Homilia XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23

Fragmenty książki "Homilie na ewangelię według św. Mateusza" (część druga: homilie 41-90); pod redakcją ks. Arkadiusza Barona

Homilia XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23

Źródła Myśli Teologicznej
Seria pod redakcją: Adama Bandury, Arkadiusza Barona, Tytusa Górskiego, Henryka Pietrasa i Edwarda Stańka
Z języka greckiego przełożył
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)
Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)
Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90) Ks. Arkadiusz Baron
Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici; Kraków 2001; Redakcja: Arkadiusz Baron;
ISBN 83-7097-929-7


HOMILIA XLIV: Mt 12, 46 - 13, 9. 19-23

(PG 57, 463-472)

(12, 46) Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. (12, 47) Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą». (12, 48) Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» (12, 49) I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia».

1. Tutaj także z wielką dokładnością okazuje się to, co powiedziałem niedawno, że bez cnoty wszystko jest marnością. Powiedziałem, że wiek, uroda (), zamieszkiwanie na pustyni i co tam jeszcze jest takiego, nie ma żadnej wartości, jeśli wola (ľ) nie jest dobra(50). Dziś natomiast dowiadujemy się czegoś innego i większego: że nawet noszenie Chrystusa w łonie i urodzenie tak cudownego płodu nie przynosi żadnej korzyści, jeśli nie ma się cnoty.

Wynika to przede wszystkim /z przytoczonych słów Ewangelii/. Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, powiada, ktoś rzekł do Niego: «Oto Matka Twoja i Twoi bracia szukają Cię». On zaś mówi: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» Nie powiedział tego, wstydząc się swojej Matki czy wypierając się Jej - gdyby się wstydził, nie przeszedłby przez Jej łono - lecz by pokazać, że żadna stąd dla niej nie wynika korzyść, jeśli nie wypełnia wszystkiego, co należy. To zaś, co teraz próbowała uczynić, pochodziło z nadmiernej próżności (ľ ). Chciała pokazać przed tłumem, że ma władzę i rozkazuje swemu Synowi, nie myśląc jeszcze o Nim w duchu nic wielkiego. Dlatego przyszła w nieodpowiedniej chwili(51).

Zwróć uwagę na ich i Jej szaleństwo (). Należało wejść i słuchać z tłumami, bądź - jeśli tego nie chcieli - zaczekać, aż skończy swą mowę i wtedy dopiero podejść. Oni wołają Go sprzed domu, a czynią to wobec wszystkich, uzewnętrzniając nadmiar próżności, aby pokazać, że rozkazują Mu z wielką mocą. Także ewangelista podkreśla to z wyrzutem, bo o tym właśnie napomknął, mówiąc: Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, tak jakby mówił: «Czy nie było czasu kiedy indziej? Czy nie można było pomówić z Nim sam na sam?»

O czym zresztą chcieli rozmawiać? Jeśli o prawdziwości nauki, należało poruszyć to publicznie i powiedzieć wobec wszystkich, tak, by inni także odnieśli z tego korzyść. Jeżeli zaś o innych sprawach dotyczących ich samych, nie należało tak przynaglać. Skoro nie pozwolił pochować ojca, by nie przerywać podążania za Nim (por. Mt 8, 21-22), tym bardziej nie należało przerywać Jego mowy do tłumu z powodu nic nie znaczących spraw. Wynika stąd, że uczynili tak z próżności (). Również Jan [Ewangelista], wskazując na to, powiedział: „Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego" (J 7, 5). Przytacza także ich nierozważne słowa, twierdząc, że ciągnęli Go do Jerozolimy nie z innego powodu, jak tylko dlatego, żeby zyskać sobie sławę na podstawie Jego cudów. „Skoro takich rzeczy dokonujesz - mówią - to okaż się światu. Nikt nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić" (J 7, 4). Wówczas sam ich skarcił, wyrzucając im cielesny sposób myślenia. Gdy Żydzi czynili Mu wyrzuty, mówiąc: „Czyż nie jest On synem cieśli, którego ojca i matkę znamy? Czy nie ma wśród nas Jego braci?" (Mt 13, 55; Mk 6, 3), wzywali Go do czynienia cudów, chcąc uczynić Mu zarzut z Jego niskiego pochodzenia.

Dlatego odtrąca ich od siebie, chcąc ich uleczyć z tej namiętności. Gdyby chciał wyprzeć się swej Matki, wyparłby się Jej wtedy, gdy /Żydzi/ wyrzucali Mu /niskie pochodzenie/. Tymczasem okazuje o nią otwarcie taką troskę, że nawet na krzyżu polecił Ją najmilszemu ze wszystkich uczniowi i okazał wobec Niej wielką zapobiegliwość (por. J 19, 26-27).

Teraz z troski o Nią i swoich braci nie tak czyni. Gdy zbliżyli się do Niego jak do zwykłego człowieka i byli ogarnięci próżnością, leczy ich chorobę nie znieważając ich, ale pouczając. Rozważ nie tylko same słowa, które zawierają lekką naganę, lecz niedorzeczną zuchwałość braci oraz to, że ten, kto karcił, nie był zwyczajnym człowiekiem, lecz Jednorodzonym Synem Bożym (por. J 3, 18; 1, 18). W jakim celu ich skarcił? Bo nie chciał ich trzymać w niepewności, tylko uwolnić od najstraszniejszej namiętności oraz w krótkim czasie doprowadzić do należytego poznania siebie i przekonać, że jest nie tylko jej Synem, ale także jej Panem. Zechciej zauważyć, że upomnienie było dla Niego bardzo stosowne, a dla /Maryi/ pożyteczne, w dodatku do tego bardzo uprzejme. Nie powiedział: «Idź, powiedz matce, że nie jest moją matką», lecz odrzekł mówiącemu do Niego: Kto jest moją matką?, aby osiągnąć, prócz tego, co powiedziano, jeszcze inny cel. Jaki? Taki, by ani oni, ani inni nie zaniedbywali cnoty, ufni w pokrewieństwo. Skoro Jej na nic by się to nie przydało, że była Jego Matką, gdyby nie była cnotliwa, to trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś inny został zbawiony dzięki swemu pokrewieństwu. Jedna jest tylko szlachetność rodu ((52)): pełnienie woli Bożej. Ten rodzaj szlachetności jest lepszy i bardziej skuteczny () niż tamten.

(Korzyści z pokrewieństwa duchowego z ludźmi cnotliwymi.

Maryję słusznie nazywamy błogosławioną
)

2. Wiedzmy o tym i nie bądźmy dumni ze swych synów cieszących się dobrą sławą z powodu cnót, jeżeli nie mamy takich cnót jak oni, ani ze szlachetnych przodków, jeśli nie żyjemy zgodnie z ich obyczajami. Zdarza się, że ten, kto zrodził, nie jest ojcem, natomiast jest ojcem ten, kto nie zrodził. Dlatego w innym miejscu, gdy pewna kobieta zawołała: „Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś" (Łk 11, 27), [Jezus] nie powiedział: «Nie nosiło mnie łono, ani nie ssałem piersi», lecz rzekł: „Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je" (Łk 11, 28).

Czy widzisz, że nigdy(53) nie zapiera się swego naturalnego pokrewieństwa, lecz dołącza do niego pokrewieństwo według cnoty? Jego zaś poprzednik, [Jan Chrzciciel], mówiąc: „Plemię żmijowe, nie myślcie, że możecie sobie mówić: «Abrahama mamy za ojca»" (Mt 3, 7. 9), nie to ma na myśli, że nie pochodzili co do natury od Abrahama, lecz że pochodzenie to nie przyniesie im żadnej korzyści, jeśli nie mają z nim pokrewieństwa co do obyczajów. Na to samo zwraca uwagę Chrystus, gdy mówi: „Gdybyście byli dziećmi Abrahama, spełnialibyście uczynki Abrahama" (J 8, 39), nie odmawiając im pokrewieństwa według ciała, lecz ucząc ich, by szukali pokrewieństwa ważniejszego niż naturalne i bardziej skutecznego.

Tak samo postąpił tutaj, lecz w sposób bardziej umiarkowany i łagodny, ponieważ słowa kierował do swej Matki. Nie powiedział: «To nie moja matka, ani oni nie są moimi braćmi, ponieważ nie pełnią mojej woli». Nie osądził ich ani nie potępił, lecz pozostawił to w kwestii ich woli, wyrażając się z odpowiednią dla siebie łagodnością.

(12, 50) «Bo kto pełni wolę Ojca mojego, powiada, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką». Dlatego, jeśli chcą nimi być, niech idą tą drogą. Gdy kobieta zawołała: „Błogosławione łono, które cię nosiło" (Łk 11, 27), nie powiedział: «To nie moja matka», lecz: «Jeśli chce być błogosławiona, niech czyni wolę Ojca mego». Taki jest bratem, siostrą, matką.

Ach! Cóż za zaszczyt! Cóż za cnota! Na jakąż wysokość wznosi ona tego, kto się o nią stara. Ileż kobiet błogosławiło świętą Dziewicę i jej łono, ileż pragnęło zostać takimi matkami porzucając wszystko [inne]. Cóż więc przeszkadza? Oto [Chrystus] wytyczył nam szeroką drogę. Nie tylko kobiety, ale także mężczyźni mogą stanąć w takim szeregu, a nawet jeszcze w znakomitszym. Bo /cnota/ czyni matką o wiele bardziej, niż bóle porodowe. Jeśli /cielesne macierzyństwo/ jest błogosławione, to /duchowe/ jest o tyle większe, o ile bardziej skuteczne. Nie pragnij tylko, ale śmiało krocz po drodze, która prowadzi cię do tego, czego pragniesz.

Gdy [Jezus] to powiedział, (por. 13, 1) wyszedł z domu. Czy widzisz, że skarcił ich oraz uczynił to, czego pragnęli? To samo uczynił na weselu [w Kanie Galilejskiej] (por. J 2, 3-4), gdzie zganił(54) /Maryję/ za Jej niewczesne żądanie, a jednak Jej nie odmówił. Przez tamto uleczył Jej słabość, /w Kanie/ natomiast okazał swoją życzliwość względem Matki, w podobny sposób lecząc chorobę próżności i oddając Jej należytą cześć, chociaż żądanie wysunęła w niestosownej chwili(55).

(13, 1) Tego dnia, kontynuuje [Mateusz], Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Mówi: «Jeśli chcecie widzieć Mnie i słyszeć, oto wychodzę i mówię». Skoro uczynił liczne cuda, udziela z kolei dobrodziejstwa swej nauki. {Siada nad jeziorem łowiąc i wrzucając do swej sieci tych, którzy byli na lądzie}. Nie bez przyczyny siada nad jeziorem, co także ewangelista nieznacznie dał do zrozumienia. [Jezus] uczynił tak, aby pokazać, iż chce zebrać prawdziwą widownię, i aby nikogo nie pozostawić poza swymi plecami, ale wszystkich mieć przed sobą /twarzą w twarz/. (13, 2) Wnet, dodaje [Ewangelista], zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. A usiadłszy tam, przemawiał w formie przypowieści. (13, 3A) I mówił im wiele w przypowieściach.

Na Górze nie tak czynił, ani nie wypowiadał się w przypowieściach, ponieważ tam były tylko tłumy i prosty lud (por. Mt 5, 1n), tu natomiast byli również uczeni w Piśmie i faryzeusze.

Zwróć uwagę, jaką przypowieść Mateusz podaje na początklu oraz w jakim porządku wymienia pozostałe. Którą zatem kładzie na pierwszym miejscu? Tę, którą trzeba było najpierw opowiedzieć, a która pobudzała słuchacza do większej uwagi. Ponieważ chciał mówić obrazowo (ľ), na początku pobudza uwagę słuchacza mówiąc w przypowieści. Dlatego inny ewangelista mówi, iż skarcił ich, jako że nie rozumieli, mówiąc: „Nie rozumiecie tej przypowieści?" (Mk 4, 13). Nie tylko w tym celu mówi w przypowieściach, ale także dlatego, by uczynić swą mowę bardziej żywą, ułatwić jej zapamiętanie i postawić przedmiot przed samymi oczyma. Tak czynią również prorocy.

3. Cóż to jest za przypowieść? (13, 3B.) Oto siewca wyszedł siać. Skąd wyszedł, skoro wszędzie jest obecny i wszystko wypełnia? Albo jak wyszedł? Nie z miejsca, ale przez swą postać ()(56) i przez zrządzenie (ľ) dokonane ze względu na nas, stając się nam bliższy przez okrycie się ciałem. Skoro my nie mogliśmy przyjść do Niego, gdyż nasze grzechy zamykały nam dostęp, to On wyszedł ku nam. Dlaczego wyszedł? Czy po to, by zniszczyć ziemię, która była pełna cierni? By ukarać rolników? Wcale nie! Wyszedł, aby ją uprawiać, chodzić koło niej i zasiać ziarno bogobojności (). Nasieniem nazywa tu swoją naukę, rolą zaś ludzkie dusze, a siebie samego siewcą. Cóż się staje z nasieniem? Trzy jego części giną, a jedna się zachowuje. (13, 4) A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Nie powiedział, że sam je rzucał, lecz że padły. (13, 5) Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. (13, 6) Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. (13, 7) Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. (13, 8) Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. (13, 9) Kto ma uszy, niechaj słucha. Czwarta część ocalała, ale {nie cała w takim samym stopniu}, gdyż i tu była wielka różnica.

Powiedział to, dając do zrozumienia, że przemawiał na równi życzliwie do wszystkich. Jak siewca nie robi różnicy w rozpościerającej się przed nim roli i rzuca ziarno bez różnicy, podobnie On nie rozróżnia między bogatym a ubogim, między mędrcem a prostaczkiem, opieszałym a gorliwym, odważnym a tchórzliwym. Przemawia do wszystkich wypełniając swoje zadanie, pomimo że przewiduje rezultat, ażeby móc powiedzieć: „Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem?" (Iz 5, 4) Prorocy mówią o ludzie jak o winnicy: „Przyjaciel mój miał winnicę" (Iz 5, 1); „Wyrwałeś winorośl z Egiptu" (Ps 80, 9); Chrystus natomiast [mówi o nim] jak o nasieniu. Cóż zatem wyraża? Że posłuszeństwo będzie teraz niezwłoczne, łatwiejsze i od razu wydające owoc.

Gdy słyszysz, że siewca wyszedł siać, nie myśl, że to masło maślane (). Siewca często wychodzi do innych prac, na przykład by zaorać ugór, wyrwać chwasty, wykorzenić ciernie albo wykonać jakąś inną podobną czynność. On zaś wyszedł, by siać.

(Nasienie ginie nie z winy siewcy, ale z naszej. Dlaczego Chrystus o źle usposobionych duszach mówi w przypowieści?)

Powiedz mi, dlaczego zginęła większa część nasienia? Nie z winy siejącego, lecz z winy gleby, na którą ono padło, to znaczy z winy nie słuchającej duszy. Dlaczego nie mówi, że jedne nasiona przyjęli ludzie niedbali i je stracili, inne znowu ludzie bogaci, którzy je zdusili, inne wreszcie porzucili ludzie płytcy? Nie chce dotykać ich zbyt mocno ani pogrążać w zwątpieniu, ale pozostawia naganę sumieniu słuchaczy. Uczynił tak nie tylko [w przypowieści] o siewcy(57), ale także [w przypowieści] o sieci, która zagarnęła wiele nieużytecznych rzeczy (por. Mt 13, 47-50).

Opowiedział tę przypowieść w celu umocnienia swoich uczniów i pouczenia ich, aby nie upadali na duchu, nawet choćby większa część spośród przyjmujących naukę zatracała ją. Spotkało to również Pana, który chociaż dobrze wiedział, że tak będzie, nie przestał siać.

«A gdzie tu rozum - ktoś powie - siać między ciernie, na skale czy przy drodze?» W odniesieniu do siewu i do ziemi nie byłoby to rzeczą rozsądną, ale w przypadku dusz oraz nauki zasługuje nawet na wielką pochwałę. Rolnika, gdyby tak robił, słusznie by za to zganiono. Niemożliwe jest bowiem, by skała stała się ziemią, by droga nie była drogą, by cierń nie był cierniem. Jednakże nie tak przedstawia się rzecz w sprawach dotyczących rozumu. Skała może się zmienić i stać się urodzajną ziemią. [Możliwe jest], by nie deptano więcej po drodze, aby nie była ona otwarta dla wszystkich przechodniów i stała się żyzną ziemią. [Można też] wydrzeć ciernie, aby nasienie bez przeszkody wydało owoc. Gdyby to było niemożliwe, to Ten siewca by nie siał. Jeśli nie u wszystkich następowała przemiana, nie było to winą siewcy, lecz tych, którzy nie chcieli się zmienić. On uczynił to, co do Niego należało: jeśli zaś oni porzucili dar od Niego otrzymany, to nie jest wina Tego, który okazał tak wielką miłość do człowieka ().

Zwróć uwagę na to, że do zatracenia nie prowadzi jakaś jedna droga, lecz różne i odległe od siebie. Podobni do «drogi» są ludzie zarozumiali, lekkomyślni oraz niedbali(58); podobni zaś do «skalistej ziemi» są ludzie bezsilni. (13, 20) Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, który słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje, (13, 21) ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk albo prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. (13, 19) Do każdego, kto słucha słowa prawdy [o królestwie], a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Nie tym samym jest usychanie nauki, gdy nikt nie prześladuje i nikt nie przeszkadza, co w czasie nacierania pokus. [Stąd] ci, którzy podobni są do cierni, o wiele mniej zasługują na przebaczenie.

4. Aby nas nie spotkało nic takiego, zakryjmy słowo nauki gorliwością i trwałą pamięcią. Chociaż porywa je diabeł, jest jednak w naszej mocy, by nie zostało porwane. Chociaż nasienie usycha, nie dzieje się to wskutek upału (bo nie powiedział, że uschły z powodu upału, lecz ponieważ nie miały korzenia). Chociaż słowo bywa zaduszane, to nie z powodu cierni, ale z winy tych, którzy pozwalają im wyrosnąć. Możesz bowiem, gdy tylko zechcesz, nie dopuścić, by rosły te szkodliwe kiełki, i odpowiednio korzystać z naszego bogactwa. Dlatego nie powiedział: «Świat», lecz: (13, 22B) Troski światowe; nie powiedział też: «Bogactwo», lecz: (13, 22C) Ułuda bogactwa.

Nie zrzucajmy winy na rzeczy, lecz na złą wolę (ľ). Można być bogatym, a nie dać się oszukać, żyć w tym świecie, a nie dać się zadusić jego troskom. Wprawdzie bogactwo kryje w sobie dwa całkowicie sobie przeciwne niebezpieczeństwa: jedno zaślepia i dręczy, a jest nim troska; drugie czyni zniewieściałym, a jest nim zbytek. Słusznie powiedział: Ułuda bogactwa. Gdyż wszystko co się wiąże z bogactwem jest ułudą: są to jedynie słowa nie mające żadnej podstawy w rzeczach. Rozkosz, sława, wytworność i wszystkie tego typu rzeczy są jakimś urojeniem, a nie prawdą rzeczy.

Po wskazaniu sposobów zatracenia, (por. 13, 23A) mówi dalej o ziemi żyznej, by nie dać upaść na duchu, lecz by wzbudzić nadzieję nawrócenia i pokazać, że jest możliwa przemiana w nią z tego, o czym wspomniał wcześniej.

Skoro ziemia była żyzna, ten sam siewca oraz takie samo ziarno, (por. 13, 23B.) to dlaczego jedno wydało plon stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny? Różnica pochodzi z natury gleby: {gdyż nawet tam gdzie ziemia jest żyzna zachodzi wielka różnica}. Czy widzisz, że przyczyną tego nie jest rolnik ani nasienie, lecz ziemia, która je przyjmuje, nie ze względu na swą naturę, lecz ze względu na dyspozycję (ľ). Ujawnia się tu [Jego] wielkie umiłowanie człowieka, że nie wymaga jakiejś jednej miary w cnocie, lecz po przyjęciu pierwszych, nie odtrąca drugich, a ponadto daje miejsce także tym trzecim(59).

Mówi to dlatego, aby idący za Nim nie myśleli, że do zbawienia wystarcza słuchanie. «Dlaczego, ktoś zapyta, nie wymienił również innych błędów, jak pożądań cielesnych czy próżności ()?» Przecież wyraził to wszystko w słowach: Troski światowe oraz: Ułuda bogactwa. Próżność i wszystkie inne [tego typu rzeczy] pochodzą z tego świata i z ułudy bogactw: jak rozkosz, obżarstwo, zazdrość, próżność oraz inne im podobne.

Dodał zaś «drogę» i «skały», aby pokazać, że nie wystarczy jedynie uwolnić się od chciwości pieniędzy, lecz trzeba także ćwiczyć się w innych aspektach cnoty. Na co ci się przyda, jeśli jesteś wprawdzie wolny od żądzy bogactwa, ale zniewieściały i gnuśny? Na co, jeśli nie jesteś wprawdzie gnuśny, lecz nieuważny i niedbały w słuchaniu nauki? Stąd częściowa cnota nie wystarcza do naszego zbawienia, lecz potrzeba nam najpierw wytężonej uwagi w czasie słuchania oraz ciągłego przypominania, następnie męstwa, pogardy bogactw oraz wyzwolenia się od wszelkich trosk doczesnych ( ).

Dlatego na początku umieszcza /słuchanie/, ponieważ tego przede wszystkim potrzeba. („Jakże mieli uwierzyć w tego, którego nie słyszeli?" - Rz 10, 14. Tak samo my, jeśli nie będziemy uważnie słuchać nauki, nawet nie będziemy zdolni dowiedzieć się, co należy czynić). Następnie dodaje męstwo oraz pogardę rzeczy doczesnych ( ).

Gdy słuchamy tego, zabezpieczajmy się z każdej strony, słuchajmy uważnie nauki oraz pozwólmy, by zapuściła ona głębokie korzenie, uwolnijmy się od wszelkich doczesnych trosk. Jeśli zaś jedno będziemy czynić, a drugie zaniedbywać, nic dobrego nam z tego nie wyjdzie. Jeśli nawet nie zginiemy w ten sposób, to na pewno w inny. Cóż za różnica, że zginiemy nie z powodu bogactwa, lecz z opieszałości; czy nie z racji opieszałości, ale z powodu braku odwagi? Wszak rolnik tak samo się smuci, gdy tak czy owak traci nasienie. Nie pocieszajmy się więc, gdy nie na wszelki sposób giniemy, lecz smućmy się, gdy w jakikolwiek sposób znajdujemy zgubę.

Wypalajmy ciernie, bo one mogą zadusić Słowo. Wiedzą o tym bogaci, którzy nie nadają się nie tylko do tego, ale również do innych spraw. Stawszy się więźniami i niewolnikami rozkoszy, są niezdolni także do spraw publicznych ( ), a jeśli do nich, tym bardziej do rzeczy niebieskich. Gdyż podwójna zguba zagraża tutaj ich myślom: ze strony przepychu oraz ze strony niepokoju. Każda z tych rzeczy sama z siebie może zatopić łódź, a pomyśl, jak straszna powstaje fala, gdy się obie z sobą połączą.

5. Nie dziw się, że zbytek nazwał cierniem. Ty nie czujesz tego, gdyż jesteś upojony tą namiętnością, lecz ci, którzy są od niej wolni, wiedzą o tym, że kłuje ona bardziej niż ciernie, że zbytek niszczy duszę bardziej niż troska i wywołuje większe boleści zarówno w ciele, jak i w duszy. Gdyż niepokój nikogo nie męczy tak jak przesyt. Jeśli dręczą kogoś takiego bezsenność, tętnienie w skroniach, ciężkość głowy czy wewnętrzne boleści, to zastanów się, od ilu ukłuć cierni jest to bardziej bolesne. I jak ciernie, z którejkolwiek strony ich dotkniesz, zakrwawią ręce, które je trzymają, tak samo zbytek nadwyręża nogi, ręce, głowę, oczy, krótko mówiąc: wszystkie członki. Jest on suchy, jak ciernie, nie rodzi owoców, i rani o wiele bardziej niż one, w najbardziej czułe miejsca. Sprowadza przedwczesną starość, osłabia zmysły, zaciemnia rozum, przytępia ostrość umysłu, czyni ciało zwiędłym, nagromadza wielką ilość kału, przygotowuje olbrzymią wylęgarnię chorób, powoduje większe obciążenie i nad miarę powiększa balast. Stąd wiele częstych wypadków i liczne rozbicia na kawałki.

Powiedz mi, po cóż tuczysz swe ciało? Przecież nie mamy cię na ofiarę? Przecież nie mamy cię podać na stół? Drób tuczysz dobrze, ale i ten niekoniecznie, bo utuczony nie nadaje się na zdrowe pożywienie. Zbytek jest tak wielkim złem, że sprowadza zgubę nawet u bezrozumnych istot. Gdy je nadmiernie karmimy, czynimy je nieprzydatnymi {zarówno dla nich samych, jak i} dla nas(60). Z takiego tuczenia biorą się i nie przetrawione łajna, i cieknąca zgnilizna. Te zaś, które nie są żywione w ten sposób, lecz są, by się tak wyrazić, odżywiane wstrzemięźliwie i umiarkowanie, pracują wytrwale i są bardzo pożyteczne dla siebie samych i dla innych, zarówno jako pokarm, jak i do wszystkiego innego. Ci zatem, którzy nimi się żywią, są zdrowsi; natomiast odżywiający się /zwierzętami tuczonymi/ stają się do nich podobni, ociężali, chorowici, przygotowując sobie cięższe pęta. Nic nie jest tak nieprzydatne i szkodliwe dla ciała, jak zbytek. Nic go bardziej nie rozpycha, nie przeciąża i nie niszczy, jak nieumiarkowanie ().

Dlatego niejeden będzie się wielce zdumiewać ich głupotą, że nie chcą uważać na siebie nawet tak, jak niektórzy na skórzane bukłaki do wina. Handlarze winem nie pozwalają wlewać do nich więcej niż trzeba, by nie popękały. Oni natomiast nie przejawiają nawet takiego starania wobec własnego nieszczęsnego brzucha, lecz gdy go napełnią i rozepchają, dopełniają wszystko aż po uszy, aż po dziurki od nosa, aż po czubek gardła, ścieśniając podwójny otwór dla oddechu i dla siły, która utrzymuje całe ciało. Czy gardło dane ci jest po to, byś zapełniał je zepsutym winem i innymi niezdrowymi rzeczami? Nie dlatego, człowieku, lecz przede wszystkim po to, byś wznosił pieśni do Boga, odmawiał święte modlitwy, odczytywał Boże prawa i dawał swym bliźnim pożyteczne rady. Ty zaś, otrzymawszy je w tym celu, nie dajesz mu ani na chwilę spokoju do nabożeństwa i zmuszasz je przez całe życie do tej niegodziwej niewoli.

Postępują oni tak, jakby ktoś otrzymawszy cytrę, naciągniętą złotymi strunami i dobrze nastrojoną, zamiast wydobywać z niej harmonijne melodie, przygniótł ją błotem i kupą kału. Kałem nie nazwałem pożywienia, lecz zbytek(61) i owe wielkie rozpasanie. Gdyż co jest ponad miarę, nie jest pożywieniem, ale szkodą. Brzuch dany jest do przyjmowania żywności, natomiast usta, język i gardło z innych, o wiele ważniejszych powodów. A nawet brzuch nie służy po prostu do przyjmowania pożywienia, ale do umiarkowanego przyjmowania pożywienia. Sam nam to pokazuje, nieustannie się do nas odzywając(62), gdy psujemy go tym przesytem. A nie tylko odzywa się do nas, lecz nawet, broniąc się przeciw tej krzywdzie, wymierza nam najcięższe kary. Najpierw mści się na nogach(63), które nas noszą i prowadzą na te niecne biesiady, potem na rękach, które mu służyły, wiążąc je za to, że wkładały do niego tyle takich potraw, wielu też wykrzywił usta, wzbudził ból oczu i głowy. A jak niewolnik, gdy otrzyma rozkaz, by spełnić coś, co przerasta jego siły, oburzony powstaje przeciw temu, który wydał rozkaz, tak samo on często powstaje razem z wymienionymi członkami przeciw samemu mózgowi, niszczy go i gubi. Mądrze to Bóg zarządził, że do nieumiarkowania dodał taką karę, abyś - o ile dobrowolnie nie będziesz kierować się rozsądkiem () - przynajmniej wbrew twej woli, z bojaźni takiej zguby, nauczył się żyć umiarkowanie.

Wiedzmy o tym i unikajmy zbytku! Starajmy się o umiar, abyśmy zachowali zdrowie ciała, oddalali wszelką niemoc od duszy i dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc na wieki wieków. Amen.

50.  Zob. powyżej MtHom 43, 5 (przedostatni akapit).

51.  J. Krystyniacki umieszcza w tym miejscu przypis (por. t. II, 198-199 przypis 1) oczyszczający Maryję z zarzutu próżności, twierdząc że: Najświętszej Maryi Pannie nie można przypisywać próżności, gdyż według powszechnej nauki Kościoła nie popełniła nigdy żadnego grzechu. Przyszła do Pana Jezusa ze swymi krewnymi, ponieważ usłyszała, że starsi żydowscy nastają na Jego życie. Opowiada o tym św. Marek: Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówili bowiem: «Odszedł od zmysłów» (Mk 3, 21). Mówili tak, zdaniem Bispinga, aby tym łatwiej móc wyrwać Jezusa z rąk Jego wrogów i uprowadzić w bezpieczne miejsce. Matka Najświętsza, Panna mądra, była przekonana, że słowa mówiące o odejściu Jezusa od zmysłów nie są prawdziwe. Słowo «mówili» () należy więc pojmować sylleptycznie, to znaczy odnosić je tylko do krewnych, czyli do braci. Choć bracia Pana Jezusa z początku nie wierzyli w Niego (por. J 7, 5), zawsze Go kochali.

Wypada uzupełnić, że Jan Chryzostom, podobnie jak i inni Ojcowie Kościoła stara się w ten sposób przezwyciężyć magiczną ideę świętości osiąganej automatycznie. Nic dziwnego, że nieco dalej (zob. ostatni akapit punktu 1.) a także w innym miejscu nasz kaznodzieja powie: «Jeżeli Maryi nic by nie pomogło urodzenie Chrystusa, gdyby nie była wewnętrznie bogata w cnoty, o tyle mniej pomoże nam» (JHom 21, 3 w PG 59, 132 w. 1-3). Św. Augustyn niemalże w tym samym czasie wyrazi na Zachodzie prawie to samo, mówiąc: «Maryja czyniła wolę Ojca i czyniła ją całkowicie; dlatego ważniejsze dla Maryi jest to, że była uczennicą Chrystusa, aniżeli to, że była Jego matką» (Kazanie 25 o Mt 12, 41-55, VII: „Fecit plane voluntatem Patris sancta Maria, et ideo plus est Mariae, discipulam fuisse Christi, quam matrem fuisse Christi).

Iluż ludzi dzisiaj jest praktycznie przekonanych, że Maryja jako matka Boża musiała być święta, zapominając o jej postawie służebnej wobec woli Bożej, o jej cierpieniach (była brzemienną żoną Józefa bez jego wiedzy; ubogą matką dziecka zrodzonego w stajni, zabitego z nienawiści w imię prawa i religii jako wyrzutka społecznego i nieprzyjaciela Boga), w których okazała doskonałą uległość wobec zamiarów Boga. Dlatego wprost przeciwnie: życie Maryi potwierdza, że Bóg komu więcej daje, od tego więcej żąda; że Bóg nigdy nie jest skorumpowany, nawet wtedy kiedy najwyżsi Jego ziemscy przedstawiciele są.

52.  Por. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, III, 88-89, PWN 1984, 201-202.

53.  Greckie wyrażenie znaczy dosłownie «tu i tam», «tam i z powrotem»; zob. powyżej MtHom 41, 2 przypis 10.

54.  J. Krystyniacki dodaje w przypisie, że inni egzegeci nie widzą w słowach Jezusa (J 2, 3-4) żadnej nagany, gdyż jest to hebrajski sposób mówienia. Tego samego zwrotu ( ľ , ;) używają do dziś na Wschodzie bez najmniejszego cienia jakiegokolwiek gniewu lub niechęci (por. t. II, 201 przypis 1).

55.  Ale w zgodzie ze słowami Chrystusa o mocy wytrwałej modlitwy - por. Łk 18, 1-8, na które Chryzostom powołuje się w następnych homiliach (zob. poniżej MtHom 57, 4 wyjaśnienie wiersza Mt 17, 21) oraz w duchu Pawłowych słów: „Nastawaj w porę i nie w porę" (2 Tm 4, 2).

56.  Słowo to znaczy: «stan», «natura», «postawa», «pokrewieństwo», «położenie».

57.  Dosłownie: «o nasieniu», ale w wierszu Mt 13, 18 w następnej homilii jest «o siewcy».

58.  Tak tłumaczę greckie: ľ . J. Krystyniacki oddał to następująco: «rzemieślnicy opieszali i niedbali» (t. II, 204).

59.  Pierwsi są to ci, którzy przynieśli plon stokrotny; drudzy - sześćdziesięciokrotny; trzeci - trzydziestokrotny.

60.  Wypowiedź ta stanowi świadectwo o rolnictwie w okolicach Antiochii w drugiej połowie IV wieku, w którym musiały być obecne tendencje produkowania niezdrowej żywności. Jan Chryzostom przestrzega przed niezdrową żywnością, zauważając że jest ona produktem ludzkiej chciwości. Przy okazji zwraca uwagę na niewłaściwe odżywianie się, którego skutki omawia nieco dalej.

61.  Jan Chryzostom wykorzystuje tu podobieństwo brzmienia: pożywienie - ; zbytek - . Przy okazji warto uzupełnić, że oznacza także: «przepych», «rozkosz», «rozpasanie».

62.  Zapewne aluzja do zaburzeń związanych z procesem trawienia i do tzw. wiatrów.

63.  Zapewne aluzja do chorób nóg i kolan związanych z nadwagą.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama