Spotkać Jezusa w Ewangelii

Propozycja "egzystencjalnego" podejścia do Ewangelii, jako Księgi związanej z osobą Chrystusa oraz osobą czytelnika. Rozdział 1 - Jak spotkać Chrystusa?


Spis treści


OSOBA JEZUSA1

Jezus to przede wszystkim człowiek odnoszący się do innych szczerze i przyjaźnie. Świadczą o tym Jego uczniowie. To człowiek odważny, potrafiący stawić czoła możnym. Otacza troską ubogich, chorych. Przyjmuje odepchniętych i opuszczonych. To człowiek wolny, zachowujący wolność nawet w odniesieniu do tego, jak powinien zachowywać się jako „rabbi”. Bez wahania bierze udział w przyjęciach. Jest bardzo dobry, a równocześnie potrafi być bardzo wymagający w stosunku do swych uczniów. Wreszcie jawi się jako człowiek modlitwy.

Nauka Jezusa to Błogosławieństwa: miłość bliźniego, odrzucenie bogactw itd. Chrystus zachęca, by nie poprzestawać na działaniu poprawnym, lecz by żyć w prostocie i czystości intencji. To ideał o niezwykłej wzniosłości. Z czysto ludzkiego punktu widzenia z Jezusem mogą równać się jedynie tak wyjątkowe postaci jak Sokrates czy Budda.

Wśród innych czynów Jezusa szczególną doniosłość dla Jego współczesnych miały cuda: uwiarygodniały one Jego słowa. Do tego tematu trzeba będzie powrócić w dalszej części książki. Tutaj zauważmy tylko, że należy unikać dwóch skrajnych postaw: sprowadzania wszystkiego do samych cudów i negowania możliwości wkroczenia Boga w Jego stworzenie.

Na początku swego przepowiadania Jezus odniósł ogromny sukces: Jego słowo rozpalało serca, Jego cuda przyciągały. Sukces ten był jednak wątpliwy: czym innym jest przyjęcie proroka, a czym innym nawrócenie. Dość szybko powstanie kryzys i krzywa popularności Jezusa opadnie.

NIEZWYKŁOŚĆ JEZUSA

Choć sam Jezus jest „świadkiem”, a nawet świadkiem par excellence tego, co dotyczy Boga, my znamy Go jedynie dzięki innym świadkom. Świadkowie spoza kręgu chrześcijaństwa są nieliczni, ale ich wkład nie jest bynajmniej znikomy i często znajduje potwierdzenie w odkryciach archeologicznych — na przykład pośrednią, lecz ważną rolę odgrywa sadzawka Betesda. Chrześcijańscy autorzy Nowego Testamentu, zwłaszcza Ewangelii, stanowią nasze główne źródło informacji. Nie są oni neutralni, ale i nie kłamią. Wbrew szeroko rozpowszechnionej opinii ich wiara bardziej przyczyniła się do zachowania przez nich obiektywizmu, niż do tego obiektywizmu pomniejszenia: prawdziwego objawienia Boga nie przedstawia się według własnego widzimisię.

Ewangelie nie są jednakże przede wszystkim kroniką historyczną, lecz głoszeniem Dobrej Nowiny. Równocześnie z relacjonowaniem jakiegoś wydarzenia podają jego znaczenie. Nie ujmuje im to całej powagi, lecz — przeciwnie — pozwala uznać ich powagę za ugruntowaną na doniosłości toczących się wydarzeń. Autorzy pism Nowego Testamentu wiedzą, że gdyby głoszony przez nich sens życia nie opierał się na fakcie, byłby daremny (zob. 1 Kor 15, 17).

Ewangelie, zredagowane na użytek różnych wspólnot, nie są zatem pismami przypadkowymi. Ich zadaniem nie jest tylko uzasadnienie stosowanych praktyk. Toteż znajdziemy w nich opisane pewne fakty — jak na przykład konflikt Jezusa z faryzeuszami — nie mające znaczenia w epoce, w której pisma te były redagowane, lecz bez tych faktów postać Jezusa byłaby niezrozumiała.

Co więcej, mimo że Ewangeliści nie oddzielają faktów od ich interpretacji, nie stawia ich to w całkowitej sprzeczności z zasadami nowożytnej historii. W istocie bowiem wszelki opis faktu z przeszłości, niezależnie od tego, jak chciałby być obiektywny, jest zawsze pewną interpretacją, prowadzącą do zrozumienia tego faktu.

SŁUCHACZE JEZUSA

Słuchaczy Jezusa można podzielić na trzy grupy: tłum, o którym często się zapomina, faryzeusze, uczniowie.

Tłum, czyli wielka rzesza, oczekująca od Jezusa, że stanie na czele ludu (zob. J 6, 15). Jezus mówił o królestwie Bożym, zaś tłum rozumiał: królestwo Izraela. Właśnie dlatego Jezus musiał posługiwać się przypowieściami, dzięki którym torował drogę nowości swego orędzia i swego planu. Tak było z dziwną opowieścią o siewcy, któremu trzy czwarte ziarna pada poza polem: „Kto ma uszy, niechaj słucha” (Mt 13, 9). Dzięki temu tłum mógł zacząć przeczuwać, że jest coś, czego nie zrozumiał i co wzywa do nawrócenia.

Faryzeusze z kolei nie wyobrażali sobie, by Bóg mógł być obecny wśród ludzi inaczej niż poprzez Prawo. Tymczasem Jezus utrzymuje, że jest kimś więcej niż prorokiem, usuwającym się w cień swego orędzia. On ofiarowuje siebie jako drogę zbawienia, a uwierzenie w Niego to pierwszy wysiłek, jakiego domaga się od człowieka (zob. J 6, 29). Dla faryzeuszy to pochodzące od człowieka żądanie jest nie do przyjęcia (zob. J 5, 18). Nie zgodzili się przyjąć proponowanego przez Jezusa sposobu ujmowania naszej relacji z Bogiem. Nie jesteśmy w stanie osiągnąć największej głębi Boga sami z siebie. Nasza relacja z Nim jest tym, czym powinna być, tylko wtedy, gdy On sam ją ustanawia poprzez swą obecność w naszej historii. W imię wielkości Boga faryzeusze odmówili Mu prawa stania się człowiekiem. Stąd wziął się, prowadzący do śmierci, ich sprzeciw wobec Jezusa.

Uczniowie nie rozumieli wcale więcej niż inni, lecz z powodu tego, czego już dowiedzieli się od Jezusa, zgodzili się pójść za Nim (zob. J 6, 68). Jednakże Jezus nie ma w sobie nic ze zwodziciela. Nie oszczędza uczniów: wysyła ich z misją (zob. Mt 10), zachęca ich do służenia, upomina Piotra za jego odrzucenie krzyża (zob. Mt 16, 21n). Uczniowie mają zatem przed sobą długą drogę do złączenia się z Chrystusem, drogę autentyczności i miłości.

TYPY POSTAW

Możliwe postawy wobec Jezusa da się sprowadzić do trzech typów.

1. Jezus naukowców: podejście czysto historyczne. Zamysł jest następujący: przed opowiedzeniem się za Jezusem lub przeciw Niemu uzyskać absolutną pewność co do najdrobniejszych szczegółów historycznych, skupić się wyłącznie na wyeliminowaniu jakiejkolwiek niejednoznaczności dotyczącej natury źródeł i przekazu tekstów.

Idea ta jest częściowo słuszna, lecz powoduje pomieszanie litery tekstu i jego ducha, orędzia. Jest rzeczą normalną brać pod uwagę wyniki prac naukowców, jednakże prace te są wciąż otwartym i zatłoczonym placem budowy. Nie mogę w nieskończoność oczekiwać na konkluzje, skądinąd zmieniające się, aby podjąć decyzję w sprawie Jezusa, skoro zgoda co do istoty Jego osoby i Jego orędzia jest faktem historycznym.

Drugie ograniczenie dotyczy samej metody. Rygor naukowy stanowi jedno z praw egzegezy. Pozwala on na uzyskanie obiektywnych danych, sprawdzalnych dla wszystkich, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy nie. Lecz czy można zredukować sposób czytania Ewangelii do sposobu czytania odpowiedniego dla historii Beethovena lub Napoleona?

2. Jezus, który mówi do „serca”: podejście bardzo subiektywne. Wynika ono z chęci zaprotestowania: nie można zarezerwować poznania Jezusa tylko dla naukowców. Ten protest znajduje swe uzasadnienie w doświadczeniu, a zwłaszcza w doświadczeniu, które stało się udziałem tak wielu świętych. Słowo „serce” oznacza tutaj to, co w osobowości każdego z nas jest najgłębsze i najbardziej pierwotne, punkt, w którym dotyka mnie zagadnienie sensu życia. Ewangelia sama przez się mówi do „serca” i w ten sposób objawia Jezusa.

Mimo to jest rzeczą nie do pomyślenia, by wzgardzić ogromnym wkładem egzegezy w interpretację tekstów, które przychodzą do nas z tak dawna. Wiązałoby się to z wielkim ryzykiem przypisania wyłącznej ważności samemu uczuciu, które nie zawsze wystarcza. Co więcej, byłoby czymś zarozumiałym uznać się za dosyć świętego, by uważać, iż „uchwyciło się” tajemnicę Jezusa na mocy samego osobistego oświecenia. Zawsze jest się niesionym przez „tradycję”.

3. Jezus jako „świadek” samego siebie: jest to propozycja podejścia egzystencjalnego (zob. Ap 3, 14). Trzecie ujęcie nie polega na samym wytyczeniu pośredniej drogi między dwoma poprzednimi. Jest ono napięciem między nimi lub raczej bezustannym przechodzeniem od jednego do drugiego.

Nie poprzestając na oświeceniach serca, skądinąd niezastąpionych, należy brać pod uwagę osiągnięcia nauki. Jednakże nic nie zwalnia mnie od dokonania osobistego wyboru, ponieważ Ewangelia angażuje moje życie. Nie chodzi o przedzieranie się przez mgłę, lecz o uznanie wartości świadectwa, w którym dostrzegam niezwykłość, już dzięki temu zasługującą na wiarę: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” (J 7, 46).

Gdy nie mam bezpośredniego dostępu do jakiegoś wydarzenia, wówczas sprawdzam nie samo wydarzenie, lecz świadka, jego wartość i powagę jego słowa. Mogę to zrobić, ponieważ Jezus jest kimś, kto „zamieszkał wśród nas” (por. J 1, 14)2. Daje mi wystarczająco dużo sprawdzalnych znaków swego człowieczeństwa, abym mógł przylgnąć do tego, co w Nim mnie przekracza, nie przekraczając jednak zaufania, na które zasługuje. To prowadzi mnie do przyjęcia Jego świadectwa. Moje zaangażowanie będzie mogło następnie się pogłębić dzięki temu, czego jeszcze dowiem się na Jego temat, oraz dzięki doświadczeniu życia, które w następstwie tego stanie się moim.

UCZNIOWIE TO MY

1. Jest rzeczą oczywistą, że w Ewangelii chodzi o nas — w takiej mierze, w jakiej my także pragniemy spotkać Chrystusa. Uczniowie to my — poprzez Apostołów, będących wzorami i przewodnikami, których potrzebujemy.

2. Spotkanie Chrystusa jest sprawą życiową i żywą. Nie tylko dla nas, tu i teraz w naszym życiu, lecz poprzez nawiązanie kontaktu z tymi, którzy Go spotkali jako pierwsi, aby doprowadzić do Jego spotkania z innymi.

3. Jednak w jaki sposób ich minione doświadczenie może mieć aktualną wartość dla nas? Najpierw dlatego, że przyjęło postać relacji, która przetrwała (zob. J 20, 30—31) i poprzez którą ich doświadczenie może stać się naszym. Lecz bardziej jeszcze dlatego, że Ten, o którym mowa w tej relacji, skruszył wrota śmierci i jako Zmartwychwstały — jedyny w historii — jest z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Ewangelia zatem to nie historia zmarłego, którego wspomnienie się wskrzesza, próbując (w mniej lub bardziej rozpaczliwy sposób) się z nim połączyć i żyć pamięcią o nim. Ewangelia to księga żywej osoby — więcej: osoby Żyjącej w najwyższym stopniu. Dlatego, gdy Ewangelie mówią nam o Nim, mówią nam o Tym, który — w duchu Zmartwychwstania — jest współczesny wszystkim czasom, a więc oczywiście również i naszym.

4. To zatem, co miało znaczenie dla uczniów, ma je i dla nas, zwłaszcza że historia przekazana nam przez Ewangelie jest pozbawiona wszelkich ozdób, które utrudniałyby jej aktualizację. Te teksty są ucieleśnieniem tego, co najistotniejsze, co trafia prosto do serca naszego człowieczeństwa. W tym znaczeniu uwalniają nas one od niepotrzebnych rekwizytów i sprowadzają do naszego własnego wnętrza, w którym podejmujemy fundamentalne decyzje. Tego właśnie ludzkość potrzebuje od czasu przyjścia Jezusa.

5. Trzeba przyznać, że o ile do czytania Ewangelii niezbędne jest spojrzenie do pewnego stopnia krytyczne, aby dobrze rozumieć, co jej tekst ma nam do powiedzenia, o tyle sam tekst jest bardziej krytyczny w stosunku do nas (wciąż na nowo nas stawia przed pytaniami — ze względu na Tego, o kim mówi lub kto w nim do nas mówi) niż my, jego krytycy. Nie wczytamy się naprawdę w ten tekst, jeśli nie skierujemy do siebie pytania, które Jezus stawia jednemu ze swych rozmówców: „Jak czytasz?” (Łk 10, 26) Tylko pod tym warunkiem Ewangelia nas przemieni — o ile w ogóle zgadzamy się na to, by nas przemieniała.

DLA DALSZEJ REFLEKSJI

Stan naszego ducha

W chwili gdy wyruszamy na spotkanie Chrystusa w Ewangeliach, przyjrzyjmy się naszej znajomości Jezusa.

Pewnego razu Jezus zapytał swoich uczniów: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Później zapytał ich samych: „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Łk 9, 18. 20) Prześledźmy te dwa etapy pytania.

1. „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Przynajmniej w kulturze zachodniej nikt nie może wyprzeć się znajomości Jezusa (podobnie jak wszyscy paryżanie „znają” Notre-Dame i Montmartre).

Czy wiecie, jak wygląda wiedza waszych znajomych na temat Jezusa?

Czy waszym zdaniem jest On dla nich jedynie składnikiem kultury lub piękną przenośnią (ideałem dobroci, odwagi, poświęcenia) lub mistrzem duchowości, w jednym rzędzie z Buddą, Mahometem itp., albo może hinduskim awatar3?

Która z wymienionych cech wybija się u znanych wam chrześcijan na pierwsze miejsce w ich stosunku do Jezusa: człowiek wysokich wymagań (to On domaga się miłości bliźniego i troski o ubogich), nasz brat (jest bliski każdemu człowiekowi dzięki swemu człowieczeństwu, jest solidarny z ludzkimi cierpieniami i problemami), Bóg, do którego się modlimy, lub naprawdę Ten, który nam się ofiarował?

2. „A wy za kogo Mnie uważacie?” Kim jest Jezus Chrystus dla was? W szczególności: które cechy Jego charakteru, które wydarzenia z Jego życia, które z wyznań wiary Jego Apostołów lub uczniów (mężczyzn lub kobiet) najbardziej was poruszają?



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama