Homilia LII: Mt 15, 21-31

Fragmenty książki "Homilie na ewangelię według św. Mateusza" (część druga: homilie 41-90); pod redakcją ks. Arkadiusza Barona

Homilia LII: Mt 15, 21-31

Źródła Myśli Teologicznej
Seria pod redakcją: Adama Bandury, Arkadiusza Barona, Tytusa Górskiego, Henryka Pietrasa i Edwarda Stańka
Z języka greckiego przełożył
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)
Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)
Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90) Ks. Arkadiusz Baron
Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici; Kraków 2001; Redakcja: Arkadiusz Baron;
ISBN 83-7097-929-7


HOMILIA LII: Mt 15, 21-31

(PG 58, 517-526)

(15, 21) Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w strony Tyru i Sydonu. (15, 22) A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała do Niego, mówiąc: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha».

(Dlaczego Chrystus udał się do pogan)

1. Marek natomiast powiada, że wszedłszy do domu, nie mógł się ukryć (por. Mk 7, 24). Ale dlaczego w ogóle udał się w te strony? Gdy już uwolnił ich od przestrzegania przepisów dotyczących pokarmów (por. Mt 15, 1-20), następnie, postępując dalej tą drogą, otwiera drzwi poganom. Podobnie jak Piotr, wpierw otrzymawszy rozkaz, by zniósł to prawo, został potem wysłany do Korneliusza (Dz 10).

Dlaczego - ktoś może zapytać - skoro przykazał uczniom: „Nie idźcie do pogan" (Mt 10, 5), sam tam idzie? Odpowiadając powiedzielibyśmy, że po pierwsze nie był zobowiązany do tego, co przykazał swoim uczniom. Po drugie, nie udał się tam, by głosić swą naukę, co faktycznie Marek daje niejasno do zrozumienia, mówiąc że nawet się ukrył, ale nie można było utrzymać tego w tajemnicy (por. Mk 7, 24). Jakkolwiek było rzeczą naturalną, że się do nich wprzód nie udawał, o tyle nie zgadzało się z Jego dobrocią () odpędzać ich, gdy się do Niego już zbliżyli. Skoro należało ścigać uciekających, tym bardziej nie wypadało uciekać od tych, którzy się garnęli.

Zwróć uwagę, że kobieta ta zasługuje na wszelkie dobrodziejstwo. Nie miała odwagi udać się do Jerozolimy, gdyż się bała, a siebie uważała za niegodną. Na podstawie jej żarliwej prośby oraz tego, że wyszła z granic swej ziemi, widać, że gdyby tak nie było, to by tam poszła.

Niektórzy(157) tłumaczą to alegorycznie i mówią, że kiedy Chrystus wyszedł z Judei, wówczas Kościół, który również wyszedł ze swych granic i odważył się zbliżyć do Niego. Mówi bowiem [Pismo] „Zapomnij o twym narodzie, o domu twego ojca" (Ps 45, 11). Bo Chrystus wyszedł ze swych granic i niewiasta wyszła ze swoich, i w ten sposób mogli spotkać się ze sobą. A oto kobieta kananejska, powiada, wyszedłszy ze swych okolic.

Ewangelista gani kobietę, aby pokazać cud i ją jeszcze bardziej pochwalić. Słysząc o kobiecie kananejskiej, przypomnij sobie bezbożne ludy, które nawet prawa natury poprzewracały. A przypomniawszy je sobie, poznaj moc Chrystusowego przyjścia (). Ci, którzy zostali wyrzuceni, by nie zepsuć Żydów, okazali się o tyle lepsi od nich, że nawet wychodzili z własnych ziem, {i zbliżali się do Chrystusa}, podczas gdy oni wypędzali Go nawet wtedy, gdy do nich przychodził.

Gdy podeszła, mówi tylko: Zmiłuj się nade mną, swym wołaniem ściągając wielu gapiów. A było to widowisko wzbudzające litość: widzieć kobietę wołającą z takim uczuciem, matkę wstawiającą się za swoją córką, za córką tak ciężko dręczoną. Nie miała odwagi, by przyprowadzić dręczoną przez szatana przed oblicze Nauczyciela, lecz zostawiwszy ją w domu, sama wnosi swą prośbę. Mówi tylko o nieszczęściu i nie dodaje nic więcej. Nie ciągnie lekarza do swego domu, jak ów urzędnik królewski, który powiedział: {„Przyjdź i włóż [na nią] rękę" (Mt 9, 18)} oraz: „Panie, przyjdź zanim umrze moje dziecko" (J 4, 49), lecz opowiedziawszy o swoim losie i o powadze choroby, wzywa litości Pana, woła głośno i nie mówi: «Zmiłuj się nad moją córką», lecz: «Zmiłuj się nade mną. Ona nic nie wie o swojej chorobie, ja natomiast cierpię tysięczne boleści, widząc to, ja czuję się chora i odchodzę od zmysłów».

(15, 23A) Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Jakżeż to nowe i niesłychane! Żydów wprowadza, choć byli niewdzięczni, powołuje, chociaż bluźnili, nie odprawia, chociaż Go wystawiali na próbę. Jej natomiast nie uznaje nawet za godną odpowiedzi, chociaż przybiegła do Niego, wołała i prosiła Go, choć nie była uczona w Księgach Prawa i Proroków, choć okazała tak wielką pobożność. Któż nie gorszyłby się, widząc, że działo się odwrotnie niż głosiła wieść? Słyszeli przecież, że obchodził miasteczka, uzdrawiając ze słabości; tę zaś, gdy sama przybyła, odtrąca. Kogóż nie wzruszyłoby nieszczęście i prośba, jaką zanosiła w sprawie córki, która była pogrążona w tak ciężkiej niemocy? Nie przyszła, jakby była godna, jakby upominała się o coś sobie należnego, tylko prosiła, aby się nad nią zmiłował; tylko przedstawiała rzewnie swoje nieszczęście, a nawet nie została uznana za godną odpowiedzi. Może oburzyło się wielu z tych, którzy to słyszeli, ale ona się nie zgorszyła. Dlaczegóż mówię o słuchaczach? Sądzę, że nawet uczniowie byli wzruszeni takim nieszczęściem kobiety, że zmieszali się i zasmucili. A jednak, chociaż się zmieszali, nie mieli odwagi powiedzieć: «Udziel jej łaski», ale: (15, 23B.) Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami». Również my, gdy chcemy kogoś do czegoś nakłonić, mówimy często coś przeciwnego. (por. 15, 24A) A Chrystus mówi: (15, 24B.) Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela.

2. Cóż na to kobieta, gdy to usłyszała? Czy umilkła? Czy ostygła w swym zapale? W żadnym razie, ale jeszcze bardziej się domagała. My w ten sposób nie postępujemy, lecz gdy nie otrzymamy, ustępujemy, chociaż z tego powodu jeszcze bardziej trzeba by było nalegać. Kogo nie zmieszałyby takie słowa [Chrystusa]? Już milczenie zdolne było pogrążyć ją w zwątpieniu, ale tym bardziej odpowiedź mogła do tego doprowadzić. Widzieć, jak odmówił nawet tym, którzy wstawiali się za nią, słyszeć, że jest niemożliwe, by to się stało, mogło pogrążyć w niewypowiedzianym zwątpieniu. A jednak kobieta nie zwątpiła, lecz kiedy zobaczyła, iż jej rzecznicy nie mogą nic osiągnąć, dopuściła się szlachetnej bezczelności. Przedtem bowiem nie miała nawet odwagi przed Nim stanąć. (15, 23B) Krzyczy za nami, mówią; a kiedy prawdopodobne było, że ona zwątpiwszy, oddali się, wówczas (por. 15, 25A) ona podchodzi bliżej i oddaje Mu pokłon, mówiąc: (15, 25B.) Panie, dopomóż mi.

Cóż to, niewiasto? Czyż masz większą ufność niż apostołowie? Czyż masz większą siłę? «Ufności ani siły, powiada, nie mam. Przeciwnie, jestem nawet bardzo bezczelna. Posługuję się zuchwałością w miejsce błagania; uszanuje moją ufność». Cóż to? Czy nie słyszałaś, jak mówił: (15, 24) Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela? «Słyszałam, mówi, ale On jest Panem». Dlatego nie powiedziała: «Módl się i proś», lecz: Panie, dopomóż mi.

Cóż na to Chrystus? Nie poprzestał na tym, lecz budzi w niej jeszcze większe zakłopotanie, (por. 15, 26A) mówiąc: (15, 26B.) Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom. Gdy więc zaszczycił ją odpowiedzią, wtedy przeraził ją jeszcze bardziej niż swym milczeniem. Już nie zrzuca przyczyny na innego, ani nie mówi: (15, 24) Jestem posłany tylko [do owiec... Izraela], lecz im bardziej ona wzmacnia swą prośbę, tym bardziej stanowczo On również odmawia. Nie nazywa ich już więcej owcami, tylko dziećmi, ją natomiast psem. Cóż na to kobieta? Z tych samych słów układa obronę w swojej sprawie. Chociaż jestem psem, powiada, nie jestem kimś wrogim».

Słusznie powiedział Chrystus: „Przyszedłem, aby przeprowadzić sąd" (J 9, 39). Kobieta panuje nad sobą (), okazuje wszelką wytrwałość i wiarę, chociaż doznała takiej zniewagi. Tamci zaś, chociaż wyróżniał ich i uzdrawiał, odpłacają Mu się w przeciwny sposób. «Wiem i ja o tym - powiada - że chleba potrzeba koniecznie dla dzieci. Mimo to i ja, będąc psem, nie jestem wykluczona. Jeśli bowiem nie godzi się brać chleba, nie godzi się brać nawet okruszyny. Jeśli zaś można go troszeczkę dostać, to nawet ja nie jestem wykluczona, chociaż jestem psem».

Chrystus zwlekał dlatego, iż wiedział, że ona to powie. Dlatego odmawiał daru, by ujawnić jej panowanie nad sobą (). Gdyby nie chciał dać, nie dałby nawet potem ani nie odmówiłby jej powtórnie. Czyni tak, jak postąpił w przypadku setnika, mówiąc „Przyjdę i uzdrowię go" (Mt 8, 7), abyśmy poznali jego bogobojność i usłyszeli jego słowa: „Nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach" (Mt 8, 8); jak uczynił wobec kobiety cierpiącej na krwotok, mówiąc: „Poznałem, że moc wyszła ode Mnie" (Mk 5, 30; Łk 8, 46), by jawnie okazać jej wiarę; jak uczynił wobec Samarytanki (J 4, 1n), by pokazać, że nie ustąpiła nawet wtedy, gdy ją skarcił; tak samo postępuje tutaj. Nie chciał bowiem, aby taka cnota niewiasty została w ukryciu. Tak więc słowa, które wyrzekł, nie oznaczały zniewagi, ale wezwanie w celu wydobycia na jaw ukrytego skarbu.

(Wiara i pokora kobiety kananejskiej)

Oprócz wiary zauważ także jej pokorę (). /Jezus/ nazwał Żydów dziećmi; ona zaś nie poprzestała na tym, lecz nawet nazwała ich «panami», tak daleka była od tego, by przejmować się cudzymi pochwałami. (15, 27A) [A ona odrzekła]: (15, 27C.) Lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów.

Czy widzisz jej rozsądek ()(158), że ani nie odważyła się sprzeciwić, ani nie trapiła się cudzymi pochwałami, ani nie obruszyła się na zniewagę? Czy widzisz jej wytrwałość ()? On powiedział: (15, 26) Nie jest dobrze, ona natomiast mówi: (15, 27B) Tak, Panie. On nazwał ich dziećmi, ona panami; On użył określenia «szczeniąt», ona z kolei uzupełniła to tym, co szczenięta robią. Czy widzisz jej pokorę? Posłuchaj przechwałek(159) Żydów: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę" (J 8, 33) oraz: „Z Boga się urodziliśmy"(160). Ona nie postępuje tak, ale siebie nazywa szczenięciem a ich panami; właśnie dlatego stała się dzieckiem.

(por. 15, 28A) Cóż na to Chrystus? (15, 28B) O niewiasto, wielka jest twoja wiara. Dlatego właśnie zwlekał, by wypowiedzieć te słowa i ukoronować kobietę. (15, 28C) Niech ci się stanie, jak chcesz. A to, co mówi, znaczy: „Twoja wiara może osiągnąć większe rzeczy, niż te, ale: Niech ci się stanie, jak chcesz. Słowa te są pokrewne tym, które mówią: „Niech się stanie niebo. I stało się" (Rdz 1, 3)(161). (15, 28D.) Od tej chwili jej córka była zdrowa.

Czy widzisz, że również ona przyczyniła się do uzdrowienia swej córki? Dlatego Chrystus nie powiedział: «Niech twoja córka będzie uzdrowiona», lecz: O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz, byś wiedział, że słowa te nie pochodziły z pochlebstwa, lecz że była to wielka siła wiary. Dokładny jej dowód i próbę zostawił przebiegowi zdarzenia. I natychmiast jej córeczka(162) wyzdrowiała.

(Wytrwałość w modlitwie prośby)

3. Zauważ, że osiągnęła cel właśnie wtedy, gdy apostołowie ulegli i niczego nie wskórali. Tak wielką rzeczą jest wytrwała modlitwa ( ). Chce, byśmy raczej sami udawali się do Niego z prośbami w naszych sprawach, niż żeby czynili to za nas inni. Wprawdzie oni mieli większą ufność, lecz ona okazała wielką wytrwałość (). Po spełnieniu prośby wytłumaczył uczniom, dlaczego odwlekał sprawę i pokazał, że słusznie nie uwzględnił wstawienia się z ich strony.

(15, 29) Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. (15, 30) I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych, niewidomych, ułomnych, niemych [i wielu innych], i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. (15, 31) Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.

Czasem sam wychodzi, czasem siedzi, czekając na słabych i ściąga na górę chromych. Już więcej nie dotykają Jego szaty (por. Mt 14, 36), lecz wznoszą się wyżej i rzucają Mu się do stóp. {W podwójny sposób potwierdzają swą wiarę: przez to, że idą na górę pomimo iż są chromi oraz że nie chcą niczego innego jak tylko być położonym u Jego stóp}. Była to rzecz wzbudzająca osłupienie i godna podziwu, zobaczyć, że ci, których przynoszono, chodzą i że ułomni nie potrzebują być prowadzeni za rękę. Wprawiła ich w zdumienie wielka liczba uzdrowionych oraz łatwość uzdrowień.

Czy widzisz, że kobietę uzdrowił po tak długim zwlekaniu, a ich natychmiast? Nie dlatego, żeby byli oni od niej lepsi, lecz dlatego, że miała ona większą wiarę niż oni. Dlatego w jej przypadku odwleka uzdrowienie i waha się, by okazać jej wytrwałość; im zaś natychmiast udziela swej łaski, by zamknąć usta niewiernym Żydom i pozbawić ich wszelkiej wymówki. Im większe dobrodziejstwo ktoś otrzyma, na tym większą karę zasługuje za swą niewdzięczność, bo nie stał się lepszy nawet z powodu wyróżnienia. Właśnie dlatego bogacze ponoszą większą karę niż ubodzy, gdyż nawet wśród dostatków nie stają się łagodniejsi.

(Jaka jest prawdziwa jałmużna)

Nie mów mi, że ludzie bogaci dali jałmużnę. Jeśli nie dali proporcjonalnie do swego majątku, nie unikną /kary/. Jałmużnę ocenia się nie według miary daru, lecz według hojności serca ( ľ). Jeśli zaś oni ponoszą karę, tym bardziej ci, którzy dążą do zbytku, którzy budują trzy- lub czteropiętrowe domy, {zaniedbują głodnych}, zajmują się robieniem majątku, a nie dbają o jałmużnę.

Skoro poruszyłem temat jałmużny, to podejmijmy dzisiaj mowę, której nie dokończyłem przed trzema dniami, mówiąc o umiłowaniu człowieka ()(163). Przypominacie sobie, że wtedy, gdy mówiłem o dziwactwie obuwia, o próżności i zniewieściałości młodzieży, skierowałem mowę ku owym zarzutom [wychodząc] od jałmużny(164). Cóż to zatem było, co wtedy poruszyłem? Że jałmużna jest rodzajem sztuki, której warsztat jest w niebie, a nauczycielem nie jest człowiek, lecz Bóg. Następnie zastanawiając się nad tym, co jest sztuką, a co nie, doszliśmy do bezowocnego trudu oraz do sztuk szkodliwych, wśród których wspomnieliśmy o sztuce szewskiej(165).

Czy przypomnieliście to sobie? Otóż poruszmy również dzisiaj to, co powiedziano wtedy i udowodnijmy, iż jałmużna jest sztuką, i że jest lepsza od wszystkich innych. Skoro właściwością sztuki jest to, że daje w efekcie pożytek, a nie ma nic bardziej pożytecznego niż jałmużna, to oczywiste jest, że jest ona sztuką, i że lepszą od wszystkich innych sztuk. Nie dostarcza nam obuwia, nie tka szat, nie buduje domów z gliny, ale przygotowuje życie wieczne, wyrywa nas z rąk śmierci, czyni nas sławnymi w życiu doczesnym i wiecznym, buduje nam mieszkania w niebie i owe wieczne przybytki(166).

Ona nie pozwala, by pogasły nasze lampy (por. Mt 25, 1-13), abyśmy pojawili się na godach w brudnych szatach (por. Mt 22, 1-14), lecz pierze je i czyni bielszymi od śniegu. „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg je wybielę" (Iz 1, 18). Nie pozwala, byśmy wpadli tam, gdzie znalazł się ów bogacz, ani byśmy słyszeli straszliwe słowa, ale prowadzi nas na łono Abrahama (Łk 16, 19-31). Każda z doczesnych sztuk ma jedno właściwe sobie zadanie: rolnictwo - dostarczać żywności, tkactwo - przyodziewać; a nawet nie to, bo sama z siebie nie wystarcza, by dostarczyć nam tego, co do niej należy.

(Każda sztuka potrzebuje pomocy innych sztuk. Zalety jałmużny)

4. Jeśli chcesz, zastanówmy się najpierw nad rolnictwem. Jeśli nie ma ono do pomocy: sztuki kowalskiej, która dostarczy mu motyki, siekiery, lemiesza, kosy i jeszcze innych narzędzi; sztuki stolarskiej, która sporządzi mu pług, jarzmo oraz podstawę żaren do młócenia zboża(167); sztuki garbarskiej, która mu wykona rzemienie; sztuki budowniczej, która pobuduje rolnikom domy, a orzącym wołom - stajnie; sztuki ciesielskiej, która posłuży do obróbki drewna; a oprócz tego wszystkiego również sztuki piekarskiej - [samo rolnictwo] nic by nie znaczyło. Tak samo sztuka tkactwa: gdy coś czyni, przywołuje wiele sztuk, aby służyły jej pomocą w wypełnianiu jej zadania. Jeśli nie stawią się i nie podadzą jej ręki, to i ona, podobnie jak /rolnictwo/, stoi bezradna. W ten sposób każda sztuka potrzebuje drugiej.

Gdy zaś trzeba się ulitować, nie potrzeba nam niczego innego, potrzeba tylko samej woli (ľ). Gdybyś twierdził, że potrzeba pieniędzy, mieszkań, odzieży, obuwia, to przeczytaj sobie słowa Chrystusa, które wyrzekł o wdowie (Łk 21, 3) i przestań się martwić. Choćbyś był bardzo ubogi, biedniejszy od żebraka, gdy wrzucisz dwa drobne pieniążki - dokonałeś wszystkiego; choć dasz jęczmienny placek (ľ), jeśli masz tylko tyle - osiągnąłeś szczyt sztuki. Posiądźmy tę sztukę i praktykujmy ją. Lepiej jest to umieć, niż być królem i wieńczyć skroń koroną. Nie tylko w tym przewyższa ona inne [sztuki], że innych nie potrzebuje, lecz także w tym, że wykonuje wiele rozmaitych i różnorakich czynności. Buduje bowiem mieszkania w niebie, które trwają wiecznie, uczy tych, którzy ją praktykują, jak uniknąć wiecznej śmierci; obdarza skarbami, które nigdy nie giną, lecz są bezpieczne od wszelkiej szkody, wyrządzanej przez złodziei, robactwo, mole czy czas (por. Mt 7, 19-20).

Cóż, gdyby ktoś nauczył cię takiego sposobu przechowywania zboża, abyś mógł przez wiele lat zachować je niezepsute? Otóż /sztuka udzielania jałmużny/ poucza cię o tym nie tylko co do zboża, lecz co do wszystkich twoich posiadłości i pokazuje jak twoje mienie, dusza i ciało, pozostają nienaruszone. Po cóż mam wyliczać szczegółowo wszystkie jej zalety? Przecież ona cię uczy, jak możesz stać się podobnym do Boga(168), a to jest największym ze wszystkich dóbr. Czy widzisz, że nie jedną rzecz czyni, lecz wiele. Bez pomocy innej sztuki buduje domy, tka odzież, gromadzi nieprzemijające skarby, sprawia, że zwyciężamy śmierć, pokonujemy diabła, czyni nas podobnymi do Boga.

Cóż może być bardziej pożytecznego od tej sztuki? Inne sztuki, poza tym, co [już] powiedziano, kończą się wraz z tym życiem, a gdy ci, którzy się nimi zajmują, chorują, nie widać ich wcale. Ich dzieła nie posiadają mocy przetrwania, wymagają trudu i wiele czasu oraz mnóstwa innych rzeczy. Ona zaś, gdy świat przeminie, najbardziej jaśnieje; najbardziej świeci wtedy, gdy pomrzemy, {pokazując dzieła, których dokonała}; nie potrzebuje ani czasu, ani trudu, ani żadnej innej takiej rzeczy, lecz działa nawet wtedy, gdy chorujesz, gdy się postarzałeś, idzie z tobą na tamten świat i nigdy [cię] nie opuszcza. Ona czyni cię znakomitszym od sofistów oraz mówców. Bo wielu zazdrości tym, którzy celują w takich sztukach, natomiast za tych, którzy wyróżniają się w sztuce [jałmużny], tysiące ludzi się modli. Tamci stają przed sądem ludzkim broniąc pokrzywdzonych, a często również takich, którzy wyrządzili krzywdę, ona natomiast stoi przy trybunale Chrystusa(169) i nie tylko broni, ale nawet skłania samego sędziego, by opowiedział się za sądzonym i oddał za nim głos; choćby popełnił tysiące grzechów, ta jedna wieńczy go i ogłasza o nim. „Dajcie, powiada, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste" (Łk 11, 41).

Dlaczegóż mówię o przyszłym życiu? Wszakże i w tym życiu gdybyśmy zapytali ludzi, co by woleli: żeby było więcej sofistów i mówców, czy ludzi miłosiernych i dobroczynnych (ľ ), usłyszałbyś, że opowiedzieliby się za tym drugim; {i bardzo słusznie}. Gdyby zniknęła sztuka wymowy, nie byłoby stąd żadnego uszczerbku dla życia; przecież i przed nią świat długi czas istniał. Jeśli zaś zniesiesz miłosierdzie, wszystko stracone i zgubione. Podobnie jak nie mógłbyś żeglować po morzu, gdybyś zamknął porty i przystanie, tak samo nie mogłoby się utrzymać to życie, gdybyś usunął z niego przebaczenie, miłosierdzie oraz umiłowanie człowieka ().

5. Dlatego Bóg nie tylko polecił ją ludzkiemu rozumowi, lecz wiele jej części połączył z mocą samej natury. W ten sposób litują się ojcowie nad swymi dziećmi, tak samo matki, tak samo dzieci nad rodzicami. Dzieje się tak nie tylko u ludzi, ale także u nierozumnych zwierząt. W ten sposób bracia [litują się] nad braćmi, krewnymi i powinowatymi; {w ten sposób lituje się człowiek nad człowiekiem}. Gdyż z natury mamy w sobie coś takiego, co nas skłania do miłosierdzia. Dlatego oburzamy się na wyrządzone krzywdy; czujemy się przybici, patrząc na pomordowanych; wylewamy łzy, widząc płaczących. Ponieważ Bóg bardzo chce, byśmy tak postępowali, nakazał naturze, by usilnie to wspomagała, pokazując tym samym, że [Stwórca] bardzo o to zabiega.

Dostrzegajmy to i razem z dziećmi oraz krewnymi podejmujmy naukę w szkole miłosierdzia (ľ). Niechaj człowiek uczy się przede wszystkim tego, bo to właśnie znaczy być człowiekiem. „Wielką rzeczą jest człowiek, a jeszcze większą człowiek miłosierny" (Prz 20, 6 LXX); gdyby ktoś tego nie miał, przestałby być człowiekiem. To czyni ludzi mądrymi. Dlaczego dziwisz się, że to znaczy być człowiekiem? Przecież to określa samego Boga. „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz" (Łk 6, 36).

Uczmy się być miłosierni z wszelkich powodów, a przede wszystkim dlatego, że również i my potrzebujemy wielkiego miłosierdzia. Uznajmy, że w czasie, gdy nie jesteśmy miłosierni, nie jesteśmy żywi. Mówię tu o jałmużnie, która jest czysta od chciwości. Jeśli nie jest miłosierny człowiek poprzestający na swoim i nikomu z tego nie udzielający, to jakże będzie miłosierny ktoś zdzierający cudze mienie, choćby dał nie wiadomo ile? Jeśli korzystanie tylko ze swego majątku świadczy o mizantropii, to tym bardziej zabieranie dóbr innym. {Jeśli bowiem karze się tych, którzy wprawdzie niczego złego nie uczynili, ale się nie podzielili, o wiele bardziej tych, którzy zabierają innym}.

Nie mów, że jeden doznaje krzywdy, a ktoś drugi miłosierdzia. Właśnie w tym leży zło. Gdyż ten, który doznał krzywdy, powinien też doznać miłosierdzia; teraz natomiast innym zadajesz rany, a tych, których nie zraniłeś, leczysz, podczas gdy powinieneś leczyć tamtych, {a w każdym razie nie ranić}. Nie ten jest ludzki, kto rani i leczy, lecz ten, kto uzdrawia zranionych przez innych. Uzdrawiaj więc złe czyny popełnione przez siebie, a nie przez drugiego: nie uderzaj w ogóle, nie powalaj na ziemię (bo to należy do szermierza), ale podnoś tych, którzy zostali powaleni.

Nie da się tą samą miarą jałmużny uleczyć rany zadane przez chciwość. Gdy wydrzesz obola, obol nie wystarczy do uleczenia rany zadanej przez chciwość, lecz potrzeba talentu(170). Dlatego złodziej, gdy zostanie złapany, zwraca w czwórnasób(171), {a grabieżca(172) jest jeszcze gorszy niż złodziej}. Jeśli on jest zobowiązany oddać w czwórnasób, to ten, który zrabował, winien zwrócić dziesięciokrotnie, a nawet o wiele więcej. Jest pożądane, by choć w taki sposób przebłagać za krzywdę, nagrody zaś za jałmużnę nawet wtedy nie otrzyma. Dlatego Zacheusz mówi [do Pana]: „Jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwrócę poczwórnie, a połowę mojego majątku rozdam ubogim" (por. Łk 19, 8). Jeśli zaś prawo nakazuje zwracać w czwórnasób, to łaska o wiele więcej; jeśli zobowiązany jest złodziej, tym bardziej grabieżca. Oprócz straty łączy się z tym wielka hańba. Dlatego, choćbyś nawet zwrócił stokrotnie, to jeszcze nie oddałeś wszystkiego.

Czy widzisz, że nie na darmo powiedziałem: Jeśli wydarłeś obola, a oddasz talent, to i tak z trudnością naprawisz popełnione zło? Jeżeli zaś tak czyniąc, z trudem leczysz ranę, to jeśli odwróciwszy porządek zagarniasz całe mienie, a dajesz jedynie mały datek - i to nie tym, których skrzywdziłeś, lecz innym zamiast nich - jakież będziesz mieć na to usprawiedliwienie? {Jakie przebaczenie?} Jaką nadzieję zbawienia? Czy chcesz wiedzieć, jak wielkiego grzechu dopuszczasz się, w ten sposób okazując swoje miłosierdzie? Posłuchaj Pisma [Świętego], które mówi: „Jakby zabił na ofiarę syna wobec ojca, taką ofiarę składa ten, kto daje rzecz wziętą z własności ubogich" (por. Syr 34, 20). Zapiszmy sobie tę groźbę w pamięci zanim odejdziemy. Napiszmy ją na naszych ścianach, naszych rękach, w sumieniu, wszędzie. Oby przynajmniej ten strach, wzrastając w naszych umysłach, powstrzymywał nasze ręce od codziennych rzezi. Grabież bowiem jest gorsza niż zabójstwo, bo powoli gubi ubogiego.

Abyśmy więc byli wolni od tej zarazy, zastanawiajmy się nad tym sami oraz z innymi. W ten sposób sami będziemy bardziej skłonni do miłosierdzia, otrzymamy za nie czystą zapłatę i dostąpimy wiecznych dóbr, z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc wraz z Ojcem i Duchem Świętym, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

157.  Por. Orygenes, MtKom 11, 16 (ŹMT 10, 99-100), gdzie jest mowa «o wyjściu», jednakże bez aspektu eklezjologicznego.

158.  Oznacza także: zdolność pojmowania; inteligencję; bystrość.

159.  Niewątpliwie słowo ľ nawiązuje do ľ z wiersza 15, 28B.

160.  Słowo ľ występuje w NT tylko w J 8, 41; zaś wyrażenie jest częste, między innymi w J 8, 42. 47, używa go jednak Chrystus w odpowiedzi na stwierdzenie Żydów w J 8, 41: Jednego mamy Ojca - Boga.

161.  Jan Chryzostom zamienia tu «światło» na «niebo».

162.  Jan Chryzostom używa tu zdrobnienia nawiązując według mnie do (szczenię).

163.  Zob. powyżej MtHom 50, 4. Ze słów Jana Chryzostoma wynika, że poprzednia homilia (czyli 50) została wygłoszona trzy dni temu.

164.  Jan Chryzostom nawiązuje tutaj do homilii 49. O miłosierdziu oraz dziwactwie obuwia mówi w MtHom 49, 4-6. Ponadto o jałmużnie szeroko rozprawia w MtHom 50, 4.

165.  Zob. powyżej MtHom 49, 4-6.

166.  Wieczne przybytki - por. Łk 16, 9.

167.  Greckie może tu znaczyć także: «do mielenia ziarna».

168.  Por. 1 J 3, 2. O upodabnianiu się do Boga mówił już wcześniej Platon, Teajtet 176b: ľ («podobieństwo do Boga na miarę możliwości»). Greckie wyraża nie tylko możliwość i potencjalność (por. Arystoteles, Met. 1048a27), ale także siłę, zdolność wykonania czegoś. Przytoczona więc formuła Platona wyraża jednocześnie aspekt pasywny (to podobieństwo jest możliwe w sensie potencjalności) oraz aspekt aktywny (człowiek jest zdolny to podobieństwo osiągać). Św. Jan Ewangelista mówi o podobieństwie eschatologicznym („będziemy do Niego podobni"), Jan Chryzostom zaś zachęca do dążenia do tego podobieństwa poprzez rozwijanie cnót, możemy więc mówić o podobieństwie w sensie anagogicznym.

169.  Trybunał Chrystusa - por. Rz 14, 10 oraz 2 Kor 5, 10.

170.  Obol ważył 0, 72 g; talent od 26 do 37 kg. Zob. MtHom 2, 5 w: ŹMT 18, 36 przypis 12.

171.  Por. Wj 22, 1n oraz Łk 19, 8.

172.  Czyli złodziej używający przemocy.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama