O tym, co po drugiej stronie

O życiu o śmierci

Obraz Szeolu, jaki możemy znaleźć w Biblii, nie skłania do zbytniego optymizmu.

Nie da się ukryć, że Szeol to dość ponure i nieciekawe miejsce. Oglądałem kiedyś amerykański film, który pokazywał, jak Żydzi wyobrażali sobie Szeol. Nad niezliczonymi mogiłami stali pogrążeni w smutku umarli — posępne cienie wpatrzone w swój grób, pozbawione pamięci i możności chwalenia Boga. W Starym Testamencie jeszcze nic nie wiedziano o Odkupieniu, dlatego zaświaty skrywał mrok. Wśród saduceuszy pojawił się nawet pogląd, że śmierć kończy wszystko.

Nauka o losie pośmiertnym człowieka stopniowo jednak ewoluowała. Zatem nie możemy brać ponurego obrazu Szeolu za jedyny wyraz eschatologicznych przekonań Żydów. Proszę zwrócić uwagę na entuzjastyczne słowa proroków żydowskich o nadejściu epoki mesjańskiej. W ich przekonaniu, wraz z nadejściem Mesjasza nastąpi całkowita odmiana świata, nie będzie już śmierci ani cierpienia, między ludźmi zapanuje rajski pokój i zgoda. Będzie to epoka wiecznej szczęśliwości rodu ludzkiego.

Istnieje także bardzo piękna ewangeliczna przypowieść, doskonale ilustrująca istotę nieba widzianego oczyma Izraelitów. Jezus, odwołując się do wyobrażeń eschatologicznych Żydów, opowiada o tym, jak pewien biedak umarł na progu domostwa bogacza. Był to człowiek sprawiedliwy, więc po chwili aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Dla ówczesnego Izraelity nie było większego pragnienia niż możliwość spędzenia wieczności z Abrahamem. Ta wizja przyszłego szczęścia została bardzo ściśle oddzielona od obrazu zaświatów, wypełnionych cieniem i smutkiem. Wyrażają ją słowa samego Abrahama, skierowane do bogacza, który zmarł w tym samym czasie, co ów biedak: „Między wami a nami jest przepaść, której nikt nie może przejść” (por. Łk 16, 26). To przepaść między potępieniem, a zbawieniem. W przekonaniu wyznawców judaizmu, Bóg przygotował dla sprawiedliwych krainę szczęścia, w której będą blisko Abrahama, ojca ich narodu.

„Szczęście” to bardzo ogólne pojęcie.

W czasie, kiedy nauczał Jezus, rabini wręcz prześcigali się w fantastycznych opisach krainy przyszłej szczęśliwości. Obraz raju przekazany przez rabinów niewątpliwie zaspokajał ciekawość słuchaczy, ale był tak niepojęty, że aż nierzeczywisty. Jezus nie mówił o tym, jak w detalach ma wyglądać niebo. Najważniejsza była dla Niego istota — szczęście, które będzie udziałem zbawionych. Usłyszał o tym skruszony łotr. Jezus umierając na krzyżu obiecywał mu: Dziś będziesz ze Mną w raju (Łk 34, 43). To, co dla ciebie było przedmiotem tęsknoty, będziesz miał już dzisiaj ze Mną.

Niebo mogłoby być wypełnione najbardziej wyrafinowanymi dobrami, ale bez Jezusa byłoby nadal pustym miejscem, bo istotą szczęścia jest życie z Nim.

Inne wypowiedzi Jezusa równie mocno podkreślają to przekonanie: „Będziecie jedli przy moim stole”, „Będziecie w domu Ojca”. Słowa te odwołują się do powszechnego doświadczenia każdego z nas, poczucia bliskości osób, z którymi można stale przebywać w miejscu jednoznacznie kojarzącym się z bezpieczeństwem i ciepłem.

W obrazie nieba pozostawionym nam przez Jezusa nie ma nic ponad „będziecie ze Mną”, i to zapewnienie powinno nam wystarczyć.

 

Adam znaczy ludzkość

Czy można jednak myśleć o przyszłym życiu aż tak bardzo niekonkretnie? Chcemy wiedzieć, jak tam będzie, bo to nasze życie i nasza wieczność.

Tu tkwi sedno problemu: Biblia o wiele większy nacisk kładzie na eschatologię powszechną niż na eschatologię indywidualną. A więc nie na to, co spotyka jednostkę u końca życia, ale na to, co spotyka ludzkość u końca dziejów. Proszę pamiętać, że słowo adam, którego dziś używamy jako imienia, niekoniecznie musi oznaczać jednostkę, lecz może także służyć za określenie dla całej ludzkości. W Nowym Testamencie znacznie więcej jest tekstów mówiących o tym, jak będzie wyglądało ostatnie przyjście Chrystusa niż o tym, jaki los czeka jednostkę. Jest tam mowa o powszechnym zmartwychwstaniu, o powszechnym sądzie, o powszechnej szczęśliwości dla sprawiedliwych.

Czy zatem jesteśmy pozbawieni możliwości doznawania wiecznego szczęścia aż do dnia Paruzji?

Powróćmy jeszcze raz do słów, jakie usłyszał łotr, wiszący na krzyżu obok Jezusa: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju (Łk 23, 43). Jakaż to musiała być zaskakująca odpowiedź dla tego człowieka! Miał nadzieję, że Jezus wspomni o nim, kiedy powtórnie, w chwale Mesjasza, zstąpi na ziemię, tymczasem Jezus przybliża perspektywę upragnionego szczęścia. Szczęście będzie jego udziałem już w chwilę po śmierci. Aby zobaczyć, jak będzie ono wyglądało, musimy zajrzeć do Apokalipsy.

Tu, w piątym rozdziale, Jan ukazuje nam bardzo interesujący obraz. Widzimy w niebie dusze, które prowadzą dość zdecydowany dialog z Bogiem: Jak długo jeszcze, Władco święty i prawdziwy, nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi? (Ap 6, 10) — wołają w pełnym napięcia oczekiwaniu. Żyją więc i nie jest to trwanie w zawieszeniu. Ich życie jest nawet dość „intensywne”, skoro mogą prowadzić rozmowę, i trzeba przyznać, że dość skuteczną. Bóg bowiem w odpowiedzi daje im białą szatę, symbolizującą zwycięstwo. Następnie prosi, aby dusze odpoczęły i zaczekały, aż dopełni się liczba ich braci. Mimo że szczęście już jest ich udziałem, dopiero w dniu zmartwychwstania osiągnie ono swą pełnię.

Chyba największą naszą ciekawość budzi zmartwychwstałe ciało. Jak będzie ono wyglądać?

Niestety, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Jesteśmy związani ludzkim sposobem myślenia i trudno nam określić, jaki będzie wygląd naszych zmartwychwstałych ciał. Lepiej niech pozostanie to tajemnicą Boga. W przeciwnym razie będziemy musieli dokonywać dość drastycznych rozstrzygnięć, podobnie jak pewien ksiądz, który opowiadał, jak to pięknym i celowym Bóg uczynił ludzkie ciało. Wtedy podszedł do niego garbaty i zapytał: „A mnie Pan Bóg stworzył dobrze?”. Ksiądz bez zażenowania odpowiedział: „Jak na garbatego, to bardzo dobrze”...

Komu będzie dane cieszyć się wieczną szczęśliwością już w chwilę po śmierci?

Wspomniana scena z Apokalipsy mówi bardzo wyraźnie, że dostęp do nieba mają przede wszystkim dusze męczenników. Tę prawdę potwierdza powszechna wiara Kościoła. Archeologia biblijna dostarcza nam dowodów, że przekonanie to było powszechnie akceptowane w pierwszych wspólnotach chrześcijan. W katakumbach odnaleziono dwa rodzaje grobów, które różniły się jedynie inskrypcjami. Jeżeli umierał zwykły chrześcijanin, nad grobem umieszczano życzenia, np.: „Marku, pokój tobie”. Natomiast tam, gdzie przy imieniu widnieje palma, wypisywano prośbę o wstawiennictwo. Pierwsi chrześcijanie uważali, że męczennik już w chwilę po śmierci, jak ów skruszony łotr, cieszy się niebiańskim szczęściem.

 

skąd wiem o czyścu

Szczęście oczekuje męczenników tuż po śmierci, a co z tymi, których życie nie było zbyt przykładne?

Zgodnie z nauką Kościoła, istnieje dla nich nadzieja na oczyszczenie z grzechów, nawet po śmierci. Nasze przewinienia są nieodwracalne, ale możemy uzyskać oczyszczenie z ich skutków. Mówi o tym nauka o czyśćcu: czyściec istnieje, chociaż nie wiemy, czy jest to miejsce, czy raczej stan. Problem: jak i gdzie następuje oczyszczenie, jest sprawą drugoplanową. Najważniejsza tu jest nadzieja, jaka została dana grzesznikom.

Prawosławni i protestanci nie uznają prawdy o czyśćcu. Dlaczego?

Jak trafnie wskazują, w Biblii ani razu nie pada słowo „czyściec”. Ale to przecież jeszcze o niczym nie przesądza. Treść niektórych wypowiedzi jednoznacznie zaświadcza o jego istnieniu. Przykłady możemy odnaleźć zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie.

Najbardziej przekonujący dowód Starego Testamentu znajduje się w Drugiej Księdze Machabejskiej. Podczas jednej z walk Juda Machabeusz doznaje bardzo tajemniczej porażki. Zagadka wyjaśniła się, gdy pod chitonami poległych zostają znalezione złote przedmioty. Mogły to być amulety lub zdobycz wojenna. Zarówno w jednym, jak w drugim przypadku, prawo surowo zabraniało ich posiadania. Śmierć wojowników była więc chybą karą. Występek nie był jednak grzechem, który mógłby pociągnąć za sobą wieczne potępienie, dlatego Juda wznosi modlitwę przebłagalną i postanawia także złożyć ofiarę za poległych. Jak informuje nas autor księgi, Machabeusz nie tylko wierzył, że zostaną oczyszczeni — był o tym głęboko przekonany: Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda — była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu (2 Mch, 12, 44-45). Chociaż nie pada tutaj słowo „czyściec”, jednoznacznie wskazywana jest możliwość oczyszczenia po śmierci.

Słuszność przekonania katolików o istnieniu czyśćca potwierdza także Pierwszy List do Koryntian. W Liście tym św. Paweł, omawiając wyniki pracy duszpasterskiej Apostołów, podkreśla, że Dzień Pański odsłoni czystość ich intencji. Wtedy w ogniu okaże się, które dzieło przetrwa i kto otrzyma zapłatę. Ten, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę; sam wprawdzie ocaleje, lecz będzie musiał przejść „jakby przez ogień” (por. 1 Kor 3, 13-15). Według egzegetów wypowiedź św. Pawła jest jedną z podstawowych przesłanek, która stanowi dostateczny fundament objawienia biblijnego dla późniejszej katolickiej nauki o czyśćcu.

Nadzieja oczyszczenia z doczesnych win osłabia ostry podział na potępionych i zbawionych. To tutaj objawia się w całej pełni Boże miłosierdzie. Ciekawe, że niektórych protestantów również przekonuje siła wymowy tych tekstów biblijnych. Jeśli nawet nie uznają czyśćca, to przynajmniej zgadzają się, że także po śmierci istnieje jakaś nadzieja na oczyszczenie z grzechów.

Dlaczego akurat ogień?

Ogień był bardzo powszechnym symbolem starotestamentowych teofanii. Bóg ukazał się Mojżeszowi w gorejącym krzewie, w niektórych wizjach możemy ujrzeć tron Jahwe spowity w ogniste płomienie. Zgodnie z wyobrażeniami Izraelitów, w ogniu tkwiła moc oczyszczająca. Wytapianie metalu ogniem pozwalało oczyścić go ze zbędnych domieszek, dlatego Boże ostrzeżenie pod adresem wiarołomnej Jerozolimy brzmiało: Zwrócę rękę moją do ciebie, wypalę do czysta twą rudę i usunę cały twój ołów (Iz 1, 25).

A co może pomóc ugasić ten ogień?

W przypowieści o Łazarzu i bogaczu, którą wspominaliśmy na początku, trawiony ogniem bogacz prosi Łazarza o odrobinę wody. Jego prośba spotkała się z odmową Boga, znajdował się bowiem w piekle.

Ale duszom w czyśćcu można pomóc — każda modlitwa jest jak kropla wody, która koi żar rozpalonych ogniem dusz czyśćcowych, a jeszcze bardziej Eucharystia.

 

O. Augustyn Jankowski, benedyktyn z Tyńca, biblista, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, autor wielu znakomitych książek, m.in. „Królestwo Boże w przypowieściach”, „Apokalipsa św. Jana”, „Dwadzieścia dialogów Jezusa”

Wywiad pochodzi z miesięcznika katolickiego LIST 2004/11 Kiedy zmarły przychodzi po pomoc

opr. aw/aw

List
Copyright © by Miesięcznik List 11/2004

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama