften nichtfernbleiben, w: Sonntag der Kirche liebstes Sorgenkind, Stuttgart 1984, 81-102; F. Annen, Sie hielten fest am Brotbrechen, w: tamże, 102-I 23.

30. Brat Roger, Niech twoje święto trwa bez końca, Warszawa 1982, 95.

31. V. Ryan, Every Sunday an Easter Sunday, Furrow 15 (1964) 308 nn.

32. Begrussung des Sonntags, w: Der Sonntag, Freiburg 1986, 290-299.

33. A. Heinz, Lob des Sonntags, Gottesdienst 27 (1993) 123.

34. J. Hendricks, Der Sonntag nach dem Hymnus "Heil dem Tage", w: Der Sonntag, dz. cyt,. 151-163.

35. Por. Didaskalia, l3; Konsytucje Apostolskie, 7, 30.

36. Por. Didaskalia, 21; Tertulian, Apologetyk, 16; Ad nationes 1, 13. Radość nie dopuszczała również klękania w niedzielę, a także poszczenia. Święci Augustyn i Hieronim nie oponowali przeciw poszczeniu z pobudek ascetycznych (indywidualnie).

37. Epistola, 25, 7; PL 20, 555-556.

38. J. Green, Junge Jahre. Autobiographie, Munchen 1988, 29.

39. E. Spichtig, Kein Grund zur Resignation, w: Sonntag, dz. cyt., 148-I 50.



Źródło: Komisja Duszpasterska Episkopatu Polski: Program Duszpasterski na rok 1998/99, Katowice 1998, s.77-106

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama