Homilie na 1 List św. Jana Apostoła - wybór (homilia 1, 2, 5-10)
Pamiętacie, pobożni słuchacze6, nasze objaśnienie za porządkiem Ewangelii Jana. Ale ponieważ teraz nadeszły uroczystości wielkanocne, kiedy to trzeba czytać w Kościele pewne teksty ewangeliczne te same co roku, tak że ich nie można zastąpić innymi, przeto ciąg dalszy, któryśmy podjęli, na jakiś czas tylko z konieczności przerywamy, a nie porzucamy.
Gdy się zastanawiałem, którą część Pisma świętego mam z wami w tym radosnym tygodniu z łaską Bożą omówić, tak jednak, aby w siedmiu lub w ośmiu dniach ją skończyć, wpadł mi do ręki List świętego Jana. Zabierając się do jego wyjaśnienia, nie odrywamy się od Apostoła, choć przerywamy jego Ewangelię. Sprawi on przyjemność wszystkim, którzy pragną zasmakować w Bożym chlebie. Toteż Kościół Święty ceni go bardzo. List ten bowiem podkreśla przede wszystkim miłość. O niczym innym prawie nie mówi, jeno o miłości. Stąd każdy zdolny do słuchania będzie słuchał z radością. W ten sposób stanie się dla niego czytanie jakby spływającym na ogień olejem; jeśli jest w nim jaki płomyk, który by mógł przyjąć pokarm, przyjmuje go, wzrasta i trwa. Dla innych, przeciwnie, będzie jak ogniem dla stosu gałązek; dzięki naszej mowie niejeden zapłonie płomieniem, chociażby dotąd wcale się nie palił. U jednych znajdzie już przygotowany pokarm, u drugich się zapali nawet przy jego dotychczasowym braku. A wszyscy znajdziemy radość w tej samej miłości. Gdzie zaś miłość, tam pokój; i gdzie pokora, tam miłość.
Słuchajmy tedy i snujmy myśli, jakie Pan podaje, byście dobrze zrozumieli.
9. „Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeśli zachowujemy Jego przykazania”. Które przykazania? „Kto mówi, że Go zna, a przykazań Jego nie zachowuje, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy”. Dalej jednak pytasz: Które przykazania? „Kto zachowuje słowo Jego, w tym miłość Boża rzeczywiście jest doskonała” (2, 3—5). Przypatrzmy się, czy samo przykazanie nie zwie się miłością. Pytaliśmy bowiem, które przykazania. Mówi: „Kto zachowuje słowo Jego, w tym miłość Boża rzeczywiście jest doskonała”. Czy tam nie powiedziano: „Nowe przykazanie daję wam, abyście się nawzajem miłowali” (J 13, 34)!
„Po tym poznajemy, że w Nim jesteśmy, gdy w Nim staliśmy się doskonali” (2, 5). Mówi o doskonałości przez miłość. Kiedy miłość jest doskonała? Gdy kochamy nieprzyjaciół, a kochamy ich po to, aby się stali braćmi. Miłość nasza bowiem nie ma być cielesna. Dobrze czynimy, gdy życzymy drugiemu ziemskiego zdrowia, choć i w jego braku może być dusza bezpieczna? Życzysz przyjacielowi życia? Dobrze czynisz. Cieszysz się śmiercią wroga? Źle czynisz. Mimo że właśnie życie może być dla przyjaciela bez pożytku, a śmierć dla wroga błogosławieństwem. Nie wiadomo, dla kogo to ziemskie życie jest pożyteczne, a dla kogo zgubne. Życie jednak, które Bóg daje, jest bez wątpienia dobre. Tak kochaj i wrogów, abyś im życzył, by byli braćmi; tak kochaj wrogów, abyś ich chciał widzieć powołanych do łączności z tobą. Bo tak kochał Ten, który wyrzekł na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 43). I nie powiedział: Ojcze, niech żyją długo; mnie wprawdzie zabijają, lecz sami niech żyją. Ale powiedział: „Przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Od śmierci wiecznej wybawił ich przez swą pełną miłosierdzia prośbę i wielką moc. Wielu z nich uwierzyło i uzyskało przebaczenie, bo za nich przelana została krew Chrystusa. W złości ją wtedy przelali, a w wierze teraz pili7. „Po tym poznajemy, że w Nim jesteśmy, gdy w Nim staliśmy się doskonali”. Do doskonałej miłości nieprzyjaciół wezwał Pan w słowach: „Bądźcie doskonali, jako wasz Ojciec niebieski jest doskonały” (Mt 5, 48).
„Kto mówi, że w Nim przebywa, powinien też postępować tak, jak On postępował” (2, 6). W jaki sposób, bracia? Do czego nas wzywa Apostoł? „Kto mówi, że w Nim przebywa”, to jest w Chrystusie, „powinien tak postępować, jak On postępował”. Czy żąda, abyśmy chodzili po morzu? Nie. Żąda, byśmy kroczyli drogą sprawiedliwości. Jaką drogą? Już powiedziałem. Gdy Chrystus był przybity do krzyża, szedł właśnie tą drogą, drogą miłości. „Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Toteż gdy się modlisz za nieprzyjaciela, idziesz drogą Pana.
11. „Kto mówi, że jest w światłości, a nienawidzi swego brata, pozostaje wciąż jeszcze w ciemności” (2, 9). Ach, bracia, jak długo jeszcze mamy mówić do was: „Miłujcie nieprzyjaciół” (Mt 5, 44)? Pomyślcie, czy może być coś gorszego nad to, gdy nawet względem braci żywicie w sercu nienawiść? Jeśli, kochając tylko braci, nie będziecie jeszcze doskonali, to jacy będziecie, gdy ich nienawidzić będziecie? Gdzie jesteście? Niech każdy wglądnie w swe serce, niech nikt nie żywi nienawiści względem brata za jakieś twarde słowo czy na skutek sporu o kawałek ziemi. Jeśli kto nienawidzi brata, niech nie mówi, że chodzi w światłości, że chodzi w Chrystusie; „kto mówi, że jest w światłości, a nienawidzi swego brata, pozostaje wciąż jeszcze w ciemności”.
Nie wiem, kto z poganina stał się chrześcijaninem. Uważajcie, oto był w ciemnościach, będąc poganinem — już stał się chrześcijaninem. Dzięki Bogu, wszyscy się radują — powtarzają słowa cieszącego się Apostoła: „Byliście ongiś ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu”. Przedtem czcił bałwany, teraz czci Boga; przedtem czcił to, co uczynił, teraz czci Tego, który jego uczynił. Nastąpiła w nim odmiana. Dzięki Bogu — wszyscy chrześcijanie radują się. Dlaczego? Bo już jest czcicielem Ojca i Syna, i Ducha Świętego, wyrzekłszy się szatana i bałwanów. Ale Jan jest jeszcze zaniepokojony, i choć wszyscy się radują, ma nadal wątpliwości. Bracia, wniknijmy chętnie w tę macierzyńską troskę. Nie bez przyczyny troska się matka o nas, choć inni się cieszą. Matką nazywam miłość; ona bowiem mieszkała w sercu Jana, gdy to mówił. Czy nie dlatego, że się czegoś w nas boi, nawet choć inni się radują? Czego się boi? „Kto mówi, iż jest w światłości”. Co to znaczy? Kto mówi, że jest już chrześcijaninem, „a brata swego nienawidzi, jest dotąd w ciemnościach”. Nie ma potrzeby tego wyjaśniać, lecz radować się, gdy tak nie jest i smucić się, gdy tak jest.
12. „Kto miłuje brata swego, mieszka w światłości i nie ma dla niego zgorszenia” (2, 10). Zapewniam was, na Chrystusa! Karmi nas Bóg, pokrzepimy swe cielesne siły w imię Pańskie. Już je nieco pokrzepiliśmy i należy je pokrzepić. Oby dusza miała swój pokarm! Mówię to nie dlatego, że mam długo przemawiać, bo nauka dobiega już końca, lecz że z przesytu moglibyśmy mniej uważnie słuchać tego, co jest bardzo pożyteczne.
„Kto miłuje brata swego, mieszka w światłości i nie ma dla niego zgorszenia”. Którzy to się gorszą lub drugich gorszą? Ci, którzy się gorszą z Chrystusa i z Kościoła. Ci, którzy się gorszą z Chrystusa, są jakby paleni przez słońce, ci, którzy z Kościoła — jakby przez księżyc. A mówi Psalm: „Nie porazi cię słońce we dnie ani księżyc w nocy” (Ps 120, 6), to znaczy: jeśli masz miłość, nie będziesz się gorszył z Chrystusa ani z Kościoła, nie porzucisz Chrystusa ani Kościoła. Bo jak może być w Chrystusie ten, który porzucając Kościół, nie jest wśród członków Chrystusa? Jak jest w Chrystusie, kto nie jest w ciele Chrystusa? Ci tylko się gorszą, którzy opuszczają Chrystusa lub Kościół. Dlatego rozumiemy słowa Psalmu: „Nie porazi cię słońce we dnie ani księżyc w nocy”, każąc przez to porażenie rozumieć zgorszenie. Przede wszystkim zwróć uwagę na samo porównanie. Jak ten, który się pali, mówi: Nie wytrzymam, nie zniosę, i usuwa się, tak i ci, którzy nie mogą znieść niektórych rzeczy w Kościele, odsuwają się od imienia Chrystusa lub Kościoła, gorsząc się.
Patrzcie jak się gorszyli, jakby przez słońce paleni, owi cieleśni ludzie, którym Chrystus obiecywał swe ciało, mówiąc: „Kto nie będzie pożywał Ciała Syna Człowieczego i nie będzie pił Krwi Jego, nie będzie miał życia w sobie”. Około siedemdziesięciu mężów powiedziało: „Twarda jest ta mowa”, i odeszło od niego, a zostało dwunastu. Paliło ich wszystkich słońce i odeszli, nie mogąc znieść siły mowy. Pozostało dwunastu. I by sobie przypadkowo ludzie nie wyobrażali, że to oni czynią Chrystusowi łaskę, gdy dwunastu pozostało, rzekł Pan do nich: „Czy i wy chcecie odejść?” Abyście wiedzieli, że ja jestem wam potrzebny, a nie wy mnie. Oni jednak nie porażeni przez słońce odpowiedzieli słowami Piotra: „Panie, Ty masz słowa życia wiecznego, gdzież pójdziemy?” (por. J 6, 54—69)
A kogo pali Kościół jak księżyc w nocy? Tych, którzy dokonali schizm8. Posłuchaj słów Apostoła: „Któż choruje, a ja nie choruję? Któż się gorszy, a ja się nie palę?” (2 Kor 11, 29) Dlaczego nie gorszy się ten, który kocha brata? Dlatego, że kto kocha brata, zniesie wszystko dla jedności, a na jedności polega braterska miłość. Nie wiem, kto cię obraził, zły, czy jak ci się zdaje zły, czy jak sobie wyobrażasz zły, i porzucasz tylu dobrych?
Jakaż jest miłość braterska, a jakaż ukazała się u nich (donatystów)? Oskarżają Afrykańczyków, porzucili świat cały! Czyż nie było świętych na świecie? Jakże mogliście ich potępić, nie przesłuchawszy ich? Gdybyście ich kochali, nie byłoby dla was zgorszenia. Posłuchaj Psalmu: „Pokój wielki mają ci, którzy miłują Twe prawo i nie ma dla nich zgorszenia” (Ps 118, 165). Pokój wielki przyrzeka tym, którzy kochają prawo Pańskie, i dlatego nie ma dla nich zgorszenia. Ci zaś, którzy się gorszą, tracą pokój. Któż więc się nie gorszy i nie daje zgorszenia? Ten, który kocha prawo Pańskie. A więc jest w miłości. Lecz powie ktoś: O prawie Pańskim powiedział, nie o braciach. Posłuchaj, co mówi Pan: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się nawzajem miłowali”. Czymże jest prawo, jeśli nie przykazaniem? Nie gorszą się zatem, gdy się nawzajem znoszą. Jako powiedział Paweł: „Znoście jeden drugiego w miłości, starajcie się zachować jedność ducha przez więcej pokoju” (Ef 4, 2.3). A że to jest prawem Chrystusowym, posłuchaj tegoż Apostoła, polecającego samo prawo: „Jeden drugiego znoście, a tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6, 2).
8. (...) Ale jak możemy kochać Boga, jeśli świat kochamy? Bóg więc przygotowuje w nas mieszkanie miłości. Są dwa rodzaje miłości — miłość świata i miłość Boga. Gdzie jest miłość świata, tam nie ma miejsca dla miłości Boga. Niech ustąpi miłość świata, a zamieszka miłość Boża! Niech zajmie miejsce to, co jest lepsze. Kochałeś świat, nie kochaj go dalej! Dopiero kiedy usuniesz z serca ziemską miłość, możesz w nie wlać miłość Bożą; wtedy zapanuje miłość, z której nie może nic złego powstać. Słuchajcie Tego, który oczyszcza! Znajduje On serca ludzkie podobne do roli. Ale w jakim stanie je znajduje? Gdy znajdzie gąszcze, karczuje je, gdy znajdzie rolę oczyszczoną, uprawia ją. Chce zasadzić drzewo, miłość. A jakie gąszcze pragnie wykarczować? Miłość świata. Posłuchaj Tego, który karczuje gąszcze: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (2, 15).
9. Słyszeliście, że „kto kocha świat, nie ma w nim miłości Ojca”. Niech nikt nie mówi w sercu swoim, iż jest to nieprawda. Bracia! To Bóg mówi, przez Apostoła Duch Święty powiedział, nic bardziej prawdziwszego być nie może: „Jeśli ktoś kocha świat, nie ma w nim miłości Ojca”. Chcesz kochać Ojca, ażeby być współdziedzicem Syna? Nie kochaj świata! Wyrzuć z serca grzeszną miłość świata, napełnij się miłością Boga! Jesteś naczyniem, ale jeszcze jesteś pełny. Wylej to, co masz, aby otrzymać to, czego nie masz! Odrodzeni już są bracia nasi z wody i Ducha Świętego. Dobrze jest dla nas nie kochać świata, aby sakramenty nie były w nas na potępienie, lecz siłą na zbawienie. Umocnieniem zbawienia jest zakorzenienie w miłości, posiadanie nie tylko zewnętrznych form pobożności, lecz i jej wewnętrznej siły. Forma jest wprawdzie czymś pożytecznym; cóż jednak warta, gdy jej braknie korzenia? Czyż odciętej gałązki nie rzuca się w ogień? Zachowaj formę, lecz zachowaj ją z korzeniem!9 W jaki sposób zapuścicie korzeń, abyście wraz z nim nie zostali wyrwani? Jeśli zachowacie miłość, jak to mówi Paweł: „Umocnieni i ugruntowani w miłości” (Ef 3, 17). Ale czy zapuści korzeń miłość w gąszczu świata? Więc karczujcie las! Macie rzucać cenne ziarno. Nie rzucajcie go na rolę, która dusi ziarno! Karczujące to słowa: „Nie kochajcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli ktoś kocha świat, nie ma w nim miłości Ojca”.
10. „Wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia — nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. A przemija świat i pożądliwość jego. Kto zaś pełni wolę Boga, ten trwa na wieki, jak i Bóg trwa na wieki” (2, 16).
Dlaczego mam nie kochać tego, co Bóg uczynił? Co wolisz? Czy kochać doczesne rzeczy i przeminąć z czasem, czy nie kochać świata i żyć z Bogiem na wieki? Pociąga nas rzeka doczesności, ale jak drzewo nad tą rzeką wyrósł Pan nasz, Jezus Chrystus. Wziął ciało, umarł, zmartwychwstał, wstąpił do nieba. Chciał jakby się zasadzić nad rzeką doczesności. Porywa cię rzeka? Trzymaj się drzewa! Pociąga cię miłość świata? Trzymaj się Chrystusa! On stał się dla ciebie doczesny, byś ty stał się wieczny; bo i On tak się stał doczesny, że pozostał wieczny. Ty stałeś się doczesny, popełniając grzech; On stał się doczesny powodowany miłosierdziem, by ci odpuścić grzechy. Jak wielka jest różnica między dwoma w więzieniu — między więźniem a tym, który go odwiedza! Ktoś przychodzi do przyjaciela i odwiedza go; obydwaj są w więzieniu, ale różnią się bardzo między sobą: na tym ciąży skarga, tego sprowadziła przyjaźń. Tak i w tym śmiertelnym życiu ciążyła na nas wina. On zstąpił powodowany miłosierdziem: wstąpił do więzienia jako Odkupiciel, nie jako ciemiężyciel. Pan wylał swą krew za nas, odkupił nas, zmienił naszą nadzieję. Nosimy wprawdzie śmiertelne ciało, czekamy jednak na nadchodzącą nieśmiertelność. Zmagamy się na morzu, lecz już na ziemi zatknęliśmy kotwicę nadziei.
11. Nie kochajmy świata i tego, co jest na świecie! Bo to, co jest na świecie, jest „pożądliwością oczu, pożądliwością ciała i pychą żywota”. Może ktoś powie: Bóg stworzył to, co jest na świecie — niebo, ziemię, morze, słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta, drzewa, ptaki. Dlaczego nie miałbym kochać boskich stworzeń? Oby Duch Boży był w tobie, abyś widział, iż to wszystko jest dobre. Ale biada ci, jeśli kochając stworzenia odwrócisz się od Stwórcy! Piękne są stworzenia, lecz ileż piękniejszy jest Ten, który wszystko stworzył! Niech uważa Miłość wasza! Przy pomocy porównań zdołacie zrozumieć, czy nie szatan przyczołgał się do was swoim podszeptem: Niech wam dobrze będzie ze stworzeniem Bożym, czyż nie dlatego je dał, by wam było dobrze? I odurzają się tym ludzie, i giną, zapominając o Stwórcy. Nie używają stworzeń umiarkowanie, lecz pełni są chciwości i gardzą Stwórcą. O takich mówi Apostoł: „Kłaniali się stworzeniu, otaczając je czcią, zamiast Stwórcy błogosławionemu na wieki” (Rz 1, 25). Nie zabrania ci Bóg miłować stworzeń; nie powinieneś jednak szukać w nich szczęścia, lecz je poznawać i cenić, aby kochać ich Stwórcę.
Gdy oblubieniec daje pierścień swej oblubienicy, a ta kocha więcej pierścień niż oblubieńca, czyż nie okazuje, iż jest niewierna, choć kocha to, co jej dał oblubieniec? Jeżeli powie: Wystarczy mi pierścień, nie pragnę już widzieć oblubieńca — czyż nie będzie się brzydził każdy takim postępowaniem? Kochasz złoto zamiast męża, kochasz pierścień zamiast oblubieńca i nie chcesz widzieć oblubieńca. Dał ci tedy dar, nie żeby pozyskać cię, lecz by cię porzucić. Bo po to daje dar oblubieniec, by w nim sam był kochany. Dał ci Bóg wszystko, kochaj Go, który to stworzył. Co więcej, pragnie ci On dać siebie samego. Jeżeli jednak ty wzgardzisz Stwórcą i będziesz kochał świat, czy taka miłość nie będzie poczytana za niewierność?
12. Światem nazywa się nie tylko to zewnętrzne stworzenie Boże, niebo i ziemia, morze, rzeczy widzialne i niewidzialne, lecz i mieszkańców świata nazywa się światem, jak domem nazywa się ściany i mieszkańców. Nieraz chwalimy dom, a ganimy mieszkańców. Mówimy: Dobry dom, ponieważ jest z marmuru i pięknie wyłożony; i nie inaczej mówimy: Dobry dom, nikt tam nie doznaje krzywdy, nie ma grabieży ani gwałtów; chwalimy wtedy nie ściany, lecz ich mieszkańców; za każdym razem jednak mówimy o domu. Podobnie też wszyscy, którzy świat kochają, ponieważ z miłością na świecie mieszkają — jak mieszkańcy w niebie, których serce jest w górze, choć ciałem przebywają na ziemi — podobnie więc wszyscy, którzy świat kochają, zwą się światem. Mają oni tylko trzy rzeczy: pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pychę żywota. Pragną tylko jeść, pić, posiadać kobietę, używać tych rozkoszy. Czy nie ma w tym odpowiedniej miary? Czy słowa: „Nie kochajcie tego” znaczą, abyście nie jedli, nie pili, nie rodzili dzieci? Nie. Lecz należy zachować miarę według woli Stwórcy, aby was miłość tego nie ujarzmiła, abyście tego nie kochali dla rozkoszy, co mieć winniście dla użytku. Nie jesteście wystawieni na próbę, jak tylko wtedy, gdy macie przed sobą dwie rzeczy, to albo tamto: chcesz sprawiedliwości czy pieniędzy? Ale nie mam z czego żyć, nie mam co pić. Cóż jednak, jeśli nie możesz nabyć tych rzeczy jak tylko przez niesprawiedliwość? Czyż nie lepiej kochać dobro, które się nigdy nie straci, niż dopuścić się grzechu? Widzisz zysk złota, a nie widzisz niebezpieczeństwa dla wiary? To jest więc — o czym mówi Jan — „pożądliwość ciała”, to jest pożądanie rzeczy, które służą ciału, jak pokarm, łoże, i inne tego rodzaju rzeczy.
14. Trzy są źródła pokusy dla człowieka — pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota. Tymi trzema rzeczami kusił szatan Pana.
Kusił pożądliwością ciała, kiedy rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem”, gdy Pan po poście łaknął. Jak jednak odpędził szatana i nauczył cię walczyć? Bacz, co powiedział: „Nie samym chlebem żyje człowieka, lecz wszelkim słowem Bożym”.
Doznał też Pan pokusy od pożądliwości oczu i perspektywy cudu, kiedy Mu szatan powiedział: „Rzuć się w dół, albowiem napisano: Aniołom swoim rozkazał o tobie, a oni cię poniosą, byś snadź nie zranił swej nogi o kamień”. On oparł się kusicielowi, bo gdyby dokonał cudu, uczyniłby to albo z uległości, albo z ciekawości; uczynił cud, ale gdy chciał jako Bóg dla uleczenia chorych. Gdyby wtedy uczynił cud, można by było sądzić, iż szukał tylko cudu, lecz by tak ludzie nie sądzili, bacz, jak odpowiedział, i kiedy u ciebie powstanie podobna pokusa, powiedz też podobnie: „Idź precz, szatanie, napisano bowiem: Nie będziesz kusił Pana Boga swego”, czyli: Gdybym tak uczynił, kusiłbym Boga. Tak powiedział, bo chciał, abyś i ty tak powiedział. Gdy ci szepnie nieprzyjaciel: Jakim jesteś człowiekiem, jakim chrześcijaninem, czy choć jeden cud uczyniłeś, czy na twe modlitwy zmartwychwstali umarli, czy uzdrowiłeś chorych? Gdybyś prawdziwie był coś wart, uczyniłbyś jakiś cud. Odpowiedz wtedy: „Napisano: Nie będziesz kusił Pana Boga swego”. Nie będę więc kusił Boga, bo gdybym cud uczynił, byłby to znak, iż jestem Bogiem; nie jestem nim, więc nie czynię. Czy zapomnę słów Jego: „Radujcie się, że imiona wasze zapisane są w niebie”?
A jak kusił szatan Pana pychą żywota? Przeniósł Go na górę i rzekł do Niego: „To wszystko Ci dam, jeśli upadłszy oddasz mi pokłon”. Wielkością królestwa ziemskiego chciał kusić Króla wieków! Ale Pan nieba i ziemi podeptał szatana. Cóż to wielkiego, że Pan zwyciężył szatana? Odpowiedział szatanowi, by cię pouczyć, jak masz odpowiedzieć: „Napisano: Panu Bogu twemu kłaniać się będziesz, Jemu samemu służyć będziesz” (Mt 4, 1—10).
Gdy tym słowom będziecie wierni, unikniecie namiętności świata, nie poddacie się pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pysze żywota, a uczynicie miejsce miłości, dzięki której będziecie kochać Boga. Bo gdzie jest miłość świata, tam nie ma miłości Boga. Trzymajcie się więc mocno miłości Boga, abyście, jak Bóg jest wieczny, tak i wy pozostali na wieki. Każdy jest taki, jaka jest jego miłość. Kochasz ziemię? Ziemią będziesz. Boga kochasz? Cóż powiem? Że będziesz Bogiem? Nie śmiem powiedzieć tego sam od siebie, ale posłuchajmy Pisma: „Bogami jesteście i synami Najwyższego” (Ps 81, 6). Jeżeli chcecie zostać bogami i synami Najwyższego, „nie kochajcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli ktoś kocha świat, nie ma w nim miłości Ojca. Albowiem wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota — nie pochodzi od Ojca, lecz ze świata”, to jest od ludzi, którzy świat miłują. „A przemija świat i pożądliwość jego. Lecz kto pełni wolę Boga, trwa na wieki, jak i Bóg trwa na wieki”.
4. Polecamy więc miłość; miłość poleca i nasz List. Po swym zmartwychwstaniu zapytał Pan Piotra tylko o jedno: „Miłujesz mnie”? I nie wystarczyło Mu raz zapytać. To samo pytanie postawił raz i drugi, i trzeci. Trzykroć zaparła się bojaźń, trzykroć wyznała miłość (por. J 21, 15—17). Piotr kocha Pan. Cóż odda Panu? Zaniepokoił się słowami Psalmu: „Cóż oddam Panu za wszystko, co mi uczynił?” Tan, który je ongiś wypowiedział, rozważał otrzymane od Boga dobrodziejstwa i pytał, jak się ma za nie odwdzięczyć. I nie znalazł odpowiedzi. Czymkolwiek bowiem chciałbyś się odwdzięczyć Bogu, wszystko to otrzymałeś od Niego. Cóż więc znalazł do dania? Już powiedzieliśmy — „Kielich zbawienia wezmę i imienia Pańskiego wzywał będę” (Ps 115, 12—13). Któż bowiem dał mu kielich zbawienia, jak nie Ten, któremu winien się odwdzięczyć? A kielich zbawienia wziąć i imienia Pańskiego wzywać znaczy tyle, co nasycić się miłością, i to w takiej mierze się nasycić, aby nie tylko nie odnosić się z nienawiścią do brata, lecz aby być gotowym dla niego umrzeć. Oto doskonała miłość — być gotowym oddać życie dla brata. Taką właśnie miłość okazał Pan, umierając za wszystkich i za krzyżujących Go, modląc się: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). I nie tylko sam tak uczynił, ale też znalazł uczniów, którzy poszli za Nim, postępując podobnie. Szczepan podczas kamienowania modlił się na kolanach: „Panie, nie policz im tego grzechu!” (Dz 7, 60) Z miłością zwracał się do tych, którzy go zabijali, bo i za nich umarł. Posłuchaj Pawła: „Siebie samego wydam za wasze dusze” (2 Kor 12, 15). Między nimi bowiem żył, gdy z ich rąk umierał.
Oto doskonała miłość. Jeśli kto się odznacza tak wielką miłością, że jest gotów umrzeć za braci, jest w nim miłość doskonała. Czy jednak zaraz w swych początkach jest ona doskonała? Nie. By być doskonałą, rodzi się; po urodzeniu przyjmuje pożywienie; dzięki niemu nabiera sił; gdy się wzmocni, staje się doskonała. A jak mówi, gdy osiągnie doskonałość? „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć jest mi zyskiem. Pragnę rozstać się z tym życiem, a być z Chrystusem, bo to daleko lepsze, a pozostać w ciele, bo to potrzebniejsze dla was” (Flp 1, 21—24). Chciał żyć dla tych, dla których gotów był umrzeć.
5. I byście wiedzieli, że ta miłość jest doskonała, której nie znieważa i przeciw której nie grzeszy ten, kto narodził się z Boga, tak mówi Pan do Piotra: „Piotrze, miłujesz mnie?” On odpowiada: „Miłuję”. Nie mówi: Jeśli mnie miłujesz, bądź mi posłuszny. Gdy bowiem był Pan w śmiertelnym ciele, łaknął i pragnął. przyjęty został w gościnę; służyli Mu, którzy mogli, swoim mieniem, jak to czytamy w Ewangelii (por. Łk 8, 3). Przyjął Go w gościnę Zacheusz: przyjąwszy lekarza został uzdrowiony z choroby. Z jakiej choroby? Z chciwości. Posiadał bowiem wielkie bogactwa i był przełożonym celników. Zwróćcie uwagę na uzdrowionego z choroby chciwości. Powiedział: „Połowę mego majątku oddaję ubogim, a jeśli komu co wziąłem, zwracam w czwórnasób” (Łk 19, 6—8). Zachował drugą połowę, nie po to, by z niej korzystać, lecz by pokryć długi. Przyjął wówczas w gościnę lekarza, bo Panu, który przyjął słabość ciała, mogli ludzie oddawać przysługę; bo to On chciał dawać tym, którzy Mu przychodzili z pomocą — gdyż On im pomagał, nie oni Jemu. Czyż potrzebował pomocy Ten, któremu służyli Aniołowie? Nie potrzebował jej nawet sługa Jego Eliasz, któremu posłał chleb i mięso przez kruka. A jednak, aby pobożna wdowa otrzymała błogosławieństwo, wysłany został sługa Boży i żywiony był przez wdowę ten, którego Pan żywił w tajemnicy (por. 1 Krl 17, 4—9). Jednak ci, którzy mają na względzie potrzeby sług Bożych, sami odnoszą korzyść, stosownie do nagrody wyraźnie obiecanej przez Pana w Ewangelii: „Kto przyjmuje sprawiedliwego w imię sprawiedliwego, otrzyma nagrodę sprawiedliwego; kto przyjmuje proroka w imię proroka, nagrodę proroka otrzyma; a kto da kubek zimnej wody jednemu z tych najmniejszych tylko w imię ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie traci swej nagrody” (Mt 10, 41—42). Choć więc korzyść dla siebie odnoszą ci, którzy dobrze czynią, to jednak nawet to nie mogło być dane Temu, który miał wstąpić do nieba. Cóż Mu mógł oddać kochający Go Piotr? Posłuchaj: „Paś owce moje”, to jest: Czyń dla braci, co uczyniłem dla ciebie. Wszystkich odkupiłem swą krwią, nie wahajcie się umrzeć dla wyznania prawdy, aby inni was naśladowali.
6. Lecz ta jest, jak powiedzieliśmy, bracia, doskonała miłość; kto narodził się z Boga, posiada ją. Uważajcie, moi drodzy, baczcie na to, co powiem.
Oto otrzymał sakrament narodzenia ochrzczony; ma sakrament, wielki sakrament, boski, święty, niewypowiedziany. Rozważ, jak wielka to rzecz uczynić człowieka nowym przez odpuszczenie wszystkich grzechów! Niech wglądnie w serce, czy doskonałe jest w nim to, co stało się w ciele; niech zobaczy, czy ma miłość, i niech wtedy powie: narodziłem się z Boga, Jeśli zaś jej nie ma, posiada bez wątpienia charakter udzielonego mu sakramentu, lecz błąka się opuszczony. Niech się stara o miłość! Bo w przeciwnym razie nie może powiedzieć o sobie, że się narodził z Boga. Lecz mam — powie — sakrament (sacramentum). Posłuchaj Apostoła: „Choćbym znał wszystkie tajemnice (sacramenta) i miał wielką wiarę, tak że bym góry przenosił, a nie miałbym miłości — niczym jestem” (1 Kor 13, 2).
7. Powiedziałem wam — jeśli pamiętacie — na początku objaśnienia tego Listu, że nic tak nie będziemy w nim polecać, jak miłość. I choć Jan mówi to i tamto, do tego jednak powraca: wszystko, co powie, chce odnieść do miłości. Uważajcie: „Każdy, kto narodził się z Boga, nie dopuszcza się grzechu” (3, 9). Jakiego grzechu? Bo jeśli będziesz rozumiał, że chodzi o każdy grzech, będzie to sprzeczne ze słowami: „Jeślibyśmy powiedzieli, że nie mamy grzechu, sami siebie zwodzimy, i nie ma w nas prawdy” (1, 8). Niech nas Jan pouczy, o jaki grzech mu chodzi, bym nie powiedział błędnie, iż grzechem tym jest brak miłości, skoro przedtem powiedział: „Kto nienawidzi brata swego, w ciemności jest i w ciemności chodzi i nie wie, dokąd zdąża, bo ciemności zaślepiły oczy jego” (J 2, 11). Może w dalszych słowach wskaże na miłość.
Widzicie, iż ów zależny od siebie odcinek ma ten cel, to wyjście: „Kto narodził się z Boga, nie dopuszcza się grzechu, bo trwa w nim zarodek Boskiego życia”. Zarodkiem Bożym jest słowo Boże. Stąd Apostoł mówi: „Przez Ewangelię was zrodziłem” (1 Kor 4, 15). „Taki nie może grzeszyć, bo z Boga się narodził”. Niech zatem powie, a zobaczymy, w czym nie może grzeszyć! „Przez to dają się poznać synowie Boga i synowie diabła. Każdy, kto nie jest sprawiedliwy i nie miłuje brata swego, nie jest z Boga” (3, 10). Teraz to jest jasne, dlaczego mówi: „Kto nie miłuje brata swego”. Miłością więc odróżniają się dzieci Boga od dzieci szatana. Choćby się wszyscy znaczyli krzyżem, odpowiadali „Amen”, śpiewali „Alleluja”, przyjmowali chrzest, uczęszczali do kościołów, zdobili ściany bazylik — różnica między dziećmi Boga a dziećmi szatana leży tylko w miłości. Ci, którzy mają miłość, narodzili się z Boga, którzy jej nie mają, nie narodzili się z Boga. Wielki znak, wielkie rozróżnienie! Miej wszystko, co zechcesz! Jeśli tego nie masz, nic ci nie pomoże; choćbyś nie miał niczego innego, jeśli tylko to masz, wypełniłeś Prawo. „Kto kocha bliźniego, wypełnił Prawo” — mówi Apostoł; „pełnią Prawa jest miłość” (Rz 13, 8—10).
Uważam, iż to jest ową perłą, którą znalazł ewangeliczny kupiec, dla której wszystko sprzedał, by ją nabyć (por. Mt 13, 46). Miłość jest drogocenną perłą, bez której nic ci nie pomoże, co tylko posiadasz. I na odwrót, ona ci wystarczy, choćbyś nic więcej nie miał. Teraz widzisz to w wierze, później ujrzysz bezpośrednio. Bo jeśli kochamy, choć nie widzimy, jakże obejmować będziemy, gdy zobaczymy! Jak się należy w niej ćwiczyć? Przez miłość braterską. Możesz powiedzieć: Nie widziałem Boga. Czy jednak możesz powiedzieć: Nie widziałem człowieka? Kochaj brata! Bo jeśli kochasz brata, którego widzisz, zobaczysz i Boga; zobaczysz miłość, w której mieszka sam Bóg.
8. „Każdy, kto nie jest sprawiedliwy i nie miłuje brata swego, nie jest z Boga. Albowiem ta jest nowina — słuchaj, jak potwierdza — albowiem ta jest nowina, którąśmy słyszeli od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali” (3, 11). Wyraźnie zaznacza i w związku z tym mówi: Kto to przykazanie przekracza, ten jest w owym zbrodniczym grzechu, w który popadają ci, którzy nie narodzili się z Boga. „Nie tak jak Kain, który był pod wpływem złego i zabił swego brata. I za cóż go zabił? Ponieważ uczynki jego były złe, a brata sprawiedliwe” (3, 12). Gdzie jest zazdrość, tam nie może być miłości braterskiej. Uważajcie! Kto zazdrości, ten nie kocha. Grzech diabła polega na tym, że zazdroszcząc doprowadził do upadku człowieka. Sam bowiem upadł i zazdrościł temu, który stał. Nie dlatego chciał doprowadzić do upadku, aby sam stanął, lecz aby sam nie pozostał w upadku. Z tego, że doprowadził do upadku, widzicie, iż zazdrość nie da się pogodzić z miłością. Widzisz to wyraźnie w wypowiedzi Pawła: „Miłość nie zazdrości” (1 Kor 13, 4). Nie było miłości u Kaina; i gdyby nie było miłości u Abla, nie przyjąłby Bóg jego ofiary. Gdy bowiem obydwaj złożyli ofiarę, jeden z owoców ziemi, drugi z baranka, myślicie, bracia, że Bóg wzgardził owocami ziemi i przyjął baranka? Bóg nie patrzy na ręce, lecz na serce, i przyjął ofiarę złożoną z miłością, odwrócił zaś oczy od złożonej z zawiścią. A zatem dobrymi uczynkami Abla nazywa tylko miłość, złymi zaś uczynkami Kaina nazywa tylko nienawiść do brata. Nie wystarczyła nienawiść do brata i zazdrość dobrych czynów; ponieważ nie chciał naśladować, chciał go zabić. Przez to się okazało, iż jeden był synem diabła, a drugi sprawiedliwym Bożym. Przez to więc odróżniają się ludzie, moi bracia. Nie patrzmy na słowa, lecz na czyny i serce. Kto nie czyni dobrze swym braciom, pokazuje, co ma w sercu. W pokusie doświadcza się ludzi.
10. „Jeśli nas świat nienawidzi, wiemy” — co wiemy? — „żeśmy przeszli ze śmierci do życia”. Skąd to wiemy? „Bo miłujemy braci” (3, 14). Niech nikt nie pyta drugiego; niech każdy wejdzie do swego serca! Jeżeli znajdzie w nim miłość braterską, niech będzie spokojny; albowiem przeszedł ze śmierci do życia. Już jest po prawicy; niech nie zwraca uwagi na to, że chwała jego jest ukryta; gdy przyjdzie Pan, wtedy życie objawi się w chwale. Już teraz wprawdzie posiada życie, ale jest ono jeszcze jak w zimie: korzeń jest pełen życiowej siły, ale gałązki są jakby uschłe; wewnątrz płyną soki, wewnątrz są liście drzewa, wewnątrz owoce; czekają tylko na lato. „Wiemy, żeśmy przeszli ze śmierci do życia, bo miłujemy braci. Kto nie miłuje, ten trwa w śmierci”. Nie sądźcie, bracia, iż to rzecz obojętna nienawidzić lub nie kochać. Słuchajcie: „Każdy, kto nie miłuje brata swego, jest mordercą”. Czy zatem ten, który nic sobie nie robi z nienawiści względem brata, również morderstwo w sercu swym będzie lekceważył? Nie podniósł ręki, by zabić człowieka, a za mordercę Pan go uważa; żyje tamten, a ten został osądzony jako morderca. „Każdy, kto nie miłuje brata swego, mordercą jest; a wiecie, że żaden morderca nie ma w sobie życia wiecznego” (3, 15).
12. A gdzie bierze, bracia, miłość swój początek? Gdzie bowiem jest doskonała, już słyszeliście. Jej przedmiot i granice nakreślił sam Pan w Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jej więc doskonałość wskazał w Ewangelii. Zapytacie jednak: Czy potrafimy się zdobyć na taką miłość? Nie trać przedwcześnie ufności! Może już jest ona zrodzona, tylko jeszcze nie udoskonalona. Daj jej pożywienie, aby nie wygasła! Powiesz: Skąd mogę wiedzieć, że się już we mnie poczęła? Kiedy się dochodzi do doskonałości — słyszeliśmy. Posłuchajmy, gdzie się ona zaczyna.
Jan mówi dalej: „Kto by miał majętność tego świata, a widziałby brata swego w potrzebie i zamknął przed nim swe serce jak może w nim przebywać miłość Boża?” (3, 17) Patrz, gdzie bierze miłość swój początek! Jeśli nie jesteś gotów umrzeć za brata, winieneś być gotów przynajmniej podzielić się z bratem swoją majętnością. Niechaj miłość poruszy twe serce, byś na widok brata w potrzebie nie powodował się próżną chwałą, lecz miłosierdziem. Bo jeśli się nie zdobędziesz na danie bratu z tego, co ci zbywa, czy zdobędziesz się na to, by oddać za niego życie? Chowasz w zanadrzu pieniądze, które ci może ukraść złodziej; a choćby ich nie ukradł, to przecież musisz zostawić je przy śmierci. Cóż więc masz czynić? Może twój brat przymiera głodem, może jest w ciężkim położeniu, może jest w kłopotach wielkich, dręczony przez wierzyciela? On nic nie posiada, a ty masz coś; bratem twym jest, obaj zostaliście kupieni za jedną cenę, obaj odkupieni zostaliście krwią Chrystusa. Czy się zlitujesz, posiadając majątek? Powiesz może: Co mnie to obchodzi? Mam dać swe pieniądze, by nie cierpiał nędzy? Jeśli ci tak mówi serce, nie ma w tobie miłości Ojca. A jeśli nie ma w tobie miłości Ojca, nie narodziłeś się z Boga. Jak możesz się chlubić, iż jesteś chrześcijaninem? Masz nazwę, ale nie masz czynów. Jeśli natomiast za nazwą pójdzie czyn, choćby cię kto nawet nazwał poganinem, czynem dowodzisz, że jesteś chrześcijaninem. Jeżeli z czynów nie okażesz się chrześcijaninem, choćby cię wszyscy nazwali chrześcijaninem, nic ci nie pomoże nazwa, jeżeli inna będzie rzeczywistość. „Kto by miał majętność tego świata, a widziałby brata swego w potrzebie i zamknął przed nim swe serce — jak może w nim przebywać miłość Boża?” I dodaje Jan: „Synaczkowie moi! Nie miłujmy słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą” (3, 18).
13. Sądzę, iż wyjaśniona wam jest, bracia, wielka tajemnica. Cenę miłości wykazuje całe Pismo święte, lecz nie wiem, czy jest ona gdzie lepiej polecona, jak w tym Liście. Prosimy was tedy i zaklinamy w Panu, abyście zachowali w pamięci, co usłyszeliście; a i na to, co jeszcze będzie powiedziane aż do ukończenia Listu, przychodźcie i dobrze uważajcie. Otwórzcie serce na ziarno Boże, wyrwijcie ciernie, by nie przygłuszały posiewu, by tym bardziej wzrastał, by się rolnik cieszył i przygotował wam stodołę jak ziarnu, a nie ogień jak plewom.
1. Wczorajsze kazanie zakończyliśmy — jak pamiętacie, bracia — zdaniem, które bez wątpienia winno utkwić w waszym sercu, gdyż na końcu je słyszeliście: „Synaczkowie, nie miłujmy słowem tylko i językiem, ale czynem i prawdą!” Następuje dalej: „Po tym poznamy, że jesteście z prawdy, i uspokoimy wobec Boga serce nasze. Bo jeśli nas oskarża serce nasze, większy jest Bóg niż serce nasze i zna wszystko” (3, 18—20). Powiedział: „Nie miłujmy słowem tylko i językiem, ale czynem i prawdą”. Pytamy, jakim czynem i jaką prawdą poznaje się, że ktoś kocha Boga lub swego brata. Już wyżej powiedział, kiedy wypełnia się miłość, co i Pan mówi w Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie oddał za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jan dodaje: „Jako On oddał za nas życie swoje, tak i my winniśmy oddać życie za braci” (3, 16). Oto doskonała miłość, nad którą nie można znaleźć większej.
Ponieważ jednak nie u wszystkich jest ona doskonała, a nie powinien rozpaczać, kto jej nie ma w stopniu doskonałym, jeśli tylko się zrodziła i dąży do udoskonalenia się, aby się stała taką, należy ją żywić i rozwijać. Pytaliśmy o początki miłości i dowiedzieliśmy się: „Kto by miał majętność tego świata, a widział brata swego w potrzebie i zamknął przed nim swe serce — jakże może w nim przebywać miłość Boża” (3, 17). A więc tu się rozpoczyna owa miłość, bracia, gdy każdy ze swych rzeczy udziela potrzebującemu i uwalnia brata z utrapienia. Tu jest początek miłości. Jeśli rozpoczętą w ten sposób miłość będziesz żywił słowem Bożym i nadzieją wiecznego szczęścia, dojdziesz tak wysoko, że oddasz swe życie za braci swoich.
2. Uczynki te jednak wykonują często i tacy, którzy czego innego szukają i nie kochają braci. Musimy przeto odnieść się do świadectwa sumienia. Jak wykażemy, iż wiele ich pełnią i tacy, którzy nie kochają braci? Iluż jest takich, którzy popadli w herezje i schizmy i zwą się męczennikami! Pozornie życie swe oddają za braci10. Gdyby tak jednak naprawdę czynili, nie odłączyliby się od społeczności braterskiej. Ilu też z próżności udziela ze swego i wiele daje, przy tym jednak szuka tylko chwały ludzkiej, jako wiatr zmiennej i niestałej! W jaki więc sposób można wykazać miłość braterską? Już właśnie Jan starał się to wyjaśnić, gdy upominał: „Synaczkowie, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”. Pytamy: Jakim czynem, jaką prawdą? Czy może być wyraźniejszy czyn nad dzielenie się z ubogimi? Wielu to jednak czyni z próżności, nie z miłości. Czyż może być większy czyn, jak umrzeć za braci? I to wielu czyni z próżności, a nie z prawdziwej miłości. A więc ten tylko miłuje brata, który przed Bogiem, gdzie On sam widzi, bada serce swoje, czy prawdziwie to czyni dla miłości braci; świadczy mu oko, przenikające aż do dna serce, gdzie człowiek dojrzeć nie zdoła. Dlatego Apostoł Paweł, który był gotów umrzeć za braci, mówił: „Siebie samego chcę wydać za dusze wasze” (2 Kor 12, 15); wyznaje, iż dlatego tak czyni, bo sam Bóg patrzy w jego serce, a nie ludzie, do których mówił: „Co do mnie, najmniejsza to rzecz, czy przez was będę sądzony, czy przez sąd ludzki” (1 Kor 4, 3). I zaznacza, że wielu pełni dobre czyny z prostej próżności, a nie z miłości. Gdy bowiem polecał miłość, powiedział: „Chociażbym rozdał na żywienie ubogich wszystką majętność i ciało swe wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13, 3). Czy mógłby to kto uczynić bez miłości? Mógłby. Ci bowiem, którzy nie mają miłości, rozerwali jedność. Patrzcie, a ujrzycie, iż wielu daje wiele ubogim. Zobaczycie też innych gotowych umrzeć, nie czynią oni tego jednak z pobudek miłości.
Musimy się więc odnieść do swego sumienia, o którym Apostoł tak się wyraża: „Chlubą naszą jest świadectwo sumienia” (2 Kor 1, 12). Kiedy indziej mówi on również: „Każdy niech bada swoje postępowanie i tak tylko z siebie samego chlubić się będzie, a nie z innego” (Ga 6, 4). Niech każdy bada swe postępowanie, czy wypływa ono ze źródła miłości, czy gałązki dobrych uczynków wyrastają z korzeni miłości. „Każdy niech bada swoje postępowanie, a tak tylko z siebie samego chlubić się będzie, nie z innego”, nie gdy świadectwo daje obcy język, lecz gdy je daje własne sumienie.
3. To więc tu poleca. „Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy”, kiedy czynem i prawdą, nie słowami i językiem tylko kochamy, „i uspokoimy wobec Boga serce nasze” (3, 19). Co to znaczy „wobec Boga”? Tam, gdzie On widzi. Stąd sam Pan mówi w Ewangelii: „Strzeżcie się czynić sprawiedliwość waszą wobec ludzi, aby was widzieli: inaczej nie będziecie mieć nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6, 1). Czyż w słowach: „Niech nie wie lewica twoja, co czyni twa prawica” (Mt 6, 3) nie oznacza prawica czystego sumienia, a lewica pragnienia świata? Wielu przez miłość świata czyni wiele dziwnych rzeczy: to lewica czyni, nie prawica. Prawica winna czynić i przy niewiedzy lewicy, aby się nie wmieszała miłość świata, kiedy coś dobrego czynimy z miłości. I gdzie to poznajemy? Jesteś przed Bogiem, zapytaj swego serca, patrz, coś uczynił i do czego tam zmierzałeś; do swego zbawienia czy do próżnej chwały ludzkiej? Patrz we wnętrze: bo człowiek nie może sądzić tego, kogo nie może widzieć. Gdy utwierdzimy swe serce, utwierdzimy je wobec Boga.
„Bo jeśli nas potępia serce nasze — to jest w naszym wnętrzu oskarży, iż nie z tym usposobieniem działamy, z jakim działać należy — większy jest Bóg od serca naszego i wie wszystko” (3, 20). Serce swe ukrywasz przed człowiekiem; przed Bogiem ukryj, jeśli możesz! Jak ukryjesz przed Tym, do którego powiedział grzesznik w bojaźni: „Gdzie pójdę od ducha Twego, gdzie ucieknę od oblicza Twego”. Szukał, gdzie by uciec, aby uniknąć sądu Bożego, i nie znalazł. Bo gdzież nie ma Boga? „Jeśli wstąpię do nieba, tam jesteś; jeśli zejdę do piekła, jesteś tam” (Ps 138, 7—8). Jeśli chcesz od Niego uciec, do Niego ucieknij. Ucieknij do Niego wyznaniem, nie kryciem się przed Nim; ukryć się bowiem nie zdołasz, a wyznać zdołasz. Powiedz do Niego: „Ucieczką moją jesteś” (Ps 31, 7); i karm w sobie miłość, bo ona jedna prowadzi do życia. Niech ci da świadectwo twe sumienie, że jest z Boga. Jeśli jest z Boga, nie chwal się nim przed ludźmi; bo ani pochwały ludzkie nie wzniosą cię do nieba, ani nagany stamtąd cię nie zniżą. Niech Ten widzi, który wieńczy; On niech będzie świadkiem, który jako sędzia cię wieńczy. „Większy jest Bóg od serca naszego i wie wszystko”.
4. „Najmilsi! Jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność w Bogu” (3, 21). Co znaczą słowa: „Serce nas nie oskarża”? Świadczą, że nasza miłość jest prawdziwa, szczera, a nie udana, że szuka nie osobistego zysku, lecz dobra brata. „Mamy ufność w Bogu i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, bo zachowujemy przykazania Jego” (3, 22). A więc nie na widoku ludzi, lecz tam, gdzie sam Bóg widzi w sercu. „Mamy ufność w Bogu i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego”. Ale, „bo zachowujemy Jego przykazania”. Jakie to są Jego przykazania? Czy trzeba wciąż powtarzać? „Przykazania nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J 13, 34). Mówi o miłości, nakazuje miłość. Każdy zatem, kto ma miłość braterską i ma ją przed Bogiem, tam gdzie Bóg widzi, i któremu serce wyraźnie wskazuje, iż jest w nim prawdziwy korzeń miłości, z którego rozkwitają dobre uczynki, ten ma ufność w Bogu i otrzyma wszystko, o co Go prosi, gdyż zachowuje przykazania Boże.
9. Które to są owe przykazania? „Przykazanie Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Syna Jego Jezusa Chrystusa i miłowali się nawzajem” (3, 23). Znacie to przykazanie i gdy kto przeciw niemu występuje, dopuszcza się grzechu, którego nie ma w tym, kto jest zrodzony z Boga. „Jak nam nakazał”, abyśmy się wzajemnie miłowali. „Kto wypełnia Jego przykazanie”. Widzicie, iż nic innego nie jest nam nakazane, jak to, abyśmy się wzajemnie miłowali. „Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. A wiemy, że w nas przebywa, przez Ducha, którego nam udzielił” (3, 24). Czyż nie jest jasne, że Duch Święty budzi w nas miłość? Czyż nie powiedział Apostoł wyraźnie: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (Rz 5, 5)? O miłości mówił też Jan, gdy się wyraził, iż w obliczu Boga musimy pytać swego serca: „Jeśli nas serce nie oskarża”, to jest jeśli świadczy, że każdy czyn dobry widziany jest w braterskiej miłości. Dodajmy jeszcze, iż mówiąc o tym przykazaniu, Jan powiada do nas: „Przykazanie Jego jest takie, abyśmy wierzyli imieniu Syna Jego Jezusa Chrystusa i nawzajem się miłowali. I kto wypełnia przykazanie Jego, w Nim trwa, a On w nim. A wiemy, że w nas przebywa, przez Ducha, którego nam udzielił”. Jeśli więc stwierdzisz, iż posiadasz miłość, to masz rozumieć, że masz Ducha Bożego. A chodzi tu o bardzo ważną sprawę.
10. W pierwszych czasach zstępował Duch Święty na wiernych i mówili językami, których nigdy się nie uczyli. Potrzebne były wtedy te znaki. Słusznie objawił się Duch Święty w darze języków, gdyż Ewangelia Boża torowała sobie drogę owymi językami w całym świecie. Taki był znak dla owych rzeczy, lecz już minął. Bo czy dziś spodziewamy się cudu języków u tych, na których wkłada się ręce, aby otrzymali Ducha Świętego? Czy czekał kto z was, aby mówili językami nowo ochrzczeni (infantes), kiedyśmy włożyli na nich ręce?11
Czy był kto wśród was tak ograniczony, iżby gdy to się nie stało, powiedział: Nie otrzymali Ducha Świętego, bo gdyby Go otrzymali, mówiliby językami, jak niegdyś owi wierni?
Skoro więc teraz obecność Ducha Świętego nie zaznacza się żadnymi tego rodzaju cudami, po czym można poznać, iż ktoś otrzymał Ducha Świętego? Niech zapyta swego serca: jeśli kocha brata, jest w nim Duch Boży. Niech sam się bada przed oczyma Boga, czy kocha pokój i jedność, czy jest w nim miłość do szerzącego się po całym świecie Kościoła. I niech nie poprzestaje na miłości brata, którego widzi tylko przed sobą; wielu bowiem naszych braci nie widzimy, a przecież złączeni jesteśmy w nimi w jedności Ducha. Cóż w tym dziwnego, że ich nie ma wśród nas? Jesteśmy wprawdzie w jednym ciele, ale głowa jest w niebie. Bracia, oczy nasze nie widzą się ani się nie znają. Czy jednak nie znają się w miłości cielesnego złączenia? Na dowód, iż się znają w złączeniu miłości, gdy jedno i drugie oko jest otwarte, nie potrafi prawe na coś patrzeć, na co by nie patrzyło i lewe. Nie zdołasz patrzeć prawym okiem bez lewego. Razem się poruszają, mają wspólny przedmiot, różne jest tylko ich miejsce położenia. Podobnie jest z ludźmi. Jeżeli wszyscy mają jeden cel z tobą, kochając Boga, nie zwracają uwagi na to, że was dzieli przestrzeń: serce bowiem wspólnie zanurzyliście w świetle prawdy. Gdy więc chcesz się przekonać, czy przyjąłeś Ducha Świętego, zapytaj serca; możesz bowiem mieć sakrament, a nie mieć mocy sakramentu. Zapytaj swego serca. Jeśli jest w nim miłość brata, bądź spokojny! Nie może być miłość bez Ducha Bożego. Mówi bowiem Paweł: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany”.
11. „Najmilsi, nie każdemu duchowi wierzcie” (4, 1). Jan powiedział: „Poznajemy, że w nas przebywa, przez Ducha, którego nam udzielił”. Ale patrzcie, po jakich znakach można poznać Ducha. „Najmilsi, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga”. Jak się bada duchy? Trudną rzecz nam przedstawił, bracia moi; dobrze by było, gdyby nam sam wskazał zasadę rozpoznania. Powie nam — nie bójcie się; ale pierwej patrzcie, uważajcie; patrzcie, jak tu jest wyrażone to, z czego próżni heretycy wyciągają zarzuty. Uważajcie, co Jan mówi: „Najmilsi, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga”.
Duch Święty nazwany jest w Ewangelii „wodą”, bo mówi Pan głośno: „Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije; kto we mnie wierzy, rzeki wody żywej popłyną z łona jego”. Ewangelista wyjaśnił, o czym Pan powiedział; dodał mianowicie: „A to mówił o Duchu, którego mieli przyjąć, którzy weń uwierzyli”. Dlaczego Pan ochrzcił tak mało ludzi? Co mówi Jan?
„Duch nie był jeszcze dany, ponieważ Jezus nie był jeszcze uwielbiony” (J 7, 37—39). Ponieważ tedy oni otrzymali chrzest, a nie otrzymali jeszcze Ducha Świętego, którego w dniu Zielonych Świąt posłał Pan z nieba; aby był dany Duch, czekano na uwielbienie Pana. Zanim zaś został uwielbiony i zanim wysłał Ducha, wzywał ludzi, aby się przygotowali na przyjęcie wody, o której powiedział: „Kto pragnie, niech przyjdzie i pije”, i „Kto wierzy we mnie, rzeki wody żywej popłyną z łona jego”. Co to są „rzeki wody żywej”? Co to jest owa woda? Niech mnie nikt nie pyta, niechaj pyta Ewangelię: „To zaś mówił — zaznacza Jan — o Duchu, którego mieli przyjąć, którzy weń uwierzyli”. Co innego więc jest woda sakramentu, a co innego woda, oznaczająca Ducha Bożego. Woda sakramentu jest widzialna, woda Ducha — niewidzialna. Ta obmywa ciało i oznacza to, co się dzieje w duszy; przez Ducha sama dusza staje się czysta i żyzna. Jest On Duchem Bożym, którego nie mogą mieć heretycy ani ci, którzy się odłączają od Kościoła. I ci, którzy się nie oddzielają otwarcie, lecz oddzielili się przez niesprawiedliwość i wewnętrznie unoszą się jak plewy i nie są ziarnem, nie mają tego Ducha. Ten Duch oznaczony został przez Pana nazwą wody; i słyszeliśmy w tym Liście: „Nie każdemu duchowi wierzcie”; i świadczą słowa Salomona: „Od wody obcej wstrzymaj się” (Prz 9, 18 [LXX]; por. 9, 17; 5, 15.20). Co to za woda? Duch. Czy zawsze oznacza woda Ducha? Nie zawsze, lecz w niektórych miejscach oznacza Ducha, w niektórych zaś chrzest, jeszcze w innych ludy, jeszcze w innych Mądrość. Masz w pewnym miejscu powiedziane: „Mądrość jest źródłem życia dla tych, którzy je posiadają” (Prz 16, 22). A więc w różnych miejscach Pisma nazwa wody różne rzeczy oznacza. Tu jednak nazwa wody oznacza Ducha Świętego, nie według naszej interpretacji, lecz według świadectwa Ewangelii, gdzie powiedziano: „To zaś mówił o Duchu, którego mieli przyjąć ci, którzy mieli w Niego uwierzyć”. Jeśli więc tu woda jest figurą Ducha Świętego i List nam mówi: „Nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga”, winniśmy rozumieć powiedzenie: „Wstrzymaj się od obcej wody i cudzej wody nie pij” (Prz 9, 18 [LXX]). Co to znaczy: „Z wody cudzej nie pij”? Obcemu duchowi nie wierz.
12. Pozostaje nam więc jeszcze zbadać, po czym można poznać Ducha Bożego. Dał nam wprawdzie Jan znak, lecz wydaje się on trudny do wyjaśnienia; zobaczmy jednak. Trzeba nam wrócić do miłości; ona to nas uczy, gdyż jest namaszczeniem Bożym. Cóż nam zatem mówi? „Badajcie duchy, czy z Boga są, bo wyszło na świat wielu fałszywych proroków”. Chodzi tu o heretyków i schizmatyków. Jak mam badać ducha? Wyjaśnia to Jan w następnych słowach: „A po tym można poznać Ducha Bożego” — nadstawcie uszy serca. Pracowaliśmy i mówiliśmy: Któż może poznać, któż może rozróżnić? Oto daje Jan znak — „Po tym można poznać Ducha Bożego: każdy duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus zjawił się w ciele, z Boga jest, i każdy duch, który tego nie uznaje, nie jest z Boga, lecz jest antychrystem, o którym słyszeliście, iż ma przyjść i teraz już jest na świecie” (4, 2—3). Oto jakby się otworzyły uszy na rozróżnienie duchów; i usłyszeliśmy coś, co nam utrudnia to rozróżnienie. Apostoł mówi: „Każdy duch, który wyzna, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga”. A więc duch, którego mają heretycy, jest z Boga, bo przecież wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele? Zapewne podniesie się niejeden przeciw nam i powie: Nie macie Ducha Bożego; lecz my wyznajemy, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, a Jan powiedział, iż nie mają Ducha Bożego, którzy nie wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Pytaj Arian12, oni wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; pytaj Eunomian13, wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; pytaj Macedonian14, wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; pytaj Katafrygów15, wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; pytaj Nowacjan16, wyznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Czy więc te wszystkie herezje mają Ducha Bożego? Więc nie są oni fałszywymi prorokami? Nie ma tam oszustwa i uwiedzenia? Na pewno są antychrystami, „którzy spośród nas wyszli, ale nie z nas byli”.
13. Cóż tedy? Jak rozróżniać duchy? Uważajcie, idźmy zgodnie naprzód! Czuwa nad tym miłość, ona ma pukać, ona ma otwierać. Zrozumcie to w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa! Słyszeliście wyżej: „Kto przeczy, iż Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest antychrystem” (2, 22). Zapytaliśmy tam: Kto temu przeczy, bo ani my, ani oni temu nie przeczą. I dowiedzieliśmy się, iż niektórzy przeczą swymi czynami. Jako świadectwo przytoczyliśmy słowa Apostoła: „Utrzymują, że znają Boga, lecz uczynkami zapierają się tego” (Tt 1, 16). Pytamy się o czyny, nie o słowa.
Który to duch nie jest z Boga? „Ten, który przeczy, iż Jezus Chrystus przyszedł w ciele”. A który duch jest z Boga? „Ten, który wyznaje, iż Jezus Chrystus przyszedł w ciele”. A kto wyznaje, iż Jezus Chrystus przyszedł w ciele? Patrzmy na czyny, nie na brzmienie słów! Zapytajmy, dlaczego Chrystus przyszedł w ciele, a znajdziemy takich, którzy przeczą, iż przyszedł w ciele. Bo jeśli baczysz tylko na język, usłyszysz, jak wiele herezji wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; lecz pokonuje ich prawda. Dlaczego Chrystus przyszedł w ciele? Czyż nie był Bogiem? Czyż nie jest napisane o Nim: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo” (J 1, 1)? Czyż nie był i nie jest pokarmem Aniołów? Czyż tak tu przyszedł, aby stąd nie odejść? Choć odszedł do nieba, czyż nas jednak opuścił? Dlaczego więc przyszedł w ciele? Aby nam wskazać nadzieję zmartwychwstania. Bogiem był, a przyszedł w ciele, bo Bóg nie mógł umrzeć, ciało zaś mogło umrzeć; dlatego więc przyszedł w ciele, aby za nas umrzeć. Co Go skłoniło, by umrzeć za nas? „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Miłość zatem wprowadziła Go do ciała. Dlatego przeczy przyjściu Chrystusa w ciele, kto nie ma miłości. Pytaj teraz heretyków: Czy Chrystus przyszedł w ciele? Tak, przyszedł; wierzę w to, wyznaję to. Nie, przeczysz temu. Jak to przeczę? Wszak słyszysz, że to wyznaję. Wykażę, że przeczysz.
Wyznajesz głosem, a przeczysz sercem. Wyznajesz słowami, a przeczysz czynami. Jak to, przeczę czynami? Bo Chrystus dlatego przyszedł w ciele, aby za nas umrzeć. Dlatego umarł, aby nas pouczyć o wielkiej miłości. „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich”. A ty nie masz miłości; albowiem wskutek osobistych ambicji rozrywasz jedność. Pojmujcie więc teraz ducha z Boga. Opukajcie gliniane naczynia, czy nie wydają głuchego dźwięku. Zwróćcie uwagę, czy wydają głos pełny, czy jest tam miłość. Odrywasz się od jedności, dzielisz Kościół, rozrywasz ciało Chrystusa. On przyszedł w ciele, ażeby zbierać. Ty zaś nawołujesz do rozproszenia. Duch Boży mówi, iż Jezus przyszedł w ciele; mówi to nie językiem, lecz czynem; mówi nie słowami, lecz miłością. Ten jednak nie jest duchem Bożym, kto przeczy, iż Jezus Chrystus przyszedł w ciele: przeczy nie językiem, lecz życiem; nie słowem, lecz czynem. Jasne więc jest, po czym poznajemy braci. Wielu, którzy są wewnątrz, są tylko pozornie wewnątrz. Nikt zaś nie jest na zewnątrz, kto rzeczywiście nie jest na zewnątrz.
14. Chcecie dowodu, że Jan powołuje się na czyny? „Wszelki duch — mówi — który przeczy (solvit), iż Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga”. Przeczyć (solvere), rozumie się, czynami. Co ci przez to okazuje? Tego, który przeczy; i wyraził się o nim, że „burzy” (solvit). Chrystus przyszedł zbierać, ty przychodzisz burzyć (solvere). Chcesz rozćwiartować członki Chrystusa. Jakże nie przeczysz, iż Chrystus przyszedł w ciele, skoro rozrywasz Kościół Boży, który On zgromadził? Przychodzisz więc przeciw Chrystusowi, jesteś antychrystem. Bądź wewnątrz, bądź zewnątrz, jesteś antychrystem; ale gdy jesteś wewnątrz, kryjesz się; gdy jesteś na zewnątrz, okazujesz się. Burzysz (solvi) Jezusa i przeczysz, że przyszedł w ciele, nie jesteś z Boga. Dlatego Chrystus mówi w Ewangelii: „Kto zburzy (solverit) jedno z tych najmniejszych przykazań i tak będzie uczył, nazwany będzie najmniejszym w królestwie niebieskim” (Mt 5, 19).
Ciemność rzeczy zmusza nas mówić dużo — przede wszystkim, aby to, co Pan raczy objawić, doszło również do oziębłych braci; bo wszyscy jesteśmy odkupieni krwią Chrystusa. Boję się, czy objaśnienie Listu skończy się w tych dniach, jak przyrzekłem. Ale, jak podoba się Panu, lepiej jest zachować resztki, niż obciążać serca zbyt obfitym pokarmem.
2. „Wy, synaczkowie, jesteście z Boga, i zwyciężyliście go” (4, 4). Kogo, jak nie antychrysta? Wyżej bowiem Jan powiedział: „Każdy, który dzieli Jezusa Chrystusa i przeczy Jego zjawieniu się w ciele, nie jest z Boga” (4, 3). A — jak przypominacie sobie — przedstawiliśmy wyżej, iż wszyscy, którzy gwałcą miłość, przeczą, że Jezus Chrystus zjawił się w ciele. Przychodząc na świat, nie pragnął On niczego, jak tylko miłości. Miłość też poleca w Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie oddał za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jak mógłby Syn Boży oddać swe życie, gdyby był nie przywdział ciała? Kto więc gwałci miłość, choćby co innego mówił, życiem swym przeczy, iż Jezus zjawił się w ciele. Będzie antychrystem, dokądkolwiek pójdzie. A co mówi Jan do obywateli owej ojczyzny, do której wzdychamy? „Zwyciężyliście go”. Dlaczego zwyciężyli? „Bo większy jest Ten, który jest w was, niż ten, który jest w świecie” (4, 4). Aby zwycięstwa nie przypisywali własnym siłom i nie zwyciężyła ich pycha — kogokolwiek bowiem uczyni szatan pysznym, zwycięża go — lecz aby trwali w pokorze, mówi: „Zwyciężyliście go”. Każdy, kto usłyszy: „Zwyciężyliście”, podnosi głowę, prostuje szyję, czeka na uznanie. Nie wynoś się, lecz bacz, kto w tobie zwyciężył! Dlaczego zwyciężyłeś? „Bo większy jest Ten, który jest w nas, niż ten, co na świecie”. Bądź pokorny i nieś swego Pana! Dobrze ci będzie, iż On kieruje, iż On prowadzi.
3. „Oni są ze świata”. Kto? Antychryści. Słyszeliście już, kim oni są. Choć nimi nie jesteście, znacie ich. Kto jednak do nich należy, ten nie ma poznania. „Oni są ze świata i dlatego po światowemu mówią i świat ich słucha” (4, 5). Którzy to mówią ze świata? Zwróćcie uwagę na tych, którzy występują przeciw miłości. Słyszeliście, jak Pan powiada: „Jeśli odpuścicie ludziom ich winy, odpuści i wam Ojciec niebieski grzechy wasze. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam grzechów waszych” (Mt 6, 14—15). Wyrok ten pochodzi z prawdy, lub jeśli to nie jest prawdą, sprzeciw się! Jesteś chrześcijaninem i wierzysz w Chrystusa. On właśnie mówi: „Jam jest prawda!” (J 14, 6) Zdanie to jest prawdziwe i mocne. A posłuchaj ludzi, mówiących językiem świata! „Nie pomścisz się i on wszędzie rozgłosi, co ci uczynił? Daj mu zatem odczuć, iż ma do czynienia z mężczyzną!” Są to codzienne słowa. Językiem świata mówią, którzy tak mówią, i świat ich słucha. Ci tylko tak mówią, którzy kochają świat, i ci tylko słuchają tego, którzy kochają świat. A kto kocha świat i gardzi miłością, ten przeczy prawdzie, że Jezus przyszedł w ciele. Bo czy tak postępował Pan w ciele? Czy pragnął zemsty, gdy Go uderzono? Czy nie mówił na krzyżu: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34)? Nie groził, choć był mocny. A czemu ty grozisz i płoniesz zemstą, gdy musisz słuchać drugiego? On umarł, bo chciał, a nie groził; ty nie wiesz, kiedy umrzesz, a grozisz.
4. „My jesteśmy z Boga”. Dlaczego? Czy powodem tego nie jest miłość? „My jesteśmy z Boga. Ten, który zna Boga, słucha nas: przez to poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu” (4, 6). Bo kto nas słucha, ma ducha prawdy; kto nas nie słucha, ma ducha fałszu. Zobaczmy, czego uczy, i posłuchajmy raczej Jego, uczącego w duchu prawdy, nie antychrystów, nie miłośników świata, nie świata. Jeśli narodziliśmy się z Boga; „Najmilsi” — mówi dalej Jan — zobaczcie, co mówi: „My jesteśmy z Boga. Kto zna Boga, słucha nas; kto nie jest z Boga, nie słucha nas. Przez to rozpoznajemy ducha prawdy i błędu”. Natęża naszą uwagę. Kto zna Boga, ten słucha, a kto nie zna, nie słucha; i to odróżnia ducha prawdy od błędu. Do czego chce zachęcić, w czym mamy go słuchać? „Najmilsi! Miłujmy się wzajemnie!” Dlaczego? Czy człowiek do tego wzywa? „Bo miłość jest z Boga”. Mocno podkreślił miłość w słowach: „Jest z Boga”. Ale powie jeszcze coś większego. Słuchajmy uważnie. „Miłość jest z Boga; i każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga”. Dlaczego? „Bo Bóg jest miłością” (4, 7—8). Cóż większego, bracia, mógł powiedzieć? Choćby na kartach tego Listu nic więcej nie było powiedziane na chwałę miłości, choćby nic więcej nie było powiedziane o niej na wszystkich kartach Pisma świętego, gdybyśmy tylko to jedno słyszeli od Ducha Świętego, iż „Bóg jest miłością”, już o nic więcej nie musielibyśmy pytać.
5. Widzicie zatem, że działać przeciw miłości znaczy działać przeciw Bogu. Niechaj nikt nie mówi: grzeszę przeciw człowiekowi, gdy nie kocham brata; a lekki jest grzech przeciw człowiekowi; tylko przeciw Bogu nie mogę grzeszyć. — Jak to? Czyż nie grzeszysz przeciw Bogu, gdy wykraczasz przeciw miłości? „Bóg jest miłością”. Czy to nasze słowa? Gdyby to były nasze słowa: „Bóg jest miłością”, mógłby kto może gorszyć się i mówić: Cóż chciał powiedzieć w słowach: „Bóg jest miłością”? Ale Bóg dał miłość, Bóg darował miłość. „Miłość jest z Boga, Bóg jest miłością”. Oto macie, bracia, Pismo święte. List ten jest kanoniczny, czytają go wszystkie narody; cieszy się on powagą na całym świecie; on świat zbudował. Słyszysz tu słowa Ducha Świętego: „Bóg jest miłością”. Jeśli się odważysz, działaj przeciw Bogu i nie kochaj brata!
6. A jak pogodzić ze sobą zdania: „Miłość jest z Boga” i „Bóg jest miłością”? Bogiem jest Ojciec, Syn i Duch Święty. Syn jest Bogiem z Boga i Duch Święty jest Bogiem z Boga. Ci trzej są jednym Bogiem, nie trzema Bogami. Skoro Syn jest Bogiem i Duch Święty Bogiem, skoro ten ma miłość, w którym mieszka Duch Święty, to Bóg jest miłością. Miłość jest Bogiem, bo jest z Boga. Dwie formuły masz w Liście: „Miłość jest z Boga” i „Bóg jest miłością”. Tylko o Ojcu nie mówi Pismo, iż jest z Boga. Gdybyś więc słyszał „z Boga” — należy rozumieć Syna albo Ducha Świętego. Gdy Apostoł mówi: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (Rz 5, 5), przez miłość należy rozumieć Ducha Świętego. Jest to bowiem sam Duch Święty, którego źli nie mogą otrzymać. On jest tym źródłem, o którym mówi Pismo: „Źródło wody twej jest ci za własne i nikt inny nie może się nim z tobą dzielić” (Prz 5, 16—17). Co wszyscy, którzy nie kochają Boga, są antychrystami. Chociażby nawet szli do kościoła, nie można ich policzyć między dzieci Boże; nie płynie dla nich owo źródło życia; chrzest może przyjąć także zły człowiek, nawet darem przepowiadania może się zły cieszyć. Król Saul posiadał dar proroctwa, choć prześladował Dawida, napełniony był duchem proroctwa i zaczął prorokować (por. 1 Sm 19, 23). Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej może przyjąć i zły; o takich jest powiedziane: „Kto pożywa i pije niegodnie, potępienie dla siebie pożywa i pije” (1 Kor 11, 29). Imię Chrystusa może nosić i zły, to znaczy, iż może się nazywać chrześcijaninem i być grzesznikiem. O takich jest powiedziane: „Splugawili imię Boga swego” (Ez 36, 20). Wszystkie te tajemnice może posiadać i zły człowiek. Nie można jednak równocześnie mieć miłości i być grzesznikiem. Oto dar, jedyne źródło. Do picia z niego wzywa was Duch Boży; do picia siebie wzywa was Duch Boży.
7. „W tym się objawiła miłość Boga ku nam”. Oto mamy wezwanie do miłości Bożej! Czy odważylibyśmy się kochać Pana Boga, gdyby On nas pierwej nie umiłował? Jeśli leniwi byliśmy do kochania, nie bądźmy leniwi do odwzajemnienia się za miłość. My siebie samych tak nie kochamy, jak On nas pierwszy ukochał. Ukochał grzeszników, ale uwolnił od grzechów. Grzeszników ukochał, choć nie zgromadził do grzeszenia. Ukochał i nawiedził chorych, aby ich uzdrowić. „Bóg jest miłością. W tym się objawiła miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego, abyśmy życie mieli dzięki Niemu” (4, 9). Sam Pan mówi: „Nikt nie ma większej miłości nad tę, aby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich”; przez to okazał Chrystus miłość swą ku nam, że umarł za nas. W czym się okazała miłość Ojca ku nam? W tym, że Syna swego Jednorodzonego zesłał, aby umarł za nas. Paweł Apostoł mówi: „Jeśli własnego Syna nie oszczędził, ale Go wydał za nas wszystkich, jakoż by nam wszystkiego razem z Nim nie darował?” (Rz 8, 32) Oto Ojciec wydał Chrystusa. I Judasz Go wydał. Czy jeden i drugi czyn jest taki sam? Judasz był zdrajcą. Czy i Bóg był zdrajcą? Bynajmniej, powiesz. Nie ja to mówię, lecz mówi Apostoł: „Własnego Syna nie oszczędził, ale Go wydał za nas wszystkich”. Ojciec Go wydał i On sam siebie wydał. Tenże Apostoł mówi: „Który mię umiłował i siebie samego wydał za mnie” (Ga 2, 20). Skoro Ojciec wydał Syna i Syn wydał samego siebie, cóż uczynił Judasz? Wydał Go Ojciec, wydał się Syn, wydał Go Judasz. To samo było tu i tam. Czym jednak się różnią między sobą wydanie Syna przez Ojca, wydanie siebie Syna i wydanie Mistrza przez ucznia Judasza? Tym, że Ojciec i Syn uczynili to z miłości, a Judasz przez zdradę. Należy więc baczyć nie tyle na to, co człowiek czyni, ile na to, w jakim celu coś czyni. Taki sam czyn widzimy u Boga Ojca i u Judasza. Ojca chwalimy, Judasza się odrzekamy. Dlaczego chwalimy Ojca, a odrzekamy się Judasza? Chwalimy miłość, odrzekamy się nieprawości. Jak ważne jest dla ludzi wydanie Chrystusa! Czy myślał o tym Judasz, gdy Go wydawał? Bóg myślał o naszym zbawieniu, Judasz o cenie, za którą sprzedał Pana; Syn o cenie, którą dał za nas. Różny cel pociągnął za sobą różne czyny. Tę samą czynność, zależnie od jej celu, chwalimy albo potępiamy. Tak działa miłość. Nią jedną różnią się czyny ludzkie, ona tylko rozstrzyga o ich wartości.
8. To stwierdziliśmy przy czynach podobnych do siebie. Ale i przy czynach przeciwnych sobie widzimy, że jeden człowiek, choć surowy, kieruje się miłością, drugi pozornie delikatny jest jednak niegodziwy. Ojciec karci Syna, handlarz schlebia niewolnikowi. Gdybyś obydwa czyny — karę i delikatność — dał do wyboru, któż by nie wybrał delikatności i nie odrzucił bicia? A przecież patrząc na osoby widzisz, że miłość bije, a niegodziwość schlebia. Podkreślamy zatem: czyny ludzkie tylko miłością różnią się pod względem swej wartości. Niejeden czyn wygląda zewnętrznie na dobry, choć nie wyrasta z korzenia miłości. Podobnie i kwiaty mają ciernie. Niejeden czyn wygląda na surowy i twardy, choć dokonuje się go dla wychowania, z pobudki miłości. Dlatego polecamy ci jedno krótkie zdanie: Kochaj i czyń, co chcesz!17
Gdy milczysz, milcz z miłością; gdy mówisz, mów z miłości; gdy karcisz, karć z miłości; gdy przebaczasz, przebaczaj z miłości. Niechaj tkwi w sercu korzeń miłości; wyrośnie z niego tylko dobro.
9. „Na tym polega miłość. W tym się objawiła miłość Boga ku nam, że zesłał na świat Syna swego Jednorodzonego, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. Na tym polega miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On nas umiłował” (4, 9—10a). Nie my umiłowaliśmy Go pierwej. A dlatego nas pierwej umiłował, abyśmy i my Go umiłowali. „Zesłał Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (4, 10b): jako przebaczenie, jako kapłana. Złożył On ofiarę za nasze grzechy. Gdzie znalazł ofiarę? Gdzie znalazł czysty dar do ofiary? Nie znalazł żadnego, lecz ofiarował samego siebie. „Najmilsi! Jeśli nas Bóg tak umiłował, i my winniśmy nawzajem się umiłować” (4, 11). „Piotrze — powiedział — miłujesz mnie?” Piotr odrzekł: „Miłuję”. „Paś owce moje!” (J 21, 15—17).
10. „Boga nikt nigdy nie oglądał” (4, 12). Bóg jest niewidzialny; należy Go szukać nie okiem, lecz sercem. I jak chcąc spojrzeć na słońce musimy oczyścić cielesne oko, by zobaczyć światło, tak musimy oczyścić i oko serca, jeżeli chcemy widzieć Boga. Posłuchaj Ewangelii: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Niech nikt nie tworzy idei Boga jako przedmiotu zmysłowego postrzeżenia. Bo musimy sobie wtedy wyobrazić dużą postać, lub jako światło, widzialne cielesnymi oczyma, albo jako starca o czcigodnej postaci. nic podobnego nie wolno tu sobie wyobrażać. Gdy chcesz widzieć Boga, pomyśl wtedy: „Bóg jest miłością”. A jakiż ma miłość wygląd, jaki kształt i figurę, jakie nogi i ręce? Nikt nie potrafi na to odpowiedzieć. Owszem, ma nogi — prowadzą do kościoła; ma ręce — wyciągają się w stronę ubogiego; ma oczy — poznaje nimi jego potrzeby; „Błogosławiony ten, który myśli o nędzarzu i biednym” (Ps 40, 2). Ma uszy, o których mówi Pan: „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha!” (Łk 8, 8) Jego członki nie sięgają daleko, lecz w duchu widzi wszystko ten, który miłuje. Przebywaj w miłości, a ona będzie przebywać w tobie; pozostań w niej, a ona pozostanie w tobie!
Któż, moi bracia, może kochać to, czego nie widzi? Czemu się jednak podnosicie, wyrażacie pochwałę, gdy się chwali miłość? Cóż wam pokazałem? Czy postawiłem wam przed oczy obraz? Czy przedłożyłem złoto i srebro? Czy wyłożyłem klejnoty ze skrzyni? Cóż wam pokazałem? Czy zmieniła się twarz moja, gdy mówię? Noszę ciało, jestem w postaci, w jakiej przyszedłem. I wy jesteście w takiej postaci, w jakiej przyszliście. Chwalę miłość. Wy też wyrażacie jej uznanie. Nic nie widzicie. Ale jak teraz okazujecie upodobanie, gdy chwalicie miłość, tak też zachowajcie ją w sercu. Bo pamiętajcie, bracia, iż was zachęcam do starania się o wielki skarb. Gdyby się wam pokazało złote naczynie, ściągnęłoby ono na siebie wasze oczy i serce i zachwycalibyście się ręką mistrza, wartością srebra, blaskiem metalu. Czy nie powiedzielibyście wtedy: O, gdybyśmy mieli takie naczynie! Lecz wasze słowa byłyby daremne. A może nawet niejednemu przyszłaby ochota wykraść to naczynie z cudzego domu. Cenicie miłość. Jeśli się wam ona podoba, starajcie się o nią i strzeżcie jej! Nie musi się jej nikomu zabierać ani za drogie pieniądze kupować. Nic ona nie kosztuje. Trzymajcie ją mocno! Obejmujcie ją! Nie ma nad nią nic kosztowniejszego. Jeśli tak jest cenna myśl o miłości, jakże musi być cenna sama miłość, gdy się ją posiada.
11. Jeśli pragniecie — moi bracia — zachować miłość, przede wszystkim nie sądźcie, że jest ona słaba i bez energii i że się ją zachowuje przez pewien rodzaj łagodności, i nie tyle łagodności, co gnuśności i miękkości. Nie tak się ją zachowuje. Nie sądź, że wtedy kochasz swego sługę, kiedy go nie bijesz; lub że wtedy kochasz swego syna, kiedy go nie karzesz; lub że wtedy kochasz swego sąsiada, kiedy go nie ganisz. Nie jest to miłość, lecz gnuśność. Niech gorzeje miłość w upominaniu, poprawianiu. Jeśli życie jest czyste, raduj się; jeśli jest złe, karć, naprawiaj. Nie kochaj w człowieku błędu, lecz kochaj człowieka; człowieka bowiem Bóg uczynił, błąd sam człowiek uczynił. Kochaj to, co Bóg uczynił, nie kochaj tego, co sam człowiek uczynił. To kochać znaczy tamto niszczyć; tamto miłować znaczy to oczyszczać. Jeśli nawet kiedy przyjdzie się srożyć, niech to będzie z miłości.
Dlatego miłość naznaczona została przez gołębicę, która zstąpiła na Pana (por. Mt 3, 16). Pod postacią gołębicy zstąpił Duch Święty, aby wlać w nas miłość. Dlaczego pod nią? Gołębica nie ma żółci, walczy o gniazdo dziobem i piórami, bez goryczy bije. Podobnie postępuje i ojciec — gdy karze dziecko, karze je dla jego dobra. Jak już powiedziałem, handlarz dla sprzedania z goryczą schlebia; ojciec dla poprawienia bez żółci karze. Takimi bądźcie dla wszystkich. Oto, bracia, wielka nauka, wielka reguła.
Każdy ma dzieci albo je pragnie mieć; jeśli postanowił nie mieć dzieci według ciała, pragnie je mieć pod względem duchowym. Któż nie poprawia swego dziecka? Któryż ojciec nie daje mu nauki? Zdaje się, że się gniewa. Miłość się gniewa — gniewa się bez żółci, na sposób gołębicy, nie kruka.
Przychodzi mi na myśl, moi bracia, powiedzieć wam, że ci właśnie gwałciciele miłości spowodowali schizmę — jak znienawidzili samą miłość, tak znienawidzili i gołębicę. Ale pokonała ich gołębica — przyszła z nieba, gdy niebo się otworzyło, pozostała nad głową Pana. Dlaczego? Aby nam powiedzieć: „Ten chrzci” (J 1, 33). Odejdźcie, złodzieje; odejdźcie, najeźdźcy własności Chrystusa. W swych posiadłościach, gdzie chcecie władać, odważyliście się ogłosić swe tytuły własności! Lecz zna On swe tytuły; upomni się o własność; nie niszczy tytułów, lecz przyjdzie i weźmie własność. Tak też kto wraca do katolickiego Kościoła, nie uległ zniszczeniu jego chrzest, aby tytuł własności Króla nie uległ zniszczeniu. Lecz cóż się dzieje w Kościele katolickim? Uznaje się tytuł, prawny właściciel wchodzi w swe tytuły, gdzie wchodził złodziej pod tytułami obcymi.
1. Miłość jest słodkim słowem, lecz jeszcze słodszym czynem. Nie możemy zawsze mówić o miłości. Spełniamy bowiem wiele obowiązków, które nas tak dalece pochłaniają, że trudno o niej ustawicznie rozprawiać. A przecież o niczym lepszym mówić nie możemy. Choć nie możemy stale mówić o miłości, to jednak trzeba stale ją praktykować. Jak i obecnie śpiewamy „Alleluja”, lecz czy możemy to czynić bez ustanku? Nawet nie w przeciągu jednej godziny, jeno parę chwil śpiewamy „Alleluja”, a potem przechodzimy do innych zajęć. „Alleluja” znaczy — jak wiecie — „chwalmy Pana”. Nie zdołamy chwalić Pana zawsze językiem, zawsze jednak możemy Go chwalić czynem. Uczynki miłosierne, życzliwość, pobożność, umiarkowanie, skromność winniśmy stale pielęgnować: w życiu publicznym i domowym, w mowie i w milczeniu, w pracy i w spoczynku. Są to cnoty, którym winniśmy być zawsze wierni, bo wszystkie są wewnątrz. Któż zdoła wyliczyć wszystkie cnoty? Są one jakby wojskiem króla, siedzącego na tronie w twym sercu. Jak król posługuje się w swych planach wojskiem, tak i Pan nasz Jezus Chrystus, zamieszkawszy w wewnętrznym człowieku, to jest w duchu przez wiarę (por. Ef 3, 17), posługuje się wymienionymi cnotami jak sługami. Cnoty te, niedostępne oczom, chwalimy, gdy je wspominamy, a nie chwalilibyśmy ich, gdybyśmy ich nie kochali, nie kochalibyśmy ich, gdybyśmy ich nie widzieli, widzimy je zaś wewnętrznym spojrzeniem serca. Te niewidzialne na zewnątrz cnoty w widzialny sposób poruszają członkami. Poruszają nogi do chodzenia. Ale dokąd? Tam, dokąd je porusza dobra wola, walcząca dla dobrego Pana. Poruszają ręce do czynu. Do jakiego? Do tego, który nakazuje natchniona wewnątrz przez Ducha Świętego miłość. Widzimy członki, gdy się poruszają, choć nie widzimy tego, który wewnątrz wydaje rozkazy. O tym, kto panuje wewnątrz, wie tylko ten, kto wydaje rozkazy, i ten, kto je otrzymuje.
3. A zatem, bracia, muszę wam to powiedzieć i nie mogę milczeć: Spełniajcie uczynki, te czy inne, zależnie od okoliczności, godziny, dnia. Czy zawsze macie mówić czy milczeć, zawsze wzmacniać ciało czy pościć, zawsze dawać chleb ubogiemu i przyodziewać nagiego, zawsze odwiedzać chorych i zwaśnionych wzywać do zgody, zawsze grzebać umarłych? Czyńcie raz to, drugi raz tamto. Uczynki te zaczynamy i kończymy — Chrystus zaś nie może zaczynać ani kończyć panowania. Wewnętrzna miłość niechaj nie zna przerwy. Poszczególne czyny miłości spełniajcie według okoliczności, jako napisano: „Trwajcie w braterskiej miłości!” (Hbr 13, 1)
4. Może niepokoi niektórych to, iż Jan podkreśla tylko miłość braterską. „Kto miłuje brata” (2, 10) — mówi — i „to jest przykazanie Jego, abyśmy się miłowali nawzajem” (3, 23). Stale wymienia miłość braterską; miłości zaś Bożej, tzn. miłości, którą winniśmy kierować do Boga, nie stawia on z takim naciskiem, — aczkolwiek i jej nie pominął. O miłości nieprzyjaciela milczy w całym Liście. Choć tak dobitnie mówi o miłości i tak gorąco kładzie ją na sercu, nie wspomina o miłości nieprzyjaciół, lecz mówi tylko o obowiązku miłości braci. A przecież czytamy w Ewangelii: „Gdybyście miłowali tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy nie czynią tego?” (Mt 5, 46) Dlaczego Jan podkreśla miłość braterską, choć Pan mówi, że nie wystarczy kochać braci lecz miłość należy rozciągnąć i na nieprzyjaciół? Kto doszedł do miłości nieprzyjaciół, ten nie pominie i miłości braci. Podobnie tu jest, jak z ogniem, który ogarnia najpierw najbliżej położone rzeczy i stąd rozszerza się na dalsze. Bliższy ci jest brat, niż ktoś nieznany. bliższy ci ktoś, choć go nie znasz, który ci jednak nic złego nie zrobił, niż knujący przeciw tobie nieprzyjaciel. Rozciągnijcie swą miłość na najbliższych, nie nazywaj jednak tego rozciągnięciem miłości! Siebie samego właściwie kochasz, gdy kochasz tych, którzy ci nic złego nie sprawili. Idź dalej i staraj się kochać także nieprzyjaciół! Żąda tego Pan stanowczo. Ale dlaczego Jan milczy o miłości nieprzyjaciela?
5. Wszelka miłość, również cielesna, którą zwyczajnie nazywamy nie tyle miłością (dilectio), ile raczej lubieniem (amor) — miłość bowiem dotyczy raczej wyższej rzeczy — wszelka miłość (dilectio), najmilsi bracia, ma w sobie pewną życzliwość względem tych, których się kocha. Nie tak bowiem powinniśmy miłować ludzi i nie tak możemy ich miłować (diligere) czy lubić (amare) (słowem tym również Pan się posłużył, gdy powiedział: „Piotrze, lubisz [amas] mnie?” [J 21, 17]), nie tak powinniśmy lubić ludzi, jak słyszymy smakoszy mówiących: Lubię kwiczoły. Pytasz, dlaczego je lubi? Aby je zabić i spożyć. I mówi, że je lubi, i jego miłość wychodzi na ich śmierć. Wszystko, co lubimy jeść, lubimy po to, aby to spożyć i posilić się. Czy tak się lubi ludzi, aby ich też spożyć? Nie, miłość jest pewnego rodzaju życzliwością, aby dać coś tym, których lubimy. A jeśli się nic nie daje? Wystarczy wtedy kochanemu sama życzliwość.
Nie wolno nam pragnąć, by byli ubodzy, abyśmy im mogli świadczyć uczynki miłosierne. Dajesz chleb głodnemu; lepiej by jednak było, aby nikt nie łaknął i abyś nie potrzebował nikomu dawać. Odziewasz nagiego; oby wszyscy mieli się w co ubrać i niczego nie potrzebowali! Grzebiesz umarłego; oby przyszło wreszcie takie życie, gdzie nikt nie umiera! Jednasz zwaśnionych; oby nadszedł wreszcie ów wieczny pokój niebieskiego Jeruzalem, gdzie nie ma żadnych nieporozumień! Wszystkie te obowiązki rodzą się z konieczności. Usuń nieszczęśliwych — a ustaną uczynki miłosierdzia. Czy jednak przez to samo zgaśnie ogień miłości? Prawdziwiej kochasz szczęśliwego człowieka, któremu nie potrzebujesz nic dawać; czystsza jest taka miłość i o wiele szczersza. Bo gdy czynisz dobrze ubogiemu, pragniesz może wznieść się nad niego i chcesz, aby ten, któremu dobrze uczyniłeś, stał się poddany. On był w potrzebie, ty byłeś dawcą; wydajesz się większy od niego, gdyż mu dawałeś. Życz sobie, by ci był równy, byście obydwaj byli pod Jednym, któremu nic dać nie można.
8. Tak więc nie powinien chrześcijanin wynosić się nad innych ludzi. Pozwolił ci bowiem Bóg być ponad zwierzętami, to jest być wyższym od zwierząt. Jest to dar naturalny: będziesz zawsze wyższy od zwierzęcia. Jeśli chcesz być wyższy od innego człowieka, będziesz go nienawidził, gdy zobaczysz, iż ci dorównuje. Winieneś chcieć, by ci byli równi wszyscy ludzie; a jeśli przewyższasz kogoś mądrością, życz mu, aby i on był mądry. Jak długo się opóźnia, uczy się od ciebie; jak długo jest nieuczony, potrzebuje ciebie; a ty uchodzisz za nauczyciela, on zaś za ucznia; jesteś więc wyższy, bo jesteś nauczycielem, on zaś jest niższy, bo jest uczniem. Jeśli nie będziesz pragnął, by ci dorównał, zawsze będziesz chciał mieć go uczniem. Jeśli zaś zawsze będziesz chciał go mieć za ucznia, będziesz zawistnym nauczycielem. Jeśli będziesz zawistnym nauczycielem, jak będziesz nauczycielem? Proszę cię, nie ucz go swojej zawiści. Posłuchaj apostoła mówiącego o wnętrznościach miłosierdzia: „Chciałbym, aby wszyscy ludzie byli jako ja” (1 Kor 7, 7). Jak chciał, by wszyscy byli równi? Dlatego był wyższy od wszystkich, ponieważ pragnął, aby wszyscy byli równi w miłości. Człowiek przekroczył więc miarę: chciał być chciwszym, by być ponad ludźmi, ten, który stworzony został nad zwierzętami — a to jest pychą.
9. Patrzcie, czego dokonuje pycha! Rozważcie, jak podobne i niemal równe miłości czyni rzeczy! Karmi łaknącego miłość, karmi i pycha: miłość dla chwały Bożej, pycha dla chwały własnej. Odziewa nagiego miłość, odziewa i pycha; pości miłość, pości i pycha; grzebie umarłych miłość, grzebie i pycha. Wszystkie dzieła dobre, których chce dokonać miłość i dokonuje ich, zakusy pychy obracają się na coś przeciwnego. Ale miłość jest wewnątrz: nie daje miejsca zakusom pychy. Biada człowiekowi, którego przewodniczką jest pycha! Stoczy się on niezawodnie w przepaść.
Któż jednak wie i widzi, czy do czynów dobrych nie skłoniła go pycha? Jakie są tego znaki? Widzimy czyny: karmi miłosierdzie, karmi i pycha; podejmuje w gościnę miłosierdzie, czyni to i pycha; broni ubogiego miłosierdzie, broni i pycha. Cóż tedy? Czynów nie potrafimy rozróżnić. Śmiem coś powiedzieć, lecz nie ja — Paweł mówi: umiera miłość, to jest posiadający miłość człowiek, wyznaje imię Chrystusa, idzie na męczeństwo, wyznaje i pycha, idzie na męczeństwo. Tamten ma miłość, a ten nie ma miłości. Niech posłucha Apostoła ten, kto nie ma miłości: „Choćbym rozdał wszystko ubogim i oddał ciało swe, tak iżbym gorzał, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13, 3). Pismo Boże wzywa nas od zewnętrznej okazałości ku wnętrzu, wiedzie nas od powierzchowności i próżności, która tylko własną osobę, człowieka, chce w świetle postawić, na głębię. Wróć do swego sumienia, jego pytaj! Bacz nie na kwiaty zewnątrz, lecz na korzeń w ziemi! Zakorzenione jest pożądanie? Może wtedy się ostać wygląd dobrych czynów, ale prawdziwie dobrych dzieł dać nie może. Zakorzeniona jest miłość? Bądź spokojny — nie wyniknie z tego nic złego! Pochlebia pyszny, miłość się sroży. Ten odziewa, ta bije. Ten bowiem odziewa, bo chce się podobać ludziom, ta bije, bo karą chce poprawić. Lepiej przyjąć bicie miłości niż jałmużnę pychy. Zejdźcie więc, bracia, do wnętrza i we wszystkim baczcie na świadka Boga! Baczcie, że On widzi, z jakim usposobieniem działacie! Jeśli was serce nie oskarża, iż dla próżności działacie, dobrze, bądźcie spokojni! Nie bójcie się też, gdy czynicie dobrze, że was drugi widzi! Bój się tylko, abyś nie czynił dlatego, żeby być chwalonym, niech widzi drugi, aby Bóg był chwalony. Jeśli bowiem się kryjesz przed oczyma człowieka, ukrywasz się przed naśladowaniem człowieka, odbierasz chwałę Bogu.
Dwaj są, którym świadczysz jałmużnę: dwaj łakną, jeden chleba, drugi sprawiedliwości. Między tymi dwoma łaknącymi — bo powiedziano: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6) — ty stoisz jako dobroczyńca. Jeśli działa w tobie miłość, nad obu się lituje, obu chce dopomóc. Jeden bowiem prosi o pokarm, drugi o wzór do naśladowania. Karmisz jednego, daj samego siebie za wzór drugiemu! Obu dałeś jałmużnę. Jednego uszczęśliwiłeś zaspokojeniem głodu, drugiego wzmocniłeś swym przykładem.
10. Bądźcie miłosierni w prawdziwym miłosierdziu; bo gdy nawet nieprzyjaciół kochacie, kochacie braci. Nie myślcie, że Jan nie kazał kochać nieprzyjaciela! Przecież nie milczał o miłości braterskiej. Kochacie ich więc jak braci. Zapytasz: Jak to ich kochamy jak braci? Inaczej postawię pytanie: Dlaczego kochasz nieprzyjaciela? Czego mu życzysz, miłując go? Aby był zdrowy w tym życiu? A jeśli zdrowie będzie dla niego szkodą dla duszy? Aby był bogatszy? A jeśli go majątek zaślepi? Aby znalazł żonę? A jeśli ona będzie powodem zmartwień? Aby miał dzieci? A jeśli nie będą dobre? Niepewne więc są wszystkie rzeczy, które w swej miłości życzysz nieprzyjacielowi. Życz mu, by wraz z tobą zdobył życie wieczne; życz mu, by był ci bratem, będziesz go kochał jak brata. Bo nie kochasz w nim tego, czym jest obecnie, lecz to, czym ma być w przyszłości.
Już wam powiedziałem, jeśli się nie mylę. Przypuśćmy, że wytrwały cieśla zobaczył w lesie ścięte drzewo i ucieszył się nim. Nie wiem, co chce z niego zrobić. Nie z tego się ucieszył, że drzewo to będzie zawsze takie, jakie jest obecnie. W swym twórczym umyśle przewiduje, co z niego być może. Cieszy się z tego, co z drzewa zrobi, a nie z tego, co widzi przed sobą. Podobnie i Bóg ukochał nas, grzeszników. Powiedział: „Nie zdrowym potrzeba lekarza, ale tym, którzy się źle mają” (Mt 9, 12). Czy dlatego nas ukochał, byśmy pozostali grzesznikami? Jak rzemieślnik, zobaczywszy drzewo, myśli o tym, co z niego zbuduje, a nie o lesie, tak i ty, patrząc na nieprzyjaciela, który może przeciw tobie występując, szaleje, rani cię, pała nienawiścią, nie zapominasz, iż jest człowiekiem. Zdajesz sobie sprawę, że zło, które czyni, pochodzi od człowieka. Ale widzisz też w nim dzieło Boże. Jako człowiek został on stworzony przez Boga. Tylko nienawiść jest jego własnością. Cóż więc powiesz w głębi swego serca? „Panie, bądź mu litościw, odpuść mu winy! Wlej weń świętą bojaźń i przemień go!” Nie to w nim kochasz, czym jest obecnie, lecz to, czym będzie w przyszłości. Jeśli w ten sposób kochasz nieprzyjaciela, kochasz go jak brata.
Stąd doskonałą miłością jest miłość nieprzyjaciela, doskonała miłość jest w miłości braterskiej. Nikt nie może powiedzieć, że do czegoś mniejszego wzywa nas Jan, a do większego Chrystus. Jan wezwał nas do miłości braterskiej, Chrystus nakazał nam kochać nawet nieprzyjaciela. Bacz, w jakim znaczeniu żąda Chrystus od ciebie miłości nieprzyjaciół! Czy dlatego, że zawsze pozostaną nieprzyjaciółmi? Jeśli dlatego, że zawsze będą nieprzyjaciółmi, nienawidzisz, nie kochasz. Pomyśl, jak On kochał. Nie chciał, aby jego prześladowcy zostali prześladowcami.
„Ojcze — powiedział — odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Chciał, aby ci, dla których prosił o przebaczenie, nawrócili się. Swych wrogów uczynił braćmi. Poniósł śmierć, zmartwychwstał, wstąpił do nieba, zesłał uczniom Ducha Świętego. Oni poczęli głosić Jego imię, dokonywać cudów w imię Ukrzyżowanego. Widzieli to zabójcy Pana i ci, którzy krew Jego z nienawiści przelali, pili ją potem w wierze.
11. Mowa moja — bracia — przedłużyła się; należało jednak wam w miłości złączonym tak uczynić, aby wam mocniej położyć na serca samą miłość. Jeżeli nie ma w was miłości, daremne jest moje kazanie. A jeżeli ona w was jest, to wylałem jakby olej na ogień; w jednym, w którym jej nie było, może się zapaliła przez me słowa; w innym wzrosło to, co było; jeszcze w innym zaczęła być tym, czym nie była dotychczas. W tym celu mówiliśmy do was, abyście nie omieszkali kochać nieprzyjaciół. Szaleje przeciw tobie człowiek — pozwól mu szaleć; ty módl się! Nienawidzi cię, miej nad nim miłosierdzie. W gorączce swej duszy nienawidzi cię — wyzdrowieje i będzie ci dziękował. Jak lekarze kochają chorych? Jeśli ich kochają jako chorych, chcą, aby zawsze chorowali. Kochają chorych, nie by ci pozostali chorzy, lecz aby z chorych stali się zdrowi. Ileż niejednokrotnie wycierpią od szaleńców? Ile słów zniewagi? Ile i uderzeń? Lekarz ściga chorobę, przebacza człowiekowi. Cóż wam powiem, bracia? Czy kocha swego nieprzyjaciela? Owszem, nienawidzi chorobę, a kocha człowieka, od którego doznaje przykrości, nienawidzi gorączkę. Od kogo bowiem doznaje przykrości? Od choroby, od gorączki. To usuwa, co mu jest przeciwne, aby pozostało to, czego mógłby winszować. Tak i ty: jeśli cię nieprzyjaciel nienawidzi, i niesprawiedliwie cię nienawidzi, wiesz, iż panuje w nim żądza świata, dlatego cię nienawidzi. Jeśli go i ty nienawidzisz, odpłacasz mu złem za zło. Co to znaczy odpłacać złem za zło? Jednego chorego opłakiwałem, tego, który cię nienawidził; teraz opłakuję dwóch, skoro i ty nienawidzisz. Lecz czyha na twój majątek; zabiera ci nie wiem co, co posiadasz na ziemi, stąd go nienawidzisz, bo ci stwarza trudności na ziemi. Nie przejmuj się trudnościami, wznieś oczy ku niebu; tam będziesz sercem, gdzie jest radość, gdzie nie ma trudności w nadziei wiecznego życia. Bacz, co ci bierze: nie zabrałby ci, gdyby nie dopuścił Ten, który „smaga każdego syna, którego przyjmuje” (Hbr 12, 6). Twój nieprzyjaciel jest narzędziem, którego Bóg używa, by cię uleczyć, gdy widzi, że jest pożyteczne, abyś był chłostany, pozwala mu cię bić, nim się posługuje w trosce o ciebie, toteż życz mu zdrowia.
14. „Ktokolwiek wyzna, że Jezus jest Synem Bożym, Bóg w nim przebywa, a on w Bogu” (4, 15). Nie używajmy wielu słów: „Ktokolwiek wyzna”, nie słowem, lecz czynem, nie językiem, lecz życiem. Bo wielu wyznaje słowami, ale przeczy czynem. „Myśmy poznali i uwierzyli, jaką miłość ma Bóg w nas” (4, 16). Znów: Skąd wiesz o tym? „Bóg jest miłością”. Powiedział to już Jan wyżej, oto mówi jeszcze raz to samo. Nie można było bardziej polecić miłości, jak nazwać ją Bogiem. Może chciałeś wzgardzić darem Bożym? Czy możesz wzgardzić Bogiem? „Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, w Bogu trwa, a Bóg w nim” (4, 16). Jeden mieszka w drugim, gdy obejmuje i jest objęty. Mieszkasz w Bogu, byś był podtrzymywany. Bóg mieszka w tobie i podtrzymuje cię, byś nie upadł.
Im dłużej mówię o miłości, tym mniej czekam końca niniejszego Listu. Nie ma drugiego, który by tak zapalał do miłości. Nie ma nic wartościowszego do głoszenia, nic zdrowszego do picia, oczywiście, jeśli dobrze życiem wzmocnicie w sobie dar Boży. Nie bądźcie niewdzięczni dla tak wielkiej łaski Tego, który mając tylko jednego Syna i nie chcąc, by był jedyny, lecz by miał braci, przybrał ich dla Niego za synów, by z Nim posiedli życie wieczne.
1. Pamiętacie, moi drodzy, iż za łaską Bożą pozostaje nam do omówienia i wyjaśnienia wam ostatnia część Listu Jana Apostoła. My pamiętamy o tym zadaniu — wy winniście pamiętać o wykonaniu. Ta sama wszak miłość, będąca głównym i nieomal jedynym przedmiotem tego Listu, i nam nakłada najwierniejsze zadanie i wam najsłodsze wykonanie. Dlatego powiedziałem: najsłodsze wykonanie, bo gdzie nie ma miłości, tam gorzki jest wykonawca, a gdzie jest miłość, tam nawet ten, kto wymaga, jest słodki, i sam trud podjęty miłość czyni niemal żadnym i lekkim. Czyż nie widzimy nawet u niemych i nierozumnych stworzeń, które nie mają duchowej miłości, lecz cielesną i naturalną, że młode z wielką siłą domagają się mleka od swych matek? I choć młode ssąc uderza w wymiona, to przecież lepiej jest dla matki, że młode ssie i domaga się tego, co się należy z miłości. Często widzimy, że nawet duże cielęta uderzają głową w wymiona krów i siłą podnoszą się ciała matek, a jednak te ich nie kopią i nie odganiają i gdyby nie było cielęcia do ssania, rykiem by go wzywały. Skoro więc w nas jest duchowa miłość, o której mówi Apostoł: „Stałem się małym w pośrodku was, jak żywicielka otaczająca swe dzieci” (1 Tes 2, 7), kochamy was, kiedy wymagacie. Nie lubimy leniwych, gdyż lękamy się gnuśnych.
Coroczny powrót pewnych czytań w związku z uroczystościami, tak że nie moglibyśmy się z nich zdyspensować, zmusił nas do przerwania wyjaśnienia tego Listu. Wróćmy więc do nich dziś w dalszym ciągu. Niech Świętość wasza uważnie słucha.
Nie wiem, czy mógł Apostoł goręcej polecić miłość niż w słowach: „Bóg jest miłością”. Krótka pochwała, a wielka pochwala! W niewielu słowach tyle treści! Jedno tylko zdanie, ale wielkiej wagi: „Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg w nim” (4, 16). Bóg niechaj będzie twoim mieszkaniem, a ty nawzajem bądź mieszkaniem Boga! Ty bądź w Bogu, a Bóg niech będzie w tobie! Bóg jest w tobie, by cię podtrzymywać: ty jesteś w Bogu, by nie upaść. Mówi bowiem Apostoł o miłości: „Miłość nigdy nie zginie” (1 Kor 13, 8). Jak może zginąć ten, kogo Bóg podtrzymuje?
2. „Na tym polega w nas doskonała miłość, że mamy ufność na dzień sądu, ponieważ jakim jest On sam, takimi i my jesteśmy na tym świecie” (4, 17). Jan mówi tutaj, jak każdy winien się zastanowić, ile postąpiła w nim miłość, a raczej ile sam postąpił w miłości. Bóg jest miłością i nie rośnie ani nie maleje. O tyle jednak można mówić o wzroście miłości, ile ty w niej robisz postępu. Zastanów się tedy, ile postąpiłeś w miłości i co ci powie twe serce, ażebyś poznał miarę twego postępu.
Jan przyrzekł nas pouczyć, po czym ten postęp można poznać. Mówi: „Na tym polega w nas doskonała miłość, że mamy ufność na dzień sądu”. Kto ma ufność na dzień sądu, w tym jest doskonała miłość. Co to znaczy mieć ufność na dzień sądu? To znaczy nie lękać się, że nadchodzi dzień sądu. Są tacy, co nie wierzą w dzień sądu; ci nie mogą mieć ufności w dniu sądu, skoro nie wierzą w jego przyjście. Pomińmy takich. Oby ich Pan zbudził do życia. Cóż bowiem można mówić o umarłych? Nie wierzą oni w nadchodzący dzień sądu, więc się go i nie lękają, ani go nie oczekują. Ktoś inny zaczyna wierzyć w dzień sądu. Zaczynając wierzyć, zaczyna się i lękać. Ponieważ się lęka, nie ma ufności, miłość w nim nie jest jeszcze doskonała. Czyż zwątpić w takiego? Jeśli widzisz początek, czemu wątpisz w koniec? Jaki widzę początek? — zapytasz. Ową bojaźń. Bo mówi Pismo święte: „Początkiem mądrości bojaźń Pańska” (Syr 1, 14). Dzięki bojaźni może się poprawić. Niech się strzeże swych wrogów, to jest swych grzechów. Niech zacznie odżywać wewnętrznie, umartwiając ziemskie członki, jako mówi Apostoł: „Umartwiajcie członki wasze ziemskie” (Kol 3, 5). Członkami ziemskimi nazywa grzeszne pragnienia jak to zaraz wyjaśnia: „chciwość, nieczystość” i inne, które tu wylicza. A im więcej bojący się sądu umartwia swe ziemskie członki, tym bardziej umacniają się członki niebieskie. Niebieskimi zaś członkami są wszystkie dobre uczynki. Gdy się wzmacniają niebieskie członki, zacznie pragnąć tego, czego bał się przedtem. Bał się, by nie przyszedł Chrystus i jako bezbożnego nie potępił; teraz pragnie, by przyszedł i jako pobożnego nagrodził. Gdy czysta dusza zapragnie przyjścia Chrystusa, w tęsknocie za objęciem oblubieńca odrzeka się cudzołóstwa; staje się dziewicą wewnętrznie przez wiarę, nadzieję i miłość. Już ma ufność na dzień sądu. Już nie walczy z sobą, gdy wymawia słowa modlitwy: „Przyjdź królestwo Twoje”! Kto bowiem boi się przyjścia królestwa Bożego, ten lęka się wysłuchania. A jak będzie się modlił, jeśli się lęka o wysłuchanie? Kto jednak się modli w ufnej miłości, ten pragnie, aby już przyszło to Królestwo. Z taką właśnie tęsknotą woła Psalmista: „Dokądże, Panie? Zwróć się, Panie, ku mnie i wyrwij mnie!” (Ps 6, 4) Westchnął na to opóźnienie. Jedni bowiem umierają cierpliwie — inni, doskonali, żyją cierpliwie.
Co powiedział? Ten, który tęskni za tym życiem, gdy przyjdzie dzień śmierci, przyjmuje śmierć cierpliwie. Walczy ze sobą, by się zgodzić z wolą Bożą. I raczej to przyjmuje, co Bóg wybiera, niż to, co wybiera wola ludzka. Wskutek przywiązania do życia doczesnego powstaje walka ze śmiercią. Zdobywa się jednak na cierpliwość i męstwo, by umrzeć spokojnie. Taki też umiera cierpliwie. Kto zaś za tym tęskni, aby — jak mówi Apostoł — rozstać się z tym życiem i być z Chrystusem, ten nie tylko umiera cierpliwie, lecz przede wszystkim żyje cierpliwie i spokojnie umiera. Patrz, jak Apostoł cierpliwie żyje, to jest nie kocha tu życia, lecz je tylko znosi. „Pragnę rozstać się z tym życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepsze, ale i pozostać w ciele, bo to dla was potrzebniejsze” (Flp 1, 23—24). Dołóżcie więc, bracia, starania, pracujcie nad sobą, abyście tęsknili za dniem sądu. Nie ma innego znaku doskonałej miłości, jak tęsknota za owym dniem. Kto za nim tęskni, ten ma w nim ufność, tego sumienie nie zazna lęku w doskonałej i prawdziwej miłości.
3. „Na tym polega w nas Jego doskonała miłość, że mamy ufność na dzień sądu”. Dlaczego będziemy mieć ufność? „Ponieważ jakim On jest, takimi i my będziemy w świecie” (4, 17). Rozumiesz motyw swej ufności: „Ponieważ jakim On jest, takimi i my jesteśmy na tym świecie”. Nie wydaje się to niemożliwe? Bo czyż może być człowiek jak Bóg?
Już wyjaśniłem wam wyżej, iż wyrażenie „jak” nie zawsze oznacza równość, lecz tylko pewne podobieństwo. W jakim znaczeniu mówisz: Jak ja mam uszy, tak ma je też mój obraz? Czy zupełnie tak? A jednak wyrażasz się „jak”. Skoro więc stworzeni zostaliśmy na obraz Boży, dlaczego nie mogliśmy być „jak” Bóg, nie w znaczeniu bezwzględnej równości, lecz według naszej miary? Skąd nam tedy dana została ufność na dzień sądu? „Ponieważ jakim On jest, takimi i my jesteśmy na tym świecie”. Winniśmy to odnieść do miłości i rozumieć, co przez to jest powiedziane. Pan mówi w Ewangelii: „Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, jaką mieć będziecie nagrodę? Czyż nie czynią tego i poganie?” Czego więc żąda od nas? „A ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za prześladujących was”. Gdy nam nakazuje kochać naszych nieprzyjaciół, jaki nam daje przykład? Samego Boga. Mówi bowiem: „Abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebiesiech”. Jak to Bóg czyni? Kocha swych nieprzyjaciół: „który sprawia, że słońce wschodzi nad dobrymi i złymi, i deszcz spuszcza na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 44—46). Skoro więc do takiej doskonałości nas Bóg wzywa, abyśmy miłowali swych nieprzyjaciół, jako i sam nas umiłował, w tym leży nasza ufność na dzień sądu, że „jakim On jest, takimi i my jesteśmy na tym świecie”: bo jak On kocha swych nieprzyjaciół, sprawiając, że słońce Jego wschodzi nad dobrymi i złymi, i deszcz spuszcza na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, tak i my, choć nie możemy swym nieprzyjaciołom dać słońca ani deszczu, dajemy łzy, gdy się za nich modlimy.
4. Patrzcie teraz, co mówi dalej Jan o samej ufności! Po czym poznajemy doskonałą miłość? „W miłości nie ma bojaźni” (4, 18a). Co więc powiedzieć o tym, który zaczął bać się dnia sądu? Nie lękałby się, gdyby miał doskonałą miłość. Doskonała miłość pociągnęłaby za sobą doskonałą sprawiedliwość i nie miałby powodu do bojaźni. Pragnąłby raczej, by ustała nieprawość i przyszło królestwo Boże. „W miłości więc nie ma bojaźni”. Ale w jakiej miłości? Nie w początkowej. A więc w jakiej? „Doskonała miłość usuwa bojaźń” (4, 18b). Należy przeto dać początek bojaźni, bo „początkiem mądrości bojaźń Pańska”. Ona gotuje miejsce miłości. A kiedy już w tobie zamieszkała miłość, wypędza następnie bojaźń, chociaż jej ta zgotowała miejsce. W jakiej mierze wzrasta pierwsza, w takiej druga maleje, i w jakiej mierze pierwsza napełnia serce, w takiej druga ucieka z serca. Im większa miłość, tym mniejsza bojaźń, im mniejsza miłość, tym większa bojaźń. Gdzie jednak nie ma żadnej bojaźni, tam miłość nie ma punktu zaczepienia. Jak przy szyciu za igłą idzie nić i dopóki igła nie wyjdzie, nie pociągnie i nici — tak bojaźń pierwsza ogarnia umysł, jednak nie zostaje, bo po to weszła, aby za sobą wprowadzić miłość. Kiedy już dusza znalazła pokój, ileż szczęścia czeka ją w tym i w przyszłym życiu? Gdy mamy miłość, któż nam zaszkodzi nawet na tym świecie? Posłuchajcie tedy, jak Apostoł cieszy się miłością: „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Utrapienie czy ucisk? Głód czy nagość? Niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8, 35) A Piotr powiada: „Któż wam zaszkodzi, jeśli gorliwie dobrze czynić będziecie?” (1 P 3, 13)
„W miłości nie ma bojaźni, ale miłość doskonała usuwa bojaźń” (4, 18a). Poczucie grzechów dręczy serce dotąd, póki nie nastąpi usprawiedliwienie. Jest tam coś, co pali, co niepokoi. Dlatego Psalmista tak się wyraża o doskonałej sprawiedliwości: „Obróciłeś smutek mój w radość, rozwiązałeś żałobną suknię i opasałeś mię radością, niech Ci śpiewa chwała moja, nie będę zawstydzony” (Ps 29, 12—13). Co to znaczy: „Nie będę zawstydzony”? Niech nic nie dręczy mojego sumienia. Dręczy zaś bojaźń. Ale nie lękaj się! Przychodzi i miłość, która uleczy wszystko, co zraniła bojaźń. Bojaźń Boża działa jak nóż lekarza; usuwa ognisko chorobowe, powiększając pozornie ranę. Mniejsza była rana, gdy był wrzód, lecz był on niebezpieczny. Przychodzi nóż lekarza. Przedtem rana mniej bolała niż teraz po wycięciu. Mniej jednak będzie boleć, gdy zostanie wyleczona. Bo dlatego boli przy użyciu zaradczego środka, by po wyleczeniu nie bolała już wcale. Niech więc ogarnie twe serce bojaźń, aby wprowadziła miłość, niech powstanie rana pod nożem lekarza. Taki jest lekarz, że nie pokażą się rany; tylko się poddaj jego prawicy. Bez bojaźni nie możesz zostać usprawiedliwiony. Zdanie to wzięto z Pisma świętego: „Kto jest bez bojaźni, nie może być usprawiedliwiony” (Syr 1, 22). Musi więc pierwej wstąpić bojaźń, aby za nią przyszła miłość. Bojaźń jest lekarstwem, miłość zdrowiem. „Kto się lęka, nie jest doskonały w miłości”. Dlaczego? „Albowiem bojaźń niesie udrękę” (4, 18b), jak i cięcie lekarza sprowadza cierpienie.
5. Jest inne zdanie, pozornie przeciwne temu, jeżeli się go należycie nie rozumie. Mamy w pewnym miejscu Psalmu takie wyrażenie: „Czysta bojaźń Pańska trwa na wieki wieków” (Ps 18, 10). Jest tu mowa o wiecznej i czystej bojaźni. Czy nie sprzeciwiają się jej słowa Listu: „W miłości nie ma bojaźni, lecz doskonała miłość usuwa bojaźń”?
Rozważmy obie wypowiedzi Boże. Jeden jest Duch, choć mamy dwie księgi, dwa języki, dwie mowy. Jedną podaje Jan, drugą Dawid, nie sądźcie jednak, że Duch jest w nich różny. Jeśli jeden powiew może dąć w dwa flety, to czy jeden Duch nie może napełnić dwóch serc, poruszyć dwóch języków? Jeśli dwa flety jednym powiewem napełnione tworzą jedną harmonię, to czy napełnione Duchem Świętym dwa języki muszą wywołać rozdźwięk? I tu musi być harmonia. Trzeba to tylko słyszeć. Tchnął Duch Boży i napełnił dwa serca, dwoje ust, poruszył dwa języki. Od jednego słyszeliśmy: „W miłości nie masz bojaźni, lecz miłość doskonała usuwa bojaźń”. Od drugiego: „Czysta bojaźń Pańska trwa na wieki wieków”. Czy nie ma tu zgody? Nadstaw uszu, słuchaj melodii! Nie bez powodu jest tutaj „czysta”, a tam tego nie ma. Bo bojaźń „czysta” jest inna niż ta, która nie ma tej nazwy. Rozróżnijmy obydwa rodzaje bojaźni, aby zrozumieć harmonię fletów. Na czym polega zgoda i różnica? Jedni boją się Boga, aby ich nie wtrącił do piekła i nie skazał na palenie się z szatanem w wiecznym ogniu. Taka bojaźń wprowadza miłość, ale tak wchodzi, aby wyjść. Jak długo boisz się Boga i Jego kary, nie kochasz Go jeszcze, skoro się Go lękasz. Nie pragniesz dobra, lecz uciekasz przed złem. Ale uciekając przed złem, poprawiasz się i zaczynasz pragnąć dobra. Dopiero kiedy zaczynasz pragnąć dobra, zapanuje w tobie „czysta” bojaźń. Co to jest „czysta” bojaźń? Jest to bojaźń, aby nie stracić dobra. Uważajcie! Co innego jest lękać się Boga, iż może cię strącić z szatanem do piekła, a co innego jest bać się Boga, by cię nie opuścił. Bojaźń, by cię Bóg z szatanem nie strącił do piekła, nie jest jeszcze „czysta”; nie pochodzi bowiem z miłości Bożej, lecz z bojaźni kary. Bojaźń jednak, by cię Bóg nie pozbawił swej obecności, skłoni cię do objęcia Go i do radowania się w Nim.
6. Nie można lepiej wyjaśnić różnicy między wspomnianymi rodzajami bojaźni, jednej usuwanej przez miłość, drugiej czystej, trwającej na wieki, jak przez porównanie z dwiema kobietami, z których jedna pragnie grzechu i rozkoszuje się w nim, a tylko boi się męża. Drży przed nim, bo kocha nieprawość. Jego obecność jest dla niej ciężarem, dlatego boi się jego powrotu i kary. Takimi są ci, którzy boją się, by nie nadszedł dzień sądu. Druga, wierna mężowi, cieszy się jego obecnością i lęka się tylko, by jej nie opuścił. Obie kobiety boją się. Zapytaj, a jedna i druga da ci tę samą odpowiedź. Zapytaj jednej: Boisz się męża? Odpowie: Tak. Zapytaj drugiej: Boisz się męża? Odpowie: Tak. Jeden jest głos, lecz różny duch. Dlaczego? Pierwsza odpowiedź: Boję się powrotu męża. Druga: Boję się odejścia męża. Ta mówi: Boję się kary. Tamta: Boję się opuszczenia. Teraz zwróć uwagę na usposobienie chrześcijan, a zobaczysz, zobaczysz bojaźń, którą usuwa miłość, i bojaźń „czystą”, trwającą na wieki.
7. Mówmy zatem najpierw do tych, którzy się tak Boga boją, jak owa mająca upodobanie w występkach kobieta; boi się męża, iż ją może ukarać. Mówmy najpierw do nich. Duszo, która tylko dla kary boisz się Boga, jak owa kobieta, znajdująca upodobanie w występkach: jak ty potępiasz ową kobietę, tak potęp i siebie! Jeśli masz żonę, czy chcesz, by tak bała się twa żona ciebie, abyś jej nie ukarał; by miała upodobanie w występkach, ale wstrzymywała się od nich ze strachu, nie potępiając zła? Chcesz, by była czysta, by cię kochała, a nie by się ciebie bała. Takim bądź przed Bogiem, jaką chcesz mieć żonę! A jeśli jeszcze nie masz, lecz chcesz mieć, taką chcesz mieć. Jakże, bracia? Owa kobieta, która dlatego boi się męża, gdyż ją może ukarać, nie dopuszcza się może zdrady, by to w jakiś sposób nie doszło do męża, by jej nie odebrał światła doczesnego. Może się jednak ów mąż da oszukać; jest bowiem człowiekiem, jak i ona, która może oszukać. Ona boi się tego, poza którego oczyma być może: a ty nie boisz się oczu twego oblubieńca zawsze zwróconych na ciebie? „Oblicze Pana nad czyniącymi zło” (Ps 33, 17). Czeka ona na nieobecność męża i może daje się skusić przyjemnością cudzołóstwa; mówi sobie jednak: Nie chcę tego czynić; wprawdzie go tu nie ma, ale łatwo może się dowiedzieć. Opanowuje się, by nie doszło do męża, który może też nie dowiedzieć się, może dać się oszukać, może dobrą podejrzewać za złą, może czystą uważać za wiarołomną. A ty nie boisz się oczu Tego, którego oszukać nikt nie może? Nie boisz się obecności Tego, który nie może odwrócić się od ciebie? Proś Boga, by patrzył na ciebie, a odwrócił oczy od twoich grzechów: „Odwróć oblicze swe od mych grzechów” (Ps 50, 11). Ale jak sobie zasłużysz na to, aby swe oblicze odwrócił od twych grzechów? Psalmista mówi: „Bo ja znam swą nieprawość i grzech mój jest zawsze przede mną” (Ps 50, 5). Ty znaj, On przebaczy.
8. Zwróciliśmy się do duszy, która ma jeszcze ową bojaźń, nie tę, która trwa na wieki, ale tę, którą usuwa miłość i precz odrzuca. Zwróćmy się też do tej, która ma już bojaźń czystą, trwającą na wieki. Czy znajdziemy taką [duszę], aby do niej mówić? Czy spodziewasz się ją znaleźć w tym ludzie, w tym domu, na tej ziemi? Musi ona tu być, ale jest ukryta. Jest zima, ukryta jest jeszcze zieleń wewnątrz, w korzeniu. Może słowa nasze dotrą do jej uszu. Ale gdziekolwiek jest taka dusza — obym mógł ją znaleźć i nie ona swych uszu mnie, lecz ja swych mógł użyczyć! Ona by mnie mogła raczej pouczyć, niż ode mnie się uczyć. Dusza święta, ognista, żądna królestwa Bożego; nie ja do niej mówię, lecz Bóg sam do niej mówi i pociesza ją, cierpliwie znoszącą życie na tej ziemi: Już chcesz, abym przyszedł, i wiem, że tego chcesz, wiem, jaka jesteś, że spokojnie możesz oczekiwać mego przyjścia; wiem, iż życie jest ci ciężarem, ale czekaj cierpliwie; przyjdę, i wnet przyjdę. Lecz dla kochającej jest to za długo. Posłuchaj jej, śpiewa jak lilia między cierniem; posłuchaj, jak wzdycha i mówi: „Będę śpiewać i rozumieć na drodze nieskalanej; kiedy przyjdziesz do mnie?” (Ps 100, 1—2) Lecz na drodze nieskalanej słusznie się nie boi, bo „doskonała miłość wypędza bojaźń”. A kiedy upadnie w objęcia Oblubieńca, boi się, lecz bez niepokoju. Dlaczego się nie boi? Będzie się strzec i czuwać, by znów nie zgrzeszyła, nie żeby w ogień nie została wrzucona, lecz aby przez Boga nie została opuszczona. Co więc w niej będzie? „Czysta bojaźń, trwająca na wieki”.
Słyszeliście dwa zgodne flety. Obydwa mówią o bojaźni, lecz pierwszy o bojaźni, przy której dusza lęka się kary, drugi o bojaźni, przy której dusza lęka się opuszczenia. Pierwszą bojaźń usuwa miłość, druga natomiast trwa na wieki.
9. „Miłujmy Boga, bo On nas pierwej umiłował” (4, 19). Jak mogliśmy Go miłować, gdyby On nas pierwej nie umiłował? Przez miłość staliśmy się Jego przyjaciółmi. On jednak umiłował nas jako nieprzyjaciół, abyśmy właśnie w ten sposób stali się Jego przyjaciółmi. On nam pierwej okazał miłość i udzielił łaski, abyśmy Go kochali. Nie kochaliśmy Go jeszcze. Miłość jednak uczyniła nas najpierw pięknymi. Cóż czyni brzydki mężczyzna kochający piękną pannę? Cóż czyni brzydka panna kochająca przystojnego mężczyznę? Czy uczyni ją miłość piękną? Czy uczyni go miłość przystojnym? Kocha piękną dziewczynę. Kiedy jednak ujrzy się w zwierciadle, musi się rumienić, porównując się ze swą ukochaną. Co ma czynić, aby stać się pięknym? Czy będzie czekał, aż przyjdzie piękność? Czekając dojdzie do starości, a ta uczyni go jeszcze brzydszym. Nie pozostaje mu nic innego i nie można mu nic innego doradzić, jak tylko to, by ją przestał kochać. A jeśli koniecznie chce ją kochać i jako żonę wprowadzić do domu, niech kocha w niej czystość, a nie zewnętrzną piękność ciała. Dusza nasza, bracia, staje się przez nieprawość brzydka; jeśli zaś kocha Boga, staje się piękna. Jaka miłość czyni nas pięknymi? Bóg jest zawsze piękny i nigdy się nie zmienia. On, zawsze piękny, pierwszy nas ukochał. Darował swą miłość nam brzydkim i wstrętnym. Nie po to nas ukochał, by nas brzydkich zostawić, lecz by nas zmienić i pięknymi uczynić. A w jaki sposób staniemy się pięknymi? Przez miłość Tego, który zawsze jest piękny. W tej samej mierze, w jakiej wyrasta miłość, wzrasta i piękność, albowiem miłość jest pięknością duszy.
„Miłujmy Boga, bo Bóg nas pierwej umiłował”. Posłuchaj Pawła Apostoła: „Bóg miłość swoją ku nam okazuje przez to, że Chrystus umarł za nas, kiedyśmy jeszcze byli grzesznikami” (Rz 5, 8), sprawiedliwy za niesprawiedliwych, piękny za brzydkich. Gdzie znajdziemy pięknego Jezusa? „Piękny jest przed wszystkimi synami ludzkimi, wdzięk rozlany na jego wargach” (Ps 44, 3). Skąd? Zobaczcie źródło Jego piękności: „Piękny jest kształtem przed wszystkimi synami ludzkimi”, bo „na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” (J 1, 1). Ponieważ przyjął ciało, przyjął i twą brzydotę, to jest twą śmiertelność, aby się zrównać z tobą i stać się tobie podobnym, aby cię zachęcić do umiłowania wewnętrznego piękna. Gdzie jest powiedziane, iż Jezus jest brzydki, skoro wiemy, że piękny jest przed wszystkimi synami ludzkimi? Pytaj Izajasza: „Widzieliśmy Go i nie miał kształtu ani ozdoby” (Iz 53, 2). Są to znowu jakby dwa flety o różnych tonach. W obydwa dmie ten sam Duch. Jeden mówi: „Piękny wyglądem przed wszystkimi synami ludzkimi”; „mając naturę Bożą nie poczytał swej równości z Bogiem za przywłaszczenie”. Niech zabrzmi i drugie: „Widzieliśmy Go i nie miał piękna ani ozdoby”; „wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi i uznany był za człowieka” (Flp 2, 6—7). „Nie miał piękna ani ozdoby”, aby tobie dać piękno i ozdobę. Jakie piękno, jaką ozdobę? Miłość; byś w miłości szedł drogą i znalazł na niej miłość. Jesteś już piękny. Ale nie prędko przyglądaj się sobie, abyś nie stracił daru, lecz patrz na Tego, któremu zawdzięczasz piękność! Pozostań piękny, aby On cię kochał. Całe swe uczucie kieruj ku Niemu, biegnij do Niego, proś Go, by cię objął, lękaj się oddzielić od Niego, by pozostała w tobie czysta miłość, która trwa na wieki: „Miłujmy Boga, ponieważ Bóg nas pierwej umiłował”.
10. „Gdyby kto powiedział, że miłuje Boga”. Jakiego Boga? Dlaczego winniśmy miłować Boga? „Bo On nas pierwej umiłował” i dał się nam miłować. Umiłował grzeszników, aby ich uświęcić; umiłował niesprawiedliwych, aby ich sprawiedliwymi uczynić; umiłował chorych, aby im przywrócić zdrowie. A więc i my miłujmy Boga, ponieważ „On nas pierwej umiłował”. Zapytaj kogokolwiek, czy kocha Boga. Każdy odpowie: Kocham, On sam wie o tym. O co innego trzeba jeszcze zapytać: „Gdyby kto powiedział, że miłuje Boga, a nienawidził brata swego, kłamcą jest”. Jak udowodnisz, że jest kłamcą? Posłuchaj! „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, jak może miłować Boga, którego nie widzi?” (4, 20) Cóż tedy? Kto kocha brata, ten kocha i Boga? Musi kochać Boga, musi kochać miłość. Czyż może kochać brata, a miłości nie kochać? Musi kochać miłość. Jak to, Boga kocha, kto kocha miłość? Właśnie dlatego. Kochając miłość, kocha Boga. Czy zapomniałeś, coś przedtem powiedział: „Bóg jest miłością” (4, 8. 16)? Skoro Bóg jest miłością, ten, kto kocha miłość, kocha Boga. Więc kochaj brata i bądź spokojny! Nie możesz powiedzieć: Kocham brata, choć nie kocham Boga. Kłamiesz, gdy mówisz: Kocham Boga — gdy nie kochasz brata. Jak również mylisz się, gdy mówisz: Kocham brata — gdy nie kochasz Boga. Musisz kochać miłość, gdy chcesz kochać brata. „Miłością jest Bóg”, każdy więc, kto kocha brata, musi kochać i Boga. Bo jeśli nie kochasz brata, którego widzisz, jak możesz kochać Boga, którego nie widzisz? Dlaczego nie widzi Boga? Bo nie ma miłości. Dlatego nie widzi Boga, bo nie ma miłości; dlatego nie ma miłości, bo nie kocha brata; a więc nie widzi Boga, bo „Bóg jest miłością”. Jego oko rozjaśnia się przez miłość na widok owej niezmiennej Istoty, której obecnością zawsze będzie się cieszył, gdy Ją oglądać będzie z Aniołami na wieki. Teraz niech biegnie, by mógł się radować w ojczyźnie. Niech nie kocha podróży, niech nie kocha drogi; niech mu wszystko będzie gorzkie oprócz Tego, który woła, aż zdobędziemy i powiemy z Psalmistą: „Zniweczyłeś wszystkich, którzy źle czynią przed Tobą”. Którzy to źle czynią? Ci, którzy oddalają się od Niego i kochają świat. A ty jak mówisz? Psalmista powiada dalej: „Mnie jest dobrze żyć z Bogiem” (Ps 72, 27—28). Jedyne me dobro to być w łasce z Bogiem. Bo kiedy pytasz: Dlaczego trwasz z Bogiem — mówi: Aby mi dał coś. Co ci ma dać? Stworzył niebo i ziemię; co ci dać winien? Już jesteś z Nim — czy możesz jeszcze coś lepszego znaleźć?
11. „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, jak może miłować Boga, którego nie widzi? Takie przykazanie otrzymaliśmy od Boga, aby jeśli kto miłuje Boga, miłował i brata swego” (4, 21). Pięknie mówiłeś: Kocham Boga — a nienawidzisz brata! Mężobójco, jakże kochasz Boga? Czy nie słyszałeś w Liście: „Kto nienawidzi brata swego, ten jest mężobójcą” (3, 15)? Mimo to mówisz: Kocham Boga, choć nienawidzę swego brata. Wcale nie kochasz Boga, skoro nienawidzisz brata. Wykażę ci to zaraz innymi słowy. Jan mówi: „Dał nam przykazanie, abyśmy się wzajemnie miłowali” (3, 23). Jak możesz kochać Tego, którego przykazaniem gardzisz? Jak mógłby kto powiedzieć: Kocham cesarza, choć gardzę jego prawem? Po tym poznaje cesarz miłość ku sobie, że się szanuje jego rozporządzenia. Jakież jest przykazanie Pana? „Przykazanie nowe daję wam, abyście się nawzajem miłowali” (J 13, 34). Mówisz, że kochasz Chrystusa. W takim razie trzymaj się Jego przykazania ii kochaj brata! Jeżeli nie kochasz brata, jak możesz kochać Tego, którego przykazaniem gardzisz?
Bracia, nie mogę się nasycić mówieniem o miłości w imię Chrystusowe. Sądzę, że jak jej pragniecie, tak też ona w was wzrasta i wypędza bojaźń, aby pozostała tylko czysta bojaźń, która trwa na wieki. Znośmy świat, znośmy cierpienia, znośmy zgorszenie pokus. Nie zbaczajmy z drogi! Trzymajmy się mocno jedności Kościoła, trzymajmy się Chrystusa, trzymajmy się miłości! Nie dajmy się odłączyć od członków Jego oblubienicy, nie dajmy się odłączyć od wiary, byśmy się cieszyli Jego obecnością. W Nim znajdziemy pokój, teraz przez wiarę, potem przez oglądanie, czego jako wielki zadatek posiadamy dar Ducha Świętego.
1. Myślę, że pamiętacie z wczoraj, dokąd doszliśmy w objaśnianiu Listu — mianowicie do słów: „Kto nie miłuje swego brata, którego widzi, jakże może kochać Boga, którego nie widzi? I to przykazanie mamy od Niego, aby kto kocha Boga, kochał także swego brata”. Dotąd doszliśmy w swych rozważaniach. Zobaczmy, co jest dalej.
„Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził” (5, 1). Kto nie wierzy, iż Jezus jest Chrystusem? Ten, kto nie żyje tak, jak nakazał Chrystus. Niejeden wprawdzie mówi: Wierzę! Lecz wiara bez uczynków nie wiedzie do świętości. Dziełem wiary jest miłość, jak mówi Apostoł: „Wiara czynna przez miłość” (Ga 5, 6). Twe przeszłe przed przyjęciem wiary spełnione uczynki albo były żadne, albo, choć miały pozory dobra, były bez wartości. Jeśli były żadne, byłeś podobny do człowieka bez nóg lub ze związanymi nogami; jeśli zaś miały pozory dobra, zanim uwierzyłeś, biegłeś wprawdzie, lecz biegłeś poza drogą, i raczej błądziłeś, niż dążyłeś do celu. Winniśmy biec, i to biec drogą. Kto biegnie poza drogą, daremnie biegnie, daremnie się męczy i tym bardziej błądzi, im dalej biegnie poza drogą. Cóż to za droga, którą mamy biec? Mówi o niej Chrystus: „Jam jest droga”. Co to za ojczyzna, do której zdążamy? Chrystus ją wskazuje: „Jam jest prawda” (J 14, 6). Przez Niego zdążasz, do Niego zdążasz, w Nim odpoczniesz. Abyśmy biegli przez Niego, zbliża się do nas; byliśmy bowiem daleko od Niego i błądziliśmy. Co więcej, jako słabi nie mogliśmy się poruszać. Jako lekarz przyszedł do chorych, jako droga ofiarował się błądzącym. Dajmy się uzdrowić i idźmy przez Niego!
Tak należy wierzyć, iż Jezus jest Chrystusem, jak wierzą chrześcijanie, którzy są nimi nie tylko z imienia, lecz i z życia i czynu. Bo „i szatani wierzą i drżą” (Jk 2, 18) — jak mówi Pismo święte. Czyż mogli mocniej wierzyć szatani niż wtedy, gdy mówili: „Wiemy, kim jesteś, Synu Boży” (Łk 4, 34.41). Co mówili szatani, to powiedział i Piotr. Gdy Pan zapytał, za kogo Go mają, odpowiedzieli uczniowie: „Jedni uważają Cię za Jana Chrzciciela, drudzy za Eliasza, a inni za Jeremiasza lub za innego z proroków”. Zapytał następnie: „A wy za kogo mnie macie?” Piotr odpowiedział: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. I usłyszał od Pana: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, Bar Jona, bo ciało i krew nie objawiły tobie, jeno Ojciec mój, który jest w niebie”. Patrzcie, co za pochwała wiary: „Ty jesteś opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój” (Mt 16, 13—18). Co to znaczy: „Na tej opoce zbuduję Kościół mój”? Na tej wierze, na słowach, które wyznałeś: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. „Na tej opoce — powiedział — zbuduję Kościół mój”. Wielka pochwała! A więc Piotr mówi: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. Mówią i szatani: „Wiemy, kim jesteś, Synu Boży, święty Boży”. Te same słowa u Piotra, co i u szatanów. Te same słowa, ale nie ten sam duch. Z czego wnosimy, że Piotr mówił z miłości? Stąd, że wiara chrześcijanina łączy się z miłością, wiara zaś szatana jest bez miłości. Jak to bez miłości? Piotr wyznał, aby Chrystusa objąć, szatani wyznali, aby Chrystus od nich odszedł. Bo zanim powiedzieli: „Wiemy, kim jesteś, jesteś Synem Bożym, cóż Ci do nas?” — wyrazili się:
„Przyszedłeś nas zgubić?” (Łk 4, 34) Co innego jest zatem wyznać Chrystusa, aby się Go trzymać, a co innego wyznać Chrystusa, aby od Niego odstąpić.
Widzicie zatem, że słowa „kto uwierzy” oznaczają nie jakąkolwiek, lecz szczególnego rodzaju wiarę. Niech więc żaden heretyk nie mówi: I my wierzymy. Przytoczyłem przykład o szatanach, byście nie poprzestawali na słownym zapewnieniu o wierze, lecz zwrócili uwagę na życie i czyny.
2. Zobaczmy zatem, co to znaczy wierzyć w Chrystusa, co to znaczy wierzyć, iż Jezus jest Chrystusem. „Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził”. Ale co to znaczy wierzyć? „Każdy, kto miłuje Tego, który Go zrodził, miłuje i Tego, który jest z Niego zrodzony” (5, 1). Z wiarą łączy Apostoł miłość. Wiara bowiem bez miłości jest próżna. Wiara połączona z miłością jest wiarą chrześcijanina, wiara bez miłości jest wiarą szatana. Ci, którzy nie wierzą, są gorsi od szatanów. Nie wiem, kto nie chce wierzyć w Chrystusa; nawet szatanów nie naśladuje. Wierzy w Chrystusa, lecz nienawidzi Chrystusa, okazuje wiarę wskutek bojaźni kary, a nie z miłości nagrody, bo i ci bali się kary. Dodaj do wiary miłość, a będzie tą wiarą, o której mówi Paweł: „Wiara czynna przez miłość” (Ga 5, 6) — i znalazłeś chrześcijanina, znalazłeś obywatela Jeruzalem, znalazłeś towarzysza Aniołów, znalazłeś wzdychającego w drodze pielgrzyma. Przyłącz się do niego! On jest twym towarzyszem, biegnij z nim, skoro i ty jesteś tym samym! „Każdy, kto miłuje Tego, który Go zrodził, miłuje i Tego, który jest z Niego zrodzony”. Kto zrodził? Ojciec. Kto jest zrodzony? Syn. Cóż zatem mówi? Każdy, kto miłuje Ojca, miłuje i Syna.
3. „Po tym poznajemy, że miłujemy synów Bożych” (5, 2). Co to znaczy, bracia? Niedawno mówił Jan o Synu Bożym, a nie o synach Bożych. Jednego Chrystusa postawił nam do kontemplacji i powiedział: „Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził; i każdy, kto miłuje Tego, który zrodził” — tj. Ojca — „miłuje i Tego, który z Niego zrodzony został” — tj. Syna, naszego Pana, Jezusa Chrystusa. A dalej mówi: „Po tym poznajemy, iż miłujemy synów Bożych”. „Synów Bożych” — choć bezpośrednio przedtem mówił o „Synu Bożym”. Bo synowie Boży są ciałem jedynego Syna Bożego. Bo On jest głową, a my członkami, dlatego jeden jest Syn Boży. Kto więc miłuje synów Bożych, miłuje Syna Bożego; kto Syna Bożego miłuje, miłuje Ojca; nikt nie może miłować Ojca, jeśli nie miłuje Syna; kto miłuje Syna, miłuje i synów Bożych.
Których synów Bożych? Członki Syna Bożego. A ponieważ je kocha, sam jest przez miłość członkiem spójni ciała Chrystusowego, i tak będzie jeden Chrystus, miłujący siebie samego. Bo jeśli członki nawzajem się miłują, miłuje się ciało. „Jeśli cierpi jeden członek, wszystkie członki z nim cierpią; i jeśli jeden członek doznaje czci, cieszą się z nim wszystkie członki”. Co mówi dalej Paweł? „Jesteście ciałem i członkami Chrystusowymi” (1 Kor 12, 26—27). Jan mówił krótko przedtem o miłości braterskiej: „Kto nie miłuje brata, którego widzi, jakże może miłować Boga, którego nie widzi?” (4, 20) Miłując brata, czy miłujesz tylko brata, a nie miłujesz Chrystusa? Gdy więc miłujesz członki Chrystusa, miłujesz Chrystusa; gdy miłujesz Chrystusa, miłujesz Syna Bożego, a gdy Syna Bożego miłujesz, miłujesz i Ojca. Miłość więc nie zna podziału. Wybierz, co chcesz miłować. Reszta pójdzie za tobą. Powiesz: Kocham tylko Boga, Boga Ojca. Kłamiesz. Jeśli Go kochasz, nie kochasz Jego samego; lecz jeśli kochasz Ojca, kochasz i Syna. Tak — powiesz — kocham Ojca i Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który wstąpił do nieba i siedzi po prawicy Ojca, owo Słowo, przez które wszystko się stało i które samo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Kłamiesz, bo jeśli kochasz Głowę, kochasz i członki; jeśli zaś nie kochasz członków, nie kochasz i Głowy. Nie lękasz się głosu Głowy, która w obronie swych członków woła z nieba: „Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4) Jego prześladuje ten, kto członki Jego prześladuje. Jego miłuje, kto członki Jego miłuje. Wiecie już, bracia, co to są członki? Jest to Kościół Boży.
„Po tym poznajemy, że miłujemy synów Bożych, jeśli miłujemy Boga”. W jaki sposób? Czyż nie czym innym są synowie Boga, a czym innym Bóg? Tak, ale kto kocha Boga, ten kocha Jego przykazania. A jakie to są przykazania Boże? „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J 13, 34). Niech nikt nie tłumaczy się inną miłością. Tak się przedstawia sprawa z miłością: jak sama jest jednym, tak wszystkich, którzy od niej zależą, do jedności sprowadza i stawia ich razem jak ogień. Jest złoto; stopiona masa staje się czymś jednym; jeżeli jednak żar miłości nie rozpali ognia, nie może powstać z większej liczby nic jednego. „Po tym, iż miłujemy Boga, poznajemy, że miłujemy synów Bożych”.
4. Po czym poznajemy, iż miłujemy synów Bożych? „Po tym, że miłujemy Boga i pełnimy Jego przykazania”. Uginamy się nieraz pod ciężarem przykazań Bożych. Posłuchaj tedy następujących uwag. Człowiecze, czemu się męczysz, ulegając chciwości? To, do czego się przywiązujesz, pociąga za sobą wiele utrapień. Bez utrapień kocha się tylko Boga. Chciwość kosztuje dużo wysiłków, niebezpieczeństw, utrapień — a ty im ulegasz. Napełniasz skrzynię, a tracisz pokój. Spokojnie żyłeś, gdyś nie miał dostatków. Oto skutki chciwości: napełniłeś dom i musisz się bać złodziei, nabyłeś złoto i nie możesz sypiać. Takie rozkazy wydaje chciwość: Czyń to, co czynisz! A co każe Bóg? Kochaj mnie! Kochając złoto, będziesz gonił za nim i może go nawet nigdy nie znajdziesz; kto mnie szuka, z tym jestem. Pożądasz sławy i nie zdobędziesz jej; kto mnie kocha, dochodzi do mnie. Szukasz wpływowego przyjaciela: znajdziesz go za pośrednictwem innego. Mnie kochaj! Do mnie sam możesz się zbliżyć; jedynie miłość czyni mnie obecnym. Cóż cenniejszego nad miłość? Nie bez podstawy słyszeliście w Psalmie: „Opowiadali mi niesprawiedliwi przyjemności, lecz nie jak Twe prawo, Panie” (Ps 118, 85). Co to jest prawo Boże? Przykazanie Boże. Które przykazanie? Nowe przykazanie dlatego nazywa nowym, bo wszystko odnawia. „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali”. Oto prawo Boże. Apostoł mówi: „Znoście brzemiona jeden drugiego i w ten sposób wypełnicie prawo Boże” (Ga 6, 2). Wypełnieniem wszystkich naszych czynów jest miłość. Oto cel, do którego zdążamy. Gdy go osiągniemy, znajdziemy pokój.
5. Słyszeliście w Psalmie: „Widziałem kres (finis) wszelkiej doskonałości” (Ps 118, 96). Co powiedział? „Widziałem kres wszelkiej doskonałości”. Co ujrzał Psalmista? Czy wszedł na szczyt najwyższej góry i zobaczył stamtąd granice świata? Czy dlatego powiedział: „Widziałem kres wszelkiej doskonałości”? Skoro jest to tak cenne, prośmy Boga o tak bystre oczy, abyśmy znaleźli najwyższą górę i z jej szczytu ujrzeli kres wszelkiej doskonałości. Nie chodź daleko, oto ci mówię: Wstąp na górę i patrz w cel (finis)! Chrystus jest górą; idź do Chrystusa, a zobaczysz kres doskonałości. Co to za kres? Zapytaj Pawła! „Celem przykazania jest miłość z czystego serca i dobrego sumienia, a z wiary nieobłudnej” (1 Tm 1, 5). Na innym miejscu: „Wypełnieniem Prawa jest miłość” (Rz 13, 10). Cóż jest tak skończone i określone jak wypełnienie? Oto, bracia, słowo „koniec” (finis) bierze z dobrej strony. Nie sądźcie, iż tu chodzi o zepsucie, lecz o wypełnienie. W zupełnie innym znaczeniu mówimy: skończyłem chleb, a w innym: skończyłem tunikę. Skończyłem chleb jedząc, skończyłem tunikę szyjąc. W jednym i drugim wypadku używamy słowa „koniec”; ale chleb jest skończony w znaczeniu spożycia (ut consumatur), a tunika skończona w znaczeniu uszycia (ut consummetur); chleb jest skończony, tak że go już nie ma, tunika jest skończona w znaczeniu jej wykonania. Tak tedy rozumiejcie słowo „koniec”, gdy przy czytaniu Psalmu usłyszycie: „Na koniec Psalm Dawida”. Słyszycie to dobrze przy czytaniu Psalmów i winniście rozumieć, co słyszycie. Co to znaczy „na koniec”? „Kresem Prawa jest Chrystus na usprawiedliwienie każdego wierzącego” (Rz 10, 4). Co to znaczy „kresem Chrystus”? To znaczy, że Chrystus jest Bogiem, a celem przykazania miłość, i że Bóg jest miłością; bo Ojciec, Syn i Duch Święty są jedno. Oto twój cel, wszystko inne jest drogą. Nie ustań w drodze, bo nie doszedłbyś do celu. Dokądkolwiek pójdziesz, idź naprzód dalej, aż dojdziesz do celu. Do jakiego celu? „Mnie trwać przy Bogu jest dobrze” (Ps 72, 28). Przyłączyłeś się do Boga i przeszedłeś do końca drogę, zostaniesz w ojczyźnie.
Uważajcie! Jeden goni za pieniędzmi. Niech to nie będzie twym celem! Idź jak podróżny! Szukaj miejsca, którędy byś przyszedł, a nie gdzie byś się zatrzymał. Jeśli się przywiążesz do pieniędzy, usidli cię chciwość, jakby łańcuchem skrępuje ci nogi i będzie przeszkadzać w drodze. Idź zatem dalej, szukaj celu! Szukasz zdrowia, ale i tu się nie zatrzymuj! Bo czymże jest zdrowie, które ze śmiercią ginie, osłabione chorobą, nędzne, śmiertelne, przemijające. Troszcz się o nie tyle, aby ci choroba nie przeszkadzała w pełnieniu dobrych uczynków! Nie jest więc ono celem ostatecznym, bo staramy się o nie dla innego celu. Wszystko, co służy dalszemu celowi, nie jest dla ciebie celem ostatecznym. Jest nim natomiast to, czego się szuka dla niego samego. Szukasz czci? Może się starasz przez swe czyny zyskać upodobanie Boże? Nie przywiązuj się do czci jako takiej, abyś w niej nie utkwił! Szukasz chwały? Jeśli szukasz chwały Bożej, robisz dobrze, jeśli własnej chwały szukasz, źle postępujesz; zostaniesz na drodze. Czy cię spotka miłość, czy pochwała, znajduj ją w Panu, abyś mógł śpiewać: „Chwalona będzie dusza moja w Panu” (Ps 33, 3)! Wygłaszasz jakąś dobrą mowę i chwalą twą mowę; nie przypisuj chwały sobie, nie tam jest cel. Jeśli w tym będziesz widział cel, będzie to koniec dla ciebie — nie dla twego udoskonalenia, lecz dla twego wykończenia. Niech więc nie chwalą twej mowy jako twej własnej, lecz jak niech chwalą? Jak mówi Psalmista: „W Bogu będę chwalił słowo” (Ps 55, 5). W wyniku tego spełnią się słowa Psalmu: „W Bogu miałem nadzieję, nie ulęknę się, co mi czyni człowiek” (Ps 55, 11). Jeśli bowiem wszystko to, co się odnosi do ciebie, w Bogu będzie chwalone, nie potrzebujesz się lękać, że zginie twa chwała. Bo Bóg nigdy nie przeminie. Przejdź więc spokojnie obok tego wszystkiego19.
6. Patrzcie, bracia, ile dóbr pomijamy, gdyż nie leży w nich cel! Używamy ich jak w drodze, jak w gospodzie krzepimy się i idziemy dalej. Cóż zatem jest celem? „Najmilsi, jesteśmy synami Bożymi i jeszcze się nie okazało, czym będziemy” — tak powiedziano w tym Liście. Jesteśmy więc jeszcze w drodze, musimy wędrować dalej, aż dojdziemy do celu. „Wiemy, iż gdy się ukaże, podobni będziemy do Noego, ponieważ Go ujrzymy, jako jest” (3, 2). Oto cel ostateczny; tam wieczne chwalenie, ustawiczne „Alleluja” bez ustanku.
Ten cel miał na myśli Psalmista: „Widziałem kres wszelkiej doskonałości”. I — jakby kto chciał zapytać: „Jaki widziałeś kres?” — odpowiada: „Szerokie jest bardzo Twe przykazanie” (Ps 118, 96). To jest cel: szerokość przykazania. Szerokością przykazania jest miłość; bo gdzie jest miłość, tam nie ma ciasnoty. W tej szerokości uczestniczył Apostoł, pisząc: „Usta moje stoją dla was otworem, Koryntianie, rozszerzyło się nasze serce, nie bądźcie ciaśni dla nas” (2 Kor 6, 11n). W tym znaczeniu jest „szerokie Twe przykazanie bardzo”. Jakie przykazanie jest szerokie? „Przykazanie nowe daję wam, abyście się nawzajem miłowali”. Miłość zatem nie zna ciasnoty. Nie chcesz się zacieśnić na ziemi? Mieszkaj w szerokości! Cokolwiek może ci uczynić człowiek, nie zacieśni cię to, bo to kochasz, czemu człowiek nie potrafi zaszkodzić; kochasz Boga, kochasz braterstwo, kochasz przykazania Boże, kochasz Kościół Boży — a to będzie wieczne. Męczysz się na ziemi, ale dojdziesz do obiecanej nagrody. Któż zdoła ci to odebrać, co kochasz? Ponieważ nikt nie może ci odebrać tego, co kochasz, możesz spać spokojnie; a raczej czuwasz spokojnie, byś w śnie nie stracił tego, co kochasz. Nie na darmo wszak powiedziano: „Oświeć oczy moje, abym kiedy nie zasnął w śmierci” (Ps 12, 4). Ci, którzy zamykają oczy na miłość, zasypiają w cielesnych uciechach. Czuwaj tedy! Uciechami są jedzenie, picie, nieczystość, gra, polowanie — za tymi próżnościami idą grzechy. Czy nie wiemy, że są to uciechy? Któż zaprzeczy, że dają uciechę? Ale my bardziej kochamy Prawo Boże. Sprzeciwiaj się tym zwodniczym uciechom: „Opowiadali mi niesprawiedliwi przyjemności, lecz nie jak Twe prawo, Panie” (Ps 118, 85). Ta radość trwa. Nie tylko trwa w celu, lecz nawet woła tego, kto przed nią ucieka.
7. „Na tym polega miłość Boga, abyśmy przykazania Jego zachowywali” (5, 3). Słyszeliście już, iż „na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i prorocy”. Jak to nie chciał Pan rozproszyć twej uwagi po tylu stronach Pisma świętego? „Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i prorocy”. Na których? „Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkiej duszy swojej, i ze wszystkiej myśli swojej” i „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i prorocy” (Mt 22, 37—40). O nich rozprawia cały List niniejszy. Zachowajcie więc miłość i bądźcie spokojni. Czemu się lękasz, byś nie uczynił komu źle? Któż czyni źle temu, którego kocha? Kochaj, a będziesz czynił tylko dobrze.
Upominasz? Miłość to czyni, nie złość. Karzesz? Dla poprawy to czynisz; bo miłość nie pozwoli ci zostawić drugiego bez pomocy, bez poprawy. Bywa też nieraz, że nienawiść pobłaża, a miłość się sroży. Oto na przykład nienawidzi ktoś nieprzyjaciela swego, a udaje przyjaźń. Widzi, że czyni coś złego, a chwali go; chce, aby wpadł w przepaść, aby szedł na oślep po urwiskach namiętności, z których nie ma wyjścia; chwali go, „bo chwalony bywa grzesznik w pożądliwościach duszy swojej” (Ps 9, 3); pochlebia mu. Oto nienawidzi go, a chwali. Drugi widzi, że nieprzyjaciel źle postępuje, i dlatego upomina go; gdy go ten nie posłucha, dojdzie nawet do ostrej wymiany słów. Oto nienawiść pobłaża, a miłość się sroży. Nie patrz na słowa pobłażającego ani na surowość ganiącego; patrz na źródło, szukaj korzenia, z którego one wychodzą.
Nie muszą, bracia, serca wasze przez nas się rozszerzać. Proście Boga, abyście miłowali się wzajemnie! Winniście kochać wszystkich ludzi, również nieprzyjaciół; nie jakoby byli już braćmi, lecz aby się stali nimi. W ten sposób winniście się zawsze zapalać w braterskiej miłości, czy to względem tego, który już jest waszym bratem, czy to względem wroga, aby się stał bratem przez miłość. Gdziekolwiek kochacie brata, kochacie przyjaciela. Jest on już z tobą, jest z tobą w jedności, która rozciąga się na wszystkich ludzi. Jeśli dobrze żyjesz, kochasz tego, który z nieprzyjaciela stał się bratem. Owszem, kochasz kogoś, kto jeszcze nie wierzy w Chrystusa albo choć uwierzył w Chrystusa, wierzy jak szatani; odrzucasz tylko próżność jego błędu. Kochaj go, i to kochaj dlatego, aby był bratem. Cała nasza miłość bliźniego zwraca się więc ku chrześcijanom, ku wszystkim członkom Chrystusa. Ćwiczenie się w miłości jest — moi bracia — siłą, kwiatem, owocem pięknym, dzielnością, pokarmem, piciem, objęciem bez nasycenia. Jeśli nas tak cieszy w życiowej wędrówce, jakże nas cieszyć będzie w ojczyźnie!