Dlaczego pewne grupy we współczesnym społeczeństwie są głuche na przesłanie Ewangelii?
Nieszczęściem dla cynika jest spotkanie kogoś szczęśliwego,
gdyż szczęśliwy człowiek nie pozwoli sobą manipulować.
Bolesnym znakiem naszych czasów jest fakt, że ludzie złej woli tworzą środowisko, które w znacznym stopniu wpływa na mentalność oraz na styl życia współczesnego człowieka. Ludzie ci nie stanowią licznej grupy, a mimo to są na tyle dobrze zorganizowani oraz dysponują takim wpływem na politykę, gospodarkę i środki społecznego przekazu, że wywierają znaczący wpływ na życie pozostałych grup społecznych. Są to z reguły ludzie o wysokiej inteligencji i dobrze wykształceni. Są też zwykle zamożni i solidarni z ludźmi podobnymi sobie. Wielu z nich zajmuje wysokie stanowiska w polityce, mediach, gospodarce, szkolnictwie, kulturze i sztuce. Głównym celem ich życia jest łatwe robienie kariery, szybki awans w hierarchii społecznej, gromadzenie majątku, tworzenie sobie komfortu bycia i funkcjonowania - w niedostępnym dla większości społeczeństwa - świecie wygodnego egoizmu i materialnego dobrobytu. W konsekwencji postępowanie ludzi, których - w wyżej opisanym znaczeniu - możemy nazwać cynikami, dalekie jest od zasad Ewangelii, a także od stylu życia zdecydowanej większości obywateli.
Cynicy są wyznawcami takich światopoglądów i takich sposobów życia, które stanowią powtórkę grzechu pierworodnego. Zachęcają bowiem do tego, by demokrację i tolerancję stawiać ponad miłością i prawdą; by każdy robił to, co chce i by obiektywne normy postępowania traktować jako przejaw zacofania, a nie jako potwierdzenie uczciwości czy zdrowego rozsądku. Cynicy powtarzają zatem archaiczny mit o istnieniu łatwego szczęścia, czyli szczęścia osiągniętego w inny sposób niż poprzez miłość, wierność i odpowiedzialność. Niektórzy z nich głoszą tego typu absurdalne i „postępowe” poglądy po to, by „usprawiedliwiać” swój styl życia, czyli dorabiać „poprawną” politycznie ideologię do niepoprawnego etycznie postępowania. Są też wśród nich i tacy, którzy z pełną świadomością promują chorą filozofię życia po to, by manipulować innymi ludźmi, by nimi rządzić, by na nich zarabiać, by wykorzystywać społeczeństwo do własnych przewrotnych celów.
Przestrzegając młodzież i dorosłych przed tego typu ludźmi cynicznymi, używam czasem alegorii „strasznego” snu. Wyjaśniam moim rozmówcom, że najstraszniejszy sen, jaki może przyśnić się ludziom cynicznym, to sen o tym, że któregoś ranka obudzą się i zobaczą wokół siebie samych szczęśliwych ludzi. Cynicy zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić, gdyż w ich interesie leży to, by większość społeczeństwa stanowili ludzie poranieni i bezradni. Cynicy doskonale bowiem zdają sobie sprawę z tego, że najłatwiej jest rządzić i manipulować ludźmi naiwnymi, uzależnionymi i nieszczęśliwymi. Najłatwiej jest też na takich ludziach się wzbogacić. Właśnie dlatego cynicy najchętniej produkują i sprzedają towary przeznaczone dla ludzi nieszczęśliwych, a zatem alkohol, narkotyk, nikotynę, pornografię, prostytucję, antykoncepcję, filmy przemocy, prymitywne programy telewizyjne i wulgarne czasopisma. Wszystkie tego typu towary mają dwie wspólne cechy: niszczą zdrowie, psychikę i więzi człowieka, a jednocześnie można je tanio wyprodukować i w konsekwencji można je z wielkim zyskiem sprzedać.
Cynicy wiedzą, że na toksycznych towarach mogą się najszybciej wzbogacić pod jednym wszakże warunkiem: że znajdą klientów, którzy kupią te trujące produkty. Właśnie dlatego cynicy nie czekają biernie na ludzi nieszczęśliwych, lecz czynią wszystko, by znaleźć miliony odbiorców dla swojej toksycznej oferty. Wiedzą, że nie wystarczy wyprodukować toksyczne towary, które przynoszą największy zysk. Trzeba jeszcze „wyprodukować” klienta. W tym celu wynajmują „poprawnych” politycznie seksuologów, pedagogów, psychologów czy socjologów po to, by ci podpowiadali współczesnemu człowiekowi taką filozofię życia, która uczyni go kimś nieszczęśliwym.
Cynicy nie szukają zwykle kontaktu z Kościołem, z parafią czy z duszpasterzem (chyba, że czynią to dla osiągnięcia doraźnych korzyści, np. politycznych czy biznesowych). Mimo to pozostają oni ważną grupą odniesienia dla nowych ewangelizatorów i to przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, cynicy dążą do tego, by większość ludzi uznała ich za największe autorytety w każdej dziedzinie życia. Oni sami stawiają siebie w roli tych, którzy mają zastąpić „przestarzałe” już autorytety religijne. Po drugie, cynicy chętnie stawiają siebie w pozycji nieomylnych sędziów Kościoła i jego działalności duszpasterskiej. Po trzecie, cynicy próbują w taki sposób oddziaływać na współczesnego człowieka, by utrudniać mu przyjęcie Ewangelii oraz by przeszkadzać mu w kierowaniu się jej zasadami.
Z powyższych powodów Kościół w naszych czasach nie powinien unikać kontaktu, a czasem wręcz konfrontacji z tego typu cynicznymi ludźmi. Nie można pomijać ich zwłaszcza w tych formach komunikacji pastoralnej, które dokonują się w przestrzeni publicznej, na przykład w środkach społecznego przekazu, w szkołach, czy w debacie społecznej. Roztropne spotykanie się i komunikowanie z cynikami z oczywistych powodów wymaga znacznie solidniejszej wiedzy i kompetencji niż spotykanie się i komunikowanie z ludźmi dobrej woli. Tym bardziej, że zdecydowana większość współczesnych cyników dobrze zna Ewangelię oraz nauczanie Kościoła. Ludzie ci zwykle przez kilkanaście lat uczestniczyli w katechezie parafialnej czy szkolnej. Wielu z nich przeszło formację w ramach duszpasterstwa akademickiego.
Komunikowanie z ludźmi złej woli nie jest łatwe i sama dobra wola tu nie wystarczy. To właśnie dlatego w kontakcie ze współczesnymi cynikami wielu kapłanów i wiele osób świeckich przeżywa poważne trudności. W publicznych dyskusjach cynicy prezentują się zwykle znakomicie. Są na ogół spokojni, precyzyjni w swoich kłamstwach i profesjonalni w swoich manipulacjach. Nie mają racji, często kłamią, ale potrafią to wszystko świetnie maskować. Jeśli trafią na rozmówców, którzy okazują się naiwni albo niezbyt kompetentni, wtedy cynicy brylują i sprawiają doskonałe wrażenie. Mniej uważny słuchacz może łatwo wyciągnąć wniosek, że prawda i racja jest po ich stronie. Czasami kapłani czy świeccy nie wytrzymują emocjonalnie konfrontacji z cynikami, którzy z całą premedytacją dążą do tego, by swoich rozmówców wytrącić z równowagi i by w ten sposób uniemożliwić merytoryczną dyskusję, w której cynicy skazani byliby na porażkę. Nierzadko zdarza się i tak, że przedstawiciele Kościoła tracą panowanie nad sobą z tego powodu, że boleśnie przeżywają fakt, iż cynicy próbują uchodzić za obrońców tych ludzi, którymi w rzeczywistości manipulują bez żadnych skrupułów.
Inny częsty błąd popełniany w kontakcie z cynikami polega na tym, że księża, osoby konsekrowane czy świeccy próbują nawracać tych, którzy są ludźmi złej woli, którzy nie mają zamiaru zrezygnować ze swego cynizmu i którzy świetnie zdają sobie sprawę z tego, że manipulują innymi ludźmi dla własnych przewrotnych celów. Tacy ludzie ukazują Ewangelię i Kościół w krzywym zwierciadle nie dlatego, że brakuje im wiedzy czy że czegoś nie rozumieją, ale dlatego, że to w ich interesie leży wypaczanie Ewangelii czy istoty chrześcijaństwa. Z powyższych względów komunikacja pastoralna w odniesieniu do cyników wymaga wyjątkowych kompetencji, równowagi emocjonalnej oraz osobistej dojrzałości. Wymaga też sporego doświadczenia oraz wyciągania wniosków z poprzednich spotkań z tego typu ludźmi.
Najlepszym specjalistą od komunikowania z ludźmi cynicznymi i przewrotnymi jest Chrystus. On nie tylko podejmował z nimi rozmowę, ale traktował ich jako tę grupę społeczną, od której rozpoczynał dialog ze współczesnymi sobie ludźmi. W kontakcie z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie — którzy byli ówczesnym odpowiednikiem cyników w naszych czasach — Jezus nie mówił o Bożej miłości do człowieka, ani nie wyjaśniał Bożej prawdy o człowieku. On przede wszystkim demaskował ich przewrotność i złą wolę, a także odsłaniał negatywne konsekwencje ich poglądów i zachowań.
Jezus nie był w żadnym przypadku naiwny wobec cyników. Doskonale zdawał On sobie sprawę z tego, że cynicy chcieli zrobić wszystko, by zamknąć Mu usta i by móc nadal bezkarnie manipulować ludźmi dobrej woli, odgrywając przy tym rolę obrońców tłumu oraz kustoszy ortodoksyjnej wiary. Mimo świadomości śmiertelnego niebezpieczeństwa Jezus podjął otwartą polemikę z cynikami i w bezwzględny sposób demaskował ich przewrotność. Natomiast ludzi dobrej woli równie stanowczo chronił przed nimi, używając jednoznacznych sformułowań: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie zachowujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają po to, żeby się ludziom pokazać. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach” (Mt 23, 2-6). Zwracając się bezpośrednio do ludzi przewrotnych, Jezus mówił: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. Biada wam, przewodnicy ślepi... Podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa... Tak i wy z zewnątrz wydaje się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości” (Mt 23, 13; 16; 27-28).
Współcześni cynicy to ludzie jeszcze bardziej przewrotni niż faryzeusze i uczeni w Piśmie sprzed dwóch tysięcy lat. Niektórzy z nich nie tylko nie czynią dobra, ale - w przeciwieństwie do faryzeuszy - nie głoszą dobra. Nie próbują nawet udawać tego, że są sprawiedliwi. Przeciwnie, otwarcie głoszą pogardę dla życia i godności człowieka, a różne patologie w relacjach międzyludzkich ukazują jako ideał.
Komunikacja pastoralna w odniesieniu do tego typu cynicznych ludzi powinna wzorować się na postawie Jezusa wobec faryzeuszy. Pierwszym celem takiej komunikacji powinno być demaskowanie przewrotności cyników oraz obrona ludzi dobrej woli przed manipulacjami z ich strony. Zwykle nie doprowadzi to do zmiany myślenia i postępowania samych cyników, ale sprawi, że — zdemaskowani - nie będą już mogli bezkarnie manipulować i kłamać. Przynajmniej w naszej obecności zamilkną, podobnie jak faryzeusze zdemaskowani w swej przewrotności musieli zamilknąć w obliczu Jezusa. Zgrzytali oni zębami, ale nie mogli odtąd uchodzić w oczach tłumu za mądrych, uczciwych i sprawiedliwych. Nowy ewangelizator to ktoś, kto - na wzór Jezusa - precyzyjnymi argumentami potrafi skutecznie zamykać usta współczesnym cynikom (por. Mt 22, 34). Popatrzmy na kilka konkretnych przykładów w tym względzie, które odwołują się do sytuacji, z którymi spotykamy się niemal codziennie w polskich realiach.
Zacznijmy od przykładów komunikowania z ludźmi cynicznymi w środowisku szkolnym i w odniesieniu do procesu wychowania. Nowy ewangelizator zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie złej woli usiłują wywierać największy wpływ właśnie na szkołę oraz na wychowanie młodego pokolenia, bo dziećmi i młodzieżą najłatwiej jest manipulować po to, by wprowadzać ich w różnego rodzaju zniewolenia i by znaleźć wśród młodych ludzi jak najwięcej bezkrytycznych klientów na oferowane przez siebie toksyczne towary.
W czasie moich spotkań na terenie szkół coraz częściej słyszę od cynicznych dyrektorów czy nauczycieli stwierdzenie, że ich szkoła jest „neutralna” światopoglądowo. Moją pierwszą reakcją jest demaskowanie absurdalności tego typu mitu. Przypominam wtedy, że światopogląd to zespół przekonań na temat świata i człowieka, więzi i wartości, norm moralnych i sensu życia. Neutralność światopoglądowa w wychowaniu oznacza, że wychowawca traktuje jako równie dobry każdy sposób patrzenia na człowieka oraz każdy sposób postępowania. W konsekwencji uczciwość, pracowitość i odpowiedzialność musiałaby być tak samo traktowana jak kłamstwo, lenistwo czy znęcanie się nad uczniami. W szkole „neutralnej” światopoglądowo wychowanek mógłby w każdej sytuacji deklarować, że jego sposób postępowania jest zgodny z jego światopoglądem, a „neutralna” światopoglądowo szkoła musiałaby taką deklarację respektować nawet w obliczu zachowań przestępczych. Rozmawiając z cynicznymi pedagogami wyjaśniam, że za ich postulatem szkoły „neutralnej” światopoglądowo nie kryje się naiwność, lecz cynizm. Chodzi im bowiem o to, by - zasłaniając się sloganem neutralności - wyeliminować z systemów pedagogicznych wszystko to, co wartościowe i co przeszkadza im w manipulowaniu wychowankami. Wyjaśniam też, że głoszenie „neutralności” światopoglądowej przynosi nie tylko fatalne skutki w wychowaniu, ale jest przestępstwem, gdyż kto głosi „neutralność” światopoglądową, ten deklaruje, że będzie tolerował również te światopoglądy, które są przestępcze i zakazane prawem (faszyzm, komunizm, terroryzm). Gdy stwierdzam tego typu oczywiste fakty, wtedy współcześni cynicy milkną.
Inny przejaw cynizmu w środowisku szkolnym to głoszenie mitu o wolności, demokracji i tolerancji jako najwyższych wartościach w wychowaniu. Te mity są obecnie równie popularne, co absurdalne. Trzeba to jednak precyzyjnie wykazać w rozmowie z ludźmi cynicznymi. Argumenty w tej kwestii są oczywiste. Wolność w oderwaniu od miłości i odpowiedzialności prowadzi do popadania w uzależnienia i do podejmowania takich decyzji, które powodują utratę wolności. Człowiek zniewolony to przecież ktoś, kto robi to, czego nie chce ponieważ wcześniej robił to, co chciał. Podobnie demokracja nie może być uznana za najwyższą wartość, bo przecież nie raz już w Europie i Polsce demokratyczną większością głosów zostały podjęte zbrodnicze decyzje, włącznie z akceptacją ludobójstwa. Również absolutyzowanie tolerancji prowadzi do dramatycznych konsekwencji społecznych, gdyż w praktyce oznacza zakaz odróżniania dobra od zła, a przez to uczy bezmyślności oraz uległości wobec krzywdy. Prowadzi też do absurdalnych wniosków, gdyż człowiek, który powinien tolerować wszystko, musi też tolerować... nietolerancję. Gdy miłość, prawda i odpowiedzialność nie są wartościami najwyższymi, wtedy wolność, demokracja i tolerancja prowadzi do budowania cywilizacji śmierci.
Kolejny mit, głoszony przez cyników, to mit o wychowaniu bez stresów. Mit ten — podobnie jak poprzednie mity — ma doprowadzić do tego, że wychowanek będzie czynił to, co łatwiejsze, chociaż szkodliwe, zamiast tego, co trudniejsze, ale co służy jego rozwojowi. W obliczu tego typu groźnego mitu trzeba wyjaśniać, że wychowawcy powinni oczywiście zrobić wszystko, by oni sami nie stali się źródłem niezawinionego stresu dla wychowanków. Gdy jednak ktoś z dzieci czy młodzieży krzywdzi siebie lub innych, wtedy potrzebuje naturalnej informacji zwrotnej w postaci stresu i cierpienia. Mitem jest przekonanie, że bez doświadczenia bolesnych konsekwencji wychowankowie będą wyciągnąć wnioski z popełnianych przez siebie błędów i że będą się na tyle skutecznie mobilizować, by w przyszłości postępować w dojrzały sposób. Fakty pokazują, że czasem nawet największe stresy nie wystarczą, by ktoś przestał krzywdzić samego siebie. Tak właśnie bywa w przypadku zdecydowanej większości alkoholików czy narkomanów. Wychowanie w szkole nie powinno być ani stresujące ani naiwnie bezstresowe, ale realistyczne, czyli mądre.
Cyniczni pedagodzy promują bez żadnych zahamowań jeszcze bardziej przewrotną zasadę, a mianowicie: „róbcie, co chcecie”. Zachęcają dzieci i młodzież do całkowitej spontaniczności, do „bycia sobą” i do tego, by młodzi niczego w sobie nie tłumili. Rozmawiając z cynikami wyjaśniam, że z ich postulatów najbardziej cieszą się przestępcy, alkoholicy i narkomanii. Oni rzeczywiście niczego w sobie nie tłumią i kierują się spontanicznością. Wyjaśniam też, że zasada: „nie tłum niczego” oznacza, że wychowanek nie powinien „tłumić” swojej agresji, lenistwa, egoizmu czy arogancji. Zasada: „nie tłum niczego” sprzeciwia się nie tylko zdrowemu rozsądkowi i trosce o wychowanka, ale jest sprzeczna z kodeksem karnym, który nie pozwala na dowolne zachowania i na pełną „spontaniczność”.
Popatrzmy na jeszcze jeden przykład cynizmu w środowisku szkolnym. Od kilku lat niektórzy autorzy programów z profilaktyki uzależnień głoszą tezę, że obecnie należy zrezygnować z „opcji zero”, czyli z proponowania dzieciom i młodzieży życia w abstynencji, gdyż jest to już „niemodny” i „nierealistyczny” postulat. W to miejsce należy - według tych autorów - wprowadzić „nowoczesną” profilaktykę, czyli działania, które mają na celu redukcję strat. Oznacza to, na przykład, że jeśli młodzi decydują się sięgać po alkohol, to trzeba im pomóc, by raczej sięgali po piwo niż wino czy wódkę, raczej w znanym sobie środowisku niż wśród obcych ludzi, itp.
Zadaniem wychowawcy chrześcijańskiego jest demaskowanie faktu, że tego typu poglądy są przejawem wyjątkowego cynizmu. Otóż redukcja strat nie jest elementem profilaktyki uzależnień, gdyż jest to interwencja kryzysowa. W rozmowie z cynikami nie wolno jednak poprzestać na tym oczywistym stwierdzeniu. Trzeba też zdemaskować powody, dla których cynicy usiłują zastąpić profilaktykę, redukowaniem strat. Otóż czynią to w obronie własnej pozycji zawodowej i finansowej. Badania ewaluacyjne wykazują bowiem, że ich programy profilaktyczne są nieskuteczne. W tej sytuacji autorzy ci próbują zmienić zasady gry. Nie chcą być już rozliczani z tego, na ile chronią dzieci i młodzież przed inicjacją psychotropową, ale z tego, czy zmniejszają straty spowodowane sięganiem przez nastolatków po substancje uzależniające. W ten przewrotny sposób dążą do zachowania swojej pozycji zawodowej i swoich stanowisk. Zmieniając reguły gry, zawsze mogą odtąd twierdzić, że bez ich działań straty wśród nastolatków byłyby jeszcze większe. Jednocześnie cynicy usiłują wyeliminować ze szkół tych specjalistów, którzy potrafią w skuteczny sposób zapobiegać problematycznym zachowaniom dzieci i młodzieży, a nie tylko ograniczać rozmiary krzywd i cierpień.
Popatrzmy teraz na kilka przykładów komunikowania z ludźmi cynicznymi ze środowisk związanych ze środkami społecznego przekazu. Jednym z czytelnych przykładów cynizmu w tych środowiskach jest powoływanie się przez wielu dziennikarzy na „wolność słowa” po to, by czynić zło, np. po to, by promować demoralizację i pornografię, by kłamać i rzucać na kogoś oszczerstwa albo po to, by obrażać czyjeś uczucia religijne. Demaskowanie cynizmu w takiej sytuacji wymaga precyzyjnego odróżnienia wolności „słowa” od wolności prawdy. Zdecydowana większość dziennikarzy i „poprawnych” politycznie mediów broni wolności słowa, ale nie bronią oni wolności prawdy. Tymczasem w państwie prawa powinna być absolutna swoboda w mówieniu prawdy (żadnej cenzury w tym względzie) i zero tolerancji dla „wolności” do głoszenia oszczerstw, kłamstw czy do obrażania czyichś uczuć religijnych. Jeśli ktoś obraża osoby, wartości albo symbole, które są cenne dla chrześcijan, to większość mediów promuje jego wystąpienia czy reklamuje jego „dzieła sztuki”. Gdy jednak ktoś stwierdza oczywiste fakty, na przykład to, iż antykoncepcja hormonalna rujnuje zdrowie czy że prezerwatywa nie zapewnia ochrony przed AIDS, to zwykle podawanie tych faktów spotyka się z cenzurą w „poprawnych” politycznie mediach. Trzeba zatem demaskować fakt, że cynicy wcale nie bronią wolności prawdy, a jedynie wolności „słowa” po to, by móc bezkarnie kłamać i manipulować.
Inny przejaw cynizmu wielu mediów i dziennikarzy, to wyjątkowe zainteresowanie homoseksualistami i ich marszami „równości”. Z relacji „poprawnych” politycznie mediów wynika, że homoseksualizm to największy problem w Polsce, a geje są w gorszej sytuacji niż np. bezrobotni. W tej sytuacji zadaniem chrześcijan jest demaskowanie cynizmu tego typu przekazu medialnego. Cynizm ten jest oczywisty, ale ważne jest to, by precyzyjnie wyartykułować argumenty w tym względzie.
Otóż homoseksualiści mają w Polsce pełne prawa. Mogą bez przeszkód tworzyć stowarzyszenia, wydawać czasopisma, mieszkać razem, przepisywać sobie w spadku majątki, itd. W tej sytuacji marsze „równości” są nie tylko przejawem cynizmu, ale też szkalowaniem dobrego imienia Polski zagranicą. Media, które relacjonują tego typu wydarzenia do innych krajów, nie wspominają przecież nic o pełnych prawach homoseksualistów w naszym państwie, lecz przeciwnie - sugerują, że homoseksualiści są u nas prześladowani. Rzeczywistym celem marszów „równości” jest promowanie homoseksualizmu oraz wciąganie następnych ofiar w to środowisko. Tak, jak alkoholicy manipulują innymi ludźmi po to, by tworzyć sobie komfort picia, tak środowiska gejowskie manipulują opinią publiczną po to, by tworzyć sobie komfort bycia homoseksualistą i by wymuszać przywileje dla siebie. Homoseksualiści tworzą pary egoistyczne społecznie, gdyż — w przeciwieństwie do rodziców — nie inwestują sił i pieniędzy na utrzymanie i wychowanie dzieci. Traktowanie związków homoseksualnych na równi ze związkami heteroseksualnymi (np. wspólne opodatkowanie) byłoby przejawem skrajnej niesprawiedliwości społecznej.
Z pomocą lewicy środowiska gejowskie w cyniczny sposób wypaczają ideę równości. Otóż nieodwołalna i bezwarunkowa jest równość wszystkich ludzi wyłącznie co do ich godności. We wszystkich innych aspektach kryterium odnoszenia się do człowieka powinna być prawda i sprawiedliwość. Ponieważ prawdą jest, że nie wszyscy postępujemy w jednakowy sposób, to sprawiedliwe jest, że nasze losy są różne, że jedni są świętymi, a inni zostają skazani na więzienie, że jedni zakładają szczęśliwe małżeństwa i rodziny, a inni tworzą związki bezpłodne czy nietrwałe. Gdyby na serio potraktować cyniczny slogan o równości wszystkich „mniejszości”, to przestępcy i skorumpowani politycy powinni być tak samo traktowani, jak uczciwi obywatele. Jeśli pedofil jest zwalniany ze szkoły, to nie jest to przejaw dyskryminowania jakiejś „mniejszości”, lecz obrona dzieci przed przestępcą.
Innym ważnym środowiskiem, w którym spotykamy ludzi cynicznych, jest świat polityki. Jednym z najgroźniejszych przejawów cynizmu w tym środowisku, jest oficjalne głoszenie haseł o godności i prawach człowieka, a nieoficjalne promowanie demoralizacji i cywilizacji śmierci. Typowym przykładem cynizmu wśród polityków jest twierdzenie, że w Unii Europejskiej nie ma kary śmierci. Zadaniem chrześcijan jest demaskowanie tego mitu i stosowanie precyzyjnej argumentacji w tym względzie. Otóż Unia Europejska nie stosuje kary śmierci w odniesieniu do morderców i innych przestępców. Jednak ta sama Unia wprowadziła w większości krajów karę śmierci dla dzieci w fazie rozwoju prenatalnego (aborcja), a niektóre kraje Unii wprowadziły również karę śmierci dla ludzi chorych i starszych (eutanazja). Kraje te stosują zatem śmiertelną dyskryminację ludzi już nie ze względu na rasę czy płeć, ale ze względu na fazę życia. Cyniczni politycy Unii Europejskiej w bezwzględny sposób bronią prawa do życia jedynie tych, którzy życie zabijają (mordercy) i stanowczo domagają się przywilejów jedynie dla tych, którzy życia nie przekazują (homoseksualiści). Tego typu cynicznym politykom trzeba ukazywać konsekwencje ich cynizmu. Otóż wyciągając wnioski z regulacji prawnych, za którymi oni głosują, można stwierdzić, że gdyby dzieci nienarodzone uznać za morderców, to cyniczni politycy musieliby bronić ich prawa do życia, a gdyby dzieci nienarodzone uznać za homoseksualistów, to cyniczni politycy musieliby walczyć o przywileje dla tych dzieci.
Innym przykładem cynizmu polityków jest ukazywanie aborcji jako prawa kobiety do decydowaniu o tym, czy chce być matką czy też nie. W obliczu takiej przewrotnej „argumentacji” trzeba wyjaśniać, że aborcja nie ma nic wspólnego z prawem kobiet do świadomego decydowania o macierzyństwie. Aborcja dotyczy bowiem wyłącznie tych kobiet, które już są matkami. Aborcja to nie wybór: czy chcę być matką czy nie, lecz wybór: czy chcę być matką dziecka żywego czy też dziecka zabitego. Decyzję o tym, czy dana kobieta chce być matką, może ona podjąć jedynie zanim pocznie dziecko. Legalizacja aborcji nie ma zatem związku z prawem kobiet do decydowania o macierzyństwie.
Rozmawiając z cynicznymi politykami, kilka już razy spotkałem się z przewrotnym twierdzeniem z ich strony, że - sprzeciwiając się legalizacji aborcji - Kościół jest odpowiedzialny za to, że część kobiet dokonuje aborcji w ukryciu i zwykle w warunkach niebezpiecznych dla zdrowia i życia. Gdy pytam takich polityków o to, czy zdają sobie sprawę z tego, jak wielką krzywdę wyrządzają sobie te kobiety, które decydują się na aborcję, wtedy cyniczni politycy twierdzą, że ich nie interesuje to, co te kobiety robią, lecz jedynie w jakich warunkach tego dokonują. W obliczu tego typu deklaracji zauważam, że w takim razie to nie Kościół, lecz właśnie ci politycy są cyniczni, gdyż - idąc za ich własnym rozumowaniem — powinni zalegalizować kradzież. Przecież w Polsce o wiele więcej osób kradnie niż zabija własne dzieci. Większość tych złodziei nie ma takiego poczucia bezkarności, jakie mają cyniczni politycy i dlatego złodzieje ci kradną w warunkach groźnych dla zdrowia i życia: przeskakują przez płoty, uciekają przed policją, czasami ktoś do nich nawet strzela. Skoro cynicznych polityków rzeczywiście nie interesuje to, co czyni obywatel lecz jedynie w jakich warunkach to czyni, wtedy powinni zalegalizować nie tylko aborcję, ale również kradzież.
Kolejny przykład cynizmu wśród polityków to traktowanie antykoncepcji hormonalnej jako leku i dopuszczenie do tego, by w aptekach w legalny sposób można było kupić tę truciznę. Tymczasem antykoncepcja hormonalna niszczy zdrowie nie tylko wskutek działań ubocznych, lecz także ze względu na jej cel, jakim jest uczynienie organizmu płodnego, czyli zdrowego — organizmem niepłodnym, czyli chorym. Co więcej, cyniczni politycy dążą do tego, żeby niszczącą zdrowie antykoncepcję refundować z budżetu państwa. W sytuacji, gdy leczenie bezpłodności już jest refundowane, przyjęcie tego typu zasady doprowadziłoby do sytuacji, w której z pieniędzy podatników najpierw dopłacamy do niszczenia płodności, a następnie z tych samych pieniędzy dopłacamy do leczenia bezpłodności.
Jeszcze jeden typowy przykład cynizmu polityków, to legalizowanie aborcji ze względów społecznych. Zadaniem chrześcijan jest demaskowanie wyjątkowej przewrotności, która kryje się za tego typu regulacją prawną. Oznacza ona bowiem, że rodzice mają prawo, by rozwiązywać swoje problemy finansowe czy trudności psychiczne poprzez zabijanie własnych dzieci. Oznacza też, że matka oczekująca narodzin dziecka ma prawo wymagać od lekarza tego, by rozwiązywał on jej problemy pozamedyczne. Zadaniem chrześcijan jest przypominanie oczywistego faktu, że wśród obowiązków, jakie prawo nakłada na służbę zdrowia, nie ma obowiązku rozwiązywania pozamedycznych problemów pacjenta. Nawet sami lekarze okazują zdumienie wtedy, gdy przypominam im oczywisty fakt, że ich zadaniem jest troska o zdrowie obywateli, a nie rozwiązywanie problemów społecznych czy finansowych kobiet w ciąży. Rozwiązywanie tego typu problemów należy do władz ustawodawczych i wykonawczych, do samorządów i ośrodków pomocy społecznej, do duszpasterzy, psychologów i terapeutów, ale nie do lekarzy.
Im bardziej księża, osoby konsekrowane, rodzice, katecheci, nauczyciele czy inni ochrzczeni demaskują przewrotność i złą wolę współczesnych cyników, tym mocniej ludzie ci atakują Kościół i podważają jego troskę o człowieka. Ta sytuacja nie zmieni się, gdyż cynikom zawsze będzie przeszkadzał Kościół katolicki, który uczy współczesnego człowieka myśleć i kochać na wzór Chrystusa. Kto myśli i kocha, ten nie poddaje się manipulacji cyników i dlatego staje się przedmiotem ich zajadłych ataków. Zdarza się, że ktoś z ludzi cynicznych zastanawia się nad swoim dotychczasowym postępowaniem i szczerze postanawia się zmienić. Do takich ludzi księża i świeccy powinni kierować słowa odwagi i nadziei. We wszystkich innych przypadkach pierwszym celem komunikacji pastoralnej jest skuteczna ochrona ludzi dobrej woli — a zwłaszcza dzieci i młodzieży - przed krzywdą ze strony tych, którzy trwają w swym cynizmie i w swej przewrotności.
opr. mg/mg