Na szlaku św. Pawła - Ateny

Śladami św. Pawła w Atenach w przededniu pielgrzymki Jana Pawła II do Grecji

W czasie, kiedy św. Paweł przybył do Aten (jesień 50 r.) żyły one jeszcze sławą przeszłości, mimo iż znajdowały się pod okupacją rzymską. Ateny w dalszym ciągu stanowiły centrum intelektualne i religijne świata grecko-rzymskiego. Apostoł, odwiedzając to wspaniałe miasto nie mógł pozostać obojętny; on, wychowanek uniwersytetu w Tarsie, nie czuł się zupełnie obco w tym centrum kulturalnym ówczesnego świata. Św. Łukasz wspomina, że wędrował po mieście i zwiedzał dokładnie wszystko. Była to wizyta bardzo uważna. Oglądał święte pomniki, świątynie, ołtarze i różne przedmioty godne szacunku. Należy pamiętać, że na Akropolu były wtedy jeszcze wspaniałe arcydzieła. Na słynnej agorze znajdowały się jeszcze tak wspaniałe budowle jak: Metroon - świątynia matki bogów Cibele (z II w. przed Chr.), świątynia Apollosa (z IV w. przed Chr.), Heliaia - starożytna siedziba trybunału ateńskiego, itd. Dopiero później Rzymianie wznieśli tutaj nową agorę, troszcząc się głównie o to, aby było jak najwięcej miejsca dla handlarzy.

Zgodnie ze zwyczajem św. Paweł zaczął dyskutować z Żydami w synagodze, a następnie zmieszał się z tymi, którzy przechadzali się po agorze. Była ona miejscem przechadzek, spotkań, ale także sądu. Tutaj była także siedziba trybunału, gdzie św. Paweł wygłosił przemówienie na Areopagu (Dz 17,19-32).

Przebywając z Ateńczykami stał się Ateńczykiem i zaakceptował styl największego Ateńczyka - Sokratesa. Prowadził dialog, swobodną dyskusję w czasie przypadkowych spotkań. Umiał się dostosować do okoliczności. Po agorze przechadzali się także filozofowie i dlatego Apostoł Narodów bardzo szybko przyjął postawę retora. Dyskutowali z nim specjaliści od etyki - epikurejczycy i stoicy, reprezentanci dwóch kierunków, które szukały szczęścia.

W tamtej epoce słowo epikurejczyk nie miał jeszcze pejoratywnego znaczenia; uczeń Epikura znajdował w przyjemności największe szczęście, ale nie łączyło się to bynajmniej z zaspokojeniem zmysłów a dokonywało się poprzez udoskonalenie ducha i praktykowanie cnót. Szczęśliwym jest ten, kto potrafi wznieść się ponad swe namiętności, kto zdobędzie doskonały spokój duchowy i jest wolny od spraw polityki, konfliktów społecznych i trosk rodzinnych. Bogowie są szczęśliwi, ale nie interesują się ludźmi; nie trzeba się lękać. Nie należy się także bać śmierci, gdyż jest ona czymś pożytecznym. Nie ma bowiem przyszłości dla człowieka tutaj na ziemi. Duch złożony jest z cielesnych atomów, które rozdzielających się, gdy ustaje życie i ginących wówczas w przestrzeni.

Stoicy dopatrywali się największego szczęścia w wysiłku, który zmierzał do tego, aby człowiek był posłuszny rozumowi. W ten sposób człowiek staje się obojętny na sprawy zewnętrzne: majątek, zdrowie, cierpienie. Tylko cnota czyni człowieka szczęśliwym. Nieszczęścia i trudności nie zależą od naszej woli i dlatego należy je znosić z pełną obojętnością (gr. apathia). Stoicy pojmowali bóstwo w sposób materialistyczny - jest duszą świata, ale nie kocha go, ani też nie jest kochane; wierzyli też, że w chwili śmierci człowieka elementy wchodzące w jego skład rozbijają się.

Św. Paweł szybko znudził się epikurejczykom i stoikom, ocenili go jako gadułę oraz głosiciela obcych bóstw i określili go pogardliwym słowem spermologos (w Biblii Tysiąclecia - nowinkarz), którym określano ptaki z rodziny kruków, zbierające wszędzie ziarna. W znaczeniu przenośnym terminem tym określano żebraka, który wszędzie szuka pokarmu, kręci się koło handlarzy i zbiera to, co spadło z ich stołów. W ten sposób nazywano także rozmówców, którzy postępowali podobnie w dziedzinie idei. Spermologos więc to ignorant, który nie umie posługiwać się rozumem. W oczach filozofów św. Paweł jest papugą, która posługuje się wielkimi słowami, nie rozumiejąc ich i ponadto stwierdzili, że Apostoł Narodów jest "zwiastunem nowych bogów" (Dz 17,18). Podobnymi określeniami posłużyli się cztery wieki wcześniej oskarżyciele Sokratesa.

Słuchacze zrozumieli, że św. Paweł głosi nieznane im dotąd bóstwo. Mówienie zaś o obcych bóstwach było w Atenach wykroczeniem zasługującym na śmierć. Dlatego pochwycono św. Pawła i zaprowadzono go na areopag; tym terminem określano wzgórze na południe od agory. Na tym miejscu znajduje się dziś tablica z brązu z greckim tekstem przemówienia Apostoła Narodów. Dlaczego jednak zaprowadzono św. Pawła na to wzgórze? Czy po to, aby go lepiej można było słyszeć? Termin areopag oznacza nie tylko miejsce, ale także najwyższy trybunał ateński. W jego skład wchodzili ludzie sławni i odznaczający się wysoką moralnością. Pełnili tę funkcję przez całe życie. Ich zadaniem było czuwać nad uniwersytetem, wiedzą, filozofią, retoryką i wychowaniem. Prawdopodobnie przed nimi stanął Apostoł Narodów. Czy był to proces podobny do tego, jaki wytoczono kiedyś Sokratesowi? Raczej nie, gdyż w tym wypadku nie ma mowy oskarżycielskiej i obrony. Wydaje się, że sprawa była prostsza. Na agorze gromadził się duży tłum i trudno było dyskutować. Dlatego usunięto się w miejsce spokojniejsze, do jednej z sal, gdzie zbierał się trybunał. Było to prawdopodobnie półpubliczne zebranie. Nauka św. Pawła była czymś nowym. Zainteresowani chcieli w spokoju poznać jego myśli; Apostołowi Narodów nadarzyła się niezwykła okazja, aby przemówić do pogan. Właśnie tutaj, z najwyższego trybunału, św. Paweł głosi orędzie zbawienia. Nie jest wykluczone, że gdy autor Dziejów Apostolskich opisuje tę scenę ma przed oczyma epizod z życia Sokratesa.

Ks. dr Michał Bednarz, biblista (specjalnie dla „Opoki”)

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama